Wojna jutro o świcie. No nic. Skoro to już nieodwołalne to przydałoby
się poćwiczyć. Dobra, umiem oddychać pod wodą i biegać z prędkością
dźwięku. Tylko czy to się do czegoś przyda podczas gwaru wojny?
Ewentualnie mogłabym użyć prędkości, aby atakować z zaskoczenia. Ale to
niech będzie ostatecznoscia. Muszą popracować nad innymi atakami. Według
planu w nocy część wilków ma się postarać o mgłę. Przydałoby sie
przyzwyczaić wrok do takich warunków. Wmgłęrzylam mgle i większą krople
wody i sprawilam by unosila się swobodnie na obszarze zasłoniętym przez
mgłę. Następnie zamknęłam oczy i odliczylam pięć sekund. Po otwarciu
oczu zaczęłam szukać kropli. Wbrew ppozorów zadanie okazało się bardzo
proste. Stopniowo zaczęłam zmiejszac krople, aż w końcu niewiele różniła
się wielkością od kropli deszczu. W gęstej mgle naprawdę trudno było ją
dostrzec. Po mniej więcej 10 minutach dałam sobie spokój. Na wojnie
liczy przede wszystkim szybkość, a wątpię, aby używali czegoś takiej
wielkości. Rozproszylam mgłę i opuściłam krople. Wzrok już
przetrenowany. Jesli zobaczyłam mała krople wody we mgle na pewno ujrze
też wroga. Teraz skupilam się na następnej przydatnej umiejętności -
wytwarzaniu kul energii. Coś czego jeszcze nie umiałam. W reszcie
przyszedł czas, by się tego
nauczyć. Skupiłam sie na tym, aby skoncetrowac całą moją energię przed
sobą. Po chwili zobaczyłam nieustannie rosnącą opalizujaca niebieską
kulke. Gdy była wielkości mojej głowy "oderwałam" ją od źródła energii,
czyli mnie. Wtedy po prostu rozplynela się w powietrzu. Myślałam, że się
rozplacze. Kosztowało mnie to trochę wysiłku, a ona tak po prostu się
rozplynela. Spróbowalam znowu. Kiedy osiągnęła podobną wielkość
przestałam jej przekazywac energię, ale nie odcinalam się od niej. Kula
przestała rosnąć. Tak. Tworzyć umiem, teraz tylko wystarczy nauczyć sie
je przemieszczać. Stwierdziłam, że bezpieczniej będzie się od niej
odsunąć. Zrobiłam kilka kroków do tyłu, a kula za mną. Przyspieszylam
kroku, a ona zaczela się rozpędzać i to prosto na mnie. Otworzylam pysk w
niemym krzyku i otworzylam szerzej oczy. Rzuciłam przed siebie
uciekając przed skumulowana siłą, która zaraz mogła mnie zniszczyć.
Oczywiście kula nadal mnie goniła ciągle nabierając prędkości.
- Ratuuuuunkuu ! - wydarlam się na całe gardło w trudnością łapiąc
oddech. Z między posklejanej od potu sierści zaczęły się ukazywać
następne jego perełki.
- Zatrzymaj sie. - usłyszam spokojny głos.
Stanęłam jak wryta, a kula przeleciała przeze mnie zatrzymując się z
drugiej strony mnie. Spojrzałam na nią i rozejrzalam się dookoła
szukając właściciela głosu. Jednak nikogo nie zobaczyłam.
- Dziękuję! - krzyknelam orientacyjnie, jednak nikt mi tym razem nie odpowiedzial.
Spojrzałam na kulę i szepnelam:
- No dobra, spróbujmy jeszcze raz.
Tym razem pomyślałam, aby kula została w miejscu i ponownie odsunęłam
się kilka kroków. To wcale nie takie ttrudne... Następnie postanowiłam
przesunąc kulę w moją stronę. Kazałam jej ruszyć do tyłu. Wszysuko szło
perfekcyjnie, do momentu w którym uświadomilam sobie, że za bardzo ją
rozpędzilam i nie zdąży wyhamować. Przepłynela przeze mnie , a kiedy się
zatrzymała powtórzyłam ćwiczenie jeszcze kilka razy dopóki tego nie
opanowalam w całości. Kiedy nauczyłam się sterować kulą bez większego
skupienia skierowałam ją na najbliższe drzewo, a to wybuchło. Następnie
zaczęłam się uczyć wytwarzać i kontrolować wiele kul podczas biegu. Po
godzince szło mi całkiem nieźle. Powiedzialabym że nawet wystarczająco
dobrze, aby mmóc używać tego ataku. Byłam padnieta. Wskoczyłam z impetem
do wody i odbijajac się od dna podplynelam do powierzchni i rozluźnilam
wzystkie mięśnie. Zaczęłam się swobodnie unosić w wodzie. Gdyby ktoś
teraz tędy przechodzil z pewnością pomyślałby, że nie żyję. Polezalam
tak jeszcze chwilę, a potem popłynęła do brzegu i wyszłam z jeziora na
mała wyspę. Usiadlam po turecku i zamknęłam oczy. Chyba jestem gotowa.
Magia wody leży w mojej naturze i trenowałam ją od szczeniaka, więc nie
czuje potrzeby udoskanalabia jej. Zmienić się w coś innego też nie
stanowi dla mnie większego problemu, więc trening uważam za zakończony,
co nie znaczy, że myślę iż zdolam pokonać kogoś z mroku. Chociaż może
akurat? Los zdecyduje, a czas pokaże. Może żeby zdobyć przewagę mogłabym
się zmienić w gryfa, albo smoka? Tylko pytanie, czy taka przemiana
będzie w ogóle możliwa. Nie wiem. Na razie nie mam siły o tym myśleć.
Położyłam się na boku i niewiadomo kiedy usnelam.
Obudziłam się mniej więcej o północy. Podeszlam do wody i spojrzalam na
swoje odbicie w czystej jak kryształ tafli wody. Po chwili przeniosłam
przerażony wrok na perlowa tarczę księżyca zawieszona wysoka na niebie i
otoczona orszakiem gwiazd. Bałam się. Bałam się tego co nadejdzie rano.
Być może ostatni raz patrzę na księżyc, który jak co noc uśmiecha się
do mnie otaczajac wszystko wokół swym srebrzystym blaskiem razem z
wesoło mrugajacymi gwiazdkami, jakby zupełnie nieświadomymi do czego ma
niedługo dostąpić. Jeszcze raz zetknęłam na niego smutnymi oczami i
ruszyłam spacerkiem na miejsce spotkania. Gdy tam dotarlam akurat
zaczęło switac. Z ponurą miną zajęłam swoje miejsce i czekałam ma wyrok
losu. Było okropnie duszno i z trudem oddychalam ciężkim powietrzem.
Nagle wiatr rozwiał mgłę i naszym oczom ukazali się wrogowie.
Wytworzylam kulę energii i ruszyłam do ataku. Wszystko szło zgodnie z
planem Sunshine i Pierre. Patrząc przed siebie pustym i smutnym wzrokiem
bezmyślnie bieglam naprzód prosto w największy tłok bitwy. Kątem oka
spostrzegłam jak moja kula kogoś trafiła, a on sie przewrócił.
- Wybacz. - szepnelam i skoczylam w środek chaosu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz