poniedziałek, 21 lipca 2014

(Wataha Mroku) od Akatsukiego

- Niech będzie - odparła Aoime po chwili - Ile mamy czasu, zanim się obudzi?
- Kilkanaście minut - odpowiedziałem.
- A później? Będzie mógł się ruszać?
- Będzie czuł, ruszać jeszcze przez chwilę nie.
- Idealnie - uśmiechnęła się. - Pomóż mi z nim, chcę go do tego przywiązać - wskazałam łóżko w drugim końcu pomieszczenia.
Założyła na głowę kaptur.
Czyli jego zemsta spadnie prawdopodobnie na mnie, ale no cóż... Dzięki temu, że będzie chciał ze mną walczyć życie będzie trochę ciekawsze.
Salai powoli otwierał oczy.
- Co tu się do cholery dzieje?
Aoime nic nie odpowiedziała, a ja stałem w mroku, tak, że nie było mnie widać.
- Kurwa mać, odpowiedz mi! – wrzasnął Salai.
Aoime chyba nie zamierzała raczyć się odezwać.
Pochyliłam się nad nim i uśmiechnęłam, błysnęło ostrze, chyba to zauważył, bo zaczął się wiercić.
Alfa rozcięła mu skórę na palcu tuż obok paznokcia, a po chwili zaczęła go wyjmować i nie robiła to bynajmniej delikatnie.
 - Nie podoba ci się moja zabawa? Ojj - zrobiła podkówkę. - Szkoda, myślałam, że miło spędzimy czas...
- Jesteś popierdolona.
- Nie, aktualnie tylko szukam zemsty.
Usiadła na łóżku i położyła dłoń na policzku swojej ofierze.
- Czemu go zabiłeś? - Niezauważalnie ściszyła głos.
- Co? O czym ty mówisz?
- Czemu zabiłeś Alexa?
Pierwszy błąd z jej strony, dzięki temu Salai będzie wiedział, że osobą, która się na nim mści za Alastaira jest dziewczyna, która go dobrze zna.
- Miałem wystarczające powody, zabieraj te łapska.
Wstała i odwróciła się w kierunku wyjścia, po chwili przystanęła w drzwiach.
Zastosowała, jakieś nowe zaklęcie, a samiec padł jego ofiarą. Musiał czuć niewyobrażalny ból w brzuchu.
Po chwili przerwała widząc, że Salai zaczyna rozrywać trzymające go więzy. Widocznie czas jej zabawy dobiegał końca.
- Akki, czas iść. - Oznajmiła.
- Myślałem, że chcesz go zabić - zauważyłem.
- Chcę. Ale nie dziś - odparła.
- Jak uważasz - wzruszyłem ramionami.
Wstałem i przytrzymałem jej drzwi.
Tymczasem Salai już wstawał.
Aoime otworzyła portal i w nim zniknęliśmy.
Miałem ponure przeczucie, że zabawa dopiero się zaczyna rozkręcać, a dotychczasowa desperacja Aoime ulotniła się bez śladu. Teraz pewnie, jedynie czuła determinację, by zrealizować swój cel i nie zawaha się mnie w tym wykorzystać.
Musi tylko uważać, żeby się nie zapędzić, bo jeden zły ruch i można wszystko zniszczyć.
 - Aoime - zauważyłem, niby od niechcenia. - Musiałaś przy nim wspominać moje imię?
Miałem zły humor, a ona musiała najwyraźniej to zauważyć.
 - Coś jest nie tak Akki? - Spytała.
 - Nic - odparłem zamyślony. - Po prostu twój przypadek mi o czymś przypomniał.
Wróciłem do swojego mieszkania i się odświeżyłem pod prysznicem.
Zakładając koszulkę przez chwilę się zawahałem i spojrzałam na znamię w postaci tatuażu. Nieważne co bym nie zrobiłbym i tak się tego nie pozbędę.
Tej przeklętej mocy, której od tak dawna nie używałem.
Przypadek Aoime mi o niej przypomniał...
Westchnąłem próbując się pozbyć tej dawnej myśli, tych wspomnień.
Nie mogłem pozwolić, żeby zapędziła się zbyt daleko, są granice, których należy nie przekraczać.
Z westchnieniem położyłem się do snu.
Za dużo się martwiłem... Ta moc zostało już dawno zapieczętowana i nie użyję już nigdy jej ponownie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz