Powiem to wprost na początku. Ten typek od Ziemi mnie wkurzał, nie tak bardzo, jak Akatsuki, ale wystarczająco, że bym mu przywaliła.
Zamiast walczyć wręcz ze mną we dwójkę (spokojnie byśmy dali radę) musiał zrobić spektakularny pogrom, a teraz jeszcze ten tekst:
" Nie poradziłabyś sobie. Nie wychyliłabyś się z obawy o to, co powie Ci alfa. Ładnie się odwdzięczasz za pomoc."
Poradziłabym sobie. Po prostu użyłabym mocy w ostateczności, a nie od razu na wejściu.
Wybrałam numer i zadzwoniłam po karetkę. Zresztą uważałabym, że dobrze było, że trochę pocierpiał za swoją bezmyślność.
Prychnęłam patrząc na niego.
- Jak widać bardzo współczujesz mi, podczas, gdy stanąłem w twojej obronie - powiedział.
- A ty, jak na tak bardzo cierpiącą osobę coś dużo gadasz - odcięłam się. - Poza tym nie będę się rozczulać nad twoimi ranami, ponieważ się rzuciłeś bezmyślnie do walki.
Mierzyliśmy się chwilę wzrokiem.
- Poza tym pozostawała jeszcze ostateczność. Uwierz mi, że nie pozwoliłabym się im tknąć palcem.
Dotknęłam latarni palcem, a ona cała po prostu znikła.
Nieco go to zaskoczyło.
- W każdym razie zapewniłeś im grób, a nie, że znikną z ziemi bez śladu po nich - powiedziałam. - Całkiem miłe z twojej strony.
- Co zrobiłaś? Gdzie jest ta latarnia? Teleportowałaś ją?
- Jej nie ma - odparłam. - Władam nad atomami, chociaż nie używam zbytnio tej mocy.
- Nie mogłaś tego zrobić od razu? - Spytał.
- Liczyłam na to, że zaprowadzą mnie w bardziej ustronne miejsce i tam ich dorwę. Najpierw pozbyłabym się po jednej nodze, potem drugiej, następnie lewa i prawa ręka i patrzyłabym się, jak wykrwawiają się na śmierć.
- Współczułbym tym typkom, gdybym nie pojawił się. Jesteś sadystką?
- A co jeśli tak? - Uśmiechnęłam się.
Zobaczyłam nadjeżdżającą karetkę.
- Miłego przebywania w szpitalu - puściłam mu oczko. - Nie licz, że ciebie odwiedzę - dodałam na odchodne.
- Nie musiałaś tego mówić - jego spojrzenie nie było zbyt przyjazne.
Szybko ulotniłam się z tamtego miejsca, a zza rogiem zaczęłam się śmiać i byłam pewna, że to usłyszał.
Co on myślał, że będzie niczym dżentelmen i poratuje dziewczę w takiej sytuacji?
Jeśli tak, to powinien poszukać innej dziewczyny, bo ja nie jestem z tych, które czekają na ratunek, tylko lubią walczyć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz