czwartek, 15 sierpnia 2013

(Wataha Mroku) Od Aoime

Gwiazdy świeciły tej nocy okazale...
Spotkanie dobiegało końca, Perrie zauważała, że nie dadzą dłużej rady, jej sprzymierzeńcy byli albo martwi, albo wycieńczeni.
Ja już udowodniłam, dużo większą skazą dla niej, będzie życie jako przegrana, niż zabicie jej.
Moja beta albo przechodziła rozdwojenie jaźni, albo miała po prostu leniwą dupę, a może jedno i drugie? W każdym bądź razie, dopiero teraz wcieliła się do walki. Strzelanie z łuku szło jej prawie tak dobrze, jak mi, a wiem, że używa go pierwszy raz.
Zostałam w swojej ludzkiej postaci, co prawda pokaleczona, ale żyłam. I zamierzałam to wygrać. Podeszłam do Perrie drapieżnym krokiem, akurat próbowała wycieńczyć Minsa.
- Poddajesz się? - szepnęłam.
Złapała za broń i próbowała wcelować w moje serce, wytrąciłam jej ją.
- Za dużo krwi wylaliśmy dzisiaj, chcesz się w to dalej bawić? - widziałam, że myśli nad tym wszystkim. - Po prostu, daj mi spokój, nie zbliżajcie się na nasze tereny, a odejdziemy stąd zaraz. I jeszcze jedno, pisklę jest moje.
Posłałam jej uśmiech i zwróciłam się do moich przyjaciół dzisiejszej walki.
- Rzućcie broń!
Wszyscy spojrzeli na mnie oszołomieni, podbiegła do mnie Kiche bez ani jednej rysy oraz Shadow, spojrzeli na moje zakrwawione ręce, z "małymi"ubytkami, po czym przenieśli się na moją twarz.
- Co? Jak to? - spytali chórem.
Zachichotałam.
- Tak to, wygraliśmy.
Patrzyli chwilę nieprzytomnie na mnie, po czym dygnęli, zwołali wilki i zbierali się do odmarszu.
- Jutro przyjdę ocenić straty i pochować poległych... - szepnęłam do Kiche. - Mogłabyś  mi potowarzyszyć?
Kiwnęła głową, po czym poprowadziła swoich w las.
Meyrin rzuciła niezadowolona.
- Coo? Już koniec? Nie zdążyłam nawet dobrze powalczyć...
Prychnęłam i odwróciłam się, jednak drogę zastąpił mi Toboe i gryf.
- Co wy tu robicie? - byłam zszokowana.
- Głazu nie da się otworzyć od zewnątrz, ale od wewnątrz tak. - puścił mi oko.
- Dzieci... - westchnęłam.
Bynajmniej mogłam się cieszyć, że nie wbiegł w sam środek rzezi.
Wtedy runął rzęsisty deszcz i większość krwi spłynęła do rzeki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz