czwartek, 31 lipca 2014

(Dzielnica Powietrza) Od Ari

Rano poszłam się przejść po mieście w ciemnych ciuchach, jednak nagle poczułam na sobie jakąś łapę i się odwróciłam.
- Ty nie powinnaś być w szkole? – Zapytał mężczyzna ubrany w znany mi dobrze strój.
- Dzień dobry. Widzi Pan mam problemy z nauką i mam lekcje w domu. – Odpowiedziałm szybko.
- Masz jakiś dokument o tym świadczący? – Zapytał.
- Powinnam nosić tak ważne dokumenty przy sobie? – Zaczęłam robić z niego debila.
- Są specjalne karty, które powinni tacy uczniowie nosić. – Przyjrzał mi się.
- U mnie w mieście tak nie było.- Westchnęłam.
- Przeprowadziłaś się tu? – Zapytał.
- Dokładnie dwa dni temu. – Oznajmiłam.
- Dobrze, to załatw sobie kartę w ciągu tygodnia. – Westchnął.

Gdy zniknął za rogiem ja zmieniłam wyraz twarzy i ruszyłam po jakieś nowoczesne gówna. Gdy wszystko było za mną to znalazłam księgarnie, a moje oczy rozbłysnęły jak tęcza na niebie, gdy pada deszcz. Weszłam tak prędko jak i zauważyłam księgarnie i zaczęłam buszować między półkami. Kupiłam mnóstwo, mnóstwo książek i nagle spojrzałam na jakiś inny regał, podeszłam i zobaczyłam dziwaczna książkę. Kupiłam ją, bo można czegoś nowego czasem spróbować. Przetransportowałam to za pomocą powietrza. Następnie przeszłam się do jakiejś kawiarenki. Nic się niby tu nie działo, ale coś wisiało w powietrzu. Uznałam, ze udam się do jakiejś szkoły i załatwię tą kartę, za nim coś się zdarzy. Nie wiem jakim cudem zawędrowałam do jakiejś dziwnie bogatej szkoły. Weszłam i poszłam do sekretariatu, laska była wybitnie wkurzająco, a  nawet gorzej. Po jakichś 3 godzinach spędzonych tutaj wyszłam i zobaczyłam 3 uczniów, którzy na pewno nie byli ludźmi. Jeden z chłopaków spojrzał na mnie kontem oka, ale ja już kierowałam się do wyjścia. Wróciłam do domu gdzie czytałam książki. Tak od co minął mi dzień. Poza tym na wieczór zaczęłam malować obrazy. Takie moje dziwne hobby. Do tego włączyłam jakąś psychiczną muzyczkę i zaczęłam „robić swoje”.
(Zero pomysłów co do Ari ;_;. Gomeeee >.<)

(Dzielnica Mroku) od Akatsukiego

Rin podeszła i przyjrzała się mundurkom.
 - Nie wyglądają tak źle - stwierdziła widząc górę, ale kiedy jej wzrok przesunął się na spódnicę zmarszczyła brwi.
Spojrzałem na Shane'a, który w międzyczasie też wybrał sobie już dobry rozmiar, jednak kiedy zobaczył moje spojrzenie od razu odwrócił wzrok.
Zaczęło mnie zastanawiać, czy nie zrobiłem czegoś nie w porządku w stosunku do niego, ale nie przypominałem sobie niczego takiego. W końcu widziałem gościa pierwszy raz na oczy i nie miałem zielonego pojęcia o co mu chodzi.
Wybrałem jeden zestaw, który wydawał się trochę zbyt duży (wolę chodzić w luźniejszych ubraniach).
Rin spojrzała na mnie i Shane'a (ewidentnie zatrzymując wzrok na mnie) podejrzliwym wzrokiem i "grzecznie" wyprosiła nas na zewnątrz ze wzrokiem "jak spróbujcie podglądać to was porąbię na małe kawałeczki i sprawię, że podadzą was na szkolnej stołówce w postaci sushi, a wasz mózg będzie wyglądał, jak gulasz".
Po chwili wszyscy byliśmy przebrani i siedzieliśmy we czwórkę w magazynie czekając na przerwę.
 - Możesz mi wyjaśnić co jest nie tak z tą szkołą? - Zapytałem. - Normalnie nie przyjmą tutaj od tak trójki uczniów nie pytając się o powód, ani nie będą robić z problematycznych uczniów reprezentantów szkoły w samorządzie.
 - Jeśli nie wiecie jeszcze to jest szkoła dla dzieci z problemami - walnęła prosto z mostu dziewczyna. - No i jeszcze dla bogatych dzieciaków, którzy siedzą w klasach A i B którzy uważają się za lepszych od innych, a jeśli jesteście bogaci to prawdopodobnie zostaniecie przeniesieni do którejś z tych klas. Tymczasem klasy C, D i E są dla dzieci z problemami.
 - A co z klasą "F" - zapytała Rin. - Widziałam taką na spisie.
 - Uczniowie chorzy psychicznie, jednak oni są trzymani w innym skrzydle i nie mają z nami kontaktu, ani z resztą świata - wyjaśniła. - To jest niczym niewolnictwo - skomentowała.
 - Ta cała szkoła mi się coraz mniej podoba - mruknął Shane.
 - A mi coraz bardziej - uśmiechnąłem się tajemniczo. - Wygląda na to, że tutaj wszelkie przewinienia są nietolerowane, więc uda nam się zrobić większe zamieszanie.
 - Chcecie trafić do klasy F?! - Dziewczyna spojrzała na mnie zszokowana.
 - Nie - roześmiałem się. - Nie jestem taki głupi, ale zamierzam tak załatwić tą szkołę, żeby nauczyciele się do tej klasy kwalifikowali.
 - Akki, nie przesadzaj - Rin położyła mi rękę na ramieniu. - Mamy się tutaj nie wyróżniać - przypomniała mi.
 - Oj tam, oj tam - machnąłem ręką. - Co nam zaszkodzi się pobawić.
Zbliżyłem jej twarz do mojej, by ją zdenerwować (niestety na tego babochłopa to by nie zawstydziło, jak normalnej dziewczyny).
 - Przyznaj, że sama masz na to ochotę - szepnąłem jej na ucho. - Trochę tutaj zniszczyć. Nie denerwuje ciebie ten system?
Poczułem, jak odsuwa moją twarz tak, że gdybym nie użył siły to by mnie wbiłaby w ścianę.
 - Po pierwsze to trzymaj się tutaj ode mnie z daleko - zniżyła ton. - Po drugie wyłysiej, a po trzecie to się ogarnij. Po czwarte, nawet jeśli masz rację to tym razem powinieneś to sobie darować.
 - No nie mów, że się wstydzisz tu być blisko mnie - zamaskowałem rozbawienie.
Nic nie odpowiedziała.
Nasze milczenie przerwał dzwonek, który oznajmił rozpoczęcie się lekcji.
Usłyszeliśmy za drzwiami, jak wylewa się tłum rozgadanych uczniów, a wtedy Alice uchyliła drzwi i się przez nie wyślizgnęliśmy.
 - Coś się stało Shane? - Zapytała prawie nic się dzisiaj nie odzywającego chłopaka. - Jesteś dzisiaj jakoś cicho.
 - Nic - powiedział i odwrócił wzrok.
Nagle kątem oka zauważyłem jakąś dziewczynę. Nie wyglądała na człowieka.

Zaren - Dzielnica mroku


Wilcza postać


Ludzka postać

Imię: Zaren
Płeć: Facet
Wiek: 40 lat
Stanowisko: Szaman
Żywioł: Mrok
Umiejętności specjalne: Skuteczne egzorcyzmy.
Charakter: Spokojny, pomocny i sprytny. Rozmowny, logicznie myślący. Okazjonalnie leniwy, czasami bywa zaborczy.
Rodzina: Ojciec Akatriela i Angel.
Partnerka: wciąż szuka tej jedynej.
Właściciel: grzegorz753357 (skype)

(Dzielnica Mroku) Od Angel

Wilk. Restauracja. Kosz na śmieci. Kurczak. Cegła. Mora Soul. Zamek.
Obudziłam się gwałtownie w środku nocy, cały czas mając przed oczami ten dziwny sen. Dobrze wiedziałam co on oznacza.
- Boże czemu on zawsze musi pakować się w kłopoty – westchnęłam, szybko wstając z łóżka, żeby przygotować się do drogi. – I to niby ma być odpowiedzialny starszy brat – prychnęłam, biorąc torebkę i wyszłam z mieszkania, żeby udać się do miasta ze snu.
Droga autem trwała resztę nocy. Jeszcze przed wjechaniem do niego, zauważyłam dobrze zbudowanego chłopaka, idącego poboczem. Natychmiast zwolniłam i opuściłam szybę w oknie.
- Hej przystojniaku – powiedziałam do niego, posyłając w jego stronę uśmiech numer 5. – Pomógłbyś damie w opałach?
- Zależy co będę z tego miał – odwzajemnił uśmiech.
- Satysfakcje, że mi pomogłeś, darmową podwózkę do miasta i coś jeszcze się wymyśli…
- Zgoda – powiedział i wsiadł do auta.
Po jakimś czasie z pomocą chłopaka dojechałam pod zamek z mojego snu. Wysiedliśmy oboje z auta i skierowaliśmy się w stronę drzwi.
Zapukałam w nie mając nadzieje, że mój sen dobrze mnie naprowadził. Po chwili w drzwiach pojawiła się wysoka brunetka.
- Ehm dzień dobry – zaczęłam niepewnie. – Jestem Ang… Znaczy Cara Jones z… Instytutu Ochrony Wilków. Jakiś czas temu jeden z naszych podopiecznych uciekł, ale na szczęście udało się go nam namierzyć dzięki mu wszczepionym nadajnikowi. Pokazuje on, że miejsce pobytu naszego wilka to pani …ehm… dom. Tak więc stąd moja wizyta. Czy u pani w domu jest niewielki, brązowy wilk?
- Tak, jasne. – odpowiedziała szybko. Wyglądała na zdenerwowaną, więc wolałam załatwić tą sprawę szybko.
- A moglibyśmy z kolegą go zabrać? – spytałam niepewnie.
Kobieta pokiwała szybko głową i weszła do środka. Niepewnie poszliśmy za nią. W środku panował okropny bałagan. Nie zastanawiałam się nad tym dłużej, tylko poszłam za kobieta do innego pokoju, w którym leżał Akatriel.
Wzięliśmy go szybko razem z Benem – chłopakiem, którego zabrałam po drodze.
- Dziękuję za zaopiekowanie się moim… znaczy naszym wilkiem – uśmiechnęłam się lekko wychodząc z domu i włożyliśmy wilka do auta.
Pożegnałam się z Benem, dając mu swój numer i szybko odjechałam. Po drodze musiałam zatrzymać się na poboczu, bo poczułam że nadchodzi kolejna wizja.
Akatriel. Kobieta. Blond włosy. Rozmowa. Śmiech.
Rapix.


<Akatriel, Rapix?>

środa, 30 lipca 2014

(Dzielnica Mroku) od Rin

Rano pod moimi drzwiami był Akatsuki. Zwykle nie miałam problemów ze wczesnym wstawaniem, ale dzisiaj nie chciało mi się tego robić, dla mnie ranek w ogólnie mógłby nie nadejść.
 - Hej - mruknęłam na przywitanie.
 - Co taka ponura mina? - Zdziwił się. - Zawsze słyszałem, jakąś obelgę lub wyzwisko przy przywitaniu, nie jesteś przypadkiem chora?
 - Zamknij się niedorozwoju - mruknęłam. - Lepiej?
 - Cóż... To brzmi bardziej w twoim stylu - stwierdził.
 - Może się dzisiaj przejdziemy? - Zaproponowałam. - Nie mam ochoty dzisiaj jechać samochodem czy busem.
 - Jak wolisz - uśmiechnął się. - Naprawdę, aż tak nienawidzisz porannych pobudek?
 - Nie - odparłam. - Po prostu nienawidzę rano ruszać się z łóżka, gdy siedziałam do późna próbując dociec czym jest to dziwne coś co mi dałeś.
 - I co? - Zainteresował się. - Odkryłaś coś?
 - Nic - westchnęłam. - Jednak na razie nie widzę sensu w mówieniu o tym Aoime, jak i tak nic o tym nie wiemy i tak ma pewnie dużo problemów na głowie.
Szliśmy przez pięć minut w milczeniu.
 - Tak w ogóle jest jakiś sens, żebyśmy poszli do tej szkoły? - Zastanowiłam się. - Wystarczyłoby sfałszować dokument o tym, że się wyprowadziliśmy i zmieniliśmy szkołę, nie zajęłoby mi to zbyt długo.
 - Trochę późno na to wpadłaś - stwierdził. - Cóż, możemy w sumie zobaczyć, jak wygląda ludzkie liceum, to może być całkiem ciekawe i zabawne doświadczenie - uśmiechnął się tajemniczo.
 - Co ty planujesz? - Zmrużyłam oczy. - Mam cię na oku, więc nie próbuj wykręcić niczego podejrzanego.
 - Poza tym to może być całkiem niezła przykrywka dla ludzi i możesz dzięki temu zabić czas, a przy twojej pamięci nie musisz się nawet uczyć, więc nie ma problemu.
 - W sumie to masz rację - zamyśliłam się. - Ale to i tak to jest dosyć uciążliwe.
Zatrzymaliśmy się przed wielkim budynkiem, który miał być od dzisiaj naszą szkołą. Zarówno ogrodzenie, jak i brama były imponujące.
 - Zastanawia mnie ile to miasto ma pieniędzy, że pozwala sobie na takie luksusy - spojrzałam na przytłaczające wprost zadbane otoczenie i wielki ogród.
 - To musiało kosztować fortunę - zagwizdał Akki.
Przekroczyliśmy otwartą bramę i zobaczyłam Shane'a, który stał trochę dalej oparty o murek i odwrócił wzrok.
 - To ten twój znajomy? - Zapytał Akatsuki. - Nie wygląda raczej na rozmownego i przyjaznego.
 - Dziwne - zastanowiłam się. - Ostatnio tak się nie zachowywał.
Dzwonek przerwał mi te rozmyślania. Za pięć minut była ósma.
 - Warto chyba byśmy znaleźli swoją klasę - stwierdziłam.
Weszłam do tej ogromnej szkoły i podeszłam do drzwi sekretariatu.
 - A czy nie byłoby spóźnić się na pierwszą lekcję - zaproponował.
 - Daruj to sobie - powiedziałam. - Pójdziemy na pierwszą lekcję tak, jak normalni ludzie, ponieważ nie powinniśmy zwracać na siebie uwagi.
 - Moim zdaniem zwraca na siebie uwagę fakt ten, że w ciągu jednego dnia przeniosła się do tej samej szkoły, aż trójka uczniów.
Zapukałam. Cisza.
Westchnęłam i weszłam do sekretariatu, gdzie stała jakaś uczennica z czymś na ramieniu co miało napis "przewodnicząca" - może była przewodniczącą szkoły.
 - A to wy jesteście tymi nowymi uczniami - młoda kobieta (na oko 20 lat) ubrana niezwykle elegancko oderwała na chwilę wzrok od dziewczyny i wydawało się, że prześwietla nas swoim wzrokiem.
Akki wychylił się za mnie. Oboje byliśmy teraz widoczni.
Skrzywiła się widząc nasze kolory włosów i stroje.
 - Co to w ogóle za kolory włosów? W tej szkole nie wolno farbować włosów!
 - To są nasze naturalne kolory włosów - wytłumaczyłam. - One nie były farbowane.
 - Nawet, jeśli to i tak nie macie mundurków.
 - Mundurków? - Zdawało mi się, że się przesłyszałam.
Nagle przypomniało mi się, że wszyscy uczniowie byli w eleganckich mundurkach. Czy ta szkoła musiała być taka... elegancka?
 - Tak, mundurków - przytaknęła energicznie i zwróciła się do dziewczyny. - Mogłabyś ich zaprowadzić do magazynu, powinny być tam jakieś nieużywane mundurki.
 - A co z naszą rozmo... - Zaczęła mówić, ale po chwili wyglądało, jakby się ugryzła w język i po prostu powiedziała. - Tak, proszę pani.
 - W tej szkole wszystko MUSI być PERFEKCYJNE - wyrecytowała. - I NIE będziemy tolerować tutaj żadnego nieposłuszeństwa! Wyjść!
 - Ale przecież jeszcze... - Zaczęłam.
Dziewczyna złapała mnie za rękę i pociągnęła za sobą.
Kiedy zamknęła drzwi odetchnęła.
 - Coś się stało? - Zapytałam nie rozumiejąc tej całej farsy.
 - Nic takiego - powiedziała cicho. - Po prostu według niej w tej szkole wszystko MUSI być PERFEKCYJNE i jest podobno niezwykle straszna, kiedy się jej sprzeciwicie, najlepiej to wgl. jej unikać.
 - A my też musimy nosić te mundurki? - Zapytałam.
 - Niestety - westchnęła. - Większość osób nie ma z tym problemu, ale ja też ich nienawidzę, w ogóle nie chciałam być przewodniczącą szkoły.
 - A więc czemu nią jesteś? Po co się zgłosiłaś? - Zapytał Akatsuki.
 - Nie zgłosiłam się. Zostałam zmuszona przez szkołę, ponieważ będą mnie trzymać pod ręką i pod kontrolą, gdyż według nich jestem buntownicza i "niebezpieczna".
 - Coraz mniej podoba mi się ta szkoła... - Mruknęłam
W międzyczasie podszedł do nas Shane, on też był bez potwora na sobie zwanego w tej szkole mundurkiem.
 - A właśnie, jeśli nie wiecie cała trójka będzie chodzić do klasy 1C, tam gdzie ja.
 - Ja jestem Rin - powiedziałam i się lekko uśmiechnęłam.
 - A ja Akatsuki - przybrał niezwykle naturalny uśmiech.
 - A ja Shane Collins - powiedział.
 - A co z waszymi nazwiskami? - Zapytała się w moją stronę.
 - Nie lubię swojego nazwiska - wymyśliłam na poczekaniu.
 - Podobnie, jak i ja - dodał. - Poza tym nasze nazwiska są dosyć trudne do wymówienia.
 - A ja jestem Alice - powiedziała i nagle zadzwonił dzwonek przez co nie usłyszeliśmy jej nazwiska.
 - Wygląda na to, że rozpoczęła się pierwsza lekcja - skomentował Shane.
 - Cóż... Już się na nią nie wyrobimy - stwierdziła Alice. - Nie żeby mi się chciało iść na matematykę. Na drugiej jest wychowawcza, to może nawet lepiej, że zerwiemy się z pierwszej godziny.
Spojrzała na kamery.
 - Chodźcie szybko - powiedziała. - Musimy się wmieszać w tłum i dotrzeć do magazynu, dopóki jeszcze jest tłum, bo potem zwrócimy na pewno uwagę ochroniarza poprzez te kamery.
 - A w magazynie nie ma kamer? - Zapytałam.
 - Nie ma - odparła. - To jedno z nielicznych miejsc w którym nie trzeba udawać snobka w bogatej szkole.
 - Ty chyba naprawdę jej nienawidzisz - stwierdziłam. - Tej szkoły.
 - Wkrótce zrozumiesz dlaczego - powiedziała. - Czasami mam wrażenie, że robią uczniom w tej szkole pranie mózgu, mówiąc im ciągle jacy powinni być i jakie mają szczęście tutaj być.

Od Akatriela

Gdy obudziłem się następnego dnia, z przerażeniem zauważyłem, że nie mogę się ruszyć. Najwidoczniej uderzenie było bardziej niebezpieczne niż myślałem i naruszyło jakiś nerw czy coś w tym rodzaju. Byłem zdolny tylko do czynności podświadomych, takich jak oddychanie czy machinalne strzyżenie uszami.
Próbowałem krzyczeć za każdym razem, gdy miłośniczka zwierząt wybiegała gdzieś w pośpiechu, ledwie zaszczycając mnie spojrzeniem. Próbowałem jakoś jej zakomunikować, że coś jest nie tak. Na próżno.
Co chwilę przysypiałem tylko po to, żeby po jakimś czasie być obudzonym łomotaniem do drzwi, przyciszonymi rozmowami czy wreszcie dźwiękiem rozbijanego szkła. Największym problemem było odwodnienie, które powoli wysysało ze mnie życie. Ciepłe lato sprawiło, że woda z miski parowała i miłośniczce zwierząt wydawało się, że to ja ją wypijam.
Czemu nie zdziwiło jej to, że tak spokojnie leżę?! Czy ma aż tyle na głowie? Czemu nie podejdzie mnie pogłaskać? Ludzie lubią głaskać zwierzęta. "Proszę, uratuj mnie jeszcze raz..." pomyślałem i zamknąłem oczy.

<Aoś, Angel, inny chętny? ;P>

Angel - Dzielnica Mroku

Postać wilka

Postać człowieka

Imię: Angel
Płeć: Kobieta
Wiek: 18 lat
Stanowisko: Wyrocznia
Żywioł: Mrok
Umiejętności specjalne: Potrafi przekonać każdego do swoich racji i namówić go do zrobienia czegoś. Mistrzyni walki wręcz. W ostateczności używa łuku. Potrafi wytworzyć truciznę praktycznie ze wszystkiego.Widzi aury innych ludzi/wilków.
Charakter: Jest zupełnym przeciwieństwem swojgo starszego brata. Wybuchowa, bezkompromisowa, często igrająca z ogniem, niecierpliwa i nieokrzesana. Ma dobre serce i stara się pomagać innym mimo że bywa czasem chamska. Lubi się dobrze zabawić. Mimo że prawie zawsze jest w centrum uwagi, jest bardzo nieufna - dobrze czuje się tylko w otoczeniu ptaków.
Rodzina: Starszy brat - Akatriel
Partner: Nie szuka nikogo na stałe.
Właściciel: 48222695 (GG); emodrzejewska (Skype)

(Dzielnica Wody) Od Hinomoto

Zeszliśmy po schodach, poem jeszcze gdzieś i jeszcze gdzieś. Wyszliśmy w jakimś bezpiecznym miejscu i wezwaliśmy policję. W między czasie złapałam ją za głowę i wymazałam pamięć, za to Salai nałozył na nią zaklęcie by zemdlała na jakieś dwie godziny.
- Salai... - Zaczęłam niepewnie.
- Co? - Zapytał już szukając jakiejś ciemnej uliczki do ucieczki.
- Czy... Zabiłeś Alexa z zimna kriwą? - Zapytałm.
Ten odwrócił się i spojrzał na mnie z lekkim zdziwieniem.
- Czy to ma jakieś znacze... - Wiedziałam już co chce powiedzieć, więc mu przerwałam.
- Chcę wiedzieć, bo jesli nie chciałeś jego śmierci, jeśli po prostu to było odgórne,a  ty nie mogłeś nic zrobić, to przecież neimogę się gniewać i szukać zemsty! - Wydarłam się.
- Ehhh, to nie tak, zę go zabiłem z zimną krwią. Nikt mi tego nie zlecił, po prostu ktoś... - Znowu mu przerwałam, tym razem raczej w inny sposób.
Chwyciłam go w pasie i przytuliłam, to było jak podziękowanie, zę to nie było tak, jak mi sie zdawało. On zesztywniał i nie zbyt wiedział co zrobić. Po chwili gdy sie ogarnęłam to go pusciłam i się uśmiechnęłam do niego,a  ten przełknał ślinę i odwrócił lekko głowę.
- Jesteś jak dzieciak. - Skomenował mnie.
- Nie zaprzeczę, ale nic na to nie poradzę. - Odparłam.
- Alex miał jakas bete czy coś? - Zapytał niby od niechcenia.
- Nie. Zwłaszcza gdy przenieśliśmy sie do tego świata to on raczej sie z nikim nie kontaktował, chyba, że z  innymi Alfami. - Wytłumaczyłam.
- Skoro tak, to moze ty nia zostaniesz? -  Spojrzał an mnie jakos inaczej.
- Okej,a  teraz może się stąd zmyjemy, bo niedługo powinna być tu policja.- Rozejrzałam się.
- Ty wogóle masz jeszcze na coś siłę? - Przyjżal się mi.
Nie dało sie ukryć, że ledwo co sił mi starczało an to bym stała.
- Mam jej pęłno. - Wzruszłam ramionami.
Ruszyliśmy w jakaś uliczkę razem i nagle rozległy się strzały. Chyba jakieś gangi postanowiły sie pobawić. Nagle jakiś koleś wycelował we mnie.
- Mam ją! - Krzyknął.
- No to K., ma przerąbane. - Przylazł chyba ich szef.
Salai spojrzał na mnie lekko zdezorientowany. Skrzywiłam się i kiwnęłam głową na znak byśmy ich załatwili. Trudno nie było, ale bez uzycia mocy bardzo sie zmęczyłam. Salai mnie bacznie obserwował. Gdy skończyliśmy podeszłam do niego.
- Nie wiem o co chodziło, ale lepiej zabierajmy sie stąd. - Powiedziałam, a następnie zakręciło mi sie w głowie.
Ocknęłam się w jakims samochodzie.
- Co jest? - Złapałam sie za głowę.
- Gdzie mieszkasz? - Zapytał.
- Na Maurycego. - Odparłam.
- Odwiozę Cię,a  ty chyba nie powinnaś się teraz regenerować? - Zapytał.
- Nie.. - Powiedziałam krótko.
- Nie wiem coś ty robiła przed tem, ale nie dało sie nei zauważyć zmartwienia tego Akatsukiego w oczach i opiekuńczosci. Pewnie coś wie. - Spojrzał na mnie jakby chciał mi pwoiedzieć "jak nie od Ciebie, to od niego się dowiem".
- Nie ważne. - Warknęłam.
- Jak wolisz. Jesteśmy. - Zaparkował.
Wysiadłam i usłyszałam trzask drzwi.
- A ty co? - Odwróciłam się i zobaczyłam, że idzie ze mną.
- Jesteś łamagą, więc postanowiłem dopilnować czy dojdziesz do domu. - Powiedział, jakby to było oczywiste.
- Nie musisz. Dam sobie radę sama. - Odparłam.
- Nie udawaj silniejszej niż jesteś. - Westchnął.
- Nie kpij ze mnie! - Odwruciłam się gwałtownie i znowu zakręciło mi sie w głowie.
Nie zemdlałam, ale białowłosy mnie złapał.

(Dzielnica Wody) Od Salai'a.

- Zboczeńcu zostajemy, Hino idź z Salai’em. – Powiedziała Rin szybko.
- Chyba śnisz! – Wrzasnęła dziewczyna.
Spojrzałem na Hino ponurym wzrokiem.
- Albo z nim idziesz, albo ona zginie.- Zaśmiała jej się w twarz.
- Hino idź z nim. 
Akki położył jej rękę na ramieniu lecz ta go trzepnęła i wyminęła nas wszystkich.
- Nie dotykaj mnie!
- To prowadź. – Powiedziałem ze stoickim spokojem.
- To pierwszy i ostatni raz. – Wymamrotałam i po chwili byliśmy na dachu.
W pewnym momencie dało usłyszeć się pikanie. Niewątpliwie przez nasz wilczy słuch. Kątem oka zarejestrowałem jak dziewczyna biegnie w tamtą stronę i przywala w głowę drugiego miasta. To się musi skończyć katastrofą. Pokiwałem głową i podbiegłem do helikoptera stojącego obok. Usiadłem za sterami, ubrałem słuchawki aby zagłuszyć łomot śmigieł i poderwałem maszynę. Płynnym manewrem poleciałem w stronę brzegu budynku i rzuciłem linę spadającej Hinomoto.  Krzyknęła coś do drugiej osoby i w tym samym momencie ta złapała ją w pasie. Dziewczyna chwyciła linę. Jeszcze chwilę trwało zanim przestały spadać. Przestawiłem kilka dźwigni i obserwując kontrolki podniosłem maszynę. Ostrożnie ustawiłem ją tak, aby dziewczyna mogła swobodnie ustać na dachu innego wieżowca. Zaczekałem aż odejdą i osadziłem ostrożnie śmigłowiec. Rzuciłem słuchawki na siedzenie obok i podbiegłem do nich. 
- Nie mamy dużo czasu musimy się gdzieś ukryć. - Powiedziała gorączkowo.
- Przecież jesteśmy już daleko. 
- Snajper mierzył z odległości mniej więcej jak ta. 
Mimo że ledwo dyszała rozglądała się dookoła. 
- Winda. - Rzuciłem pod nosem. - Znam podziemne przejścia pod tym miastem. W piwnicy tego budynku jest jedno z wejść. 
Spojrzała na mnie jak na wariata, ale przytaknęła. 
Gdy zjechaliśmy pod powierzchnię ziemi dotknąłem paneli na ścianie używając przy tym technik medycznych. Ściana gładko i cicho ustąpiła na bok. 
- Panie przodem. - Wskazałem ręką otwór w ścianie i usunąłem się na bok. 
Dziewczyna od braciszka bez mrugnięcia okiem wmaszerowała w ciemność ciągnąc za sobą tą drugą. Wszedłem za nimi i szepnąłem pod nosem zaklęcie. Kawałek ściany wrócił na swoje miejsce a my zatonęliśmy w ciemności. Przy pomocy magii utworzyłem małą kulkę światła na mojej ręce. W okularach głowy jednego z miast zobaczyłem swoje odbicie. Wydająca się jeszcze bardziej blada skóra i blade, złote spojrzenie. Przeniosłem posępny wzrok na wojowniczkę a ta powtórzyła mój gest.  Ludzka kobieta patrzyła na nas z przestrachem, była bliska paniki. 
- Kim wy jesteście.? - Szeptała ciągle. 
- Musi być przytomna.? - Warknąłem zirytowany. 
- Tak.! - Krzyknęła zbulwersowana dziewczyna. - Jesteś pewny tej drogi.?
Posłałem jej spojrzenie w stylu 'a jak myślisz głupia.?' 
- Jesteś okropny. - Odburknęła zła. 
Zamyśliła się, a po chwili odezwała nadal naburmuszona. 
- Skąd wiedziałeś jak pilotować śmigłowiec.? 
- Mam licencję pilota. 
- Skąd.? - Zmarszczyła brwi. 
- Pieniądze i życie w tym świecie. Także bez wpływów ni rusz. 
- Czymś jeszcze umiesz latać.? 
- Szybowiec. - Mruknąłem.Co to przesłuchanie jest.? 
Jej oczy rozszerzyły się. 
- To jest to coś bez silnika. 
Skinąłem głową. 
- Zabierze... - Urwała w pół zdania nagle przypominając sobie, że jednak mnie nie toleruje. 
Prychnąłem i wyszedłem na prowadzenie. Tunele robiły się coraz bardziej zawiłe i wilgotne. Minęliśmy już także kilka rozwidleń. Skręciłem ostro w prawo a przed nami wyrosły schody. Wszedłem na nie i dotknąłem drzwi. Stanęły przed nami otworem. I  znów krótka podróż windą z piwnicy. Wystukałem kod na nowoczesnym panelu i ruszyliśmy do góry. 
- Gdzie jesteśmy.? - Spytała zaniepokojona Hinomoto. 
- W moim mieszkaniu. Najwyższy budynek tej dzielnicy, ostatnie 2 piętra. Szkło kuloodporne. 
Usłyszeliśmy piknięcie i drzwi rozsunęły się. Wyszedłem pierwszy i kliknąłem guzik na ścianie. Szyby powoli zaczęły zachodzić mgłą.
Zanim usłyszałem kolejne pytanie dałem odpowiedź. 
- Inteligentne szkło.




wtorek, 29 lipca 2014

(Dzielnica Mroku) od Akatsukiego

Po akcji w której wziąłem udział szybko się zmyłem z Rin, by się ogarnąć, a potem czekałem, aż ona będzie gotowa przed jej mieszkaniem:
 - A więc o czym chciałeś pogadać? - Zapytała.
 - Masz - rzuciłem jej czarną foliową torebkę.
 - Co to jest? - Zapytała.
 - Sam chciałbym wiedzieć - stwierdziłem. - Znalazłem to przez przypadek, podczas gdy wybuchło zamieszanie na scenie.
Otworzyła torebkę i zajrzała do niej.
 - To przecież?! - Wykrzyknęła zdumiona. - Czy to możliwe, żeby?!
 - Mhm - przytaknąłem. - Chciałbym wiedzieć co to tam robiło i z czego to się składa.
Przysunęła się bliżej mnie.
 - Jesteś pewna, że nikt tego nie zauważył? - Zapytała cicho. - Byłeś wtedy z nami wszystkimi.
 - Może i zauważyli, ale to nie ma znaczenia, ponieważ to było tak całe zabrudzone, więc nie dało się nawet odgadnąć tego kształtu, nie mówiąc o kolorze, ani tym bardziej co to jest.
Wzięła i dyskretnie schowała torebkę, wraz z jej zawartością.
 - Czyżby oznaczało to, że jednak wynikną problemy? - Zastanowiłem się.
 - Nie sądzę - stwierdziła. - Może to jednak oznaczać, że nawet my, wilki, nie wiemy pewnych rzeczy o tym mieście i ludziach.
 - Co zamierzasz zrobić? Chcesz się dowiedzieć co to jest? - Zapytałem. - Nawet, jeśli może to być bardziej niebezpieczne, niż myślisz.
 - Oczywiście - odparła.
 - Nie sądzisz, że będziesz za bardzo ingerować w sprawy tego świata? - Spytałem.
 - Najwyraźniej nie będę pierwszą, która to zrobi - stwierdziła ponuro.
 - Nie wydawało ci się to trochę, że to miejsce było nieco dziwne? - Zapytałem.
 - Fakt. Nawet, jak na ludzi to nie jest normalne miasto - stwierdziła. - I nie tylko pod naszym względem.
 - Normalne również nie było to, że kiedy przyjechaliśmy miasto było puste, a cmentarze były pełne nowych nagrobków - dodałem. - A także ten dziwny gostek tam, który na pewno nie był człowiekiem.
 - A potem nagle wrócili wszyscy ludzie, jak gdyby nigdy nic - zastanowiła się. - To też na pewno nie jest normalne, a teraz to co znalazłeś...
Podeszliśmy do jej oczka wodnego, a ona wrzuciła kamyk od niego.
Patrzyliśmy się na poszerzające wokół niego kręgi wody.
 - Głupio mi to mówić, ale najwyraźniej wszyscy jesteśmy w błędzie - westchnęła.
 - Przeniesienie przez tajemniczy portal? Wola bogów? - Zastanowiło mnie. - Czy nie za bardzo zrzucamy winę na jedynie znane nam czynniki, które są nienależne od nas?
 - Co masz na myśli?
 - A bo ja wiem, w końcu miałem na myśli nieznane czynniki - wzruszyłem ramionami.
 - Myślisz, że jeszcze kiedyś wrócimy? - Je wyraz twarzy był zagadkowy.
Zastanawiało mnie, czy ona chce wracać... Miała tutaj komputery, internet, posiadała wysokie umiejętności hakerskie, niezwykle szybko się uczyła i była sprytna itd. Z pewnością, by sobie tutaj poradziła.
 - Rin, myślę, że wszystko jest możliwe - powiedziałem. - Zarówno to, że wrócimy czy to,że nie wrócimy.
 - A tak z innej beczki to podobno jutro jesteś zapisana do szkoły, zamierzam pójść? - Wyobraziłem ją sobie w szkolnym mundurku i musiałem stłumić śmiech.
 - Chyba o czymś zapomniałeś - spojrzała na mnie. - TY też masz przyjść.
 - Ale czy wtedy kogoś z tobą nie było? - Przypomniałem sobie. - Ten chłoptaś z ognia, Shane. On też ma przyjść?
 - Mhm - mruknęła. - Co powiesz na wagary pierwszego dnia szkoły.
 - Nie no, jeden dzień możemy tam pójść - machnąłem ręką. - Jak będzie nudno to najwyżej zerwiemy się po pierwszej lekcji.
 - Jakoś sobie tego nie wyobrażam - westchnęła. - Przecież trzeba rano wstawać, codziennie chodzić, uczyć się... Nie rozumiem ludzi, jak oni coś takiego wytrzymują.
 - Jak chcesz to mogę rano po ciebie wpaść - zaproponowałem. - Nie sądzę, żebyś inaczej ruszyła się tam, a na pewno nie chcemy, żebyś znowu zwracała uwagę policji.
Westchnęła ciężko:
 - No dobra. Pójdę do tego czegoś zwanego liceum.

poniedziałek, 28 lipca 2014

(Dzielnica Mroku) od Rin

Po aferze z basenem zgubiłam Hinomoto. Przebrałam się nie szukając jej, w końcu do rozpoczęcia "show" pozostało jeszcze trochę czasu, więc spokojnie przesiedziałam w łazience całe pozostałe przyjęcia narzekając na obcasy i oglądając nagrania ochrony, żeby wyczaić wszystkich gości z bronią.
W końcu jednak musiałam wstać i cichutko wyślizgnąć się z przyjęcia (zobaczyłam za bramą sklep z butami i poszłam tam kupić coś wygodnego).
Gdy wróciłam za chwilę miał pojawić się prezenter według planu, więc pobiegłam pod scenę, gdzie wpadłam na Hino. Po chwili pojawił się również Akatsuki i Salai.
3. 2. 1.
Tak jak przewidywałam światło zgasło i zaczął się taniec Yuki, tej ambasadorki z Japonii.
Po chwili początek zamachu przebiegł, tak jak przewidywałam, jednak dalej było już trudniej.
  - Dobra, to teraz nagle wkraczamy? – Powiedziałam i strzeliłam do paru osób, które zidentyfikowałam, jako niebezpieczne.
  - W końcu ma być spokój, no nie? – Spojrzała na mnie jednoznacznie.
  - Te! Zboczeńcu zabierz ją w bezpieczne miejsce, my tutaj wszystko załatwimy! – Krzyknęłam, nie mogłam się powstrzymać przed nazwaniem go zboczeńcem przy wszystkich :3
 - Nie! – Wrzasnęła Hino. – To nie ona jest celem.
  - Co ty pieprzysz? – Odwróciłam się do niej.
Szybko podarłam suknię, po czym uderzyłam dziewczynę w twarz.
  - Gdzie jest twoja matka!? – Krzyknęła Hino.
  - Ucieka. – Rozpłakała się Yuki.
  - Hino!- Złapałam ją za nadgarstek.
  - Gdzie?! – Wrzasnęła znowu, jeszcze bardziej strasząc dziewczynę.
  - Ogarnij się! – Zwiększyłam siłę uścisku.
  - Wróg! Ty wróg! – Wrzasnęła dziewczyna.
  - Ja przyjaciel. – Mruknęła Hino wściekle.
Odsłoniła twarz i spojrzała w górę.
  - Rin! Basen! Ona będzie odlatywać helikopterem! – Wstała Hino.
  - Po co niby… - Po chwili zrozumiałam i się uśmiechnęłam pod nosem, tak by tego nie zauważyła.
Może uda mi się to jeszcze obrócić na moją korzyść.
  - Zboczeńcu zostajemy, Hino idź z Salai’em. – Powiedziałam szybko.
  - Chyba śnisz! – Wrzasnęła.
  - Albo z nim idziesz, albo ona zginie.- Zaśmiałam się jej prosto w twarz.
  - Hino idź z nim. – Akki położył jej dłoń na ramieniu.
  - Nie dotykaj mnie! – Trzasnęła go w rękę i nas zostawiła.
  - To prowadź. – Powiedział spokojnie białowłosy i za nią podążył.
Kiedy wreszcie upewniłam się, że nas nie zobaczą przybiłam piątkę z Akkim.
  - Jesteś niezwykle podstępna - stwierdził. - Wiedziałaś, że to tak się odbędzie?
 - Co? Ja? Skądże - uśmiechnęła się. - Mam jednak nadzieję, że ta dwójka zacznie razem w miarę współpracować, a przynajmniej nie będzie chciała się zabić na każdym kroku.
Unieszkodliwiliśmy pozostałych przeciwników i rozejrzeliśmy się wokół.
Moja cała suknia była w strzępach.
 - To chyba możemy się już zmywać - stwierdził.
 - Racja. Reszta zostaje dla nich.
 - Jak się ogarniesz, to wyjdź potem pogadać - powiedział.
Odeszliśmy w ustronne miejsce za sceną i Akatsuki otworzył portal.
Znalazłam się w mojej willi, gdzie spokojnie się wykąpałam, przebrałam i wyszłam na czekającego przed mieszkaniem moim mieszkaniem Akkiego.
 - A więc o czym chciałeś pogadać? - Zapytałam.

(Dzielnica Wody) Od Hinomoto

Pod sceną znów wszyscy się pojawili. Wkurzało mnie to towarzystwo i to było chyba najgorsze. Na scenę wkroczył prowadzący i coś tam pieprzył. Nagle zrobiło się ciemno, a scenę rozświetliło niebieskie światło, gdzie pojawiła się Yukki. Zaczęła tańczyć, jak na Japonkę przystało. Jednak ja rozglądałam się uważnie, nie dało się nie zauważyć, że reszta też. Nagle wyczaiłam snajpera, sądzę, że reszta też, ale cóż to nagle wstało paru mężczyzn i wycelowało prosto w nią. Ochrona natychmiast ich zdjęła, a ja za to szybko ruszyłam na scenę. Zdjęłam buty po drodze, jak skakałam po krzesłach. Wleciałam na nią i nagle rozległy sie strzały. Strzelanka była niezła. Osłoniłam dziewczynę, gdy nagle pojawiła się Rin.
- Dobra, to teraz nagle wkraczamy? – Powiedziała strzelając do paru osób.
- W końcu ma być spokój, no nie? – Spojrzałam na nią jednoznacznie.
- Te! Zboczeńcu zabierz ją w bezpieczne miejsce, my tutaj wszystko załatwimy! – Krzyknęła Rin.
- Nie! – Wrzasnęłam. – To nie ona jest celem. – Moje oczy zrobiły się większe.
- Co ty pieprzysz? – Odwróciła się do mnie.
Szybko podarłam suknię, po czym uderzyłam dziewczynę w twarz.
- Gdzie jest twoja matka!? – Krzyknęłam.
- Ucieka. – Rozpłakała się.
- Hino!- Wilczyca złapała mnie za nadgarstek.
- Gdzie?! – Wrzasnęłam znowu.
- Ogarnij się! – Poczułam ucisk na nadgarstku.
- Wróg! Ty wróg! – Odwrzasnęła dziewczyna.
- Ja przyjaciel. – Mruknęłam wściekle.
Dziewczyna odsłoniła twarz i spojrzała w górę.
- Rin! Basen! Ona będzie odlatywać helikopterem! – Wstałam.
- Po co niby… - Nagle zrozumiała.
- Zboczeńcu zostajemy, Hino idź z Salai’em. – Powiedziała szybko.
- Chyba śnisz! – Wrzasnęłam.
- Albo z nim idziesz, albo ona zginie.- Zaśmiała mi się w twarz.
- Hino idź z nim. – Poczułam dłoń na ramieniu.
- Nie dotykaj mnie! – Trzasnęłam go w rękę i minęłam wszystkich.
- To prowadź. – Powiedział spokojnie białowłosy.
- To pierwszy i ostatni raz. – Wymamrotałam i po chwili byliśmy na dachu.
Nagle usłyszałam pikanie, więc co sił w nogach pobiegłam i wyrżnęłam prosto w głowę drugiego miasta i zaczęłyśmy spadać w dół. Bomby wybuchły, a Salai nagle się pojawił w helikopterze. Podał nam linę.
- Trzymaj mnie za pas! – Krzyknęłam, po czym ona mnie złapała ,a ja szybko złapałam linę.
Za nim przestałyśmy spadać przetarłam sobie ręce do krwi. Chłopak odstawił nas na innym wieżowiec, po czym ustawił helikopter i podbiegł do nas.
- Nie mamy dużo czasu. Musimy się gdzieś ukryć. – Powiedziałam.
- Przecież jesteśmy już daleko. – Odparł białowłosy.

- Snajper mierzył z odległości mniej więcej takiej jak ta. – Mówiłam dysząc.

(Dzielnica Mroku) od Akatsukiego

  - Hinomoto, a ty co tu robisz? – Zdziwiłem się.
Hmm... Czyżby zbierało się tutaj małe towarzystwo, czyli jednak może być to całkiem zabawna sytuacja.
- Hinomoto? – Zapytał Salai.
Podniosła podróbek, a jej oczy rozbłysły złością, kiedy spojrzała się na chłopaka.
- Nie twój jebany interes co ja tu robię. Poza tym to ty kumplujesz się z mordercą. – Stanęła obok niego i coś my wyszeptała, ale sądząc po chęci mordu zawartej w jej spojrzeniu nie sądziłem, żeby to były miłe słówka.
Ruszyła w stronę stoiska z alkoholami. Zostaliśmy tylko Rin, ja i Salai.
 - Nie sądziłam, że aż tak wkurzyła się o morderstwo swojego brata - stwierdziła Rin. - Kiedy to zobaczyłam nie wywarło to na mnie, aż takiego wstrząsu.
 - A ty skąd o tym wiesz? - Zapytał Salai.
 - Ja? Wiem wszystko - uśmiechnęła się, a potem zwróciła do mnie. - Hmmm... Tylko nie rozumiem czemu zachowujecie się, jak kumple.
 - Nie wiem czemu za mną przylazł - powiedział raz jeszcze. - I chyba chce mnie mieć na oku, po naszym ostatnim spotkaniu, ponieważ "nieco" zalazłem mu za skórę i nie ma wątpliwości, że zrobię to kolejny raz. Poza tym mi też to na rękę, ponieważ przyda to się pewnej osobie.
Rin zdawała się rozumieć o co chodzi.
 - Mhm - mruknęła. - W takim razie jesteś usprawiedliwiony. Popilnuję Hino, żeby się zbytnio nie wkurzała. Poza tym jestem pewna, że morderstwo Alexa nie zostało tak po prostu odpuszczone.
Spojrzałam chłodno na Salai.
 - A co do ciebie to mam cię na oku - nie miałam już tego swojego niewinnego tonu.
Odeszła od nas, a ja spojrzałem na niego:
 - To możesz już sobie chyba stąd pójść - stwierdziłem. - Nie rozumiem czemu tutaj jesteś. Ja to jedynie chcę sobie popatrzeć na próbę morderstwa ot tak po prostu.
 - Czy Hinomoto w tobie się podkochuje? Zachowywała się, jakbyś ją zdradził?
Zaskoczył mnie tym. W sumie nigdy o tym nie myślałem pod tym kątem widzenia.
 - Podkochuje? Nie sądzę, poza tym ja cię nie zdradzam, po prostu nic do ciebie nie mam poza tym zleceniem - wzruszyłem ramionami. - Poza tym nie sądzę, żebym był w stanie kogoś pokochać.
 - A to niby czemu?
 - "A to niby czemu" wciskasz nos nie w nieswoje sprawy - powiedziałem ucinając temat. - Nie zamierzam rozgadywać wszystkich moich sekretów.
Milczał, uważnie obserwując moją reakcję.
Westchnąłem ciężko. To zaczynało być uciążliwe.
Może po prostu powinienem go zadźgać? Miałbym spokój i nikt by mnie nie obserwował na każdym kroku (nie licząc Rin, ale na nią nie ma rady).
Pozbyłem się tych myśli.
 - A kim ona jest? Ta Rin.
Czyli zbiera informacje... Zastanawiało mnie, czy ją podejrzewał, ale jednak Rin nie miała motywu, żeby go torturować, więc raczej jej nie podejrzewał.
Zastanowiłem się chwilę.
Beta, mózg watahy, zajmuje się obmyślaniem planu, taka laska gotowa na wszystko i zamordowanie mnie.
 - Nikim ważnym.
Salai wziął sobie kieliszek i pociągnął łyk, ja także wziąłem jeden i podeszliśmy w stronę, sceny, ponieważ już pojawił się prezenter.
Natrafiliśmy na Hino i Rin, a pierwsza z nich wyglądała, jakby mordowała wzrokiem Salai'a, chociaż czasami rzucała mi ukradkowe spojrzenia.
Rin puściła mi ukradkowe spojrzenie pełne rozbawienia, ale nie pozwoliła, by ktokolwiek inny je zobaczył.
Nagle zobaczyłem, że zmieniła buty na o wiele wygodniejsze i bez obcasa. Czyli pora na rozpoczęcie zabawy.
...
Nagle całe światło zgasło...

(Dzielnica Wody) Od Salai'a.

Podjechaliśmy pod hotel, w którym miał mieć miejsce owy bankiet i oddałem kluczyki parkingowemu, który z tęsknotą patrzył na mój samochód. Akkiego wyraźnie to śmieszyło. Westchnąłem ciężko i ruszyliśmy do wejścia.

***

- Hinomoto, a Ty co tu robisz.? - Zdziwił się mój tymczasowy towarzysz.
- Hinomoto.?
 To ta dziewczyna od braciszka.? Jestem pewny, że to ją spytałem w barze.
Uniosła wojowniczo podbródek a jej oczy rozbłysły złością.
- Nie twój jebany interes co ja tu robię. Poza tym to ty kumplujesz się z mordercą. - Zmierzyła uwarznie wilka Mroku i stanęła wyjątkowo blisko mnie.
- Ty popieprzony gnoju, nie ważne kogo będziesz miał za sprzymierzeńca i tak zginiesz. - Wysyczała tak, abym tylko ja to usłyszał i ruszyła w stronę stoiska z alkoholami.
Patrzyłem za nią beznamiętnie aż zniknęła mi z oczu.
- Nie sądziłam, że aż tak wkurzyła się o morderstwo swojej Alfy. - Powiedziała dziewczyna stojąca z nami. -Kiedy to zobaczyłam nie wywarło to na mnie, aż takiego wstrząsu.
Przeniosłem puste spojrzenie na Rin.
- A Ty skąd o tym wiesz.?
- Ja.? Wiem wszystko. - Uśmiechnęła się słodko i odwróciła z powrotem do Akatsukiego. - Hmmm... Tylko nie rozumiem czemu zachowujecie się, jak kumple.
 - Nie wiem czemu za mną przylazł. - Powiedział raz jeszcze. - I chyba chce mnie mieć na oku, po naszym ostatnim spotkaniu, ponieważ "nieco" zalazłem mu za skórę i nie ma wątpliwości, że zrobię to kolejny raz. Poza tym mi też to na rękę, ponieważ przyda to się pewnej osobie.
Postanowiłem się nie odzywać i zobaczyć co z tego wyniknie. Owszem. Jest to dobra okazja na powęszenie i poznanie moich potencjalnych wrogów. Ich zachowań, charakterów.
- Mhm. - Mruknęła. - W takim razie jesteś usprawiedliwiony. Popilnuję Hino, żeby się zbytnio nie wkurzała. Poza tym jestem pewna, że morderstwo Alexa nie zostało tak po prostu odpuszczone.
Spojrzała na mnie chłodno. Odwzajemniłem spojrzenie.
- A co do ciebie to mam cię na oku.
Ruszyła za Hinomoto.
- To możesz już sobie chyba stąd pójść. - Stwierdził Akki. - Nie rozumiem czemu tutaj jesteś. Ja to jedynie chcę sobie popatrzeć na próbę morderstwa ot tak po prostu.
- Czy Hinomoto w tobie się podkochuje? Zachowywała się, jakbyś ją zdradził?
Zaskoczyłem go tym. Na jego twarzy pojawiło się zmieszanie.
 - Podkochuje? Nie sądzę, poza tym ja jej nie zdradzam, po prostu nic do ciebie nie mam poza tym zleceniem. - Wzruszył ramionami. - Poza tym nie sądzę, żebym był w stanie kogoś pokochać.
- A to niby czemu?
- "A to niby czemu" wciskasz nos nie w nieswoje sprawy. - Chyba trafiłem na czuły punkt. - Nie zamierzam rozgadywać wszystkich moich sekretów.
Milczałem bacznie go obserwując. Z minuty na minutę robił się coraz bardziej zniecierpliwiony. Zapewne teraz myślał o sposobie szybkiego pozbycia się mnie. Zapewne zadźgania bez poruszenia kwestii konsekwencji. Na moje usta wstąpił ponury uśmiech.
- A kim ona jest.? Ta Rin.?
Jej na pewno nie zależało na mojej śmierci. Jak już to użyczała broni moim przeciwnikom. Poza tym wyglądała jakby miała ochotę w tym momencie zabić Akkiego. Uroczo.
- Nikim ważnym. - Odpowiedział po chwili zastanowienia.
Obok nas przechodziła kelnerka z tacą wypełnionych kieliszków. Wziąłem jeden i pociągnąłem długi łyk. Całkiem niezły szampan. Jeden z droższych. Uniosłem kieliszek w stronę Akkiego z pytającą miną. Także wziął sobie kieliszek. W tym czasie na scenie pojawił się prowadzący. Równocześnie ruszyliśmy pod scenę. Obaj w ciemnych dopasowanych garniturach. Różniły nas tylko włosy i spojrzenie.
Pod sceną znów spotkaliśmy się z Rin i Hino. Ta druga co chwilę rzucała mi gniewne spojrzenia a ja odpowiadałem zimnym uśmiechem. Zauważyłem także, że co chwilę zerkała na Akkiego.

niedziela, 27 lipca 2014

(Dzielnica Wody) Od Hinomoto

Wtrąciłam się do ich rozmowy, bo oczywiście byłam wręcz niezauważona.
- Hinomoto, a ty co tu robisz? – Zdziwił się Akki.
- Hinomoto? – Spojrzał się na mnie ten morderca.
Podniosłam podbródek, a moje oczy rozbłysnęły złością.
- Nie twój jebany interes co ja tu robię. Poza tym to ty kumplujesz się z mordercą. – Zmierzyłam go wzrokiem po czym jak cień stanęłam obok tego faceta.
- Ty popieprzony gnoju, nie ważne kogo będziesz miał za sprzymierzeńca i tak zginiesz. – Szepnęłam bezdusznie i ruszyłam na stoisko z alkoholami.
Oni zaczęli o czymś tam rozmawiać, gdy ja zasiadłam przy dość kolorowych i drogich drinkach. Barman widząc mój drogocenny wyraz twarzy uśmiechnął się uspokajająco i przygotował mi wyśmienity napój. Od razu ochłonęłam. Następnie podeszła do mnie Rin.
- Nie schlej się. – Mruknęła.
- Nie mam czasu na takie głupoty. Masz strój kąpielowy? – Spojrzałam na nią.
- Chcesz sprawdzić basen? – Uśmiechnęła się jakoś dziwnie.
Pokiwałam głową na znak, że tak, a ona natychmiast wstała. Poszłyśmy na samą górę, gdzie dużo osób rozmawiało i dobrze się bawiło. Zmieniłyśmy stroje i wskoczyłyśmy do wody. Na dnie było około 5 bomb.  Nagle zjawiło się tu tych dwóch zdrajców.
- Hino, na jakich relacjach jesteś z Akkim? – Zapytała ni z gruszki ni z pietruszki Rin.
- Ni jakich. – Powiedziałam podnosząc się na rękach wychodząc z basenu.
- A z Salai’em? – Wyszła szybko.
- Ten dupek zabił moją Alfę, więc jak myślisz? – Zapytałam wkurzona.
Szłam dość szybko i nie zauważyłam jakiejś Pani, która wleciała we mnie z bara. Popchnęła mnie tak mocno, że upadłam. Jej uśmiech mówił wszystko. We mnie obudziła się wściekłość. Miałam chęć ja utopić, ale zamiast tego podszedł do mnie jakiś mężczyzna i podał rękę.
- Pani wybaczy, moja żona czasem przesadza. – Uśmiechnął się.
Teraz rozumiałam o co jej chodziło.
- Nic nie szkodzi. – Pomógł mi wstać, a ja „przypadkiem” poślizgnęłam się i pomoczyłam mu marynarkę i koszulę.
- Przepraszam! Straszna ze mnie niezdara! – Szybko się wyprostowałam.
Na jego twarzy jednak zawisł uśmiech.
- Nic nie szkodzi. – Odparł i nagle jak z bram piekieł pojawiła się jego żona.

Szykowała się już na mnie, ale gdy tylko zrobiła krok to niestety „przypadkiem” się poślizgnęła. Gdy on ją podnosił ja szybko przeprosiłam jeszcze raz i się zawinęłam. Poszłam się przebrać i nagle był czas na występ. Zgubiłam Rin i na szczęście tamtych dwóch.

sobota, 26 lipca 2014

(Dzielnica Wody) Od Hinomoto

Gdy wstałam rano czułam sie jakoś inaczej. Spojrzałam na siebie i wtedy zrozumiałam, że Akki nie był snem. Wstałam rozglądajac sie po mieszkaniu i uznałam, ze czas się ogarnąć. Wysprzątałam wszystko i zaczęłąm sie zastanawiać, czy nie pójść do kogoś w rodzaju lekarza. Niestety nie miałam an to czasu. Poszłam do sklepu budowlanego i potem wracając kupiłam zakupy potrzebne do obiadów innych takich głupotek. Przed domem stała już ciężarówka z moim sprzetem. Wszystko wnieśli mi pod same drzwi,a  potem im podziekowałam. Odnowiłam w tamtym dniu całe mieszkanie. Potem coś ugotowałam i zjadłam. Następnie przejżałam moją pocztę i zauważyłam jedną cieżką misję. Niestety nie miałam teraz na to czasu. Dzisiaj nie szłam do redakcji, ale za to do drugiej pracy, co do załatwiania w miedzyczasie czegokolwiek to nie miałam czasu. Musiałam najpierw powrócić do starego trybu życia. Po tym wszystkim spojrzałam na swoje rzeczy i niestety były tak pięknę, że uznałam, iż bez zakupów sie nie obejdzie. Po pracy bym poszła coś kupić,a  potem dom, ale nie byłam pewna czy nie będzie dzis bankietu, albo czegoś innego. Po chwili wstałąm i udałam się do pracy. Miałam dużo energii, wiec wszystkim humory się polepszyły. Mieliśmy też zatrzęśienie klientów. No i miałam rację, że coś się dzisiaj święci.
- Witam Panienkę. - Powiedział starszy i dosć puszysty Pan, gdy jakaś młoda kobieta zasiadała do stołu.
- Panie Izumi, nie wiem czy damy dzisiaj radę z tym przyjęciem powitalnym.
- Spokojnie zapewniliśmy ochronę.
- Wątpię, zę to coś da. - Kobieta wydała sie smutna.
- Coś podać. - Podeszłam uśmiechajac się.
- Poprszę wodę mineralną z lodem i jedn kieliszek porządnego wina. - Uśmiechnął się mężczyzna.
- Za chwilę podam. - Odeszłam od stołu.
Wiedziałam już o tym, ze tam pójde, ale skoro musi być ochrona to obawiam sie jakiegoś zamachu. Podałam to co musiałam i poszłam na zaplecze.
- Rin? - Zapytałam gdy ktoś odebrał telefon.
- Hm? - Zdziwiła się.
- Tu Hinomoto. Wiem, ze lubisz węszyć, wiec mam pytanie. - Powiedziałam.
- To nie jest węszenie. - Prychnęła. - Co tam masz?
- Ma odbyć się przyjęcie, podobno ma być dużo ochrony. Słyszałaś coś o tym? - Zmarszczyłam brwi.
- Taaak, cos tam słyszałam. Idziesz tam? - Zapytała z nie dowierzaniem.
- Mam zamiar. - Oświadczyłam.
- Nie wiem czy to dobry pomysł, podobo ma tam dojść do morderstwa Panienki Yuuki, czy jakos tak. - Odparła.
- Dzięki. - Odparłam i chciałam się rozłaczyć.
- Chyba nie pójdziesz tam sama? - Zapytała.
- Bo co? - Zapytałam.
- Bez zabezpieczenia to tam zginiesz, bo nie mozesz pokazywać mocy. - Mówiła.
- Nie zamierzam sie wtrącać, w razie co to sie zmyję. - Odparłam.
- Wiesz wgl jakiego rodzaju to spotkanie? - Zapytała.
- Nie. - Powiedziałam krótko.
- W takim razie Cię oświecę. Jest to porozumienie się dwóch miast, Mora Soul i Kioto. Pojawia sie tam głowy tam tego miasta jak i naszego. Jest wielu, którzy sie sprzeciwiają temu pokojowi, więc dlatego będzie spore zamieszanie z ochroną. - Wytłumaczyła mi.
- Nie interesuje mnie to. - Skomentowałam.
- Czy ty zawsze musisz być taka dosadna? - Powiedziala lekko zirytowana.
- Nie ma sensu ukrywać tego co sie myśli. - Oznajmiłam.
- Jak wolisz. - Westchnęła.
- Będziesz tam? - Zaciekawiło mnie to.
- Nie wiem, raczej nie. Mam inne zajęcia. - Odparła.
- Dobra. Jakby co możesz mnie tam znaleźć. - Powiedziałam rozłaczajac się.
Westchnęłam jak to mam w zwyczaju. Skończyłam pracę i poszłąm do najbliżeszj galerii. Odwiedziałam fryzjera, kosmetyczkę, również inne tego typu pomoce i oczywście sklep z odzieżą oraz butik. Nie znosiłam tego typu odstawnego wyglądu. Pakowanie sie w jakieś długie kiece i lekki makijaż to nie dla mnie, jednak cóż tu zrobić. Wzięłam taxi i pojechałam pod ogromny budenk. Przyjęcie odbywało się na przed ostatnim i ostatnim piętrze, no i oczywiście na dachu. Po rozpisce zrozumiałam gdzie co jest. Nic trudnego, ale jednak zaciekawił mniewystęp. Ta Yukki miała w nim uczestniczyć, co równa się z łatwiejszym celem. Głupota ludzi powala. Wjechałam windą, niestety moje włosyjak i buzia przyciagaja męski wzrok. Bycie wilkiem jest trudne, wszystkie jesteśmy piękne,a  co za tym idzie przyciągamy wzrok, ciekawi mnie jak reszta sobie z tym radzi. Wszyłam i od razu począstowano nas Moet chandon ice imperial. Mieli szczęście, bo mi smakował. Ruszyłam dalj i poczęstowano mnie truskawkami w czekoladzie. Widać było tu ogromny przepych. Od razu podeszło do mne paru nowych ludzi, chwilępogadałam, popijając szampana i nagle znalazła mnie Rin.

piątek, 25 lipca 2014

(Dzielnica Mroku) od Rin

Spojrzałam na moje biurko zawalone różnymi książkami i gazetami. Eeechh... Już dawno nie sprawdzałam co się szykuje w tym mieście.
Zaczęłam kolejno przeglądać wszelkie tematy...
Bankiet. Porozumienie. Tajemnicze morderstwa. Zniknięcie ludzi z powierzchni ziemi. Walki uliczne itd.
Nagle zadzwonił do mnie telefon. Spojrzałam na niego jednym okiem, na drugim jednocześnie czytając wiadomości z nieoficjalnych źródeł. Odebrałam.
 - Rin? - Usłyszałam.
 - Hm? - Zdziwiłam się nieco tym, że dzwoni, ponieważ to oznaczało, że czegoś potrzebuje.
Czy zawsze do mnie wszyscy dzwonią, tylko wtedy kiedy potrzebują czegoś ode mnie?
 - Tu Hinomoto. Wiem, że lubisz węszyć, więc mam pytanie?
 - To nie jest węszenie - prychnęłam. - Co tam masz?
 - Ma odbyć się przyjęcie, podobno ma być dużo ochrony. Słyszałaś coś o tym?
 - Taaak, coś tam słyszałam. Idziesz tam? - Nie mogłam uwierzyć, że zamierza się wdać w konflikt polityczny.
 - Mam zamiar - oświadczyła.
 - Nie wiem czy to dobry pomysł - stwierdziłam. - Podobno ma tam dojść do morderstwa panienki Yuki, czy jakoś tak.
Szybko zaczęłam pisać na klawiaturze i po chwili udało mi się przechwycić interesującego maila z planem morderstwa. Jacy głupi! Wysyłać takie coś pocztą elektroniczną.
 - Dzięki - powiedziała z zamiarem rozłączenia się.
 - Chyba nie pójdziesz tam sama?
 - Bo co?
 - Bez zabezpieczenia to tam zginiesz, bo nie możesz pokazywać mocy - przypomniałam jej oczywisty fakt.
 - Nie zamierzam się wtrącać, w razie co to się zmyję - powiedziała.
 - Wiesz w ogóle jakiego rodzaju to spotkanie? - Podejrzewałam, że nie, inaczej by się w to nie wplątywała.
 - W takim razie cię oświecę - westchnęłam. - Jest to porozumienie się dwóch miast, Mora Soul i Kioto. Pojawią się tam głowy tamtego miasta, jak i naszego. Jest wielu, którzy sprzeciwiają się temu pokojowi, więc dlatego będzie spore zamieszanie z ochroną - wytłumaczyłam.
 - Nie interesuje mnie to - skomentowała.
TO raczej powinno ją interesować.
 - Czy ty zawsze musisz być taka dosadna? - Leciutko się zirytowałam, chociaż bardziej na nerwy działała mi jej ignorancja.
 - Nie ma sensu, ukrywać tego co się myśli.
 - Jak wolisz - przestało mnie to trochę obchodzić w co się pakuje.
 - Będziesz tam?
 - Nie wiem, raczej nie. Mam inne zajęcia.
 - Dobra, jakby co możesz mnie tam znaleźć - rozłączyła się.
Czyżby ona chciała żebym tam przyszła? W sumie to jest tam parę rzeczy, które mogłabym w międzyczasie załatwić. Weszłam do garderoby i podeszłam do wiszących na wieszaku sukni i wytwornych strojów, a także butów na wysokim obcasie.
Był jeden problem. Nienawidziłam tego cholerstwa.
Wybrałam jeden z kompletów. Czarną suknię z domieszką zieleni, ponieważ mogłam z łatwością ukryć pod nią noże i wyjąć (wydawała się zaprojektowana specjalnie w tym celu), to tego buty i akcesoria.
W sumie to nie musiałam zabierać broni dla siebie, gdyż mogłam ją produkować samą siłą woli, jednak dla pewności zabrałam jeden pistolet i fiolkę trucizny, które ukryłam w torebce, a także mój super-tablet z mojego autorstwa oprogramowaniem, mogłam się tam pobawić urządzeniami elektrycznymi.
Cóż... Chyba jestem gotowa.
Wyszłam i wkrótce znalazłam się na miejscu. Miałam paskudny humor.
Szybko przechwyciłam Hinomoto.
 - Co masz taką minę? Coś się stało?
 - Nienawidzę długich sukni i nienawidzę butów na obcasie - wymamrotałam patrząc na dwójkę pięknych potworów będących na moich nogach.
Miałam przeczucie, że szybko połamię te obcasy i przy okazji skręcę sobie kostkę.
 - Masz - powiedziałam cicho i ostrożnie włożyłam w jej ręce pistolet, tak, żeby nikt nie widział.
 - A więc przyszłaś - powiedziała.
Spojrzałam na wejście i zobaczyłam, jak Akatsuki wchodzi razem z innym chłopakiem.
 - Najwyraźniej nie tylko ja z wilków postanowiłam oprócz ciebie wpaść - stwierdziłam czując gotującą się we mnie złość.
Chyba zrobię wykład Akatsukiemu za pakowanie się w niepotrzebne miejsca, a dokładniej nie ja, tylko moja pięść.
Dlaczego on mnie zawsze tak irytował? Cóż... Długa historia.
Postarałam się, jak najdyskretniej przecisnąć przez tłum ludzi:
 - Mogę wiedzieć co ty tutaj robisz?
 - To co ty, wpadłem tylko sobie popatrzyć - starał się wyglądać bardzo niewinnie. - A co do niego - wskazał na Salai - to nie wiem po co za mną tu przylazł.
 - Czy twoim zdaniem próby zapachu to takie show na które możesz sobie popatrzyć?
 - Nic nie wspominałeś o zamachu - Salai obrzucił Akkiego uważny spojrzenie.
 - Ach tak, zapomniałem - wzruszył ramionami.
Ja i Salai synchronicznie westchnęliśmy.
 - Czy ty w ogóle traktujesz cokolwiek poważnie? - Usłyszałam głos Hinomoto za sobą.

(Dzielnica Mroku) od Akatsukiego

Wkrótce rozstałem się z Rin i w moim mieszkaniu postanowiłem się wyposażyć odpowiednio, ponieważ wkrótce mogło mnie czekać spotkanie z Salai, a jak się okazało było ono jeszcze szybciej niż wyszedłem.
Włóczyłem się po mieście nie mając nic do roboty, gdy nagle stanąłem twarzą w twarz z chłopakiem władającym wodą.
Z moim szczęściem to mogła być tylko jedna osoba z tej watahy - Mon Salai.
 - Hej - przywitałem się z nim, jak gdyby nigdy nic. - Chcesz pogadać? Może się gdzieś przejdziemy?
Chyba go nieco zaskoczyłem.
 - Skoro już to zaproponowałeś to chciałbym wiedzieć co ty robisz? Jaki jest twój powód, żeby jej pomagać?
 - Mój powód, to nie może być, to że ta sytuacja jest dla mnie zabawna?
 - Zabawna?
 - Wasze akcje są bez sensu. Dlaczego po prostu siebie nie zabijcie? Cokolwiek byście nie zrobili żadne z was nie wygra w tej grze. Czyż to nie jest zabawne?
 - Zabicie byłoby zbyt proste - odparł. - W końcu to ma być zabawa.
Wzruszyłem ramionami.
 - Chyba ciebie nie rozumiem - stwierdził.
 - Nie sądzę, żeby była możliwość, żebyśmy siebie rozumieli - zauważyłem. - Nie osiągnęliśmy, ani jednej z dwóch, jeśli nie trzech podstawowych rzeczy, żeby siebie rozumieć.
 - Co nie zmienia faktu, że jesteś nieco interesujący.
 - Wzajemnie.
Zamilkliśmy. Dogadywaliśmy się nadzwyczaj dobrze, jak na dwóch wrogów, nie, żebym dbał o to kto jest moim wrogiem, a kto nie, ale on już mógł mieć to na uwadze.
 - Mam dla ciebie pytanie - uśmiechnąłem się. - Jakie jest najlepsze na nas* określenie? Co trzeba zrobić, żeby naprawdę zrozumieć kogoś innego? Jestem nieco ciekawy co byś na to odpowiedział.
 - Nie mam żadnej intencji, żeby odpowiedzieć na twoje pytanie - odparł.
 - Ale nie masz, też nic przeciwko o ile się nie mylę. Zresztą nie musisz odpowiadać na moje pytanie, po prostu byłem nieco ciekawy, co byś powiedział.
 - Ja za to jestem ciekawy kiedy zaczniesz mówić z sensem.
 - Sam jestem tego ciekawy i niestety nie znam odpowiedzi na to pytanie - wzruszyłem ramionami. - Ale jak na razie nie widzę żadnego powodu żebym zdradzał komukolwiek jakie intencje kryją się za moimi słowami, więc chyba pozostanę przy gadce, która dla was jest bezsensem.
 - Pewnie nie jedna osoba chciałaby wiedzieć co masz w głowie.
 - Sam jestem ciekawy co siedzi w waszych głowach. Może zmienimy temat? - Zaproponowałem. - Może byś opowiedział coś o sobie? - Dodałem.
Czekałem na odpowiedź.
 - Doprawdy nie wiem za kogo się uważasz, że wszyscy powiedzą ci to co chcesz usłyszeć na ich temat, jak ty pewnie ciągle ich zwodzisz tak, jak teraz i nic nie mówisz o sobie.
 Zignorowałem to co przed chwilą powiedział.
 - Więc jesteś bratem Alastaira?
 - Przecież już znasz odpowiedź - stwierdził. - Więc dlaczego pytasz?
 - Po prostu chciałem usłyszeć to z twoich ust, może wraz z powodem jego zamordowania?
 - Nie sądzę, żebym chciał ci powiedzieć - uciął krótko.
 - Eeechh... Co za szkoda, a byłem taki ciekawy - zrobiłem minkę zawiedzionego dziecka.
 - Możesz wreszcie przestać pogrywać ze mną? - Westchnął. - Cokolwiek byś nie planował na pewno nie potrzebujesz tej informacji.
 - Po prostu byłem ciekawy - odparłem. - Cóż... I tak się dowiem. Bye-bye.
Odwróciłem się i odszedłem kilka kroków.
Kompletnie zapomniałem, że złożono mi propozycję dołączenia do ochrony na pewnym bankiecie (ostatecznie ją odrzuciłem, ale i tak zamierzałem się tam pojawić, chociażby żeby sobie na to popatrzyć).
 - A więc gdzie idziesz? - Zainteresował się Salai.
 - A mam jakiś powód, żeby ci powiedzieć? - Odparłem.
 - Czyżbyś miał, jakiś powód, żeby tego nie zrobić - zaczął brnąć w ten temat. - Czyżbyś coś planował?
 - Ależ nie - odparłem. - Idę tylko grzecznie na przyjęcie.
 - Ty? Na przyjęcie? Tak po prostu? - Niemalże usłyszałem niedowierzanie w jego głosie. - A jaki masz w tym interes?
 - Interes? Żaden - nawet nie starałem się ukryć, że kłamię. - Ale jak mi nie wierzysz to możesz pójść ze mną?
 - Nie sądzę, żebym chciał się gdziekolwiek wybierać w twoim towarzystwie.
 - A coś jeśli jednak coś planuję - chociaż byłem odwrócony, to byłem pewny, że on domyślił się, że na mojej twarzy ukazał się podstępny uśmiech. - Cóż... Możesz pójść ze mną żeby to sprawdzić.
Wyczułem jego badawczy wzrok.
 - To będzie okazja, żeby zaimponować swoją bryką - rzuciłem od niechcenia.
 - Skąd o tym wiesz?
 - Chyba powinienem wiedzieć, to mi sprzątnął samochód sprzed nosa, ponieważ nie mogłem go kupić, bo jakiś geniusz, którego nie będę wymieniał po imieniu** przebił mi portfel z kartami z banku swoim nożem - powiedziałem ponurym głosem. - Doprawdy mam tej osobie ochotę się jakoś odwdzięczyć w podobny sposób - moją twarz rozjaśnił uśmiech sadysty. - Jednak to musi poczekać, to co, może byś mnie chociaż podwiózł?

___________________________________
*jak coś to Akki ma na myśli wszystkie wilki
** chodzi mu o Salai i ich walkę

czwartek, 24 lipca 2014

(Dzielnica Mroku) od Rin

Powiem to wprost na początku. Ten typek od Ziemi mnie wkurzał, nie tak bardzo, jak Akatsuki, ale wystarczająco, że bym mu przywaliła.
Zamiast walczyć wręcz ze mną we dwójkę (spokojnie byśmy dali radę) musiał zrobić spektakularny pogrom, a teraz jeszcze ten tekst:
" Nie poradziłabyś sobie. Nie wychyliłabyś się z obawy o to, co powie Ci alfa. Ładnie się odwdzięczasz za pomoc."
Poradziłabym sobie. Po prostu użyłabym mocy w ostateczności, a nie od razu na wejściu.
Wybrałam numer i zadzwoniłam po karetkę. Zresztą uważałabym, że dobrze było, że trochę pocierpiał za swoją bezmyślność.
Prychnęłam patrząc na niego.
 - Jak widać bardzo współczujesz mi, podczas, gdy stanąłem w twojej obronie - powiedział.
 - A ty, jak na tak bardzo cierpiącą osobę coś dużo gadasz - odcięłam się. - Poza tym nie będę się rozczulać nad twoimi ranami, ponieważ się rzuciłeś bezmyślnie do walki.
Mierzyliśmy się chwilę wzrokiem.
 - Poza tym pozostawała jeszcze ostateczność. Uwierz mi, że nie pozwoliłabym się im tknąć palcem.
Dotknęłam latarni palcem, a ona cała po prostu znikła.
Nieco go to zaskoczyło.
 - W każdym razie zapewniłeś im grób, a nie, że znikną z ziemi bez śladu po nich - powiedziałam. - Całkiem miłe z twojej strony.
 - Co zrobiłaś? Gdzie jest ta latarnia? Teleportowałaś ją?
 - Jej nie ma - odparłam. - Władam nad atomami, chociaż nie używam zbytnio tej mocy.
 - Nie mogłaś tego zrobić od razu? - Spytał.
 - Liczyłam na to, że zaprowadzą mnie w bardziej ustronne miejsce i tam ich dorwę. Najpierw pozbyłabym się po jednej nodze, potem drugiej, następnie lewa i prawa ręka i patrzyłabym się, jak wykrwawiają się na śmierć.
 - Współczułbym tym typkom, gdybym nie pojawił się. Jesteś sadystką?
 - A co jeśli tak? - Uśmiechnęłam się.
Zobaczyłam nadjeżdżającą karetkę.
 - Miłego przebywania w szpitalu - puściłam mu oczko. - Nie licz, że ciebie odwiedzę - dodałam na odchodne.
 - Nie musiałaś tego mówić - jego spojrzenie nie było zbyt przyjazne.
Szybko ulotniłam się z tamtego miejsca, a zza rogiem zaczęłam się śmiać i byłam pewna, że to usłyszał.
Co on myślał, że będzie niczym dżentelmen i poratuje dziewczę w takiej sytuacji?
Jeśli tak, to powinien poszukać innej dziewczyny, bo ja nie jestem z tych, które czekają na ratunek, tylko lubią walczyć.

(Dzielnica Ziemi) od Phantoma

   Nie wiem jak długo przesiadywałem w domu. Aurora gdzieś zniknęła, miała do tego tendencje. Nigdy nie trzymała się swoich terenów. A ja nie chciałem jej trzymać na siłę, tak się nie robi. Kochałem ją i nie chciałem, żeby czuła się źle, nawet swoim kosztem.
   Ze mną samym było słabo. Otoczenie wysysało ze mnie życie. Byłem jak trup. Ale to pewnie wszystko kwestia przyzwyczajenia. Musiałem oswoić się z nowym życiem. Z innymi zasadami, warunkami i normami w społeczeństwie. Tu nie wystarczyło warknąć i ugryźć. Tu trzeba było mieć olej w głowie. Dużo, dużo oleju.

   Szedłem między blokami, jakby donikąd. Miasto było dziś jakoś dziwnie puste, może to przez pogodę. Ludzie mają dziwne widzi mi się. Ale nieważne. Dziwniejszy był hałas, który usłyszałem. Z daleka zobaczyłem dziewczynę w otoczeniu bandy byczków. Zdecydowanie nie chcieli grać z nią w łapki. Postanowiłem podejść, jednemu z nich rąbnąłem w potylicę, bo tak. Padł.
 -No cze.-mruknąłem. To była ta chwila, kiedy trzeba było pokazać kto tu, do cholery, rządzi. Wyszczerzyłem się jak psychol, podszedłem do dwóch facetów, trzymających, um...W zasadzie nie miałem pojęcia kim jest ofiara. Kojarzyłem ją z Watahy Mroku, ale nie z imienia.
Jeden z mężczyzn parsknął śmiechem.
 -Chłopaki, załatwcie teko szczyla.-rzucił do zebranych. Wadera wyszarpała mu w tym czasie rękę i przywaliła drugiemu z trzymających z prawego sierpowego w szczękę. Całkiem nieźle. Teraz to mi było wesoło.
 -Cofnij się.-stanąłem przed nią, odgradzając ją od grupy. Co prawda po ludzku nie miałbym z nimi żadnych szans, ale żyłem na własnych zasadach. Przybrałem formę wilka, miny mieli bezcenne.
-Oszalałeś!?-usłyszałem za sobą. Ale co mnie to obchodziło? Tyle strachu, ten szok...Wyszczerzyłem kły i warknąłem. Lubiłem to, brzmiałem jak grom. Byłem sporo większy od byle człowieczyny, rzuciłem się między nich. Wpadłem w jakiś szał, trans. Ktoś coś do mnie krzyczał, ktoś panikował, rozległy się strzały. Moje ofiary zaczęły się rozbiegać, więc postanowiłem szybko wszystko skończyć. Z ziemi wybiły się korzenie, chwytały i wciągały w glebę wszystkich po kolei. Dopiero wtedy poczułem silny ból w brzuchu i tylnej nodze. Padłem na ziemię i przybrałem ludzką formę. Wykrzywiłem się z bólu. Krew ciekła jak strumyk z mojego uda. Spod koszulki to był już wodospad. Nieznajoma podbiegła.
 -Odbiło Ci!? Jak mogłeś użyć mocy!? Jesteś ranny! Ugh...Poradziłabym sobie przecież!-krzyczała, na co tylko uniosłem brew.
 -Nie poradziłabyś sobie. Nie wychyliłabyś się z obawy o to, co powie Ci alfa. Ładnie się odwdzięczasz za pomoc.-syknąłem. Spróbowałem się podnieść-Kurwa mać!-warknąłem pod wpływem fali bólu.
-Racja. Wezwę pomoc. Wybacz.-wilczyca chwyciła telefon i coś wystukała.

(Dzielnica Mroku) od Rin

Czas spędzony z Shane'm był całkiem przyjemny, na pewno mogłam się przy nim rozluźnić i zapomnieć o męczących nim problemach, przynajmniej na chwilę.
Rozstaliśmy się przed moim domem, a po chwili podszedł do mnie Akatsuki - mój "ukochany wróg", którego mordka po prostu przyprawiała mnie o chęć w przestawienie mu nosa.
 - Hej - przywitał się.
- Co tam zboczony psie? - Odparłam.
Czyżby znowu czegoś ode mnie chciał.
 - Mogłabyś to sobie darować? - Zapytał.
 - Nie - odpowiedziałam. - Ponieważ wyzywanie ciebie sprawia mi przyjemność, ale jak chcesz to mogę wymyślić tobie jakieś nowe wyzwiska - zaproponowałam.
 - Nie dzięki.
 - Chcesz wejść? - Zapytałam się.
 - Skorzystam z propozycji - odpowiedział. - Ale może najpierw wejdziemy do "zbrojowni"?
 - Jasne. Coś się stało? Od tak dawna nie korzystałeś z trucizn, w ogóle z nich nie korzystałeś od dołączenia do Forever Young - przypomniała mi się ostatnia jego wizyta.
 - Wynikły pewne komplikacje - westchnął ciężko.
 - Mam nadzieję, że z kimkolwiek walczysz to cię zabije i wreszcie nie będę miała zboczeńca w sąsiedztwie^^ - posłałam mu czarujący uśmiech.
Chociaż z drugiej strony... To ja chciałabym być tą, która go zabije...
 - Aż tak mnie nie lubisz?
 - Nie - odparłam i zaczęłam się zastanawiać.
Hmmm... Jak bardzo mogłam nie lubić Akatsukiego? Baardzoo. W to na pewno nie wątpię, że go nienawidzę.
Posłałam mu uśmiech sadysty.
 - Ja ciebie naprawdę nienawidzę i bym cię wykastrowała, poddała torturom itd.
 - Więc czemu tego nie zrobisz?
 - Ponieważ Beta powinna dawać dobry przykład - westchnęłam smutno.
Inaczej on by już dawno nie żył - dodałam w myślach.
Akki zaczął się rozglądać po dalszej części zbrojowni, do której zbytnio nie zaglądał, ponieważ zastrzegłam mu, że ta część jest moim "królestwem".
 - Może chcesz powalczyć? - Zaproponował, gdy jego wzrok padł na rękawice bokserskie.
 - Tylko potem nie leć do Aoime z płaczem, że cię pobiłam - zadrwiłam z niego.
Zaczęłam zakładać rękawice. Tak obiję tego zboczeńca, że go własna matka nie pozna.
 - Zobaczymy jeszcze kto poleci do Alfy z podkulonym ogonem - roześmiałem się i również założył rękawice.
 - Ooochh... Czyżby mały zboczony kundel nabrał ostatnio za dużo pewności? - Spojrzałam na niego.
 - A w ogóle co to był za chłopak z którym wracałaś? - Nagle zmienił temat.
Wykorzystałam ten moment, żeby go zaatakować, ale niestety udało mu się zablokować, a szkoda, bo miałby o ząb lub dwa mniej i wyglądałby na jeszcze większego idiotę niż teraz.
 - Czyżbym trafił w czuły punkt? - Roześmiałem i przeszedł do kontrataku.
 - O czym ty mówisz ty degeneracie? - Zablokowałam i po chwili znowu zaatakowałam. - Dopiero dzisiaj go poznałam i byłam z nim na strzelnicy.
 - Jestem pewny, że jest w tym coś więcej - powiedział uparcie. - Ty i spotkanie się z chłopakiem? Ty nie kumplujesz się zbytnio z chłopakami nie licząc mnie. - Zaatakowałem ją.
 - Ciebie? A kiedy niby zostałeś moim kumplem? - Jednak chęć wybicia mu zębów zwyciężyła, co zaowocowało kolejnym wyprowadzonym ciosem w szczękę. - Nigdy nie nazwałabym ciebie moim kumplem, przecież już ci mówiłam, że jesteś moim wrogiem i zabawką do wyżywania się! - Wściekłam się. - Nie zniżyłabym się do twojego poziomu, żeby się z tobą zadawać, jedyne co uważam za słuszne to tępienie, takich zboczeńców, jak ty!
 - A on to niby jest taki fajny i spoko? - Akatsuki uniósł brwi.
Wykorzystałam ten moment do ataku prawym sierpowym, lecz temu idiocie udało się prawie uchylić, przez co uniknął połamanych żeber, lecz i tak musiało go nieźle zaboleć.
  - A o co ci niby chodzi? Może byś się odpierdolił od cudzych spraw!? - Tym razem był lewy backhand, który już udało mu się zablokować. - Ogarnij się, że między nami nic nie ma, a nawet jeśli by było to byś był ostatnią osobą, która by się tego dowiedziała, więc się ode mnie odwal! Poza tym co się ostatnio tak kręcisz wokół Aoime!? - Uznałam, że czas, abym przejęła inicjatywę w tej wymianie zdań.
 - A co ma do tego Aoime!? - Wymierzył mi cios w podróbek, lecz z łatwością go zablokowałam.
 - Na początku wyglądała, jakbyś jej podpadł, ponieważ na moich kamerach było widoczne, jak ciebie śledziła - wyjaśniłam. - Co ty jej takiego zrobiłeś ty skończony zbolu?! - Warknęłam.
 - Ogarnij się! - Odwarknął.
 - To chyba ty powinieneś się ogarnąć!
 - To ty to zaczęłaś!
 - Nie, to ty przypierdoliłeś się do mojego życia!
Oboje zaatakowaliśmy jednocześnie i nasze pięści się zderzyły.
 - Czemu się dzisiaj bijesz, jak pitbul? Czyżby coś się wydarzyło między tobą, a tym chłoptasiem? - Znowu wrócił do tamtego tematu.
Nie do podważenia było to, że zamierzał mnie zirytować mając nadzieję, że się rozproszę. Może sobie pomarzyć, o tym, że się rozproszę.
Warknęłam i wymierzyłam mu błyskawiczną serię czterech ciosów, z których tylko ostatni trafił.
 - Znowu wracasz do tej kwestii?! - Chyba jednak udało mu się mnie wkurzyć. - Poza tym jestem wściekła z powodu o tym, że przypominasz mi ciągle o tych niedorozwiniętych glinach...!
 - A co do tego mają gliny? - Zaatakował mnie.
 - Te przebrzydłe ludzkie kreatury przypierdoliły się do mnie, że jestem młoda i powinnam chodzić do liceum, mam tyle lat, że by im gały z oczy powychodziły, w dodatku, jak chciałam ich trochę torturować, to Shane mnie powstrzymał.
 - A więc twój chłopak nazywa się Shane! - Uśmiechnął się pod nosem.
 - Mówiłam ci, że on nie jest moim chłopakiem nie jeden raz, więc dlaczego twój niedorozwinięty mózg nie chce przyjąć tej informacji!
Oddaliliśmy się od siebie na chwilę mierząc wzrokiem.
 - Chyba pora trochę podkręcić tempo... - Ponownie go zaatakowałam.
 - ... I siłę! - Dokończył.
Rzuciliśmy się na chwilę i przez dłuższą chwilę byliśmy w zwarciu.
 - A więc co było dalej z tymi policjantami? - Kontynuował wymianę zdań.
 - Zapisali nas do liceum - warknęłam, a to wspomnienie sprawiło, że miałam jeszcze większą chęć mu przyłożyć.
 - Hahhaa - roześmiał się uchylając przed kolejnym ciosem. - Masz pecha!!! Nie chciałbym tak skończyć.
 - Nie martw się - uśmiechnęłam się diabelsko. - Oprócz naszej dwójki pojawi się tam jeszcze jeden uczeń! Zapisałam również ciebie. - Uśmiechnęłam się.
 - No chyba coś cię pojebało - warknął i mnie zaatakował.
Nasze pięści znowu się zderzyły i byliśmy w zwarciu.
 - Co powiesz, żeby na dzisiaj było tyle? - Zaproponowałam. - Każde z nas oberwało 5 razy.
Oboje wycofaliśmy się ze zwarcia, ja podałam mu jedną z dwóch butelek wody, a on się jej trochę napił.
 - Aach... To była całkiem niezła rozgrzewka przed następną walką - rozciągnęłam się.
 - Chcesz kolejną rundę jutro?
 - A co? Tchórzysz?
 - No chyba nie, za to następnym razem nie będę się wstrzymywał - oznajmił.
 - Ani tym bardziej ja - uśmiechnęłam się. - I z chęcią zobaczę, jak będziesz leżał powalony przeze mnie na ziemi.
Roześmiał się.
 - Nie sądzę, żeby to było możliwe, za to chcę zobaczyć, jak będziesz mnie prosić, żebym cię nie skopał - zakpiłem.
Prychnęłam:
 - Możesz sobie pomarzyć.
 - Zobaczymy - odparł.
 - A właśnie... - Przypomniało mi się. - Jest coś o czym chciałam pogadać.
 - Ze mną?
 - Mhm - mruknęłam.
Usiedliśmy na podłodze obok siebie opierając się o ścianę.
Nie mogłam uwierzyć, że ze wszystkich osób jego postanowiłam poprosić o pomoc, jednak z tego co widziałam jego umiejętności mogą być całkiem przydatne przy tym co chcę zrobić.
 - Jest jedna sprawa w której chciałabym poprosić o pomoc... - Zaczęłam niezręcznie.
 - Chwila - uniósł rękę. - Chcę to nagrać.
Moja prawa pięść sama zawędrowała w jego stronę, zanim zdałam sobie z tego sprawę, a on ją zablokował.
 - Nie musisz tak się wkurzać o wszystko.
 - W każdym razie o co chodzi? - Zapytał.
 - Jest ktoś kogo musimy zdjąć - powiedziałam. - Jednak nie sądzę, żeby było możliwe jego zdjęcie dla mnie samej.
 - Szkoda, że tego nie nagrywam. Właśnie po raz pierwszy przyznałaś przy mnie, że nie dasz czegoś zrobić sama.
Tym razem moja lewa pięść postanowiła go przywołać do porządku.
 - Niestety, ale on jest zbyt dobrze zorganizowany, bym mu sama podołała nawet z najgenialniejszym i skomplikowanym z moich planów.
 - Brzmi niczym wyzwanie - zaciekawił.
 - Jednak, jeśli wybiorę do tego odpowiednią "drużynę" to będziemy w stanie go pokonać, a potem zabić - dokończyłam. - Jednak to jest temat na następną rozmowę, po prostu chcę wiedzieć czy w to wchodzisz.
 - Oczywiście, że nie zamierzam przegapić takiej świetnej zabawy - uśmiechnął się.
 - Czyli teraz, gdy to załatwiliśmy to wynocha - powiedziałam.
 - Huh?
 - Nie wiem czy zbyt długie przebywanie w twoim otoczeniu, mogłoby mi zaszkodzić, a co jeśli twoja głupota jest zaraźliwa? - Spojrzałam na niego badawczo odsuwając się.
Prychnął, udając obrażonego i podszedł do drzwi, jednak przy nich się odwrócił:
 - To kiedy druga runda? Jutro?
 - Nie sądzę, żebym chciała dwa dni pod rząd sprzątać ten bałagan co narobiliśmy, może za tydzień? Zorganizuję wtedy jakąś przestrzeń do walki.
 - Okey, to ja lecę - pożegnał się.
Zostałam sama, ale nie miałam tutaj ochoty siedzieć w tym bałaganie (oberwane półki, dwie dziury w ścianie itd... Może nieco przesadziliśmy.)
Wyszłam na spacer i po dłuższym czasie wędrowania w zamyśleniu o nadchodzącym wyzwaniu, któremu miałam stawić czoło.
Nagle wpakowałam się w sam środek... No właśnie czego?
Okrążyło mnie kilkunastu potężnie zbudowanych facetów z identycznymi tatuażami u lewej ręki i kątem oka zauważyłem, że oprócz tych wokół mnie byli też inni z tyłu. Czyżby, jakaś mafia?
 - Ej, to tylko dziewczyna, a nie jedna z tych co się pojawili znikąd - powiedział któryś.
 - A kto tam wie, może ona też jest jedną z nich - podszedł do mnie.
Byłam zmęczona po walce z Akatsukim i jedynym wyjściem, żeby poradzić sobie z nimi naraz wydawało mi się użycie mocy, chociaż nie powinnam tego robić, ale cóż...
Jeden z nich złapał mnie za nadgarstek.
 - Jest całkiem ładna - stwierdził. - Można by się było z nią zabawić.
Po moim trupie.
Chciałam się zamachnąć na niego, lecz przez to, że używałam ludzkiej prędkości drugi facet złapał moją rękę.
 - Nie tak agresywnie laleczko - powiedział.
Czy on mnie właśnie nazwał "laleczką"? Ja go za to zabiję...
Trzymali mnie mocno z dwóch stron. Chyba naprawdę nie miałam innego wyboru niż użyć mocy w dzień na ulicy.
Skrzywiłam się. Aoime na pewno się wkurzy, ale ja dam radę pokonać ich najwyżej połowę bez mocy.
 - Naprawdę chcecie ze mną zadrzeć? Nawet, jeśli oznacza to waszą śmierć?
 - Chyba nie wiesz w jakiej jesteś pozycji dziewczynko - roześmiał się.
 - Och, chyba wy nie macie pojęcia z kim macie do czynienia.
Gadanie, gadaniem, ale co najwyżej kupuje mi czas i o ile szybko czegoś nie wymyślę mogą wyniknąć z tego potem problemy.
Nagle jeden z otaczających mnie facetów (chociaż nie tych trzymających mnie) padł nieprzytomny na ziemię.
 - Co się dzieje? - Zapytał się ktoś z nich. - Kim ty jesteś? I co zrobiłeś Boby'emu!?
Uniosłam wzrok. Nad zwiotczałym nieprzytomnym ciałem Boby'ego stał chłopak o kasztanowych włosach.

(Dzielnica Mroku) od Akatsukiego

Zastanawiało mnie, kiedy Mon Salai uderzy, a w to, że uderzy nie wątpiłem. Na pewno dołączy się do tej zabawy, chociaż moim zdaniem to jest bardziej niczym gra w której nikt nie wygra, ponieważ żadne z nich nie zamorduje przeciwnika, gdyż byłoby to zbyt łagodne.
A ja zostałem w to wszystko wplątany, jako pionek Aoime.
Poza tym ciekawe co u Rin, ponieważ będzie mi potrzebny nowy ekwipunek. Wyszedłem z domu i akurat zobaczyłem, jak wracała do domu i rozstała się z jakimś chłopakiem.
Oooo... Czyżby nieczuła do szpiku kości Rin się zakochała?
Zdawała się mieć całkiem niezły humor.
 - Hej - przywitałem się.
 - Co tam zboczony psie? - Odparła.
 - Mogłabyś to sobie darować? - Zapytałem.
 - Nie - odpowiedziała. - Ponieważ wyzywanie ciebie sprawia mi przyjemność, ale jak chcesz to mogę wymyślić tobie jakieś nowe wyzwiska.
 - Nie dzięki - odparłem.
 - Chcesz wejść? - Zapytała się. -
 - Skorzystam z propozycji - odparłem. - Ale może najpierw wejdziemy do "zbrojowni".
 - Jasne - odparła. - Coś się stało? Od tak dawna nie korzystałeś z trucizn, w ogóle z nich nie korzystałeś od dołączenia do Forever Young.
 - Wynikły pewne komplikacje - westchnąłem.
 - Mam nadzieję, że z kimkolwiek walczysz to cię zabije i wreszcie nie będę miała zboczeńca w sąsiedztwie^^.
 - Aż tak mnie nie lubisz?
 - Nie - odparła i zastanowiła się dłuższą chwilę.
Jej uśmiech rozjaśnił uśmiech sadysty:
 - Ja ciebie naprawdę nienawidzę i bym cię wykastrowała, poddała torturom itd.
 - Więc czemu tego nie zrobisz?
 - Ponieważ Beta powinna dawać dobry przykład - westchnęła.
Zacząłem się rozglądać po dalszej części "zbrojowni" i nagle zobaczyłem rękawice bokserskie.
 - Może chcesz powalczyć? - Zaproponowałem.
 - Tylko potem nie leć do Aoime z płaczem, że cię pobiłam - odparła zakładając rękawice.
To chyba znaczyło "tak".
 - Zobaczymy jeszcze kto poleci do Alfy z podkulonym ogonem - roześmiałem się i również założyłem je.
 - Ooochh... Czyżby mały zboczony kundel nabrał ostatnio za dużo pewności?
 - A w ogóle co to był za chłopak z którym wracałaś? - Zapytałem zainteresowany.
Nagle Rin zrobiła wypad do przodu i zaatakowała mnie z zamiarem uderzenia w szczękę, a mi ledwie się udało to zablokować.
 - Czyżbym trafił w czuły punkt? - Roześmiałem się atakując.
 - O czym ty mówisz ty degeneracie? - Zablokowała mój cios i po chwili uderzyła po raz kolejny. - Dopiero dzisiaj go poznałam i byłam z nim na strzelnicy.
 - Jestem pewny, że jest w tym coś więcej - powiedziałem. - Ty i spotkanie się z chłopakiem? Ty nie kumplujesz się zbytnio z chłopakami nie licząc mnie. - Zaatakowałem ją.
 - Ciebie? A kiedy niby zostałeś moim kumplem? - Znowu próbowała dosięgnąć mojej szczęki. - Nigdy nie nazwałabym ciebie moim kumplem, przecież już ci mówiłam, że jesteś moim wrogiem i zabawką do wyżywania się! - Wciekła się. - Nie zniżyłabym się do twojego poziomu, żeby się z tobą zadawać, jedyne co uważam za słuszne to tępienie, takich zboczeńców, jak ty!
 - A on to niby jest taki fajny i spoko? - Uniosłem brwi i jednocześnie wykonywałem unik przed jej prawym sierpowym, który ostatecznie ledwie mnie musnął, aczkolwiek przy tej sile co włożyła w cios to i tak miałem wrażenie, jakby mi zrobiła dziurę na wylot swoją pięścią.
 - A o co ci niby chodzi? Może byś się odpierdolił od cudzych spraw!? - Tym razem był lewy backhand, który na szczęście zablokowałem. - Ogarnij się, że między nami nic nie ma, a nawet jeśli by było to byś był ostatnią osobą, która by się tego dowiedziała, więc się ode mnie odwal! Poza tym co się ostatnio tak kręcisz wokół Aoime!?
 - A co ma do tego Aoime!? - Wymierzyłem coś w jej podbródek, ale i tak go zablokowała.
 - Na początku wyglądała, jakbyś jej podpadł, ponieważ na moich kamerach było widoczne, jak ciebie śledziła - wyjaśniła. - Co ty jej takiego zrobiłeś ty skończony zbolu?! - Warknęła.
 - Ogarnij się! - Odwarknąłem.
 - To chyba ty powinieneś się ogarnąć!
 - To ty to zaczęłaś!
 - Nie, to ty przypierdoliłeś się do mojego życia!
Oboje zaatakowaliśmy jednocześnie i nasze pięści się zderzyły.
 - Czemu się dzisiaj bijesz, jak pitbul? Czyżby coś się wydarzyło między tobą, a tym chłoptasiem?
Warknęła i zaatakowała mnie serią ciosów, przed trzema z nich się uchyliłem, jednak czwarty mnie trafił.
 - Znowu wracasz do tej kwestii?! - Wyglądała na coraz bardziej wściekłą. - Poza tym jestem wściekła z powodu o tym, że przypominasz mi ciągle o tych niedorozwiniętych glinach...!
 - A co do tego mają gliny? - Zainteresowałem się, atakując ją.
 - Te przebrzydłe ludzkie kreatury przypierdoliły się do mnie, że jestem młoda i powinnam chodzić do liceum, mam tyle lat, że by im gały z oczy powychodziły, w dodatku, jak chciałam ich trochę torturować, to Shane mnie powstrzymał.
 - A więc twój chłopak nazywa się Shane!
 - Mówiłam ci, że on nie jest moim chłopakiem nie jeden raz, więc dlaczego twój niedorozwinięty mózg nie chce przyjąć tej informacji!
Oddaliliśmy się od siebie na chwilę mierząc wzrokiem.
 - Chyba pora trochę podkręcić tempo... - Zaczęła atakując mnie.
 - ... I siłę! - Dokończyłem.
Rzuciliśmy się na chwilę i przez dłuższą chwilę byliśmy w zwarciu.
 - A więc co było dalej z tymi policjantami?
 - Zapisali nas do liceum - warknęła, a jej twarz stała się jeszcze bardziej wściekła na to wspomnienie.
 - Hahhaa - roześmiałem się uchylając przed kolejnym ciosem. - Masz pecha!!! Nie chciałbym tak skończyć.
 - Nie martw się - uśmiechnęła się diabelsko. - Oprócz naszej dwójki pojawi się tam jeszcze jeden uczeń! Zapisałam również ciebie.
 - No chyba coś cię pojebało - warknąłem atakując ją.
Nasze pięści znowu się zderzyły i byliśmy w zwarciu.
 - Co powiesz, żeby na dzisiaj było tyle? - Zaproponowała. - Każde z nas oberwało 5 razy.
Rin wzięła dwie butelki wody i jedną mi rzuciła.
Otworzyłem ją i się napiłem.
Dziewczyna się rozciągnęła.
 - Aach... To była całkiem niezła rozgrzewka przed następną walką.
 - Chcesz kolejną rundę jutro?
 - A co? Tchórzysz? - Uniosła brwi.
 - No chyba nie, za to następnym razem nie będę się wstrzymywał - oznajmiłem.
 - Ani tym bardziej ja - uśmiechnęła się. - I z chęcią zobaczę, jak będziesz leżał powalony przeze mnie na ziemi.
Roześmiałem się:
 - Nie sądzę, żeby to było możliwe, za to chcę zobaczyć, jak będziesz mnie prosić, żebym cię nie skopał - zakpiłem.

(Dzielnica Wody) Od Mon Salai'a.

Więc zabawa się zaczęła. Przed dziewczyną trzeba było udawać gdy tymczasem medycznymi technikami odcinałem się od bólu. Połknęła haczyk bez problemu. Jest wyjątkowo ufna. Nie docenili moich umiejętności jednak teraz będę musiał uważać. Ruszyłem w kierunku centrum miasta. Na początku w postaci białego wilka przez ciemniejsze uliczki, później zmuszony byłem iść na ludzkich nogach. Nie mogło być jeszcze tak późno bo wszystkie sklepy były pootwierane. Po mojej prawej mignął mi salon samochodowy. Pieniądze mam ale przydałby się także transport. Z uśmieszkiem samozadowolenia na ustach podszedłem do sprzedawcy.
- Witam. W czymś pomóc.? - Spytał zmieszany moimi złotymi oczami.
- Jaki jest aktualnie najlepszy samochód.?
- Chevrolet Camaro, proszę pana. Pokazać.?
Kiwnąłem głową i ruszyłem za puszystym sprzedawcą. Po kilku chwilach ustaliśmy przed żółtym cudem techniki. Model oglądało także kilka innych osób.
- Biorę. - Stwierdziłem rzeczowo.
Dealer cały zachwycony poprowadził mnie z powrotem do kasy i dokonaliśmy transakcji. Odebrałem kluczyki i już w nowiutkim aucie pojechałem szukać mieszkania. Nie było to trudne ponieważ na sprzedaż ktoś wystawił dwupoziomowe mieszkanie na ostatnim piętrze wieżowca. Oszałamiająca konstrukcja ze stali i szkła.

***

Po prysznicu i wypakowaniu wszystkiego zająłem się przygotowaniem różnego rodzaju trucizn. Mieszałem moje najlepsze mieszanki, dodawałem nowe składniki. Coś specjalnego dla dziewczyny z Mroku oraz jej przydupasa. I tak oto powstała nowa trucizna porażająca ośrodkowy układ nerwowy. Po dostaniu się jej do krwi mogą występować także zaburzenia mowy oraz silne halucynacje. Efekt działania - około godziny. Idealne aby nie zabić ofiary. Czułem wszechogarniające mnie oczekiwanie na przetestowanie tego płynu.
Zabrałem się także za naostrzenie, wyczyszczenie oraz pokrycie niewidzialną warstwą trucizny moich wszelkich ostrzy. Trzeba by także poćwiczyć. Może tą śmieszną ludzką dyscyplinę.? Boks.? Taaa. To będzie dobre.

środa, 23 lipca 2014

(Dzielnica Mroku) od Rin

Shane zdecydował się na strzelnicę. Wybraliśmy się do największej strzelnicy w mieście i wybór broni był niesamowity~! Chociaż nie dorównywał mojej "zbrojowni" do pięt, ale i tak było niezłe, jak na coś, gdzie mogą wybrać się ludzie po pracy.
Nie wiedziałam na co się zdecydować, aż w końcu zamknęłam oczy i wybrałam pierwszy lepszy.
Moim wyborem okazał się Desert Eagle .50AE o szkielecie ze stali nierdzewnej i przesuniętym środku ciężkości w stronę lufy. Co prawda magazynek miał na 9 naboi, lecz spokojnie można było nosić w nim 10 (jednak to i tak mało~ :( ), ponieważ ten pistolet nosi się zupełnie bezpiecznie z nabojem wprowadzonym do lufy.
A odrzut w nim był dosyć duży. Jednak posiadał on wieeele minusów, w tym kiepską celność. Z drugiej strony amunicja w nim użyta sprawiała, że pistolet był niezwykle śmiercionośny u utalentowanego posiadacza.
Eeechh...
Spojrzałam na tarcze oceniając ich odległość.
Taa... Z tej odległości powinnam trafić nawet z tego czegoś.
Ustawiłam się przy strzale do pierwszej tarczy i szybko oceniłam, jak powinnam najlepiej trzymać pistolet, żeby trafić biorąc pod uwagę duży odrzut.
Strzeliłam i skrzywiłam się czując odrzut... Geniusz, który wpadł na taką broń powinien pomyśleć trochę o celności, albo chociaż zwiększonej amunicji.
Spojrzałam na tarczę i okazało się, że trafiłam w sam środek.
 - Twoja kolej - rzuciłam mu odbezpieczony pistolet.
Shane złapał go i spróbował wycelować.
 - Nie tak - podeszłam do niego i ustawiłam się za nim, a nawet trochę się przytuliłam, żeby wygodniej było mi go uczyć.
Wyciągnęłam jego ręce do przodu i ustawiłam je mu w odpowiedniej pozycji.
 - Jeszcze cofnij prawą nogę w lewo - poleciłam. - I ognia.
Spojrzał jeszcze raz na cel i wystrzelił.
Ooo... Całkiem nieźle, jak na pierwszy strzał. Pocisk trafił tuż powyżej kropki w środku (a raczej dziury po niej), jednak wciąż w środkowym kółku.
Następnym modelem, jaki wpadł mi w ręce był Browning (FN)... Ogólnie sprawdziliśmy ich bardzo dużo...
Szkoda, że tego dnia nie były organizowane żadne Survival Game, podobno były naprawdę niezłą rozrywką i niezwykle realistycznymi grami strzeleckimi.
No cóż... Następnym razem.

(Dzielnica Wody) Od Hinomoto

Stojąc nad wodą spoglądałam w niebo i zastanawiałam się nad wszystkim powolnie. Najchetniej utopiłabym sie w tym jeziorku. Nie mogłam wrócić do starych spraw, które nadal we mnie siedzą, jednak nowe życie jest proste i pozwala mi sie zmieniać. To durne, bo zapominam o tych poważnych sprawach, czy to nie powinno być inaczej, to nie wiem, ale nie mogę zapomnieć o tym bólu. Spojrzałam na zakrwawione miejsca. Znowu mi wszystko przeciekało. Wzięłam głęboki oddech i pustym wzrokiem spojrzałam w niebo, jednak nie było tam odpowiedzi na to wszystko czego szukam.Wróciłam do domu, gdzie usiadłam pod prysznicem, jak zawsze. Wzięłam laptop i usiadłam na gruzach i puściłam jakaś muzykę. Zaczęłam szukać fajnych piosenek. Znalazłam paru fajnych raperów. Najbardziej spodobał mi sie styl Horrorcore, może dlatego, że mam częsciowo cosś z głową. Położyłam się na chwilę spać,a  gdy się obudziłam moja pościel już miała spore plamy krwi. Znowu łazienka i to białe gówno na ranach. Gdy wyszłam spod prysznica i załatwiłam te rany to poszłam posprawdzać kolejne zlecenia, jak na złosć ich nie było. Wiedziałam, że już powoli muszę wracać do siebie, ale to było zatrudne. Zaczęłam grzebać na forach jak wrócić do krainy. Przesiedziałam tak dość długo, nic niestety nie znalazłam. Wstałam zawiedziona i rozejrzałam sie dookoła. Wszędzie pęłno krwi i gruzu, no normalnie nie wygladało to już jak mieszkanie. Westchnęłam i spojrzałam na dzióry, które wygladały dosć strasznie. Niestety nie miałam siły by nawet trochę posprzatać, ponieważ ledwo stałam na nogach. "Trochę to żałosne, zę tak sie zachowuje, że nic ze sobą nie potrafie zrobić... W sumie to nie tylko trochę... Ja po prostu jestem żałosna.." Skuliłam sie i znowu zaczęłam płakać. Gdy sie w końcu po dłuższym czasie uspokoiłam to ledwo trzymając się na nogach, prawdopodobnie przez duzy ubytek krwi, jak i nie jedzenie już od 2 dni, poszłam znowu się położyć.

(Dzielnica Mroku) od Akatsukiego

Chciałem jeszcze na chwilę wpaść do Hinomoto, by podziękować, że mnie wcześniej kryła. Udałem się do Dzielnicy Wody i do jej mieszkania, a raczej do miejsca w którym powinno ono stać, a gdzie były jedynie ruiny czegoś co od dawna nie powinno nadawać się do użytku.
Zajrzałem i od razu pomyślałem, że wszyscy ludzie ceniący porządek wołaliby o pomstę do nieba.
Na łóżku leżała Hinomoto w bandażach, a ja patrzyłem się na to w szoku.
Miałem wizję mniej więcej co się tutaj wydarzyło.
Westchnąłem ciężko i podszedłem do pomieszczenia - kuchni, które jakimś cudem jeszcze nadawało się do użytku i wygrzebałem z gruzu potrzebne przybory.
Szybko wpadłem do pobliskiego sklepu i kupiłem potrzebne składniki, a także nowy opatrunek, ale jak wróciłem to Hino nawet nie przesunęła się o centymetr od czasu, kiedy ją zostawiłem.
Szybko przygotowałem jej klopsiki z mięsem i ziemniaki, a także zostawiłem w najczystszym miejscu kuchni pieczywo, masło oraz parę innych drobnostek, które mogłaby użyć, jako śniadanie. Ostatecznie obok położyłem zgrzewkę wody.
Zastanawiałem się chwilę, czy budzić Hino, czy zostawić jedzenie przy niej z jakąś notką, że jak się nie doprowadzi do porządku to będzie mieć kłopoty z mojej strony.
Ostatecznie zdecydowałem się na tą pierwszą opcję.
Podszedłem do niej i potrząsnąłem jej ramieniem, a ona wymruczała coś nieprzytomna, a potem otworzyła jedno oko.
 - Akki? - Zapytała zdziwiona. - Chyba jeszcze śpię...
Zamknęła oczy, lecz ja ją delikatnie pociągnąłem za ramię i sprowadziłem do pozycji siedzącej, a potem rozkazałem:
 - Jedz.
Nie stawiała żadnego oporu, wprost przeciwnie - jadła tak szybko, że musiałem jej pilnować, żeby się nie udławiła.
 - Pokaż ręce - nie czekając na jej pozwolenie wziąłem jej lewą rękę i zestaw opatrunkowy, który przyniosłem.
 - Nie zdezynfekowałaś - westchnąłem. - Poza tym niektóre rany nadają się do zszycia.
 - Zszycia? - Zapytała coś nieprzytomnie. - Nie chcę. To będzie boleć.
Przytrzymałem jej rękę i zacząłem dezynfekować, a ona chociaż się wyrywała to i tak nie miała siły mnie powstrzymać przed "operacją".
 - To piecze - poskarżyła się.
 - Wytrzymaj jeszcze chwilę - poprosiłem i wziąłem igłę tak, żeby jej nie zauważyła, a potem zacząłem zszywać ranę.
Zaczęła się jeszcze mocniej wyrywać, a ja po prostu ścisnąłem jej rękę jeszcze mocniej.
W pewnym momencie poczułem mocne ugryzienie w ramię.
 - Auu.. - Syknąłem.
Spojrzałem na nią, płakała. Może nie lubiła igieł.
Na szczęście szybko uporałem się z raną i to była chyba jedyna, która wymagała zszycia.
Chociaż jednocześnie musiałem sam zabandażować ugryzienie, ponieważ głęboko rozdarła mi skórę i leciała krew.
Z drugą ręką poszło już łatwiej, zająłem się także pozostałymi ranami i położyłem ją do łożka.
 - Dzięki - odezwała się. - Myślałam, że już nie wrócisz i nie wiem czemu płakałam, ale dzięki, że wróciłeś, nawet jeśli to tylko w moim śnie.
 - Śpij - powiedziałem i wyskoczyłem przez okno.
Wróciłem do "zbrojowni" w mieszkaniu Rin i zdjąłem zbędny ekwipunek, ostatecznie pozostawiając sobie parę noży, truciznę oraz dwa pistolety.
Następnym moim celem było mieszkanie, gdzie się odświeżyłem.
Chyba czasy spokoju w tym mieście się skończyły się spokojniejsze czasy i Dzielnica Mroku chyba trochę się ożywi.