Po śmieciowym żarciu zabrałam Rin na siłownię. A co tam, posączę sobie kawkę patrząc, jak się poci.
Nie mam pojęcia, jak ominęłam ludzi z kawą i jakim sposobem wpuścili mnie z nią na salę, ale nie będę ukrywać radości. Cudownie było czuć aromat kofeiny tutaj, ciepły płyn podrażniał moje zmysły i... był miłą odskocznią od zapachu potu. Co chwilę przechylałam piankowy kubek do ust, żeby wziąć małego łyka, a on nadal się nie kończył, cudnie!
Było tutaj mnóstwo ludzi, większość kompletnie zlanych potem i sapiących ze zmęczenia, ale całe pomieszczenie było dosyć przytulne i dawało poczucie bezpieczeństwa. Z głośników płynęła spokojnie jakaś motywująca piosenka, a kilka zgrabnych i wysportowanych kobiet ją nuciło. Ta druga część zwyczajnie nie była w stanie wydobyć z siebie żadnego innego dźwięku, niż sapanie (podskakiwanie fałd i tłuszczu można uznać za dźwięk?).
Rin męczyła poręcze do ściany, a ja siedziałam na przeciwko na niewygodnym siedzeniu i delektowałam się kawusią. Widać było teraz, jak jest wycieńczona, palce, a z resztą, całe dłonie jej drżały, jej ciało nie było długo w stanie utrzymać nóg wyprostowanych w górze i szybko musiała rezygnować zdyszana. Ale spokojnie, już ja zadbam o jej formę.
- Może przeniesiemy się na bieżnię? - zaproponowałam. - Tam obok jest wygodniej...
- Niech ci będzie - sapnęła.
Uśmiechnęłam i wstałam z połową kawy w ręce.
I... uśmiech mi zszedł, ponieważ tę piękną połówkę płynu straciłam. Wybrała sobie nowego właściciela, którym była koszula mężczyzny, który przechodził obok.
Odsunęłam się jak oparzona.
- O Boże, przepraszam... Poczekaj, zaraz to zmyję... Jezu, przepraszam, nie chciałam - zaczęłam się plątać, a Rin zachichotała. - Tak mi głupio... Może... Pożyczysz mi ubranie? Jutro bym ci oddała czyste i pachnące... Albo całkiem nowe.
- Nie ma potrzeby nowego, spokojnie - posłał mi uśmiech (Czy mi się wydaje czy to był absolutnie słodki uśmiech?). - Hmm, muszę się przebrać, zaczekasz przed szatnią?
- Jasne.
Posłałam wymowne spojrzenie Rin i poszłam za chłopakiem.
- Hej, jeszcze raz cię przepraszam, zagapiłam się...
- Faktycznie, tyle tutaj ciasteczek, zwłaszcza ta kobieta na bieżni.
Spojrzałam za siebie i wybuchnęłam śmiechem, ponieważ owa kuleczka się przewróciła. Chłopak dołączył do mnie. Hej, mała, co się dzieje? Dlaczego chichoczesz z nowo poznanym facetem jak ośmiolatka?
- Nic się nie stało, każdemu może się zdarzyć - odwrócił się do mnie i uśmiechnął się szerzej. - To jak, dasz mi chwilę?
- Pewnie.
Zauważyłam, że nadal ściskałam w ręce piankowy kubek, więc wstałam do kosza obok i wyrzuciłam go, następnie przysiadłam na ławce i czekałam, aż wyłonił się z przebieralni.
- Nie musisz się spieszyć, wbrew pozorom mam też inne ubrania.
- Hah, w porządku.
- Tak swoją drogą jestem Kazar, a tutaj masz mój numer telefonu - wyciągnął do mnie rękę. Mogłabyś dać mi znać, kiedy koszulka będzie gotowa?
- Aoime. Jasne, bardzo chętnie - uścisnęłam rękę i nieświadomie się uśmiechnęłam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz