poniedziałek, 21 lipca 2014

(Wataha Powietrza) Od Ari

Przyjrzałam się tej melinie i po chwili już widziałam ją w moim stylu. Używając powietrza bardzo dużo zrobiłam, a  to miejsce zaczęło w końcu jakoś wyglądać. Na dachu zrobiłam coś na wzór ogrodu. Reszta pomieszczeń była zrobiona w dość nowoczesnym stylu. Było mało mebli, a pomieszczenia były jasne. Wszędzie było dużo roślinności. Pod wieczór odsapnęłam. Powoli czułam głód, tak więc zaczęłam zwiedzać tereny. Nie były mi super obce, ale jednak mało o tym wszystkim wiedziałam, do tego musiałam znaleźć jakąś niepozorną pracę. Pomyślałam jednak, że muszę zdobyć tu duże znajomości, a  do tego niestety potrzebuję dość nietypowej pracy. Westchnęłam z niedużą zawiścią. Nagle zauważyłam ciekawą ofertę. Weszłam do tego miejsca i myślałam, że odór potu mnie zabije.
- Kosmetyczka jest obok. – Podszedł do mnie jakiś napakowany cholera wie czym facet.
- A klub dla koksów dwie przecznicę dalej. – Odwdzięczyłam się.
Minęłam go i podeszłam do kobiety, która właśnie uczyła chłopaka obrony.
- Chciałam zapytać o pracę. – Powiedziałam, a kobieta wyglądała jakby miała zaraz się roześmiać.
- Dziewczyno, przecież ty nawet 18 lat nie masz skończonych. – Powiedziała.
-  Stań ze mną do walki. – Powiedziałam od niechcenia.
Weszłyśmy na ring.
- Postaram się nie zrobić Ci krzywdy. – Powiedziała.
- Ja za to Cię nie zabić. – Wszyscy parsknęli śmiechem.
Nagle ona zaczęła jakoś dziwnie skakać, a po chwili spróbowała mi przyłożyć. „Jaka tandeta” – pomyślałam i się schyliłam i zadałam jej serie cisów w zebra, przy czym na koniec kopnęłam ją prosto w brzuch. Opluła się krwią, a jej oczy zalały łzami. Wszyscy skamienieli. Ona za to się z  trudnością podniosła i wytarła twarz.
- Nie udawaj, że nie umiesz walczyć. – Zakpiłam z niej.
- Ciekawe gdzie Cię tego nauczyli mała zdziro! – Wrzasnęła i z dużą prędkością (jak an człowieka) ruszyła na mnie.
Miała tupet by startować z takimi przewidywalnymi ciosami do mnie, wszystkie zablokowałam, że  gdy ją zaatakowałam to padła po 3 ciosach i nie mogła wstać. Dwóch mężczyzn szybko do niej podeszło i chciało ja zabrać, ale ja szybko cos dodałam.
- Rozumiem, ze praca jest moja? – Spojrzałam an nią.
- Wypieprzaj stąd, ty dziwaku. – Warknęła.

Teraz była pierwsza do zjedzenia na mojej liście. Odwidziałam jeszcze parę takich prac i w końcu znalazłam swoje miejsce w judo. Państwo którzy mieli prawa do tego miejsca przyjęli mnie gdy tylko pokazałam jak potrafię rozwalić deski. Potem poszłam na jakieś zakupy. Wróciłam do domu i usiadłam w fotelu patrząc w sufit. Jedyne o co się teraz martwiłam to bezpieczeństwo. Przeczytałam kilka książek i chciałam iść spać, niestety głód mnie dorwał. Szybko się przebrałam i ruszyłam szukając tamtej kupy mięsa. Leżała w szpitalu, ale co to za problem? Za pomocą powietrza zwinęłam ja w beztroskie miejsce. Kobieta ze strachu zaczęła krzyczeć, ale tu nie było nikogo kto by jej jakkolwiek pomógł. Nie czułam chęci mordu tylko głód, gdyż jej rana krwawiła. Najpierw zjadłam mięso z nóg, potem rąk, a  potem wzięłam się za brzuch i jego zawartość. Na końcu tylko się oblizałam i zakopałam ja gdzieś w jeziorze. Następnie wróciłam do domu, wziąłem długi prysznic i poszłam spać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz