Siedziałam dalej na moim drzewie, obserwując spektakl, który nie można było nazwać wojną, lecz rzezią co najwyżej, lub pogromem, albo chodzącym zniszczeniem wśród szeregów wroga. Smutna prawda, ale nie mają z nami szans, nawet nie zapewniają nam należytej rozrywki, tylko bólu... Dojmującej straty.
Wyciągnęłam raz jeszcze rękę przed siebie i zmaterializowała mi się harfa.
- Nie harfa... Nie harfa - zaczęłam mruczeć. - Gitara elektryczna niepotrzebująca dodatkowego sprzętu... Gitara... Gitara...
Harfa zamieniła się w mój wymarzony instrument. Gitarę elektryczną. Co prawda nie miałam tutaj gniazdka, ale leciutki piorun wystrzelił z mojego palca i zasilił baterię na dłuższy czas.
- No to może zaśpiewam tą piosenkę - oceniłam.
Zamknęłam oczy, wspominając dawne czasy i jaki popis wtedy dała grupa przedstawiająca dwie piosenki o tej samej melodii, lecz innym tekście. Zaśpiewałam grając.
http://opening-anime.pl/videos/ben-to-opening-1/
A gdy mnie poniosło zagrałam raz jeszcze tą samą melodię, lecz zaśpiewałam drugą wersję.
http://opening-anime.pl/videos/ben-to-opening-1-version-2/
Otworzyłam oczy, zdając sobie sprawę, że musiało to wyglądać epicko. Ja gram z gitarą elektryczną (niepodłączoną normalnie do prądu, tylko za pomocą pioruna) i śpiewam piosenki nad toczącą się bitwą.
- Aurora ocknęłaś się - zauważyłam, jak wilczyca wpatrywała się we mnie. - Nudziło mi się i trochę sobie pograłam i pośpiewałam.
- Ahaa... - Powiedziała po chwili wahania. - Ale co się stało?
- Zemdlałaś i przeniosłam ciebie tutaj - oznajmiłam niedbale.
- Meyrin uważaj! - Nagle krzyknęła. - Metis jest za tobą!
Odwróciłam się i zobaczyłam jak szykuje się do zamachu na mnie:
- Było się nie lenić, podczas wojny i nie śpiewać - powiedziała. - Może i masz talent, ale wybrałaś złe miejsce i czas.
"Zabij ją" powiedziała Meyrin bez uczuć.
"Nie, wystarczy ogłuszyć" stwierdziłam.
"Najpierw uniknij ciosu" pouczyła mnie. "A potem się kłóć."
"A fakt racja" odparłam w myślach.
Jednak nie miałam już czasu, desperacko osłoniłam się gitarą, która się złamała w pół.
- Niech to - syknęła.
"Onaaa..." usłyszałam w głowie syk bez uczuciowej mnie.
"Zniszczyła" dodałam.
"naszą gitarę" kontynuowała.
"Zabiję JĄ" ryknęłam w myślach.
Tymczasem Metis upajała się swoim zwycięstwem.
- Tyyy... - Powiedziałam morderczo. - Jak śmiałaś... To była nowa gitara... Nie miała nawet godziny... A ty... Ją zamordowałaś!
- No i co z tego - uśmiechnęła się kpiąc ze mnie.
- Popełniłaś błąd, który będziesz żałować do końca życia, które właśnie dobiega końca - razem mówiłyśmy, a mój głos sprawiał wrażenie podwójnego.
- Oho... Postradałaś zmysły - stwierdziła.
- Za to ty zaraz postradasz głowę z karku - byłam wściekła.
Metis wylądowała zwinnie na gałęzi drzewa, obok Aurory i podstawiła jej łapę do szyi.
- Jeśli się do mnie zbliżysz, zabiję ją - zagroziła.
"Idź" rozkazała mi 2 Meyrin.
"Nie, zabije ją" zaprotestowałam.
"Nieważne" wzruszyła ramionami w moich myślach.
Stałam i czułam jak przeszywa mnie ból, gdy druga Meyrin napierała na moją świadomość.
- Aurora, wiem, że jesteś kiepska w walce, ale chyba nietrudno jest podstawić komuś nogę lub go popchnąć? - Zamieniłam się w wilka i teatralnie ukazałam zrezygnowanie wskazując tym razem brzuch. - Albo się wyślizgnąć głową w dół, spadając tym samym z gałęzi.
Udała przerażoną minę, po czym pchnęła ją łapą w brzuch i wyślizgnęła się z jej uścisku, tym samym lecąc na łeb i szyję na ziemię.
Złapałam ją, nim połamała sobie kark o ziemię i ją odstawiłam.
- Resztę zostaw mi - puściłam jej oczko. - Doskonale sobie poradziłaś. Teraz ja muszę się jej odpłacić za zniszczenie mojego show. Miłej dalszej walki.
Znowu poczułam morderczą siłę i wzniosłam się w górę, a następnie znalazłam Metis przyczajoną na drzewie z rozciętym brzuchem.
- A teraz pora na moją kolej - uśmiechnęłam się pogodnie, a następnie przybrałam morderczy wyraz twarzy. - NIKT NIE BĘDZIE NISZCZYŁ MI NOWEJ GITARY!!!
Wleciałam na nią otoczona burzą piorunów, dotarłam do niej i zwarłam ją w bolesnym chwycie. Widziałam jak jej zagląda śmierć w oczy, jakby dusza ulatywała z ciała. Zwiększyłam napięcie prądu i zabiłam Metis z Watahy Wody.
- Phi - prychnęłam z pogardą. - Masz za swoje.
A teraz nadszedł czas na załamke. Moja biedna gitara elektryczna zasilana własnej roboty piorunami...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz