- Czy ci ludzie zawsze muszą mi się wpierniczać w to, co robię?! - burknąłem, patrząc, jak Shadow wychodzi z jaskini. Szybko uwolniłem Rapix od zaklęć i poprowadziłem ją do wyjścia.
- Musimy... - zacząłem. Przerwało mi dziwne uczucie. Spojrzałem w krzaki po prawej. Zobaczyłem tam parę zielonych oczu, które zaraz wycofały się głębiej w cień. Stanąłem jak zamurowany.
- Co jest? - zapytała Rapix. Powoli podszedłem do krzaków. Zielone oczy patrzyły na mnie z przerażeniem.
- Hej, mały... - mruknąłem uspokajająco.
- Nic ci nie zrobię. - dodałem. Zielone oczy trochę się przybliżyły.
- No wyjdź. - mówiłem dalej. Przez chwilę się wachał, po czym wyszedł.
- Czy to jest... - Rapix spojrzała z otwartymi ustami na ludzkie dziecko, stojące przed nami.
- Skąd ty się tu wziąłeś?! - szepnąłem, przysiadając, żeby zrównać się wzrostem z chłopcem.
- Ja..ja...ja się zgubiłem... - powiedział. Zastanawiałem się, jak mnie rozumiał. Musiał być spokrewniony z wilkiem.
- Nie martw się, znajdziemy Twój dom. - powiedziałem z uśmiechem. Rapix wzięła mnie na stronę.
- Oszalałeś?! "znajdziemy twój dom"?! Czy ty chcesz iść do...ludzi?! - zaczęła mnie opierniczać szeptem.
- A żebyś wiedziała. Tam mam większą szansę na znalezienie zioła, niż tutaj. - odszepnąłem.
- A rób co chcesz, ja się nigdzie nie wybieram. - odwróciła się, podkreślając swoje słowa. Westchnąłem.
- Rapix... potrzebuję cię.
- A po co? Pan Mądry sam powinien sobie poradzić, w końcu to jego pomysł...
- Jak mam tam wejść? Jak zobaczą wilka koło dziecka, zabiją mnie...
- Nie możesz się zmienić w człowieka? - warknęła.
- Nie umiem. - skłamałem. Tak na prawdę nie chciałem. Tak dawno się nie zmieniałem...
- Zgoda, pomogę ci... - westchnęła po chwili namysłu. Wróciliśmy do chłopca.
- Chodź, znajdziemy Twój dom. - powiedziałem, przyklękając, aby mógł mi wsiąść na grzbiet. Potem puściłem się pędem przez las.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz