niedziela, 27 lipca 2014

(Dzielnica Wody) Od Hinomoto

Wtrąciłam się do ich rozmowy, bo oczywiście byłam wręcz niezauważona.
- Hinomoto, a ty co tu robisz? – Zdziwił się Akki.
- Hinomoto? – Spojrzał się na mnie ten morderca.
Podniosłam podbródek, a moje oczy rozbłysnęły złością.
- Nie twój jebany interes co ja tu robię. Poza tym to ty kumplujesz się z mordercą. – Zmierzyłam go wzrokiem po czym jak cień stanęłam obok tego faceta.
- Ty popieprzony gnoju, nie ważne kogo będziesz miał za sprzymierzeńca i tak zginiesz. – Szepnęłam bezdusznie i ruszyłam na stoisko z alkoholami.
Oni zaczęli o czymś tam rozmawiać, gdy ja zasiadłam przy dość kolorowych i drogich drinkach. Barman widząc mój drogocenny wyraz twarzy uśmiechnął się uspokajająco i przygotował mi wyśmienity napój. Od razu ochłonęłam. Następnie podeszła do mnie Rin.
- Nie schlej się. – Mruknęła.
- Nie mam czasu na takie głupoty. Masz strój kąpielowy? – Spojrzałam na nią.
- Chcesz sprawdzić basen? – Uśmiechnęła się jakoś dziwnie.
Pokiwałam głową na znak, że tak, a ona natychmiast wstała. Poszłyśmy na samą górę, gdzie dużo osób rozmawiało i dobrze się bawiło. Zmieniłyśmy stroje i wskoczyłyśmy do wody. Na dnie było około 5 bomb.  Nagle zjawiło się tu tych dwóch zdrajców.
- Hino, na jakich relacjach jesteś z Akkim? – Zapytała ni z gruszki ni z pietruszki Rin.
- Ni jakich. – Powiedziałam podnosząc się na rękach wychodząc z basenu.
- A z Salai’em? – Wyszła szybko.
- Ten dupek zabił moją Alfę, więc jak myślisz? – Zapytałam wkurzona.
Szłam dość szybko i nie zauważyłam jakiejś Pani, która wleciała we mnie z bara. Popchnęła mnie tak mocno, że upadłam. Jej uśmiech mówił wszystko. We mnie obudziła się wściekłość. Miałam chęć ja utopić, ale zamiast tego podszedł do mnie jakiś mężczyzna i podał rękę.
- Pani wybaczy, moja żona czasem przesadza. – Uśmiechnął się.
Teraz rozumiałam o co jej chodziło.
- Nic nie szkodzi. – Pomógł mi wstać, a ja „przypadkiem” poślizgnęłam się i pomoczyłam mu marynarkę i koszulę.
- Przepraszam! Straszna ze mnie niezdara! – Szybko się wyprostowałam.
Na jego twarzy jednak zawisł uśmiech.
- Nic nie szkodzi. – Odparł i nagle jak z bram piekieł pojawiła się jego żona.

Szykowała się już na mnie, ale gdy tylko zrobiła krok to niestety „przypadkiem” się poślizgnęła. Gdy on ją podnosił ja szybko przeprosiłam jeszcze raz i się zawinęłam. Poszłam się przebrać i nagle był czas na występ. Zgubiłam Rin i na szczęście tamtych dwóch.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz