W gwarze wojny usłyszałam przepełnione
smutkiem wycie Shadowa. Odwróciłam się w tamtą stronę. Czyżby Kiche
poległa? Wtedy biała wilczyca przemknęła mi przed oczami. A więc musiało
się stać coś innego, ale równie ważnego. Ciemnie niebo rozdarł piorun i
po równinie przebiegł grzmot. Usłyszałam krzyk Aoime:
- Rzućcie broń!
I wszyscy rzucili się do odwrotu. Ja również. Shadow zwołał resztę watahy i kazał wracać do jaskini. Szłam za resztą watahy. Dopóki drogę nie zastąpił mi Matt. Ominęłam go ale znów staną przede mną.
- Co się tak uwziąłeś!- warknęłam.
- Mam swoje powody!
- A tymi powodami co jest!?
- To że wmawiasz sobie że zabiłem jakiegoś Sky'a! A nawet nie wiem kim on jest.
- Teraz rozumiem.- powiedziałam pod nosem. - Przepraszam za oskarżenia. Wierzę ci. - uśmiechnęłam się.
- Dobra... - powiedział zdziwiony.
- Idę do jaskini. Muszę odpocząć.
Poszłam do jaskini, a gdy do niej dotarłam położyłam się spać.
Miałam nadzieję że obudzę się następnego dnia. A tu klops. Obudziłam się w środku nocy. Słyszałam koncert świerszczy i żab oraz chrapanie poniektórych wilków. Leciutki, ciepły wiatr wśliznął się do jaskini i delikatnie muskał moją sierść. Księżyc w pełni nie żałował dzisiaj nam swojego perłowego blasku. Usłyszałam cichy trzepot skrzydeł. Wtedy ujrzałam zarys sylwetki wilka lądującego przed wejściem do jaskini. Czułam jakby znajomy zapach, ale wiedziałam, że wilk jest obcy. Wszedł do jaskini, a wtedy z cienia panującego w jaskini wyskoczył Shadow przygważdżając go do ziemi. Słyszałam odgłosy walki.
- Kim jesteś i co tutaj robisz? - spytał Shadow nieznajomego.
Podeszłam bliżej i wtedy zobaczyłam, że jest cały zmasakrowany.
- Wracaj do środka. - zwrócił się do mnie alfa. Ale ja zostałam.
- Centuria... - wyszeptał chrapliwym, znajomym głosem patrząc się na mnie.
- Kim jesteś i skąd znasz moje imię! - warknęłam
- Centus... to ja... - wysapał nieznajomy
Centus? Nazywała mnie tak tylko jedna osoba...
- Sky... - wyszeptałam i do oczu napłynęły mi łzy.
Shadow spojrzał na mnie i zszedł z Sky'a. Po czym wrócił do jaskini. Zamieniłam się w ludzką postać, widząc to Sky zrobił to samo, wtedy przytuliłam się do niego i zaczęłam płakać ze szczęścia. Ryczałam jak bóbr. Byłam cała w łzach i jego krwi....
- Ciiii... przecież jestem.- powiedział mi do ucha.
- Rzućcie broń!
I wszyscy rzucili się do odwrotu. Ja również. Shadow zwołał resztę watahy i kazał wracać do jaskini. Szłam za resztą watahy. Dopóki drogę nie zastąpił mi Matt. Ominęłam go ale znów staną przede mną.
- Co się tak uwziąłeś!- warknęłam.
- Mam swoje powody!
- A tymi powodami co jest!?
- To że wmawiasz sobie że zabiłem jakiegoś Sky'a! A nawet nie wiem kim on jest.
- Teraz rozumiem.- powiedziałam pod nosem. - Przepraszam za oskarżenia. Wierzę ci. - uśmiechnęłam się.
- Dobra... - powiedział zdziwiony.
- Idę do jaskini. Muszę odpocząć.
Poszłam do jaskini, a gdy do niej dotarłam położyłam się spać.
Miałam nadzieję że obudzę się następnego dnia. A tu klops. Obudziłam się w środku nocy. Słyszałam koncert świerszczy i żab oraz chrapanie poniektórych wilków. Leciutki, ciepły wiatr wśliznął się do jaskini i delikatnie muskał moją sierść. Księżyc w pełni nie żałował dzisiaj nam swojego perłowego blasku. Usłyszałam cichy trzepot skrzydeł. Wtedy ujrzałam zarys sylwetki wilka lądującego przed wejściem do jaskini. Czułam jakby znajomy zapach, ale wiedziałam, że wilk jest obcy. Wszedł do jaskini, a wtedy z cienia panującego w jaskini wyskoczył Shadow przygważdżając go do ziemi. Słyszałam odgłosy walki.
- Kim jesteś i co tutaj robisz? - spytał Shadow nieznajomego.
Podeszłam bliżej i wtedy zobaczyłam, że jest cały zmasakrowany.
- Wracaj do środka. - zwrócił się do mnie alfa. Ale ja zostałam.
- Centuria... - wyszeptał chrapliwym, znajomym głosem patrząc się na mnie.
- Kim jesteś i skąd znasz moje imię! - warknęłam
- Centus... to ja... - wysapał nieznajomy
Centus? Nazywała mnie tak tylko jedna osoba...
- Sky... - wyszeptałam i do oczu napłynęły mi łzy.
Shadow spojrzał na mnie i zszedł z Sky'a. Po czym wrócił do jaskini. Zamieniłam się w ludzką postać, widząc to Sky zrobił to samo, wtedy przytuliłam się do niego i zaczęłam płakać ze szczęścia. Ryczałam jak bóbr. Byłam cała w łzach i jego krwi....
- Ciiii... przecież jestem.- powiedział mi do ucha.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz