Zeszliśmy po schodach, poem jeszcze gdzieś i jeszcze gdzieś. Wyszliśmy w jakimś bezpiecznym miejscu i wezwaliśmy policję. W między czasie złapałam ją za głowę i wymazałam pamięć, za to Salai nałozył na nią zaklęcie by zemdlała na jakieś dwie godziny.
- Salai... - Zaczęłam niepewnie.
- Co? - Zapytał już szukając jakiejś ciemnej uliczki do ucieczki.
- Czy... Zabiłeś Alexa z zimna kriwą? - Zapytałm.
Ten odwrócił się i spojrzał na mnie z lekkim zdziwieniem.
- Czy to ma jakieś znacze... - Wiedziałam już co chce powiedzieć, więc mu przerwałam.
- Chcę wiedzieć, bo jesli nie chciałeś jego śmierci, jeśli po prostu to było odgórne,a ty nie mogłeś nic zrobić, to przecież neimogę się gniewać i szukać zemsty! - Wydarłam się.
- Ehhh, to nie tak, zę go zabiłem z zimną krwią. Nikt mi tego nie zlecił, po prostu ktoś... - Znowu mu przerwałam, tym razem raczej w inny sposób.
Chwyciłam go w pasie i przytuliłam, to było jak podziękowanie, zę to nie było tak, jak mi sie zdawało. On zesztywniał i nie zbyt wiedział co zrobić. Po chwili gdy sie ogarnęłam to go pusciłam i się uśmiechnęłam do niego,a ten przełknał ślinę i odwrócił lekko głowę.
- Jesteś jak dzieciak. - Skomenował mnie.
- Nie zaprzeczę, ale nic na to nie poradzę. - Odparłam.
- Alex miał jakas bete czy coś? - Zapytał niby od niechcenia.
- Nie. Zwłaszcza gdy przenieśliśmy sie do tego świata to on raczej sie z nikim nie kontaktował, chyba, że z innymi Alfami. - Wytłumaczyłam.
- Skoro tak, to moze ty nia zostaniesz? - Spojrzał an mnie jakos inaczej.
- Okej,a teraz może się stąd zmyjemy, bo niedługo powinna być tu policja.- Rozejrzałam się.
- Ty wogóle masz jeszcze na coś siłę? - Przyjżal się mi.
Nie dało sie ukryć, że ledwo co sił mi starczało an to bym stała.
- Mam jej pęłno. - Wzruszłam ramionami.
Ruszyliśmy w jakaś uliczkę razem i nagle rozległy się strzały. Chyba jakieś gangi postanowiły sie pobawić. Nagle jakiś koleś wycelował we mnie.
- Mam ją! - Krzyknął.
- No to K., ma przerąbane. - Przylazł chyba ich szef.
Salai spojrzał na mnie lekko zdezorientowany. Skrzywiłam się i kiwnęłam głową na znak byśmy ich załatwili. Trudno nie było, ale bez uzycia mocy bardzo sie zmęczyłam. Salai mnie bacznie obserwował. Gdy skończyliśmy podeszłam do niego.
- Nie wiem o co chodziło, ale lepiej zabierajmy sie stąd. - Powiedziałam, a następnie zakręciło mi sie w głowie.
Ocknęłam się w jakims samochodzie.
- Co jest? - Złapałam sie za głowę.
- Gdzie mieszkasz? - Zapytał.
- Na Maurycego. - Odparłam.
- Odwiozę Cię,a ty chyba nie powinnaś się teraz regenerować? - Zapytał.
- Nie.. - Powiedziałam krótko.
- Nie wiem coś ty robiła przed tem, ale nie dało sie nei zauważyć zmartwienia tego Akatsukiego w oczach i opiekuńczosci. Pewnie coś wie. - Spojrzał na mnie jakby chciał mi pwoiedzieć "jak nie od Ciebie, to od niego się dowiem".
- Nie ważne. - Warknęłam.
- Jak wolisz. Jesteśmy. - Zaparkował.
Wysiadłam i usłyszałam trzask drzwi.
- A ty co? - Odwróciłam się i zobaczyłam, że idzie ze mną.
- Jesteś łamagą, więc postanowiłem dopilnować czy dojdziesz do domu. - Powiedział, jakby to było oczywiste.
- Nie musisz. Dam sobie radę sama. - Odparłam.
- Nie udawaj silniejszej niż jesteś. - Westchnął.
- Nie kpij ze mnie! - Odwruciłam się gwałtownie i znowu zakręciło mi sie w głowie.
Nie zemdlałam, ale białowłosy mnie złapał.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz