Widziałem, jak dziewczyna rozkłada tego kretyna na łopatki i zaśmiałem się w duchu. Z jakiegoś powodu wciąż nie mogłem się ruszać. To takie...głupie. Jedno mocniejsze uderzenie w głowę i całe ciało jest do niczego. Po chwili kobieta podeszła do mnie i próbowała mnie podnieść, wyraźnie nie dając sobie rady. W końcu zrezygnowała i stanęła nade mną, wzdychając. Zebrałem się w sobie i spróbowałem wstać. Dopiero za trzecim podejściem udało mi się utrzymać na nogach dłużej niż przez kilka sekund, ale wystarczył pierwszy krok na przód, abym znowu wylądował na twarzy.
Dziewczyna złapała szmatkę, którą wcześniej znalazłem i opatuliła mnie nią, po czym przewróciła na drugi bok. W ten sposób znalazłem się na szmatce, którą kobieta mogła, nie bez większego wysiłku, ciągnąć po bruku. "Świetnie" pomyślałem ironicznie. "Przepraszam, miłośniczko zwierząt, ale nie zostawię moich rzeczy samych całą noc. Albo zawracasz w stronę mojego złomowiska, albo pryskam przy pierwszej okazji."
Niestety okazji nie było. Nieznajoma zaciągnęła mnie pod jeden z tych dużych domów-zamków, do których czasem przychodziłem jako człowiek, aby coś naprawić i zarobić trochę grosza. Wciągnęła mnie po schodach na ganek, wyraźnie starając się nie obić mnie przy tym za mocno.
Do salonu przyniosła trochę koców i uwiła mi legowisko w kącie. Gdy poszła po miskę z wodą, jakimś cudem udało mi się wczołgać się na posłanie. Prawie natychmiast potwornie zachciało mi się spać, jednak otrzeźwił mnie zapach jedzenia. Przełknąłem kilka kęsów i położyłem głowę na kocu, chcąc odpocząć.
- Skąd się tu wziąłeś? - usłyszałem. Otworzyłem oczy i spojrzałem na kobietę, zdziwiony jej pytaniem.
- Z tego, co wiem, w mieście nie ma wilków. - kontynuowała, po czym zamilkła, zamyślona.
- No nic. Zbieram się i życzę dobrej nocy - dodała po chwili i poszła na górę schodami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz