Staliśmy w równych szeregach, obejmowałam pierwszy rząd. Przeciwnicy dumnie zajęli stronę przeciwną. Czekałam na znak.
Nadleciały feniksy. (Swoją drogą, Mins był tak bardzo nimi podniecony i zafascynowany, że nie miałam serca mu odmówić.)
Wilki wyczuły zasadzkę i ruszyły pędem przed siebie. Prosto na nas.
Dzisiaj będę bezlitosna.
Jakaś niunia rzuciła mi się do gardła. Miała różowe refleksy i była niesamowicie narwana.
- Dzisiaj będziesz wyła do swojego Boga! - krzyknęła
- Tak myślisz? - mruknęłam
Role się zmieniły. Teraz moja łapa zabierała jej ostatnie oddechy. Wgryzłam się w jej krtań.
- To się mylisz kotku. - rzuciłam, namierzając kolejną ofiarę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz