środa, 23 lipca 2014

(Dzielnica Mroku) od Akatsukiego

Akurat miałem wpaść do Aoime, kiedy wlazł tam Mins, a jakiś 6 zmysł (ostatnio nadzwyczaj aktywny) ostrzegł mnie, że należy się ukryć.
Patrzyłem na scenę, jak Mins usypia Aoime.
Oj... Oj... Czyżby mały Mins robił się niegrzeczny?
Może trzeba by było mu przypomnieć jego pozycję?
Co za dziwny traf, mam ze sobą wyposażenie z walki z Salai. Może by to wykorzystać?
Zastanawiało mnie tylko w którym momencie zaatakować.
Cichutko wślizgnąłem się do samochadu na tyle obok Aoime i ukryłem za fotelem przed wzrokiem Minsa.
Kurwa... Jakim on jeździł małym samochodem. Ledwie mogłem tam wytrzymać bez zdradzenia się.
Odetchnąłem w momencie, gdy samochód się zatrzymał. Nareszcie koniec tortur.
Mins otworzył drzwi.
 - Hejka - przywitałem się wesoło celując w niego pistoletem. Czerwona kropeczka zatrzymała się idealnie pomiędzy jego oczami. - Możesz mi wyjaśnić co to znaczy?
Mins patrzył się na mnie zaskoczony.
 - Bo widzisz... Chcę wiedzieć, czemu ktoś taki, jak ty... Zdradził zaufanie Aoime, tym samym zdradzając całą watahę. Po prostu jestem ciekawy... - Zawiesiłem głos i nagle wyswobodziłem się i go dopadłem. - Zanim będę musiał cię zabić - dokończyłem ponuro.
Po chwili uśmiech powrócił na moją twarz.
 - Bo wiesz, nie jesteś oficjalnie nikim znaczącym, podobnie jak ja i znikąd podważasz decyzje alfy i wykonujesz sam niebezpieczne, oj, bardzo niebezpieczne ruchy nie myśląc o konsekwencjach.
 - A niby kim ty jesteś, żeby oceniać, czy co to robię jest słuszne czy nie?
 - Ja... - Zastanowiłem się chwilę. - Chyba też nikim szczególnym, poza tym, że niedawno chyba zostałem prywatnym psem Aoime od czarnej roboty, a to chyba oznacza również jej uratowanie w takiej sytuacji.
 - I ciekawe co możesz zrobić? Jeszcze nigdy nie zrobiłeś niczego niezwykłego. Nie sądzę, żebyś posiadał moc, by mnie pokonać.
Spoważniałem.
 - Ciekawe. Chcesz przekonać, że się mylisz? Zniszczę wszystko co stanie na drodze do wypełnienia mojego zadania, nawet jeśli będzie oznaczało to zabicie moich sojuszników, a moim zadaniem jest aktualnie ochrona i wykonywanie rozkazów Aoime.
Nagle wadera się ocknęła.
Uśmiechnąłem się.
 - Ooo... Tak, jak myślałem - roześmiałem się. - Cała ta farsa dała mi czas, żeby Alfa się ocknęła, w skrócie mówiąc, to całe gadanie o niczym się opłaciło, chociaż nie twierdzę, że kłamałem mówiąc o tym, że ciebie zabiję.
Odwróciłem się w stronę Aoime i zdjąłem kurtkę,  wciąż ostrożnie mierząc w Minsa i pilnując, żeby nie wykonał żadnych niechcianych ruchów.
 - Za chwilę się nim zajmę - szepnąłem przykrywając ją nią. - Chyba, że jest coś o czym chcesz mu powiedzieć.
Aoime wstała i podeszła do niego.
 - Niedawno rozmawialiśmy o bezpieczeństwie watahy, to jest twoje bezpieczeństwo? - Wyglądała na niezwykle zawiedzioną.
Od dawna jej takiej nie widziałem, co sprawiło, że nagle zapragnąłem Minsowi przywalić prawym sierpowym w szczękę.
Po chwili się opanowała.
 - Aoime... To nie tak... - Zaczął niezręcznie.
 -  A jak kurwa? Zdradziłeś mnie, zdradziłeś moją watahę, pieprzę twoje bezpieczeństwo i wiesz co? Ciebie też, zjeżdżaj! - Wyglądała na wściekłą.
 - Słuchaj, oni mnie złapali, szantażowali... Chcieli mnie zabić - powiedział niepewnie Mins.
 - Ja dałabym się zabić. Właśnie za bezpieczeństwo najbliższych. Poza tym, hej, podobno masz super-moce, mogłeś ich rozwalić - puściła mu oczko.
 - Mam go zabić? - Zapytałem się.
 - Nie... Nie jest tego warty, poza tym kiedyś był mi pomocny, więc go oszczędź, ale daj do zrozumienia mu, że jeśli chce zachować życie, to niech się nie pokazuje nam na oczy.
 - Rozumiem.
Podszedłem do niego i nagle błyskawicznie z zamachu walnąłem go w szczękę prawym sierpowym. Następnie przyłożyłem mu jeszcze parę razy, a jego obrona nic nie dała, ponieważ przez moją wściekłość zwiększyła się moja szybkość.
 - Gdyby to ode mnie zależało to już byś nie żył - powiedziałem cicho. - Jednak masz szczęście, że Aoime się wstawiła za tobą, ale jeśli jeszcze raz spróbujesz coś wykręcić - miałem morderczy wyraz twarzy. - To znajdę cię i sam osądzę, choćbyś był na końcu świata, a twoją duszę osobiście poślę do piekła - wysyczałem mu do ucha.
Wstałem od niego i podszedłem do Aoime.
 - Chyba powinniśmy tu wracać, nim ktokolwiek się pojawi z tych ludzi, chociaż i tak porzucili go na pastwę losu, ponieważ nie przyszli mu pomóc - stwierdziłem z pogardą.
Otworzyłem portal i do niego weszliśmy.
Znaleźliśmy się w mieszkaniu Aoime.
Odetchnąłem z ulgą i opadłem na najbliższy fotel.
 - Coś się stało? - Spytała, chyba nawet troszkę zmartwiona.
 - Nic - odparłem. - Po prostu przez tego śmiecia, omal nie zrobiłem coś czego bym żałował do końca życia, dobrze, że się wtedy ocknęłaś - uśmiechnąłem się ponuro.
 - Mogę wiedzieć, co ty przede mną ukrywasz? Co ukrywasz przed nami wszystkimi?
 - Nie - odparłem. - Ponieważ moce, których nigdy nie użyję i tak nie mają znaczenia, podobnie jak moja przeszłość, która nie ma z nami nic wspólnego, ponieważ wszyscy z niej nie żyją.
Milczała.
 - Aoime... To miejsce jest pierwszym, jakie mogę naprawdę nazwać domem, więc zrobię wszystko, żeby ochronić ciebie i watahę, nawet jeżeli oznaczałoby to się stanie potworem.
Uśmiechnąłem się pozbywając tym samym tych ponurych myśli:
 - O mnie się nie martw. W końcu, skoro jestem palantem, który zrobi wszystko, żeby uratować ciebie w niebezpieczeństwie to powinnaś mnie wykorzystać.
Wstałem i wyszedłem, mówiąc na pożegnanie:
 - Będę się kręcił w pobliżu jakby co, tylko załatwię jedną sprawę - rzuciłem jej karteczkę. - To jest mój numer, pisz jakby coś się stało.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz