wtorek, 13 sierpnia 2013

(Wataha Mroku) od Meyrin

Siedziałam dalej na moim drzewie, obserwując spektakl, który nie można było nazwać wojną, lecz rzezią co najwyżej, lub pogromem, albo chodzącym zniszczeniem wśród szeregów wroga. Smutna prawda, ale nie mają z nami szans, nawet nie zapewniają nam należytej rozrywki, tylko bólu... Dojmującej straty.
Wyciągnęłam raz jeszcze rękę przed siebie i zmaterializowała mi się harfa.
 - Nie harfa... Nie harfa - zaczęłam mruczeć. - Gitara elektryczna niepotrzebująca dodatkowego sprzętu... Gitara... Gitara...
Harfa zamieniła się w mój wymarzony instrument. Gitarę elektryczną. Co prawda nie miałam tutaj gniazdka, ale leciutki piorun wystrzelił z mojego palca i zasilił baterię na dłuższy czas.
 - No to może zaśpiewam tą piosenkę - oceniłam.
Zamknęłam oczy, wspominając dawne czasy i jaki popis wtedy dała grupa przedstawiająca dwie piosenki o tej samej melodii, lecz innym tekście. Zaśpiewałam grając.

http://opening-anime.pl/videos/ben-to-opening-1/

A gdy mnie poniosło zagrałam raz jeszcze tą samą melodię, lecz zaśpiewałam drugą wersję.

http://opening-anime.pl/videos/ben-to-opening-1-version-2/

Otworzyłam oczy, zdając sobie sprawę, że musiało to wyglądać epicko. Ja gram z gitarą elektryczną (niepodłączoną normalnie do prądu, tylko za pomocą pioruna) i śpiewam piosenki nad toczącą się bitwą.
 - Aurora ocknęłaś się - zauważyłam, jak wilczyca wpatrywała się we mnie. - Nudziło mi się i trochę sobie pograłam i pośpiewałam.
 - Ahaa... - Powiedziała po chwili wahania. - Ale co się stało?
 - Zemdlałaś i przeniosłam ciebie tutaj - oznajmiłam niedbale.
 - Meyrin uważaj! - Nagle krzyknęła. - Metis jest za tobą!
Odwróciłam się i zobaczyłam jak szykuje się do zamachu na mnie:
 - Było się nie lenić, podczas wojny i nie śpiewać - powiedziała. - Może i masz talent, ale wybrałaś złe miejsce i czas.
"Zabij ją" powiedziała Meyrin bez uczuć.
"Nie, wystarczy ogłuszyć" stwierdziłam.
"Najpierw uniknij ciosu" pouczyła mnie. "A potem się kłóć."
"A fakt racja" odparłam w myślach.
Jednak nie miałam już czasu, desperacko osłoniłam się gitarą, która się złamała w pół.
 - Niech to - syknęła.
"Onaaa..." usłyszałam w głowie syk bez uczuciowej mnie.
"Zniszczyła" dodałam.
"naszą gitarę" kontynuowała.
"Zabiję JĄ" ryknęłam w myślach.
Tymczasem Metis upajała się swoim zwycięstwem.
 - Tyyy... - Powiedziałam morderczo. - Jak śmiałaś... To była nowa gitara... Nie miała nawet godziny... A ty... Ją zamordowałaś!
 - No i co z tego - uśmiechnęła się kpiąc ze mnie.
 - Popełniłaś błąd, który będziesz żałować do końca życia, które właśnie dobiega końca - razem mówiłyśmy, a mój głos sprawiał wrażenie podwójnego.
 - Oho... Postradałaś zmysły - stwierdziła.
 - Za to ty zaraz postradasz głowę z karku - byłam wściekła.
Metis wylądowała zwinnie na gałęzi drzewa, obok Aurory i podstawiła jej łapę do szyi.
 - Jeśli się do mnie zbliżysz, zabiję ją - zagroziła.
"Idź" rozkazała mi 2 Meyrin.
"Nie, zabije ją" zaprotestowałam.
"Nieważne" wzruszyła ramionami w moich myślach.
Stałam i czułam jak przeszywa mnie ból, gdy druga Meyrin napierała na moją świadomość.
 - Aurora, wiem, że jesteś kiepska w walce, ale chyba nietrudno jest podstawić komuś nogę lub go popchnąć? - Zamieniłam się w wilka i teatralnie ukazałam zrezygnowanie wskazując tym razem brzuch. - Albo się wyślizgnąć głową w dół, spadając tym samym z gałęzi.
Udała przerażoną minę, po czym pchnęła ją łapą w brzuch i wyślizgnęła się z jej uścisku, tym samym lecąc na łeb i szyję na ziemię.
Złapałam ją, nim połamała sobie kark o ziemię i ją odstawiłam.
 - Resztę zostaw mi - puściłam jej oczko. - Doskonale sobie poradziłaś. Teraz ja muszę się jej odpłacić za zniszczenie mojego show. Miłej dalszej walki.
Znowu poczułam morderczą siłę i wzniosłam się w górę, a następnie znalazłam Metis przyczajoną na drzewie z rozciętym brzuchem.
 - A teraz pora na moją kolej - uśmiechnęłam się pogodnie, a następnie przybrałam morderczy wyraz twarzy. - NIKT NIE BĘDZIE NISZCZYŁ MI NOWEJ GITARY!!!
Wleciałam na nią otoczona burzą piorunów, dotarłam do niej i zwarłam ją w bolesnym chwycie. Widziałam jak jej zagląda śmierć w oczy, jakby dusza ulatywała z ciała. Zwiększyłam napięcie prądu i zabiłam Metis z Watahy Wody.
 - Phi - prychnęłam z pogardą. - Masz za swoje.
A teraz nadszedł czas na załamke. Moja biedna gitara elektryczna zasilana własnej roboty piorunami...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz