- Owszem, jest nas więcej. Kiedyś zajmowaliśmy całą krainę, ale za sprawą bogów jesteśmy tutaj. A co do mojej mocy, tak, naturalnie nad nią panuję - zmienił się w człowieka. - Widzisz? Wspomniałeś też, że szukasz domu. Chyba mógłbym coś na to poradzić - uśmiechnął się lekko.
Przemilczałem sprawę bogów, nie miało to większego sensu.
- Naprawdę? Byłbym wdzięczny.
- I nawet wiem, jak się odwdzięczysz. Będziesz w zamian pracował w jednym z moich sklepów.
- Masz sklepy?
- Tak. Zarządzam Apple'm w tym mieście. Wracając do sprawy domu, umowa stoi?
- Tak.
Cholera, nienawidziłem Apple'a.
- W takim razie chodź ze mną, pokażę ci twój nowy dom.
Mieszkanie, które dostałem było w dzielnicy ognia, jak się dowiedziałem. Teraz też już wiem, że są tu różne żywioły, każda ma swoją dzielnicę i swojego "zarządcę", w sumie, alfę, przywódcę. W gruncie rzeczy osobę ważniejszą od innych.
Dom był naprawdę ładny i przytulny. Był dużo lepszy od wszystkich, jakie kiedykolwiek widziałem. Miało całkiem przyjemny rozkład - z malutkiego przedpokoju dalej do saloniku połączonego z kuchnią, a za nią łazienka. Na piętrze trzy większe pokoje i łazienka. Był też strych.
- Hej, nadal nie wiem, jak się nazywasz - rzuciłem do chłopaka.
- Brisinger.
Kiwnąłem głową.
- Jutro bądź gotowy o ósmej, przyjdę po ciebie - pożegnał się i wyszedł.
Ale ja nie mogłem długo siedzieć w domu, przytłaczał mnie ten spokój, a telewizor denerwował. Nawet mój ukochany rock mnie dzisiaj ostro wkurwiał. Zacierało do mnie docierać, że prawdopodobnie mam na karku seryjnego mordercę i powinienem zacząć czegoś się uczyć, jeśli chcę zachować swój tyłek.
I moi rodzice nie żyją.
Więc wyszedłem pozwiedzać tą okolicę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz