sobota, 31 sierpnia 2013

(Wataha Mroku) Od Aoime




Ostrzegam, że to i pewnie następne opowiadania będą zawierały treści erotyczne w dużej mierze, jednak i taki element jest potrzebny. Zawsze można nie czytać.
Jak ktoś się zdecyduje, to polecam  do czytania -
 

Szczerze? Nie mam pojęcia, co mną szarpało, ale chyba samotność, nie chodziło nawet o miłość, chciałam po prostu poczuć kogoś przy sobie. Albo w sobie.
Ale podobało mi się to.
Próbowałam doszukać się jakiegoś bodźca, sygnału, że cóż, on tego też potrzebuje. Cholera, obydwoje byliśmy osamotnieni i spragnieni ,  o konsekwencjach pomyślimy później…
- Shadow…
Pochylił się nade mną i lekko musnął wargami mojego ucho, mrucząc przy tym.
- Wiem, że tego chcesz.  – był pewny siebie.
Odchylił się i spojrzał mi w oczy. Dość tego. Czas na zabawę.
Przyciągnęłam go do siebie i musnęłam językiem jego wargi, rozchylił je, więc mogłam się wedrzeć do środka. Teraz wszystko wybuchło ze zdwojoną siłą.  Tęsknota,  pożądanie…  Pieprzyć zasady.
Pocałunek był namiętny, długi, obydwoje pieściliśmy swoje usta,  a języki co raz łączyły się w uścisku, by za moment znowu się oddalić.
Opadł obok mnie, lekko dysząc. Wspięłam się na niego i nagryzłam lekko koniuszek ucha, mrucząc. Postanowiłam zająć się koszulą, była rozpięta, więc miałam ułatwione zadanie, nawet nie mam pojęcia, czy została rozpięta w tym szale, czy była taka od początku. Nie ważne, i tak już jej nie było.
Bez Zachęcania zdjął koszulkę, po czym przygwoździł mnie do łóżka i zaczął całować i lizać moją szyję, zjeżdżał coraz niżej, aż doszedł do biustu, wtedy jak zwykle, moje ja, pomyślało dopiero wtedy o jakieś blokadzie. No bo, jak to będzie wyglądać? Przyłapać alfę na stosunku? Niezbyt taktownie.
Rozkojarzyłam się totalnie tą barierą, tak, że zaniepokojony Shadow musiał mi pstrykać przed oczami.
- Oh, przepraszam… Po prostu pomyślałam, że warto się jakoś odgrodzić od reszty. Nie chcielibyśmy chyba, żeby nas przyłapali…
- Przyłapali na czym? – uśmiechnął się. – Na tym?
I wsunął dłonie pod moją koszulkę, muskając moje piersi, następnie zjeżdżając na dół.

(Wataha Powietrza) od Shadow'a

     Pojawiłem się u Aoime dość prędko jak na siebie ale najpierw ogarnął siebie abym wyglądał naprawde dobrze, jak zawsze zresztą. Podobało mi się że Aoime zdawała się być zainteresowana mną chociaż miałem partnerkę, ale co to ostatnio za związek kiedy dwoje członków nie ma dla siebie czasu? Ku zdumieniu przebywałem w towarzystwie Alfy Mroku coraz częściej.
     Stanąłem przed Aoime która miała na sobie tylko satynową, czarną koszulkę z koronką. Hmm ciekawe dlaczego była tak ubrana i ciekawe dlaczego wiedziała co mniej więcej kręci.
 - Co chciałaś? - wydusiłem patrząc na jej duże, jędrne piersi. Ta posłała mi uśmiech i ruszyła ku zwężeniu groty.
~ No dalej, ruszaj się.
Sapnąłem i ruszyłem za nią. Widziałem jak kręci tyłeczkiem przed moim nosem i to mi bardzo podobało.

Weszliśmy do jakieś pokoju. Prawdopodobnie Aoime sypialni. Zacząłem się rozglądać a mój wzrok padł na przeróżną broń. Wadera w tym czasie podeszła do jego ze stojaków i podniosła miecz. Skierowała ostrze w moją stronę.
- Myślisz, że da się tym poderżnąć gardło, czy chociażby przebić serce?
Przechwyciłem z łatwością miecz  i zacząłem nim robić sztuczki.
- Myślę, że tak. A nawet jeśli nie, to można skierować w tętnicę udową. - Ta zrobiłem. - Widzisz?
dziewczyna wzięła drugi miecz i "odparowała" mój "atak" na nogę.
 - Widzę.
- Masz może ochotę na mały pojedynek? - Zapytałem wskazując na dwie tępe szpady. Przytaknęła i wyciągnęła rękę w stronę broni robiąc przy tym krok. Dziewczyna nie zauważyła na swojej drodze przeszkody i się potknęła prawie spadając na posadzkę. Ja jako mężczyzna rzuciłem się jej na ratunek. Wylądowaliśmy na jej miękkim łóżku. Ta była bardziej na dole, ja na górze. Nasze usta prawie się stykały a me jakże niegrzeczne dłonie opatuliły jej pupę. Mrauu. Dziewczyna otworzyła szerzej oczy i spojrzała się na mnie z ikra pożądania. Uśmiechnąłem się lekko. Poprawiłem położenie Aoime tak że była wsunięta między moje nogi a ja nad nią się pochylałem opierając dłonie między jej głowę.
-Shadow.. - Zaczęła głosem jakby miała kluchę w gardle. Widać że była rozpalona.
To mi się coraz bardziej podobało. Pochyliłem się nad nią i musnąłem wargami jej ucho mrucząc.
- Wiem że tego chcesz.
Odchyliłem się i patrzyłem w jej ciemne od pożądania oczy.

piątek, 30 sierpnia 2013

(Wataha Mroku) Od Minsa


Nadeszła jesień i zaczęło się robić coraz zimniej. Moje zapasy drewna prawie się skończyły więc pomyślałem ,że czas zacząć gromadzić zapasy jedzenia i drewna na zimę. Wziąłem więc siekierę i ruszyłem do lasu. Gdy byłem już w lesie zacząłem ścinać drzewa. Gdy miałem już dość dużą kupę pni zacząłem je rąbać i przenosić do specjalnego pomieszczenia w mojej grocie. Zajęło mi to cały dzień ale nie czułem się jakoś specjalnie zmęczony. Postanowiłem więc upolować kilka zwierząt i zrobić małe zapasy które starczą do końca jesieni. Wziąłem łuk, strzały i sztylet z zębów smilodona. Zaczaiłem się na drzewie i czekałem. Po godzinie zauważyłem stado jeleni które idzie w tą stronę. Napiąłem łuk i strzeliłem w osobnika który szedł na samym końcu. Następnie wyjąłem sztylet i zeskoczyłem na jelenia który przechodził pod gałęzią na której siedziałem. Wbiłem mu sztylet w szyje. Gdy jeleń był martwy zaniosłem go i jego kolegę do groty. Gdy skończyłem ćwiartować mięso rozpaliłem ogień i zacząłem je piec. Po 15 minutach posiłek był gotowy. Gdy się już najadłem zapaliłem świece i usiadłem do biurka i zacząłem czytać książkę.

(Wataha Mroku) Od Aoime

Nudziłam się przeokropnie, powinnam teraz spać.
-Chcę się z Tobą spotkać. Teraz. - rzuciłam Shadow'owi w myślach.
Chyba mogę sobie trochę ponarzekać i zachowywać się jak rozkapryszona, bogata jedynaczka, nie?
 Ponadto, znalazłam nową broń, Meyrin była zajęta, a przydałby się ktoś, kto potwierdzi moje przypuszczenia.
Dłuższą chwilę później zjawił się Shadow. Wyglądał lepiej.
Prześlizgnął wzorkiem po moim ciele. Cholera. Zapomniałam się ubrać. A więc stałam tak w samej satynowej, czarnej koszulce z koronką.
- Co chciałaś? - wydusił
Posłałam mu uśmiech i ruszyłam ku zwężeniu groty.
~ No dalej, ruszaj się.
Usłyszałam głośne sapnięcie, a potem kroki.
Skrzynia i stojaki na broń znajdowały się w mojej sypialni. Podeszłam do niego i chwyciłam rękojeść miecza. Był lekki i cienki, bogato zdobiony kryształami, a w ostrzu mogłam się przejrzeć. Skierowałam ostrze w stronę chłopaka.
- Myślisz, że da się tym poderżnąć gardło, czy chociażby przebić serce?
Przechwycił ode mnie miecz i spróbował kilku sztuczek.
- Myślę, że tak. A nawet jeśli nie, to można skierować w tętnicę udową. - tak też zrobił. - Widzisz?
 Chwyciłam drugi miecz i odciągnęłam jego od mojej nogi.
- Widzę.
- Masz może ochotę na mały pojedynek? - wskazał wzorkiem dwie stępione szpady.
Już wyciągałam rękę, ale nie zauważyłam, że zostawiłam na ziemi plecak i zawadziłam nogą, przygotowując się na pad na twarz. Niezbyt przyjemne, zważywszy, że była tu marmurowa posadzka. Przy odrobinie szczęścia nadziałabym się tylko na łóżko.
Ile ulgi odczułam, lądując na miękkim ciele. Potrzebowałam kilku chwil, żeby zarejestrować, co zaszło.
Ten idiota rzucił mi się na ratunek i we dwójkę wylądowaliśmy na miękkim łóżku. Spróbowałam otworzyć oczy i zauważyłam, że nasze usta są niebezpiecznie blisko, a jego dłonie okalają moje ciało, najmocniej w okolicach pupy.
Cholera.

(Wataha Powietrza) od Shadow'a

 Rana na nodze na szczęście jakoś się zasklepiała więc Aoime ją przemyła i odeszła zostawiając mnie samego.
~No nie ma co, ale opiekunka. ~ Pomyślałem w myślach ze śmiechem.
Wróciłem ledwo do swojej jaskini. Siedziałem sobie spokojnie w cieniu kiedy spostrzegłem ze obcy wilk wchodzi do mojej groty. Jakoś rzuciłem się na niego i przygwoździłem do ziemi.. Ten zaczął się wyrywać, ale byłem zbyt silny.
- Kim jesteś i co tutaj robisz? - Zapytałem. Basior był cały we krwi cóż ja też po tej całej ranie na nodze. Zobaczyłem Centaurię więc zwróciłem się do niej
- Wracaj do środka. - Ta ku zdziwieniu została.
- Centuria... - Nieznajomy samiec wycharczał.
- Kim jesteś i skąd znasz moje imię! - warknęła samica
- Centus... to ja... - wysapał nieznajomy
- Sky... - wyszeptała wadera a jej oczy zaszkliły się.
Spojrzałem zaskoczony na nią po czym zszedłem z tego bałwana, prychnąłem i wróciłem do jaskini.
Usiadłem an swoim posłaniu i nagle dostałem telepatyczną wiadomość od Aoime.
-Chcę się z Tobą spotkać. Teraz.
Postanowiłem pójść do niej.

środa, 28 sierpnia 2013

(Wataha Mroku) Od Minsa

Obdzierałem smilodona ze skóry gdy nagle do mojej groty weszła Aoime.
- Podobno chciałeś się zająć tresurą gryfa? powiedziała unosząc obrożę, smycz i bat
-Mogę- odpowiedziałem
- Zabierz go na Polanę Nicości, niedługo do was dotrę. powiedziała i wyszła
Pobiegłem do magazynu po nóż, duży kawał mięsa i plecak. Włożyłem wszystkie potrzebne mi rzeczy i ruszyłem w stronę Polany Nicości. Gdy dotarłem na miejsce zobaczyłem gryfa który najwyraźniej czekał na mnie.
-Więc ciebie mam tresować.
Gryf pokiwał głową jakby rozumiał co mówię.
-Dobra więc na początek nauczymy cię szacunku do tresera.
Strzeliłem kilka razy z bata przed gryfem aby nauczyć go respektu przed treserem. Na szczęście gryf był dość młody więc szybko się uczył.
-Szybko pojąłeś kto tu jest szefem. No dobrze przejdźmy dalej.
Nagle z krzaków wyszła Aoime
-Jak idzie trening? spytała
-Dobrze. Gryf szybko się uczy.-odpowiedziałem
-To dobrze. Nie masz nic przeciwko żebym popatrzyła jak sobie radzisz z gryfem?
-Nie, możesz zostać.
Aoime usiadła na kłodzie a ja kontynuowałem trening. Gryf był bardzo posłuszny a do tego piekielnie szybki i zwinny. Po zakończonym treningu wyciągnąłem z plecaka mięso dla gryfa. Gryf bardzo się ucieszył gdy dostał ode mnie prezent w postaci posiłku.
-Dobrze sobie radzisz, ale powinieneś być ciut łagodniejszy. - powiedziała Aoime
-Może i tak.
Rozmawialiśmy tak jeszcze z dobrą godzinę ale zaczęło się ściemniać więc ruszyliśmy w stronę jaskini.



(Wataha Mroku) Od Aoime



Posłała jakiegoś trupa w łódce. Stanęłam na palcach, by dostrzec  kto w niej leży.
Ah, wadera ognia.
- Świetna robota. – mruknęłam, chwaląc ją.
- Dzięki.
- Będę mogła użyczyć czasem Twojej broni do ćwiczeń?
Kiwnęła głową, choć już nie z takim entuzjazmem, co na początku.
Wzięłam w garść obrożę i bat i ruszyłam w stronę Minsa.
Siedział w swojej grocie i preparował skórę jakiegoś zwierzaka. Klepnęłam go w lewe ramię.
- Podobno chciałeś się zająć tresurą gryfa? – uniosłam obrożę, smycz, bat i obręcz do góry.
- Mogę.
- Zabierz go na Polanę Nicości, niedługo do was dotrę.
Pomaszerowałam nad wodospad, dostałam komunikat, że udało się, wadera była niezłą farciarą, ponieważ udało jej się otrzymać drugie życie.
Faktycznie, leżała tam oszołomiona.
- Wreszcie się obudziłaś, Demiro.
Na te słowa przybrała postać ludzką.
- Jak mnie nazwałaś? – spytała zdziwiona
- Demira. Tak się teraz nazywasz bo tak nazwali Cię twoi rodzice – oznajmiłam spokojnie
- Śmierć i Życie nadali mi takie imię? Ej... zaraz skąd ty to wiesz? – spytała, osaczając mnie wzrokiem
- Demony mi powiedziały. Wysłała ich Śmierć by mnie powiadomili że mam po Ciebie tu przyjść bo jestem teraz twoja nową alfą – odparłam  ze stoickim spokojem
- To..to dziwne jak dla mnie. Jestem świadoma że była wcześniej Yuki ale zabiła mnie Meyrin i teraz jestem Demirą ale...ale to trudne to pojęcia – oznajmiła  zmieszana
- Czyli to Meyrin Cię zabiła? – spytałam z lekkim uśmieszkiem
- Tak ale nie mam jej tego jakoś za złe - odpowiedziałam wzruszając ramionami
- Muszę przyznać że postarali się o twój wygląd - zaczęłam oglądać ją od stóp do głowy - wyglądasz całkiem, całkiem i to nie tylko jako człowiek.
- Miło mi to słyszeć ale muszę teraz coś załatwić – wzrokiem była nieobecna, przeczesywała tereny mojej watahy
- Najpierw muszę Ci znaleźć jaskinie - zamyśliłam się. Szukałam w pamięci, która jest wolna- Mamy chyba wolną naprzeciwko Meyrin. Chodź pokażę Ci. Przybrałam wilczą postać i ruszyłam slalomem między drzewa.
Cóż, muszę przyznać, że jak na zwykłego (choć do tego miałam obawy) była bardzo.
- Może to wiesz, a może nie ale nasza jaskinia nazywa się Jaskinia Zagubionych Dusz –
Weszłyśmy do środka i akurat kiedy szłyśmy przez korytarz wyjrzała moja beta, przekazałyśmy sobie znaki znane właściwie tylko nam i ruszyłyśmy dalej. Weszłyśmy do jaskini naprzeciwko tej zamieszkane przez Meyrin.
- Pasuje mi ta jaskinia - powiedziałam
Kiwnęła na to głową i odeszłam spojrzeć, jak idą ćwiczenia.

(Wataha Mroku) Od Aurory


Jesień. Piękne słowo, dokładnie opisujące piękną porę roku. Zawsze lubiłam jesień, zwiastowała mroźną zimę i była odpoczynkiem od upalnego lata. Była jak przecinek pomiędzy słowami w zdaniu, w wielkiej, starej, zakurzonej księdze zwanej życiem. W moim krótkim życiu było niewiele jesieni, naprawdę niewiele. Zbyt niewiele tych pięknych wieczorów, gdy gwiazdy oświetlają otaczający świat dając nadzieję, że jutro będzie lepiej. Ale każdego dnia i tak okazuje się iż będzie zupełnie tak samo, tak samo.. tak samo smutno, przygnębiająco, z powodu tęsknoty. Za Szawą. Bardzo mi brakowało jego wiecznie niezadowolonego światem pyska. Tego jego smętnego wzroku, ciętych tekstów.. kto jeszcze umiał tak przyjść i powiedzieć "ciesz się, jutro będzie jeszcze gorzej, będzie znowu padać, koniec świata". Chyba nikt.. a on robił to tak cudownie..
Teraz leżałam jako człowiek na trawie i patrzyłam w piękne niebo, w wszechświat który był najcudowniejszy na świecie. Czy mogło być coś równie pięknego jak te miliardy rozgwieżdżonych świateł? Cała nasza galaktyka, Droga Mleczna.. a gwiazdy były jak lampy rozświetlające mrok nocy, komety to drogowskazy a słońca to.. właśnie, czym mogłyby być słońca? Słońca mogłyby być drzewami na drodze.. nie to bez sensu..
Postukałam się w czoło, mam coraz dziwniejsze myśli. Będę musiała się pozbierać.. znaleźć kogoś kto zastąpi mi Szawę. Co ja gadam, nikt mi go nie zastąpi. Tego najwspanialszego przyjaciela na świecie. Strasznie mi szkoda.. że go tu już nie ma. Jak miło by było teraz powiedzieć "Szawa, jak leci..?" a on by odpowiedział "Jak zwykle marnie, czego się spodziewałaś..?". On zawsze był taki nieobecny? Chyba tak. Jakby był, a jakby go nie było. Normalnie zaraz treny zacznę pisać..
Zbuduję most, bramę i drogę,
z mych słów, i łez które spadły,
zbuduję zamek, z myśli upadłych,
może sobie tym jakoś pomogę.
Nie to bez sensu.. przewróciłam oczami i prychnęłam. Jestem najwidoczniej kiepskim poetą. Te trzy wersy nie są złe ale ten czwarty psuje wszystko. Czy "drogę" się na pewno rymuje z "pomogę"? Chyba tak.. ale ten rym mi nie pasuje. Rymy okalające chyba mi się nie sprawdzają.. Może zamiast tego rymy krzyżowe? Albo te.. no.. parzyste chyba..
Zbuduję most, bramę i drogę,
może tym sobie jakoś pomogę.
Z mych słów i łez które spadły,
Zbuduję zamek z myśli upadłych.
Tak zdecydowanie lepiej. Jakbym miała z kim to bym przybiła komuś piątkę.. ale do piątki potrzeba dwojga a ja tu nie mam Szawy.. znowu sama siebie przybijam. Chyba oszaleję..
Tęsknota rozdarła me serce drogie,
I jaki jest rym do "drogie"? O matko.. nie, nie będę nic pisała!
Wstałam i rozejrzałam się po łące. No tak, pusto i cicho jak w grobie.. w grobie w którym spoczął Szawa.. gdyby był jakiś rym do "Szawa" nie było by źle.. albo rym do "grobie".. zrobię?
Szawa mój przyjaciel odwieczny,
zapadł już dawno w sen wieczny,
ten sen co układa ludzi do grobu,
i teraz robić ni ma komu..
Nie to było wredne.. zaśmiałam się i ruszyłam do jaskini. W razie czego będę się kogoś pytała o rymy. Pierwszą napotkałam Aoime która najwidoczniej wcześnie wstała. Ruszyłam do niej w podskokach.
- Witaj ty nasza najlepsza Alfo! - powiedziałam radośnie.
- O, Aurora. Już czwartą noc patrzysz na gwiazdy. - zmierzyła mnie podejrzliwym spojrzeniem - Kiedy ty sypiasz..?
- To trudne pytanie.. a może rymy mi się tak nie składają bo ja nie śpię już od trzech dni..? - zapytałam samą siebie.
- Rymy..? - spytała zaskoczona - Piszesz wiersz..?
- Myślałam nad trenem na cześć Szawy..! Ale nie mam rymu do "grobu"..
- Mnie się kojarzy "nasionko bobu." - mruknęła - Ale podejrzewam że to ci się nie przyda..
- N-nie.. - pokręciłam głową. Bub mi chyba nie pasował do smutnego wiersza - Masz jeszcze coś?
- Yyy.. - zaczęła myśleć - No.. chyba nie.. - mruknęła w końcu zrezygnowana. - Osobiście dawno nie pisałam żadnego wiersza i chyba nie mam pomysłu na rym do "grobu".
- Trudno...- ziewnęłam - Idę się przespać, może mi się jakieś rymy przyśnią.. - mruknęłam i pośpieszyłam na swoje miejsce snu.

Demira - Wataha Mroku

Wilcza Postać:

Ludzka Postać:
Imię: Demira
Płeć: Wadera
Wiek: 4 lata (Nieśmiertelna)
Stanowisko: Wojowniczka
Żywioł: Połączenie żywiołu Iluzji i Eteru (żywioł uznany za wymarły, obecnie tylko wilki zmarłe są tego żywiołu ale Demira była na granicy śmierci dlatego go zachowała)
Umiejętności Specjalne: Nie odczuwa bólu, błyskawicznie się regeneruje, zna się na czarnej magii, potrafi wyczuć inne wilki nawet jeśli są niewidzialne, umie zmienić się w innego wilka przywłaszczając sobie jego moc, zna magie iluzji i dlatego może sprawić że innym wilk wydaje się że np. stoją nad przepaścią, dzięki temu że udało jej się zachować żywioł Eteru może przenosić się do Podziemi gdzie jest jej ojciec Śmierć i do Niebios gdzie znajduje się jej matka Życie
Charakter: Czasami wredna, sarkazm to jej drugie imię, świetnie maskuje swoje emocji, odważna, waleczna, sprytna, trudno jej zaimponować, tajemnicza, wytrwała, impulsywna, z natury samotniczka, stanowcza, podczas walki bywa brutalna, nie lubi gdy ktoś mówi jej co ma robić, śmiała, często jest okrutna, romantyczna, niebezpieczna, uwodzicielska, pewna siebie, nieobliczalna, nie szanuje innych chyba że pokażą jej że zasługują na jej szacunek, potrafi być miła
Rodzina: Jej ojciec to Śmierć, a matka to Życie
Partner: Jak każda wadera poszukuje tego jedynego
Ciekawostki: Jej imię to jednocześnie słowo ,,demi" co znaczy demoniczna i ,,mira" co oznacza lustro, a to dlatego że jej ojciec uznał że w jej imieniu musi być coś co symbolizuje że jest inna niż niektórzy, a matka dodała do jej imienia słowo ,,mira" ponieważ Demira potrafi zmienić się w innego wilka sprawiając że ma możliwość zachowywania się jak lustro.
Właściciel: nikes



(Wataha Ognia) Od Yuki


Leżałam opadając z sił, a słowa mojej przeciwniczki docierały do mnie jak przez mgłę. Zamknęłam oczy i poczułam jak powoli opuszcza mnie życie. W sumie nie czułam się źle. To było w pewnym sensie cudowne uczucie. Było tak jakbym po całym dniu harowania jak wół położyła się na najmiększym łóżku jakie świat widział i powolne zasypianie na nim. W końcu pozwoliłam śmierci zabrać mnie w swoje objęcia. Otworzyłam oczy i zobaczyłam przed sobą dwa wilki. Czarnego basiora - 
 I białą waderę -

Czarny wilk przemówił
- Witaj, nazywam się Śmierć - powiedział do mnie z nieodgadnionym wyrazem pyska
- Ja również Cię witam, nazywam się Życie - oznajmiła biała wilczyca z równie nieprzeniknioną miną.
Nie byłam w stanie mówić. Głos Śmierci był ciepłym barytonem, a Życia perlistym sopranem.
- Nie musisz się przedstawiać droga Yuki. Wiem kim jesteś - powiedziała wadera tym razem ciepło się uśmiechając
- Jesteśmy tu by zaproponować Ci drugie życie - ogłosił basior poważnie
- Drugie życie? - udało mi się wyszeptać cicho
- Tak, dostaniesz od nas szanse na nowe życie. Ale musisz wiedzieć że będziesz inaczej wyglądać, inaczej się nazywać i będziesz posiadała moc innego żywiołu oraz że nie będziesz już miała tej samej rodziny. Jeśli się zgodzisz to ja i Śmierć staniemy się twoimi rodzicami - odpowiedziała Życie dalej uśmiechnięta
- Życie zapomniała wspomnieć o tym że oczywiście zachowasz wszystkie wspomnienia i będziesz świadoma że kiedyś byłaś kimś innym - poprawił Życie czarny wilk
- Ale gdzie jest haczyk? - spytałam podejrzliwie
Oba wilki wybuchły śmiechem.
- Nie ma haczyka - oznajmiły chórem
- Hmmm... to... to bardzo... kusząca propozycja... ale czy dalej będę w watasze? - spytałam patrząc to na basiora to na waderę.
- Odrodzisz się przy Wodospadzie Żywiołów gdzie spotkasz swoją nową Alfę - odparli znowu mówiąc razem
- Skoro tak... to się zgadzam - powiedziałam pewnie
Kiedy tylko to powiedziałam Śmierć i Życie uśmiechnęli się do mnie ciepło i znikli mi z oczu. Zobaczyłam tylko błysk, a kiedy otworzyłam oczy zobaczyłam że rzeczywiście leże przy wodospadzie, a przy mnie siedzi piękna dziewczyna o długich i lśniących brąz włosach i patrzy na mnie. Otworzyłam szerzej oczy uświadamiając sobie że to Aoime alfa mroku. Czyżbym teraz miała stać się wilkiem mroku. To by było cudne.
- Wreszcie się obudziłaś, Demiro - powiedziała do mnie
Zmieniłam się w człowieka nie zastanawiając się jak wyglądam
- Jak mnie nazwałaś? - spytałam zdziwiona
- Demira. Tak się teraz nazywasz bo tak nazwali Cię twoi rodzice - oznajmiła spokojnie
- Śmierć i Życie nadali mi takie imię? Ej... zaraz skąd ty to wiesz? - spytałam podejrzliwie się jej przyglądając
- Demony mi powiedziały. Wysłała ich Śmierć by mnie powiadomili że mam po Ciebie tu przyjść bo jestem teraz twoja nową alfą - odparła ze stoickim spokojem
- To..to dziwne jak dla mnie. Jestem świadoma że była wcześniej Yuki ale zabiła mnie Meyrin i teraz jestem Demirą ale...ale to trudne to pojęcia - oznajmiłam zmieszana
- Czyli to Meyrin Cię zabiła? - spytała z lekkim uśmieszkiem
- Tak ale nie mam jej tego jakoś za złe - odpowiedziałam wzruszając ramionami
- Muszę przyznać że postarali się o twój wygląd - zaczęła mnie oglądać od stóp do głowy - wyglądasz całkiem, całkiem i to nie tylko jako człowiek.
- Miło mi to słyszeć ale muszę teraz coś załatwić - powiedziałam patrząc w stronę terenów należących do watahy mroku.
- Najpierw muszę Ci znaleźć jaskinie - zamyśliła się - Mamy chyba wolną naprzeciwko Meyrin. Chodź pokaże Ci - powiedziawszy to zmieniła się w wilka i wskoczyła między drzewa. Szybko poszłam w jej ślady i po chwili pędziłyśmy przez las ramie w ramie aż dotarłyśmy do Grotu Mroku
- Może to wiesz, a może nie ale nasza jaskinia nazywa się Jaskinia Zagubionych Dusz - powiedziała nie patrząc nam nie tylko idąc do przodu. Weszłyśmy do środka i akurat kiedy szłyśmy przez korytarz Meyrin wyjrzała ze swojej jaskini pod postacią człowieka. Kiwnęła głową Aoimie na powitanie, a moja przewodniczka odpowiedziała jej tym samym i spojrzała na mnie, a potem znów na Aoime pytającym spojrzeniem. Przeszłyśmy obok ale nasza alfa zdążyła jeszcze do niej szepnąć że niedługo wszystkiego się dowie. Weszłyśmy do jaskini naprzeciwko tej zamieszkane przez Meyrin i zaczęłam się rozglądać. Była pusta ale całkiem duża. Wystarczy tylko umeblować i gotowe.
- Pasuje mi ta jaskinia - powiedziałam do Aoime która kiwnęła na to głową i odeszła. Odprowadziłam ją wzrokiem aż wyszła z groty. Spojrzałam na moją nową sąsiadkę która wpatrywała się we mnie z ciekawością.
- Witaj, jestem Meyrin - przywitała mnie - A ty?
Przybrałam ludzka postać
- Wiem kim jesteś i ty też powinnaś wiedzieć kim ja jestem gdy powiem Ci że nie tak dawno mnie zabiłaś poprzez porażenie prądem - oznajmiłam patrząc jak jej wyraz twarzy zmienia się z nieprzeniknionej maski na zdziwienie
- Yuki? - spytała z niedowierzaniem.  
- Nie, Święty Mikołaj - powiedziałam sarkastycznie
- Tak, to zdecydowanie ty - oznajmiła mrużąc oczy - I co teraz będziemy walczyć? No bo teraz stoimy po tej samej stronie
- Przed śmiercią mi coś powiedziałaś - powiedziałam podchodząc bliżej
- Że Cie wytrenuję? - spytała zakładając ręce na piesi
- Tak, muszę przyznać że twoja propozycja mnie zaskoczyła. Uznałaś też że mam talent - oznajmiłam patrząc na nią przenikliwie
<Meyrin dokończysz?>

(Wataha Mroku) Od Minsa

Całą noc siedziałem nad książkami szukając czegoś na temat produkcji mieczy czy sztyletów. Jednak we wszystkich moich książkach nie było nic na ten temat i chociaż znalazłem wiele ciekawych rzeczy na przykład jak zrobić sztylet z zęba smilodona albo grot strzały z kości mamuta. Wszyscy jeszcze spali więc wybiegłem przed jaskinie. Oceniłem stan ciosów mamuta i zacząłem je powoli odpiłowywać. Gdy zaniosłem ciosy do mojej groty postanowiłem teraz zdobyć kły smilodona. Wziąłem łuk i kołczan ze strzałami. Aby znaleźć smilodona musiałem wyjść po za tereny Forever Young. Na szczęście na skraju naszej doliny krążył samotny smiolodon. Wystrzeliłem kilka strzał w jego kierunku. Na szczęście padł bo wolał bym uniknąć spotkania z nim oko w oko. Gdy upewniłem się ,że na pewno nie żyje zabrałem go do jaskini. Gdy znalazł się już na moim stole zacząłem mu odpiłowywać kły. Gdy był już pozbawiony swoich ostrych zębów zacząłem obdzierać go ze skóry.



(Wataha Mroku) Od Aoime

Szara, bura codzienność. Teraz, gdy dni były krótsze, a noce spędzałam samotnie, miałam czas na przemyślenia. Nie chcę wyjść na pustą, beznadziejnie zakochaną idiotkę, chociaż... Może właśnie nią byłam?
Nie ważne, teraz nie mam czas na tego typu rozmyślenia, starałam się ich po prostu do siebie nie dopuszczać, zakładając maskę.
Każdy coś udawał, najczęściej, że wszystko jest okej, a tymczasem pętla na szyi zaciskała się mocniej.
Teraz na względzie miałam dobro watahy, a raczej tych, którzy ją tworzą.
Trzeba było też zacząć tresurę gryfa. Wybrałam się do własnej groty, która była położona najniżej, obok jaskini, choć teraz rzadko kto spędzał tam noce.
Na ziemi stała potężna, ręcznie rzeźbiona skrzynia, z wyraźną dziurą na klucz.
Poklepywałam ściany z nadzieją, że znajdę jakaś ukrytą zapadnię. Nic.
Ruszyłam w głąb, gdzie pomieszczenie skąpane było w kryształach, najczęściej ametystach i ich blasku. Było tutaj też siedzenie, bo tronem tego nazwać nie można. Musnęłam dłonią podłokietnik, coś mnie zmusiło do zajęcia miejsca.
~ Co do cholery...
Nogi przywarły mi do siedzenia, ręce tak samo, a klucz wysunął się na wysokość mojej głowy.
Świetnie.
Był posrebrzany, widziałam w nim swoje odbicie. Wyciągnęłam się, próbując go dosięgnąć zębami. Ta, mogłam go jedynie polizać.
Z sufitu oderwał się cholernie ostry kryształ i przerwał jedną  z bransolet, które trzymały moją lewą rękę. Pozostałe trzy wyszarpałam i sięgnęłam klucza, wtedy reszta schowała się z powrotem do siedzenia.
Wstałam i pomaszerowałam do skrzyni. Przejechałam palcami po złotych zdobieniach, by finalnie włożyć klucz do dziury. Nic.
Obejrzałam ją dookoła. Miała widoczne przeróżne symbole, lecz jeden przykuł moją uwagę.
Była to zwykła strzałka, która oplatała trzy kolumny.
Spróbowałam przekręcić w lewo, nic nie szczęknęło. Pokręciłam przecząco głową i skierowałam klucz w prawo.
Skrzynia wydała głuchy trzask i wieko powoli ruszyło w górę. Była ogromna, więc musiałam chwilę poczekać.
Na wierzchu góry przedmiotów leżała skórzana obroża, nabijana kolcami, bat i składane obręcze. Chwyciłam to w ręce i pomaszerowałam na zewnątrz.
Usłyszałam cichy łoskot, taki, jak wydaje ciało, gdy bezwładnie upada na posadzkę. Odgłos dochodził z groty Meyrin.
Nerwowym marszem ruszyłam w tą stronę, odpędzając od siebie myśli.
 Nikogo nie było, więc ruszyłam w dalej wysuniętą część groty. Tam Meyrin pochylała się nad jakąś łodzią.

poniedziałek, 26 sierpnia 2013

(Wataha Mroku) od Meyrin

Dziwnie się czułam, zawsze od razu reagowałam, gdy byłam obserwowana, ale ja tej wilczycy nie znałam, więc nie chciałam przez przypadek, no nie wiem... Czegoś popsuć.
Nie mogłam się kompletnie skupić na czytaniu, mimo, że wreszcie zaczynałam zdobywać poszlaki, co do moich dziwnych snów-nie snów.
Usłyszałam bardzo ciche kroki. Imponujące jak opanowała sztukę kamuflażu i ukrywania się. Interesujące...
- Kim ty jesteś że wchodzisz tu tak bezczelnie - zapytałam udając lekką złość, ponieważ cała ta sytuacja lekko mnie intrygowała.
- Och, przepraszam nie chciałam naruszać twojej prywatności - odparła z sarkazmem. - A tak na marginesie to chyba twoja zguba.
Wyjęła czarne lśniące pióra ze swoich włosów. Nasunęły mi się, nagle dziwne wnioski, zbyt nieprawdopodobne, aby to się zdarzyło od razu. Ta dziewczyna... Wadera...
- Skąd je masz i kim jesteś? - Zapytałam, powoli się zbliżając.
- Oj kochana wszystko po kolei - odparła ze złośliwym uśmiechem. - To piórko wypadło Ci kiedy odlatywałaś od tej biedulki Namminy, która była nad Wodospadem Żywiołów i tak, słyszałam wszystko co mówiłyście no i taki szczegół... To ja jestem Yuki.
 - Doprawdy to miłe zaskoczenie - odparłam. - Skoro tutaj jesteś rozumiem, że masz jakiś cel lub interes?
 - Moim interesem jest twoja śmierć - odpowiedziała.
 - Och... Jakie to okrutne - zaśmiałam się. - No cóż, nie mogę sobie psuć opinii sadystki, więc bitwa będzie bolesna - obdarzyłam ją wesołym uśmieszkiem. - Przykro mi niezwykle.
 - A więc zdychaj - odparła.
Rzuciła się ku mnie, jednocześnie zamieniając się w wilka, a ja zauważyłam wściekła, że mam na sobie nieporęczną do bitwy suknię. No cóż... Trzeba to zmienić. Uchyliłam się przed kolejnym ciosem, a ona się zaśmiała:
 - Nawet nie potrafisz mnie uderzyć - zadrwiła sobie. - Tylko uciekasz przede mną.
Szybkim ruchem rozdarłam suknię z boku i zyskałam swobodę ruchu.
 - Nawet się nie rozgrzałam - odparłam. - Musiałam tylko nieco zmienić strój, ponieważ ostatnio walki w formie wilka nie są moim hobby.
 Z mojej ręki wystrzelił piorun za Yuki, która się zaśmiała.
 - Nawet piorunem we mnie nie trafisz.
 - Nie celowałam w ciebie - odpowiedziałam. - I mam dla ciebie dobrą radę, nigdy nie ignoruj przeciwnika, bo się to na tobie zemści.
Piorun, który wysłałam namagnesował moją rękę i dwa miecze leżące na biurku, które do mnie przyleciały.
Wiedziałam, że bez broni w jej formie wilka nie załatwię, była na to zbyt dobra, ale z bronią to co innego. Tylko że...
Ona również zamieniła się w człowieka i chwyciła jeden miecz z półki, a wtedy złym pomysłem mi się wydało trzymanie broni na zewnątrz w formie ozdoby.
Wiedziałam, że muszę ją szybko wykończyć. Zawsze może się coś takiego zdarzyć jak szczęśliwy cios.
 - Czyli czas zacząć walkę na poważnie w stylu średniowiecznym - mruknęłam.
Obydwie rzuciłyśmy się ku sobie z wyciągniętą bronią.
Sparowałam jej pierwszy atak, lecz nie miałam czasu, by zadać silny następny, także ona również obroniła się przed moimi ostrzami.
 - Jesteś całkiem niezłym szermierzem - powiedziałam zaskoczona dobrą jakością jej ataków. - Gdybym cię wytrenowała byłabyś jedną z najlepszych w Forever Young.
Blokowałam każdy jej atak, podobnie jak ona mój. Podobała mi się ta walka. Ta dziewczyna miała talent do walki mieczem, chociaż może akurat nie takim. Ciekawe jak by sobie poradziła mając długi miecz dwuręczny, albo dwa długie proste, lecz niezwykle ostre.
Przepuściłam prąd przez oba miecze w momencie, którym się odsłoniła i zaatakowałam.
Jednak nie pomyślałam o tym, by ją ogłuszyć lecz dałam jej śmiertelną dawkę.
Będzie umierać powoli. W katuszach. Za jakieś 10 minut powinna umrzeć. Bez krwi, bez krzyku, gdyż ją sparaliżowałam. Jej serce będzie coraz wolniej pracować, aż w końcu się zatrzyma.
 - Może trochę się zapędziłam - przyznałam jej, wiedząc, że mnie słyszy. - Gdybyśmy były po tej samej stronie, mogłabym ciebie naprawdę dobrze wytrenować w walce z bronią. Jedno muszę przyznać masz talent.
Przetoczyłam ją do groty poniżej z wodą i wrzuciłam do łódki.
 - Dałabym ci drugą szansę - powiedziałam. - Ale nie ode mnie to zależy. Mogę tylko próbować ciebie ratować w momencie, gdy przestanie ci być serce. Może wtedy jakiś bóg by się tobą zainteresował i uznał, że jesteś godna drugiej szansy, drugiego życia. Często interesują się wilkami, które są na granicy śmierci i życia.
W końcu dotykając jej piersi stwierdziłam, że serce niemalże przestało być. Poraziłam ją piorunem lekko pobudzając je do pracy, może udałoby mi się ją dłużej zachować na granicy życia i śmierci.
Może jakiś bóg się nią zainteresuje, gdyż wielu lubi się bawić życiem i śmiercią.
 - Zmarnowałam taki talent - mruknęłam.
Zamknęłam oczy, pilnując się, by nie zasnąć.
Czekałam.
Minęła minuta.
Dwie.
Trzy.
Pięć.
Siedem.
Dziesięć.
I wtedy...

(Wataha Ognia) Od Yuki





Po walce z Namminą uznałam że powinnam się umyć bo cała byłam w jej krwi co mnie trochę irytowało bo na moim śnieżnobiałym futrze było to bardzo widoczne. Ruszyłam do najbliższego jeziora i wskoczyłam do niego. Szybko się wypłukałam, a woda nabrała szkarłatnego koloru w miejscu gdzie akurat dryfowałam. W wodzie zostałam jeszcze przez chwile aż wyszłam by następnie wrócić nad wodospad żywiołów by sprawdzić czy moja "alfa" dalej tam jest. Kiedy dotarłam zobaczyłam że towarzyszyła jej dziewczyna i białych włosach i czarnych skrzydłach w fioletowo-białej sukni. Rozmawiała z nią o tym że powinna mi oddać i że powinnam wobec swojej alfy być lojalna i że na alfę nie jest wybierana najsilniejszy wilk tych ten który dobrze pokieruje watahą. Prychnęłam ale tak by mnie nie usłyszały. Nammina nie umie nawet wydać rozkazu więc i do kierowania watahą się nie nadaje. Na koniec rozmowy powiedziała że jeśli będzie potrzebować pomocy to ma iść do niej do jaskini mroku. Uśmiechnęłam się lekko.
~ Jakie to słodkie ~ pomyślałam ~ Chyba już nadszedł czas by złożyć komuś niespodziewaną wizytę
Ruszyłam za dziewczyną która wzbiła się w powietrze na swoich czarnych skrzydłach. Kiedy leciała wypadło jej pióro. Przybrałam swoja ludzką postać i złapałam je zanim spadło na ziemie. Obejrzałam je dokładnie i stwierdziłam że ma bardzo zadbane pióra. Wplotłam je sobie we włosy i wskoczyłam na najbliższe drzewo. Zaczęłam już przez resztę drogi skakać z gałęzi na gałąź (oczywiście jako człowiek) aż dotarłam do wspomnianej Jaskini Mroku. Nijaka Meyrin właśnie wchodziła do środka. Zeskoczyłam z drzewa po ciuchu i przysiadłam na kamieniu w cieniu drzew. Weszła do siebie i po chwili wyszła z narzędziami i zaczęła grawerować swoje imię na ścianie obok wejścia do swojej jaskini.
- Zrobione - powiedziała kiedy skończyła robić napis i wróciła do swojego domu. Ruszyłam ku jej jaskini poruszając się bezszelestnie i zajrzałam do środka. Siedziała przy książkach czytając jakąś grubą książkę. Weszłam śmiało do środka. Spojrzała na mnie i szybko wstała
- Kim ty jesteś że wchodzisz tu tak bezczelnie - zapytała lekko zezłoszczona
- Och, przepraszam nie chciałam naruszać twojej prywatności - odparłam sarkastycznie - A tak na marginesie to chyba twoja zguba - powiedziałam i wyjęłam pióro z włosów
- Skąd je masz i kim jesteś? - zapytała podchodząc bliżej
- Oj kochana wszystko po kolei - odpowiedziałam ze złośliwym uśmieszkiem - To piórko wypadło Ci kiedy odlatywałaś od tej biedulki Namminy która była nad Wodospadem Żywiołów i tak, słyszałam wszystko co mówiłyście no i taki szczegół... - spojrzałam na nią kątem oka - to ja jestem Yuki

< Meyrin dokończysz?>

sobota, 24 sierpnia 2013

(Wataha Mroku) od Meyrin

Siedziałam nad książkami już pół godziny, ale w pierwszej niczego nie znalazłam. Dosyć szybko uznałam, że powinnam zrobić sobie przerwę, także ruszyłam nad Wodospad Żywiołów.
Szłam zamyślona nad moimi ostatnimi snami. Miałam fatalne przeczucia. Bałam się, że po prostu któregoś dnia stąd zniknę i być może nikt nie będzie mnie nawet pamiętał.
Nagle zobaczyłam jakąś waderę, która leżała pod wodospadem. W ludzkiej postaci podbiegłam do niej i sprawdziłam czy nie ma jakiś ran, które potrzebują natychmiastowego opatrzenia. Miała ranny brzuch i klatkę piersiową, więc spojrzałam na moją sukienkę i po chwili niezdecydowania oderwałam jej dolny kawałek sięgający kostek. Nie zależało mi na niej, bardziej niż na kogoś życiu, więc nie rozpaczałam nad nią w myślach, tylko prowizorycznie ją opatrzyłam. Nie byłam medykiem, ale znałam zasady pierwszej pomocy. Nastawiłam także kończyny, które miała wygięte pod dziwnym kątem i unieruchomiłam, dopóki była nieprzytomna.
 - Jak się nazywasz? - Zapytałam, gdy otworzyła oczy.
 - Nammine - odparła.
 - Jaką masz pozycje w watasze? - Zapytałam trochę słabo ją kojarząc.
 - Jestem Alfą Ognia - odparła, a potem się skrzywiła i poprawiła. - To znaczy taką naprędce wybraną, już niektórzy próbują zabrać mi tą pozycję.
 - Kto ci to zrobił? - Zapytałam.
 - Yuuki z Ognia - odpowiedziała.
 - Chyba powinnam z nią poważną rozmowę - powiedziałam ponuro. - Najwyraźniej nie wie co to jest lojalność do Alfy i ktoś powinien jej to uświadomić. Alfę powinno się wybierać nie ze względu na siłę, bo równie dobrze można by było wybrać tępego osiłka, tylko na tą osobę, która mądrze pokieruje watahą, tak aby była w dobrobycie.
 - A ty kim jesteś? - Zapytała. - Nie kojarzę ciebie wśród Alf.
 - Jestem Meyrin z Watahy Mroku - przedstawiłam się.
Chyba mnie nie kojarzyła.
 - Jestem Betą - podpowiedziałam. - Miło mi cię poznać.
 - Wzajemnie - odparła, podnosząc się.
 - A teraz chce wiedzieć - powiedziałam. - Skoro tutaj są tylko twoje plamy krwi, to znaczy tylko tyle, iż jej nie oddawałaś. Chciałabym wiedzieć dlaczego?
Milczała.
 - Jeśli nie chciałaś jej skrzywdzić i miałaś nadzieję, że zrozumie - skrzywiłam się. - To musisz wiedzieć, że niektóre wilki nie zrozumieją inaczej niż poprzez siłę. Po prostu powinnaś im wbić rozum do głowy.
Uśmiechnęła się leciutko.
 - Akurat teraz już kusi mnie żeby to zrobić - zażartowała.
Odwzajemniłam jej uśmiech.
 - Jeśli będziesz potrzebować pomocy - powiedziałam. - To idź do jaskini Mroku, a gdyby ktoś cię przywitał wrogo po tej wojnie, to powiedz, że idziesz do mnie. Ja w jaskini mam pokój na końcu korytarza. Wygraweruję niedługo swoje imię przy wejściu, to myślę, że go poznasz. Możesz się już ruszać?
Kiwnęła głową.
 - To do zobaczenia - pomachałam jej na pożegnanie, po czym wzbiłam się na moich czarnych skrzydłach i z konsternacją zauważyłam, że zgubiłam piórko. Nigdy do tej pory mi się to nie zdarzyło.
Doleciałam do jaskini i zwinęłam skrzydła jeszcze w locie, a następnie opadłam pięć metrów na ziemię w kucki. Weszłam do jaskini, a następnie mojego pokoju i ze zdziwieniem zdałam sobie sprawę, że te pochodnie się nie wypalają, może są magiczne?
W każdym razie podeszłam do regału z rzeczami i znalazłam na nim małą skrzyneczkę z narzędziami.
Była w niej metalowa płytka, po kilku minutach udało mi się na niej wygrawerować moje imię i zawiesić ją przy wejściu.
 - Zrobione - szepnęłam z uśmiechem.
Jeśli Yuki zdecyduje się zaatakować Alfę to dowie się dlaczego jestem druga w watasze. Może i głupia nie jestem, ale posiadam również umiejętności walki i to całkiem niezłe i nie toleruję rebelii, którą ktoś wszczyna, bo chce władzy.
Wróciłam do biureczka i sięgnęłam po kolejny opasły tom, a także od razu zaczęłam kichać.
Pomyślałam, że gdybym cisnęła Yuki pod ten cały kurz zalegający na tych starych książkach, to by się chyba nie wygrzebała.

czwartek, 22 sierpnia 2013

(Wataha Ognia) Od Yuki

Nasza alfa nie żyje, a na jej miejsce wybrali tą całą Nammine. Ona nie nadawała się na alfę. Nie miałam zamiaru podporządkowywać się komuś słabszemu ode mnie. Wściekła ruszyłam ku Wodospadu Żywiołów i tam zobaczyłam odchodzącą Nammine. Warknęłam, a ona podskoczyła i spojrzała na krzaki w których się skryłam. Uznałam że nie ma sensu się ukrywać jeśli wie już że tu jestem i wyszłam z krzaków.
- To ty jesteś ta Nammina nowa alfa ognia? - zapytałam ze zmrużonymi oczami
- Tak - odparła cofając się o krok
I ona ma mną rządzić?! Po moim trupie!
- A więc przekaż mi tą pozycje albo skończy się na rozlewie krwi - zaśmiałam się - ale niestety tylko twojej
- Nie oddam Ci mojej pozycji w watasze - powiedziała zdecydowanie ale od razu skuliła się pod moim spojrzeniem
- Jak chcesz - powiedziałam i wyskoczyłam w powietrze tak że znalazłam się za nią - Buu - szepnęłam jej do ucha i gdy się z całej siły uderzyłam ją w pysk łapą.
Upadła na ziemie i od razu wstała na nieco chwiejnych nogach i zaczęła mnie atakować zębami ale niestety dla niej skończyło się to niepowodzeniem ponieważ robiłam szybkie uniki i po chwili przeorałam jej pazurami klatkę piersiową. Zawyła z bólu, a ja się uśmiechnęłam zlizując z pazurów jej krew. Spojrzała na mnie zła i zamachnęła się łapą ale ja złapałam ją w zęby i przekręciłam głowę. Usłyszałam dźwięk łamanych kości i żałosny skowyt Namminy która z całych sił starała się wyrwać. Puściłam ją i popchnęłam tak że upadła na ziemie. Zmieniłam się w człowieka i podeszła do niej.
- Mówiła Ci że skończy się dla Ciebie źle - oznajmiłam i kopnęłam ją w brzuch
Wilczyca zaskomlała i skuliła się
- Proszę Cię i ty miałabyś mną rządzić - zaśmiałam się głośno, a mój perlisty śmiech odbił się echem od ściany lasu
- To... to mnie wybrali na... na stanowisko alfy - wysapała cicho
- Zrobili to na szybko i jakoś nie wzięli pod uwagę jak bardzo jesteś słaba - odparłam z pogardą
Znowu kopnęłam ją w brzuch przez co zawyła w agonii
- To co przekażesz mi pozycje alfy czy wolisz bym dalej Cię męczyła czy może jeśli dalej nie ulegniesz - spojrzałam na znacząco - zabiła?
- Dobrze... przekaże Ci pozycje alfy - powiedziała słabo - ale trzeba się skontaktować z innymi alfami... chyba
- Żaden problem - powiedziałam i zmieniłam się w wilka dając susa w las zostawiając ja na pastwę losu

środa, 21 sierpnia 2013

(Wataha Mroku) od Meyrin

Kiedy wreszcie pozbyłam się zagadkowej krwi, wróciłam do pokoju. To dziwne... W grocie spędziłam całą noc. Nie czułam się zmęczona, ale miałam przeczucie, że jeśli się położę spać to obudzę się tylko bardziej wycieńczona, więc obrzuciłam łóżko niechętnym spojrzeniem.
Podeszłam za to do biurka i podniosłam łuk, po chwili niezdecydowania wzięłam również pochwę z mieczami. Nie wiadomo co się może przydarzyć.
Skoro jest zapewne wczesny ranek, to mogę na coś zapolować i zrobić zapasy, a potem pogadać z Alfą na temat urządzenia jakiegoś paleniska, bo wolałabym upiec sobie na rożnie mięso, niż jeść surowe w ludzkiej postaci.
Na razie mogę zrobić improwizowane, gdzieś w lesie...
Spokojnie przeszłam przez pomieszczenie łączące groty i pełniące coś w funkcji korytarza, a przy okazji przywitałam się z Aurorą i Lovely Loyal.
Gdy byłam już poza jaskinią wybiegłam, aby odnaleźć jakąś zwierzynę.
Moje oczy szybko wypatrzyły stada jeleni i sarn.
Uważnie oceniłam, który byłby najbardziej pożywny i wzrok mi padł na młodego, lecz już masywnego osobnika. Szybko zdjęłam łuk z ramienia i wymierzyłam. Odczekałam około sekundy oczyszczając mój umysł z wszelkiej wątpliwości i wypuściłam strzałę.
Nie patrzyłam czy trafiła, tylko szybko sięgnęłam po kolejną.
Zamierzałam spróbować zestrzelić jak najwięcej sztuk, zanim stado się wypłoszy.
Teraz już nie mierzyłam tak dokładnie, tylko wypuszczałam co kilka sekund.
Jednak te zwierzęta nie są wcale takie głupie, więc zwiały po 15 sekundach.
Ostatecznie zdobyłam pięć sztuk. Zaczęłam, więc gromadzić kamienie, aby otoczyć ognisko i zrobiłam prowizoryczny rożen, a potem rozpaliłam.
Szybko zajęłam się przygotowaniem mięsa do pieczenia, podczas gdy ognisko dopiero powoli zaczynało przybierać zamierzone kształty, od płomyka do czasu, aż wszystko ładnie się paliło nadając świerkowy zapach.
Trochę jak przyprawy... Ciekawe czy to wpłynie na smak lub aromat jedzenia.
Ostatecznie zrobiłam całą piątkę zwierzątek i ich mięso, a potem zrobiłam facepalma.
Mogłam przecież sobie ułatwić pracę, mogłabym rozpalić ognisko za pomocą mojego pioruna, albo zrobić już gotowe mięso (o ile nie pojawiłby się u mięsa samozapłon).
Ale i tak było nieźle.
Miałam jedzenia na około tydzień, czyli mogę z łatwością podzielić się tym z innymi lub mieć zapasy na jakiś czas.
Zgasiłam ognisko, nie chcąc spowodować pożaru i zaczęłam cierpliwie przenosić kilka razy mięso i tym razem w grocie nie natknęłam się na nikogo.
Byłam już troszkę zmęczona, ponieważ minęło trochę czasu, ale i tak wciąż odczuwałam wielką niechęć do snu... Bardzo wielką.
Ale chyba lepiej się położyć, niż zemdleć ze zmęczenia.
Odszukałam piżamę w komodzie i ją założyłam na siebie.
Położyłam się w łóżku i zamknęłam oczy.
Przez kilka godzin nie mogłam jeszcze zasnąć, aż w końcu około godziny zero udało mi się przysnąć i wiedziałam, że lepiej byłoby mimo wszystko nie spać, tylko odnaleźć kogoś kto by dał mi jakąś miksturę na wzmocnienie. W sumie to tylko przyspieszałam ciąg wydarzeń, a nie wiadomo czy na końcu nie czeka mnie śmierć.
"Obudziłam się w białej sali. Nie wiedziałam jak się tutaj znalazłam. Ostatnie co pamiętałam to jak jakaś dziewczyna imieniem Cassandra sprawiła, że paliły mi się wnętrzności i zemdlałam.
Co on wtedy powiedział... Ten czarny basior... Że ona paraduje zawsze ze swoim talentem...
Jakikolwiek to nie był talent, na pewno był bardzo użyteczny.
Spojrzałam za siebie i zrobiło mi się niedobrze... Średniowieczne narzędzia tortur nie leżały w moich gustach. Stanowczo nie... Wolałam tradycyjne zagrywki: wybieraj mówisz mi co chcę albo giniesz.
To było okropne, jakoś nigdy nie mogę się przyzwyczaić jak to nieestetycznie wygląda.
Nagle poczułam kogoś obecność za sobą.
Gwałtownie się odwróciłam.
 - Powinnaś odzyskać przytomność za jakieś dwa dni - powiedziała zdziwiona dziewczyna, a Cassandra konkretnie. Ta która mi to zrobiła...
Milczałam spokojnie, uważnie oceniając jej zdolności bojowe.
Nie wiedziałam na co ją stać, ale chyba wolała walki długodystansowe, bowiem nie miała przy sobie żadnego miecza ani łuku, chyba, że miała pewność, iż jest bezpiecznie.
 - Wypuścisz mnie stąd - powiedziałam cicho. - Albo uczynię twoje życie piekłem, aż po jego kres.
 - Wojownicza jesteś - roześmiała się. - Nie masz nawet broni , ale za to masz charakterek. Teraz wiem, dlaczego chcieli, abyś się do nas przyłączyła. Użyli nawet sztuki porwania ze snu.
"Sztuki porwania ze snu"? Nie miałam pojęcia co to było, ale warto zapamiętać.
 - A skąd wiesz, że nie mam broni? - Spytałam się. - Skąd wiesz, że to nie jest pułapka?
W mojej dłoni zmaterializowała się strzała.
 - Nawet rzut nią może być niebezpieczny, mają niezwykle ostre groty... Chcesz wypróbować?
Cofnęła się trochę.
 - I co teraz? - Zapytała. - Zniknę zanim mnie trafisz.
W sumie to nie przemyślałam co dalej...
 - Wypuść mnie - rozkazałam.
 - To nie ja tu rządzę - odparła. - Jestem tylko pionkiem, związanym kontraktem.
 - A ja niby czym? - Mruknęłam.
 - Masz predyspozycję zostać królową - odparła. - Dlatego ciebie potrzebujemy.
 - Czy to jest jakaś chora gra w szachy? - Zapytałam. - Kto jest królem?
Nie odpowiedziała.
 - Tak właściwie to ty powinnaś odpowiadać na nasze pytania i żądania - wskazała na machinę tortur.
 - Czy naprawdę musimy? - Zapytałam się. - Mi odpowiada ta przyjacielska pogawędka z wzajemnym wymierzaniem w siebie broni.
Strzała w moich rękach zniknęła.
  - A więc co chcesz wiedzieć? - Spytała się. - Niekoniecznie odpowiem, ale może będziesz mieć szczęście.
 - O co chodzi z tymi pionkami? - Spytałam.
 - Jest król - powiedziała. - On może zawiązywać kontrakty z różnymi istotami i w zamian za życie i służbę jemu lub jej daje ci umiejętność, chociaż nieraz lubi jak mamy wrodzone i czasami trzeba spełniać niektóre predyspodycje.
 - Jaką umiejętność ma wieża? - Zapytałam.
 - Siłę. Goniec leczenie i wskrzeszanie. Królowa ma potężną siłę rażenia, skoczek jest rycerzem.
 - A pionek? - Zapytałam.
 - Pionek może mieć promocje na inne figury w razie potrzeby, ale i tak nie dorówna im całkowitym umiejętnościom.
 - Kto jest królem? - Spytałam raz jeszcze.
Milczała, ale po chwili powiedziała.
 - Wkrótce się z nim spotkasz - zamyśliła się. - A wtedy się prawdopodobnie już nie obudzisz w tamtym świecie.
 - Czyli w moich snach to będzie...
 - Jeden, dwa, maksymalnie trzy, jeśli nic z tym nie zrobisz.
 - Dlaczego mi to mówisz? Czy bezpieczeństwo nie byłoby większe, gdybyś milczała?
Wskazała na moją ręke, była na niej hologramowa bransoleta, a po chwili znikła.
 - I tak nie uciekniesz - wyjaśniła. - Mając to nie uciekniesz, a pozbyć się tego nie da."
Obudziłam się z jeszcze gorszym chumorem. Jak dużego można mieć pecha. Nabawiłam się rozdwojenia rzeczywistości, przez odrodzenie w tym ciele, a teraz to.
"Sztuka porwania ze snu".
Aoime wpadła do mojego pomieszczenia niczym burza.
 - Polowanie na mamuta. Na zewnątrz chcę cię widzieć.
 - Mogę sobie to darować? - Spytałam. - Zapasy mam, a niezbyt dobrze się czuję.
Nie kłamałam, psychicznie byłam w BARDZO fatalnym nastroju.
Zmierzyła mnie uważnym wzrokiem, jakby oceniała czy czegoś nie knuję, a potem powiedziała:
 - Jak chcesz.
 - Dzięki - powiedziałam i poczekałam, aż wyjdzie.
Gdy tylko zniknęła z pokoju na paluszkach podkach podeszłam do biblioteczki i wyjęłam szereg ksiæżek o snach, mając nadzieję, że będzie tam coś pożytecznego. Zaniosłam je do groty z jeziorem lub raczej wolno płynącą podziemną rzeką i wrzuciłam do łodzi. Sama też weszłam i usiadłam wygodnie, a następnie otworzyłam pierwszą z ksiąg.

The Last Death - Wataha Światła

 WILK
 POSTAĆ

Imię: The Last Death
Płeć: samica
Wiek: rok i 8 miesięcy
Stanowisko: szczeniak
Żywioł: światło
charakter: miła ale czasem wredna, inteligentna, przewidywalna
rodzina: zaginęła
właściciel: Tak Ale...

(Wataha Powietrza) Od Centurii


W gwarze wojny usłyszałam przepełnione smutkiem wycie Shadowa. Odwróciłam się w tamtą stronę. Czyżby Kiche poległa? Wtedy biała wilczyca przemknęła mi przed oczami. A więc musiało się stać coś innego, ale równie ważnego. Ciemnie niebo rozdarł piorun i po równinie przebiegł grzmot. Usłyszałam krzyk Aoime:
- Rzućcie broń!
I wszyscy rzucili się do odwrotu. Ja również. Shadow zwołał resztę watahy i kazał wracać do jaskini. Szłam za resztą watahy. Dopóki drogę nie zastąpił mi Matt. Ominęłam go ale znów staną przede mną.
- Co się tak uwziąłeś!- warknęłam.
- Mam swoje powody!
- A tymi powodami co jest!?
- To że wmawiasz sobie że zabiłem jakiegoś Sky'a! A nawet nie wiem kim on jest.
- Teraz rozumiem.- powiedziałam pod nosem. - Przepraszam za oskarżenia. Wierzę ci. - uśmiechnęłam się.
- Dobra... - powiedział zdziwiony.
- Idę do jaskini. Muszę odpocząć.
Poszłam do jaskini, a gdy do niej dotarłam położyłam się spać.

Miałam nadzieję że obudzę się następnego dnia. A tu klops. Obudziłam się w środku nocy. Słyszałam koncert świerszczy i żab oraz chrapanie poniektórych wilków. Leciutki, ciepły wiatr wśliznął się do jaskini i delikatnie muskał moją sierść. Księżyc w pełni nie żałował dzisiaj nam swojego perłowego blasku. Usłyszałam cichy trzepot skrzydeł. Wtedy ujrzałam zarys sylwetki wilka lądującego przed wejściem do jaskini. Czułam jakby znajomy zapach, ale wiedziałam, że wilk jest obcy. Wszedł do jaskini, a wtedy z cienia panującego w jaskini wyskoczył Shadow przygważdżając go do ziemi. Słyszałam odgłosy walki.
- Kim jesteś i co tutaj robisz? - spytał Shadow nieznajomego.
Podeszłam bliżej i wtedy zobaczyłam, że jest cały zmasakrowany.
- Wracaj do środka. - zwrócił się do mnie alfa. Ale ja zostałam.
- Centuria... - wyszeptał chrapliwym, znajomym głosem patrząc się na mnie.
- Kim jesteś i skąd znasz moje imię! - warknęłam
- Centus... to ja... - wysapał nieznajomy
Centus? Nazywała mnie tak tylko jedna osoba...
- Sky... - wyszeptałam i do oczu napłynęły mi łzy.
Shadow spojrzał na mnie i zszedł z Sky'a. Po czym wrócił do jaskini. Zamieniłam się w ludzką postać, widząc to Sky zrobił to samo, wtedy przytuliłam się do niego i zaczęłam płakać ze szczęścia. Ryczałam jak bóbr. Byłam cała w łzach i jego krwi....
- Ciiii... przecież jestem.- powiedział mi do ucha.

Sky - Wataha Powietrza


Wilk -

Człowiek -

Imię: Sky
Płeć: Basior
Wiek: nie liczy
Stanowisko: Wojownik
Żywioł: Powietrze
Umiejętności Specjalne: Telepatia, telekineza, bezszelestne poruszanie się, niewidzialność, odporny na magię.
Charakter: Tajemniczy, trochę nadopiekuńczy w stosunku do siostry, stawia jej dobro przed wszystkim innym, zabije każdego kto ją skrzywdził, porywczy impulsywny, ale cierpliwy, raczej typ samotnika.
Rodzina: młodsza siostra Centuria
Partner/Partnerka: Obecnie brak.
Właściciel: Konarinka