Cholera jasna.
Istny chaos.
Chyba tak można było to opisać.
Nie rozumiem tej ich całej pieprzonej strategii... Rzucały się na mnie trzy, albo cztery osobniki, próbując zabić.
Zaczęły runąć na ziemię pierwsze bezwładne ciała. Szybko poszło.
W tym między innymi ciało Love.
Mins rzucił się do ataku, nieudanego z resztą, ponieważ na alfę ognia.
Korzystając ze sposobności, podbiegłam bliżej. Pochyliłam się nad waderą. Oddychała, niezauważalnie, ale oddychała. Jednak z jej ciała sporą dawką wylewała się krew.
Jak się woła te bestie? Taś taś?
Koniec końców, mentalnie udało mi się z nimi porozumieć, zabrały wilczycę na tereny mroku.
Teraz był czas na ocenienie sytuacji. Zauważyłam całkiem spore zgromadzenie w okolicy brzegu rzeki.
Cichy jęk, który niosła rzeka... Głos brzmiał.. jak Scythe'a.
Rzuciłam przelotne spojrzenie Shadow'owi.
~ Co tam się dzieje? - mruknęłam.
~ Nie mam pojęcia, sprawdzę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz