poniedziałek, 26 sierpnia 2013

(Wataha Mroku) od Meyrin

Dziwnie się czułam, zawsze od razu reagowałam, gdy byłam obserwowana, ale ja tej wilczycy nie znałam, więc nie chciałam przez przypadek, no nie wiem... Czegoś popsuć.
Nie mogłam się kompletnie skupić na czytaniu, mimo, że wreszcie zaczynałam zdobywać poszlaki, co do moich dziwnych snów-nie snów.
Usłyszałam bardzo ciche kroki. Imponujące jak opanowała sztukę kamuflażu i ukrywania się. Interesujące...
- Kim ty jesteś że wchodzisz tu tak bezczelnie - zapytałam udając lekką złość, ponieważ cała ta sytuacja lekko mnie intrygowała.
- Och, przepraszam nie chciałam naruszać twojej prywatności - odparła z sarkazmem. - A tak na marginesie to chyba twoja zguba.
Wyjęła czarne lśniące pióra ze swoich włosów. Nasunęły mi się, nagle dziwne wnioski, zbyt nieprawdopodobne, aby to się zdarzyło od razu. Ta dziewczyna... Wadera...
- Skąd je masz i kim jesteś? - Zapytałam, powoli się zbliżając.
- Oj kochana wszystko po kolei - odparła ze złośliwym uśmiechem. - To piórko wypadło Ci kiedy odlatywałaś od tej biedulki Namminy, która była nad Wodospadem Żywiołów i tak, słyszałam wszystko co mówiłyście no i taki szczegół... To ja jestem Yuki.
 - Doprawdy to miłe zaskoczenie - odparłam. - Skoro tutaj jesteś rozumiem, że masz jakiś cel lub interes?
 - Moim interesem jest twoja śmierć - odpowiedziała.
 - Och... Jakie to okrutne - zaśmiałam się. - No cóż, nie mogę sobie psuć opinii sadystki, więc bitwa będzie bolesna - obdarzyłam ją wesołym uśmieszkiem. - Przykro mi niezwykle.
 - A więc zdychaj - odparła.
Rzuciła się ku mnie, jednocześnie zamieniając się w wilka, a ja zauważyłam wściekła, że mam na sobie nieporęczną do bitwy suknię. No cóż... Trzeba to zmienić. Uchyliłam się przed kolejnym ciosem, a ona się zaśmiała:
 - Nawet nie potrafisz mnie uderzyć - zadrwiła sobie. - Tylko uciekasz przede mną.
Szybkim ruchem rozdarłam suknię z boku i zyskałam swobodę ruchu.
 - Nawet się nie rozgrzałam - odparłam. - Musiałam tylko nieco zmienić strój, ponieważ ostatnio walki w formie wilka nie są moim hobby.
 Z mojej ręki wystrzelił piorun za Yuki, która się zaśmiała.
 - Nawet piorunem we mnie nie trafisz.
 - Nie celowałam w ciebie - odpowiedziałam. - I mam dla ciebie dobrą radę, nigdy nie ignoruj przeciwnika, bo się to na tobie zemści.
Piorun, który wysłałam namagnesował moją rękę i dwa miecze leżące na biurku, które do mnie przyleciały.
Wiedziałam, że bez broni w jej formie wilka nie załatwię, była na to zbyt dobra, ale z bronią to co innego. Tylko że...
Ona również zamieniła się w człowieka i chwyciła jeden miecz z półki, a wtedy złym pomysłem mi się wydało trzymanie broni na zewnątrz w formie ozdoby.
Wiedziałam, że muszę ją szybko wykończyć. Zawsze może się coś takiego zdarzyć jak szczęśliwy cios.
 - Czyli czas zacząć walkę na poważnie w stylu średniowiecznym - mruknęłam.
Obydwie rzuciłyśmy się ku sobie z wyciągniętą bronią.
Sparowałam jej pierwszy atak, lecz nie miałam czasu, by zadać silny następny, także ona również obroniła się przed moimi ostrzami.
 - Jesteś całkiem niezłym szermierzem - powiedziałam zaskoczona dobrą jakością jej ataków. - Gdybym cię wytrenowała byłabyś jedną z najlepszych w Forever Young.
Blokowałam każdy jej atak, podobnie jak ona mój. Podobała mi się ta walka. Ta dziewczyna miała talent do walki mieczem, chociaż może akurat nie takim. Ciekawe jak by sobie poradziła mając długi miecz dwuręczny, albo dwa długie proste, lecz niezwykle ostre.
Przepuściłam prąd przez oba miecze w momencie, którym się odsłoniła i zaatakowałam.
Jednak nie pomyślałam o tym, by ją ogłuszyć lecz dałam jej śmiertelną dawkę.
Będzie umierać powoli. W katuszach. Za jakieś 10 minut powinna umrzeć. Bez krwi, bez krzyku, gdyż ją sparaliżowałam. Jej serce będzie coraz wolniej pracować, aż w końcu się zatrzyma.
 - Może trochę się zapędziłam - przyznałam jej, wiedząc, że mnie słyszy. - Gdybyśmy były po tej samej stronie, mogłabym ciebie naprawdę dobrze wytrenować w walce z bronią. Jedno muszę przyznać masz talent.
Przetoczyłam ją do groty poniżej z wodą i wrzuciłam do łódki.
 - Dałabym ci drugą szansę - powiedziałam. - Ale nie ode mnie to zależy. Mogę tylko próbować ciebie ratować w momencie, gdy przestanie ci być serce. Może wtedy jakiś bóg by się tobą zainteresował i uznał, że jesteś godna drugiej szansy, drugiego życia. Często interesują się wilkami, które są na granicy śmierci i życia.
W końcu dotykając jej piersi stwierdziłam, że serce niemalże przestało być. Poraziłam ją piorunem lekko pobudzając je do pracy, może udałoby mi się ją dłużej zachować na granicy życia i śmierci.
Może jakiś bóg się nią zainteresuje, gdyż wielu lubi się bawić życiem i śmiercią.
 - Zmarnowałam taki talent - mruknęłam.
Zamknęłam oczy, pilnując się, by nie zasnąć.
Czekałam.
Minęła minuta.
Dwie.
Trzy.
Pięć.
Siedem.
Dziesięć.
I wtedy...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz