piątek, 16 sierpnia 2013

(Wataha Mroku) od Meyrin

Aoime po walce z Perrie krzyknęła:
 - Rzućcie broń!
Większość wilków patrzyła na naszą Alfę oszołomiona, ale czemu się dziwić? Z kim moglibyśmy jeszcze walczyć? Wszyscy wrogowie byli albo martwi, albo niezdolni do walki. To koniec. Wygraliśmy bitwę.
 - Co? Jak to? - wszyscy zapytali, a ja ziewnęłam rozczarowana.
Aoime zachichotała zadowolona.
 - Tak to, wygraliśmy.
Wszyscy powoli zaczęli ogarniać rzeczywistość, a ja westchnęłam ciężko i kątem oka zauważyłam jak Aoime zamienia kilka słów z Kiche, a reszta się zbiera powoli z tego miejsca.
Zleciałam z drzewa i jęknęłam zdegustowana:
 - Coo? Już koniec? Nie zdążyłam nawet dobrze powalczyć...
Prychnęła i odwróciła się, ale jej drogę zastąpił Toboe
 - Co wy tu robicie? - Aoime nie mogła uwierzyć własnym oczom.
 - Głazu nie da się otworzyć od zewnątrz, ale od wewnątrz tak. - usłyszałam, gdy się odwracałam.
 - Dzieci... - westchnęła.
Nagle poczułam kroplę na nosie, ale zanim zdążyłam powiedzieć, iż zanosi się na deszcz, ale po chwili nastąpiło porządne oberwanie chmury. Szybko znalazłam sobie jakąś kryjówkę na terenie Mroku i schowałam się tam przed deszczem.
"Skoro mamy chwilę wolnego, to możemy spróbować się dogadać" oznajmiłam.
"Może ustalimy priorytety?" Zaproponowała ta bez uczuć. "Na początek."
"No to ja pierwsza" uprzedziłam jej następne zdanie. "Nie zabijamy bez potrzeby, jakby co to unieruchamiamy przeciwnika, bronimy Watahy Mroku, nie mówimy nikomu o tym sekrecie, gdyby ktoś się pytał, zaprzeczamy chociaż miałybyśmy zginąć i zachowujemy się normalnie."
"Ode mnie dodaj, że w zamian za niezabijanie unikamy zbyt długiego spędzania czasu z innymi, który przeznaczamy na trening" postawiła swój warunek.
"No cóż, to już" stwierdziłam. "Co teraz?"
"Ustalimy kto będzie, kiedy przejmował kontrolę?" Rzuciła od niechcenia.
"Biorę na siebie kontakty z watahą" powiedziałam. "I rozmowy z Alfą."
"Może jeszcze zabierzesz większość wolnego czasu?" Warknęła mi sarkastycznie w głowie.
"Bez przesady" szybko zaprzeczyłam. "Na treningach będziemy miały wspólny cel, więc tam się pogodzimy."
"No i to tyle" stwierdziła.
"To co teraz?" Zapytałam.
"Teraz... " zawahała się. "Teraz... Możemy się przespać, albo na coś zapolować."
Spojrzałam na zewnątrz i deszcz już prawie nie padał, a potem na moją kryjówkę. Nie była zbyt wygodna do snu, więc postanowiłam jednak zapolować, ponieważ czułam pustkę w żołądku.
Upolowałam dwa łosie i spacerowałam długo w nocy, aż w końcu, około 3 nad ranem wróciłam do watahy (gdy wszyscy spali) i odnalazłam mój kąt, a następnie cicho się położyłam.
Sen dosięgnął mnie jeszcze, zanim zdążyłam zamknąć powieki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz