niedziela, 11 sierpnia 2013

(Wataha Mroku) Od Minsa

Niestety nasz plan wziął w łeb wilki wyczuły zasadzkę i ruszyły na nas. Stałem w pierwszym rzędzie. Na mnie rzuciły się dwa wilki wody.
-Więc to tak. Boicie się walczyć jeden na jednego więc atakujecie w grupie. Poważny błąd ponieważ nasze alfy szkolą nas na takie sytuację. Rzuciłem się na wilki. Jeden ugryzł mnie w nogę ale ja w rewanżu rozerwałem mu krtań. Drugi oberwał podobnie. Kontem oka widziałem jak Aoime walczy z trójką wilków i nie idzie jej zbyt dobrze. Zacząłem biec w jej stronę. Gdy jeden z wilków szykował się do zabicia jej uderzyłem w niego z całą mocą. Wilk został ogłuszony ale nie zabity więc dokończyłem dzieła. Kilka minut później alfy dały sygnał aby zacząć przedzierać się na przód. Nagle na wrogów spadł deszcz głazów które zrzuciły mroczne feniksy. Po tym wydarzeniu wszystkie wilki zrozumiały ,że mamy bardzo duże szanse na wygraną więc z dziką wściekłością rzuciły się na wrogów. Perrie widząc ,że przegrywa zmieniła się w niedźwiedzia i ruszyła do przodu. Jej pobratymcy uczynili podobnie. Wtedy powiedziałem sobie ,dość, wystarczy być miłym i przyjaznym. Przywołałem demona (chociaż ludzka postać prawie całkowicie pozbawiła mnie tej umiejętności wiedziałem co robić) demon runął na wrogie wilki które zaczęły się cofać. Zwycięstwo było już bardzo blisko. Jednak nadal tracimy wilki. Było to nieuniknione. Jedynym sposobem aby powstrzymać dalsze mordowanie był pokój albo zabicie wrogich alf. Shadow raczej na pokój się nie zgodzi więc jedynym sposobem było zabicie alf. Ale jak to zrobić. Żeby je zabić będzie trzeba się , rzucić wprost w sam środek wrogiego oddziału.
~Nie musi być inny sposób-powiedziałem sobie
Spojrzałem w bok i zobaczyłem bezwładne ciało Love. Tego już za wiele. Skoczyłem w tamto miejsce.
- Nie dlaczego...
Ona nie może nie żyć!
Spojrzałem w twarz zabójcy okazało się ,że zabiła ją alfa watahy ognia.
-Zapłacisz za to.
Wrzasnąłem i rzuciłem się alfie do gardła.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz