Walczyłem sam na tyłach oddziału wrogich wilków. Nagle zobaczyłem jak
Aoime walczy w ludzkiej postaci. Więc czemu ja nie miałbym walczyć w
postaci człowieka. Dzień przed starciem wykułem sobie szablę, miecz i
topór ze stali którą w jakiś sposób zdobył Zefir. Zmieniłem się w
człowieka. Szablę i miecz przypiąłem sobie do pleców a topór do pasa.
Nie chciałem machać bez sensu ciężkim mieczem więc wybrałem lżejszą
szablę i topór. Przywołałem Zefira. Wsiadłem na niego i polecieliśmy w
nad wrogi oddział. Zeskoczyłem z niego i zacząłem szybko opadać. Nagle
zobaczyłem jak mój amulet oblewa czerń.
-Nie bój się. Właśnie aktywowałeś moc amuletu. Teraz będziesz nie zwyciężony.-krzyknął Zefir
Ale czerń zaczęła oblewać także moje ciało. Zacząłem także płonąć
czarnym ogniem ale nie czułem bólu. Runąłem na ziemie. Zgrabnie
wylądowałem. Prędkość i siła jaką nabrałem w powietrzu odrzuciło wrogów
kilka metrów w tył. Wilki stały przestraszone. Nie dziwię im się nawet.
Ciemny płomień ogarniał moje ciało.
-Dalej atakujcie. Przyjdźcie po śmierć albo to śmierć przyjdzie po was-krzyknąłem
Wilki stały oszołomione. Miałem dość czekania więc ruszyłem na wilki. Te
wiedząc ,że nic mi nie zrobią w postaci wilka więc też zmieniły się w
ludzi. Ciskały we mnie kulami ognia, wody czym popadnie byle mnie
powstrzymać.
-Naiwniacy. Nic nie pokona mroku. Mrok i ciemność są wszędzie-krzyknąłem
Dosłownie wyżynałem sobie drogę. Aktywowana moc amuletu dawała mi nowe możliwości na przykład potrafiłem utworzyć skrzydła z mroku.
-Dość zabawiania się na tyłach. Czas wrócić na początek i pobawić się z
nieco silniejszymi wilkami. Wzleciałem w ludzkiej postaci w powietrze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz