czwartek, 8 sierpnia 2013

(Wataha Mroku) od Lovley Loyal


Rozpoczęła się walka między nami a wygnanymi wilkami.
Podbiegł do mnie Mins i wrzasnął:
-Co ty tu robisz? Uciekaj jeszcze coś ci się stanie!
-Nie ucieknę!
-Jak chcesz!
Mówiąc to rzucił się na czarnego wilka. Ja byłam zajęta walką z dwoma waderami...
- Zginiesz marnie laluniu!- odezwała się jedna z nich.
Odskoczyłam na bok i zrobiłam się niewidzialna.
- To się jeszcze okaże kto przegra!- wgryzłam się w kark wadery i uderzyłam nią o ziemię. Ze skomleniem obie zwiały.
~Tchórze~ pomyślałam i usłyszałam rozkaz umarlaka.
-Zabić go!
Wygnane wilki ruszyły w stronę Blue, broniłam go i każdego atakującego wilka traktowałam kłami.
Po chwili Mins potraktował wilki kulami energii, jednak te dalej przybywały. Zmienił się w niedźwiedzia i runął na wrogów. Ja poszłam za jego przykładem ,ale jako wilk. Rapix wyskoczyła przede mnie i walnęła mną o ziemię.
- Co robisz?! Zdecyduj się z kim walczysz!- krzyknęłam odpierając atak, a ona ruszyła na Blue!
- Nie pozwolę ci go skrzywdzić!!!- ugryzłam ją za łapę jednak potraktowała mnie kulą powietrza... co mnie odepchnęło potężną energią na drzewo... zemdlałam ,a gdy się zbudziłam było po wszystkim, wrogie wilki zaczęły się wycofywać.
- Love, Mins. Dziękuję wam za pomoc. Bez was nie dałbym rady. - skinął lekko głową Blue na znak szacunku. Odpowiedzieliśmy mu tym samym.
- Love, mogę cię na słówko? – zapytał Blue. Gdy kiwnęłam głową, zaprowadziłem mnie na bok.
- Dlaczego się nie odezwałaś przez ten cały czas? – powiedział z wyrzutem.
- Pomyślmy... może dlatego, że nie miałam jak? Najłatwiej pojawić się po kilkunastu miesiącach i jeszcze mieć pretensje o to, że się nie odezwałam... – moje oczy błyskały złością.
- Myślałem, że nie żyjesz... - dodał, już spokojniej.
- I nawzajem... – mruknęłam odwracając wzrok.
- Toboe bardzo to przeżył... – zaczął smutno.
- Wiem. Spotkałam się z nim. – odpowiedziałam.
- Dobra. Kiedy indziej pogadamy. – powiedział zmieniając temat co mnie zaskoczyło...
- Ale... - spróbowałam zaprotestować.
- Dreak, umarlak, chce przejąć kontrolę nad Rapix.
Pamiętasz, co się stało z Arion? – wzdrygnęłam na myśl o tym... to było okropne.
Zniszczyła pół lasu naszej watachy i przez nią pożar rozdzielił mnie od rodziny.
Była mi jak druga siostra, ale jak się skłóciłyśmy....... ten Demon opanował ją ,bo straciła siłę woli... zabiła moją siostrę, zraniła Blue...
Gdy wszyscy uciekali ona mnie zaatakowała cała we krwi po opanowaniu jej ciała przez demona z piekieł. Dlatego myśleli ,że umarłam, bo zemdlałam po jej ataku na skale. Zamyśliłam się o tym, gdybym się z nią nie skłóciła... gdybym nie powiedziała tych słów:
~Nigdy więcej nie nazywaj mnie swoją siostrą!!!~
mogła by spokojnie żyć wśród nas...
- Chcę temu zapobiec. Dlatego biegnij do jaskini mroku, znajdź alfę i zapytaj o Emins. – przerwał mi rozmyślania Blue.
- Emins? - zatrzymałam go.
- Mały, czerwony kwiatek, którego potrzebuję. - uściślił.
Kiwnęłam głową i ruszyłam w las, a Mins, Blue i Rapix za mną.
W połowie drogi zauważyłam ,że Blue i Rapix gdzieś zniknęli...
- Mins idź do jaskini , a ja poszukam Ao w lesie.- powiedziałam i rozdzieliliśmy się
Nie wiedziałam kiedy przypadkiem dobiegłam na teren watahy powietrza i tak jakoś trafiłam na jaskinię czterech wiatrów... ech ta moja prędkość.
Usłyszałam cztery ataki, przebłyski i głos Blue:
- Dziękujemy za pomoc.
- Nie ma za co.- odparła jakaś wadera.
Zaczęłam się zastanawiać...
Czy w ogóle mam dalej szukać tego kwiatka Emins
skoro Blue dziękował innym za pomoc po czterech atakach...?
~Och Blue...- pomyślałam odwracając się za siebie
Zauważyłam małe czerwone kwiatki...Emins!
Zerwałam garstkę i pobiegłam do jaskini gdzie zastałam Minsa rozmawiającego z Aoime o jaskini. Ten mój gapcio... Zapomniał widać o zadaniu od Blue, ale mniejsza z tym... mam już kilka tych kwiatków.
Gdy Blue wrócił do jaskini podbiegłam do niego i powiedziałam:
- Pewnie są ci już niepotrzebne, ale weź na przyszłość.- podałam mu Emins w doniczce. Uśmiechnął się i powiedział:
- Dziękuję Love. Przydadzą się na pewno.- powiedział krótko i poszedł na swoje legowisko.
Ja także położyłam się na swoim i zasnęłam.
Rankiem Minsa nie było, pewnie jest na treningu... ja zaspałam.
Ech...
Rozciągnęłam się pożądnie i ruszyłam w las szukać miejsca
treningu Minsa i Zefira.
Znalazłam ich kończących trening. ~No pięknie!~ pomyślałam
- Zaspałaś Love...- zaśmiał się zefir
-Skąd wiedziałeś ,że tu jestem?!- wyszłam zza krzaków
-Musisz popracować nad cichszym chodem ,a poza tym telepatia...- odpowiedział
- No tak...- odpowiedziałam niechętnie przyznając rację.
- Love nie chciałem cię budzić, tak słodko spałaś... wybacz.- wtrącił Mins
- Nic się nie stało kochany.- dałam Minsowi całusa w policzek i przytuliłam na powitanie
Zefir nie był zbyt zadowolony ,że to zrobiłam, miałam mniej okazywać czułość...
- Love chyba o czymś zapomniałaś.- przerwał nam
- Wiem, wiem, ale to jeszcze nie wojna, więc mogę okazać czułości.- odezwałam się
- Kazałeś jej nie okazywać czułości?! Zefir czemu nic o tym nie wiem?!- Mins przeleciał towarzysza wzrokiem.
Zefir zmienił się w mrocznego feniksa!
- Mins mam tego dosyć! Ciągle uważasz się za najsilniejszego! Wiedz ,że nade mną się nie wywyższa!- ćwierkał Zefir.
- Zefir ty nie zapominaj ,że masz obowiązek mnie ćwiczyć na najsilniejszego!- wkurzył się Mins
-Taak? Ty nie zapominaj ,że................- miałam dość słuchania, jeden drugiemu ciągle coś zarzucał!
-Zefir nie chcę się czepiać ,ale ucieka mi czas treningu!!! – zamilkli po moim krzyku Wybuchli obaj śmiechem...
- No tak, wybacz Mins, ale jej ucieka trening, jutro się posprzeczamy.- powiedział Zefir
- Dobra przyjacielu. Zostawię was samych na trening, wrócę po ciebie później Love, muszę ci coś pokazać...- powiedział Mins i poszedł
Zostałam z zefirem.
- No Love, poćwiczmy skradanie się.- powiedział i zaczęliśmy trening.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz