sobota, 10 sierpnia 2013

(Wataha Wody) Od Moonlight Shadow

Wojna jutro o świcie. No nic. Skoro to już nieodwołalne to przydałoby się poćwiczyć. Dobra, umiem oddychać pod wodą i biegać z prędkością dźwięku. Tylko czy to się do czegoś przyda podczas gwaru wojny? Ewentualnie mogłabym użyć prędkości, aby atakować z zaskoczenia. Ale to niech będzie ostatecznoscia. Muszą popracować nad innymi atakami. Według planu w nocy część wilków ma się postarać o mgłę. Przydałoby sie przyzwyczaić wrok do takich warunków. Wmgłęrzylam mgle i większą krople wody i sprawilam by unosila się swobodnie na obszarze zasłoniętym przez mgłę. Następnie zamknęłam oczy i odliczylam pięć sekund. Po otwarciu oczu zaczęłam szukać kropli. Wbrew ppozorów zadanie okazało się bardzo proste. Stopniowo zaczęłam zmiejszac krople, aż w końcu niewiele różniła się wielkością od kropli deszczu. W gęstej mgle naprawdę trudno było ją dostrzec. Po mniej więcej 10 minutach dałam sobie spokój. Na wojnie liczy przede wszystkim szybkość, a wątpię, aby używali czegoś takiej wielkości. Rozproszylam mgłę i opuściłam krople. Wzrok już przetrenowany. Jesli zobaczyłam mała krople wody we mgle na pewno ujrze też wroga. Teraz skupilam się na następnej przydatnej umiejętności - wytwarzaniu kul energii. Coś czego jeszcze nie umiałam. W reszcie przyszedł czas, by się tego
nauczyć. Skupiłam sie na tym, aby skoncetrowac całą moją energię przed sobą. Po chwili zobaczyłam nieustannie rosnącą opalizujaca niebieską kulke. Gdy była wielkości mojej głowy "oderwałam" ją od źródła energii, czyli mnie. Wtedy po prostu rozplynela się w powietrzu. Myślałam, że się rozplacze. Kosztowało mnie to trochę wysiłku, a ona tak po prostu się rozplynela. Spróbowalam znowu. Kiedy osiągnęła podobną wielkość przestałam jej przekazywac energię, ale nie odcinalam się od niej. Kula przestała rosnąć. Tak. Tworzyć umiem, teraz tylko wystarczy nauczyć sie je przemieszczać. Stwierdziłam, że bezpieczniej będzie się od niej odsunąć. Zrobiłam kilka kroków do tyłu, a kula za mną. Przyspieszylam kroku, a ona zaczela się rozpędzać i to prosto na mnie. Otworzylam pysk w niemym krzyku i otworzylam szerzej oczy. Rzuciłam przed siebie uciekając przed skumulowana siłą, która zaraz mogła mnie zniszczyć. Oczywiście kula nadal mnie goniła ciągle nabierając prędkości.
- Ratuuuuunkuu ! - wydarlam się na całe gardło w trudnością łapiąc oddech. Z między posklejanej od potu sierści zaczęły się ukazywać następne jego perełki.
- Zatrzymaj sie. - usłyszam spokojny głos.
Stanęłam jak wryta, a kula przeleciała przeze mnie zatrzymując się z drugiej strony mnie. Spojrzałam na nią i rozejrzalam się dookoła szukając właściciela głosu. Jednak nikogo nie zobaczyłam.
- Dziękuję! - krzyknelam orientacyjnie, jednak nikt mi tym razem nie odpowiedzial.
Spojrzałam na kulę i szepnelam:
- No dobra, spróbujmy jeszcze raz.
Tym razem pomyślałam, aby kula została w miejscu i ponownie odsunęłam się kilka kroków. To wcale nie takie ttrudne... Następnie postanowiłam przesunąc kulę w moją stronę. Kazałam jej ruszyć do tyłu. Wszysuko szło perfekcyjnie, do momentu w którym uświadomilam sobie, że za bardzo ją rozpędzilam i nie zdąży wyhamować. Przepłynela przeze mnie , a kiedy się zatrzymała powtórzyłam ćwiczenie jeszcze kilka razy dopóki tego nie opanowalam w całości. Kiedy nauczyłam się sterować kulą bez większego skupienia skierowałam ją na najbliższe drzewo, a to wybuchło. Następnie zaczęłam się uczyć wytwarzać i kontrolować wiele kul podczas biegu. Po godzince szło mi całkiem nieźle. Powiedzialabym że nawet wystarczająco dobrze, aby mmóc używać tego ataku. Byłam padnieta. Wskoczyłam z impetem do wody i odbijajac się od dna podplynelam do powierzchni i rozluźnilam wzystkie mięśnie. Zaczęłam się swobodnie unosić w wodzie. Gdyby ktoś teraz tędy przechodzil z pewnością pomyślałby, że nie żyję. Polezalam tak jeszcze chwilę, a potem popłynęła do brzegu i wyszłam z jeziora na mała wyspę. Usiadlam po turecku i zamknęłam oczy. Chyba jestem gotowa. Magia wody leży w mojej naturze i trenowałam ją od szczeniaka, więc nie czuje potrzeby udoskanalabia jej. Zmienić się w coś innego też nie stanowi dla mnie większego problemu, więc trening uważam za zakończony, co nie znaczy, że myślę iż zdolam pokonać kogoś z mroku. Chociaż może akurat? Los zdecyduje, a czas pokaże. Może żeby zdobyć przewagę mogłabym się zmienić w gryfa, albo smoka? Tylko pytanie, czy taka przemiana będzie w ogóle możliwa. Nie wiem. Na razie nie mam siły o tym myśleć. Położyłam się na boku i niewiadomo kiedy usnelam.

Obudziłam się mniej więcej o północy. Podeszlam do wody i spojrzalam na swoje odbicie w czystej jak kryształ tafli wody. Po chwili przeniosłam przerażony wrok na perlowa tarczę księżyca zawieszona wysoka na niebie i otoczona orszakiem gwiazd. Bałam się. Bałam się tego co nadejdzie rano. Być może ostatni raz patrzę na księżyc, który jak co noc uśmiecha się do mnie otaczajac wszystko wokół swym srebrzystym blaskiem razem z wesoło mrugajacymi gwiazdkami, jakby zupełnie nieświadomymi do czego ma niedługo dostąpić. Jeszcze raz zetknęłam na niego smutnymi oczami i ruszyłam spacerkiem na miejsce spotkania. Gdy tam dotarlam akurat zaczęło switac. Z ponurą miną zajęłam swoje miejsce i czekałam ma wyrok losu. Było okropnie duszno i z trudem oddychalam ciężkim powietrzem. Nagle wiatr rozwiał mgłę i naszym oczom ukazali się wrogowie. Wytworzylam kulę energii i ruszyłam do ataku. Wszystko szło zgodnie z planem Sunshine i Pierre. Patrząc przed siebie pustym i smutnym wzrokiem bezmyślnie bieglam naprzód prosto w największy tłok bitwy. Kątem oka spostrzegłam jak moja kula kogoś trafiła, a on sie przewrócił.
- Wybacz. - szepnelam i skoczylam w środek chaosu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz