poniedziałek, 21 lipca 2014

(Wataha Mroku) od Akatsukiego

Po filmie zajęliśmy się wspólnie pozmywaniem naczyń. Powoli przygotowania przed snem mijały, lecz wkrótce musiałem wyjść, żeby kupić piżamę.
Nagle zdałem sobie sprawę, że jestem śledziony. Wygląda na to, że Aoime jest całkiem niezła w tropieniu, ale za to moim atrybutem jest śledzenie i bycie niezauważalnym.
Niestety, trochę za późno na niezauważalność, teraz, gdy złapała mój trop, jedyne co mogę to, jak najlepiej rozegrać to starcie, a przynajmniej postarać się nie być na przegranej pozycji, jak teraz.
Jak gdyby nigdy nic poszedłem do sklepu i wróciłem do Hinomoto. Po wyjściu spod prysznica zobaczyłem Aoime.
Och, doprawdy - pomyślałem. - Poszła za mną, aż tutaj. Nie, żebym liczył, że sobie odpuści.
Miałem nadzieję, że jeśli udam, że jej nie widzę to mi odpuści przynajmniej do jutra, ale co za pech...
Skoczyła do przodu i dopadła do mojego gardła i zaczęła mnie dusić.
Skłamałbym, gdybym powiedział, że mnie to nie bolało, ponieważ miałem wrażenie, że zaraz zaliczę zgon na miejscu.
Zacząłem powoli odliczać czas, jaki mi pozostał, nim zabraknie mi tlenu.
Chyba nie mam wyboru. Co prawda bronić się za bardzo nie miałem w tej sytuacji, zwłaszcza, że właścicielka mieszkania nie chce mieć dziury, czy dwóch w ścianie, ale wystarczy, że rozproszę Aoime i zwrócę uwagę Hinomoto.
Kopnąłem nogą w najbliższą rzecz i po chwili usłyszałem szelest.
Nagle zapaliło się światło.
 - Hinomoto? - Aoime zdębiała zaskoczona.
Wykorzystałem ten moment nieuwagi i lekko rozluźniłem jej zaciśnięte palce.
Złapałem powietrze, wytrwałbym najwyżej jeszcze około 7 sekund bez tlenu.
 - Aoime? - Dziewczyna stojąca przy włączniku światła, również była mocno zaskoczona.
- Ten drań nawet Ciebie napastuje?! – Wrzasnęła Aoime i ponownie zacisnęła palce, tym razem jeszcze mocniej.
- Ao spokojnie, jest okej. Pozwoliłam mu tu spać. A co się stało, że tak reagujesz? – Zapytała druga.
- Powiedzmy, że zastał mnie w niezbyt ciekawej sytuacji. – Mruknęła Alfa.
- Akki? – Poczułem na sobie zdziwione spojrzenie.
- To był przypadek! Kompletny przypadek, po prostu chciałem się z nią spotkać, ale miałem pecha. To był PRZYPADEK. – Powiedziałem, już po raz kolejny.
Wymieniły pomiędzy sobą ciche szepty i udało mi się jedynie dosłyszeć jedno zdanie...
- Ja już wiem swoje. Dla Ciebie trochę go oszczędzę, ale nikomu nie mów, że mu odpuściłam. – Zachichotała Aoime.
- Co? Ja.. To nie tak, że coś… - Czyżby Hinomoto się zaczerwieniła.
- Spokojnie, dopadnę go później, tak byś nie musiała na to patrzeć, ale zaopatrz się w apteczkę i defibrylator.
Achh... Wyrok został odroczony, jak na razie.
Hino kiwnęła głową, a gdy Aoime wyszła jej wzrok zrobił się zawiedziony, a potem odwróciła się gwałtownie i wychodząc trzasnęła drzwiami.
Co prawda jeszcze żyłem, ale żałowałem, że straciłem zaufanie Hinomoto. Nie chciałem, żeby tak wyszło, zwłaszcza, że z Aoime to naprawdę był przypadek.
...
Rano ogarnąłem trochę i przy śniadaniu westchnąłem.
- Hinomoto… - Zacząłem.
- Wracam po południu, potem wychodzę do innej pracy. Jakbym nie wróciła po południu to znaczy, że jestem zajęta. – Przerwała mi.
- Nie o to mi chodziło. – Mruknąłem.
Szybko skończyła śniadanie i jeszcze szybciej wstała oraz włożyła naczynia do zlewu. Wstałem i oparłem się o ścianę. Patrzyłem na nią chwilę bez słowa. 
Zastanowiło mnie, jak by tu zwrócić na siebie jej uwagę.
- Wychodzę - powiedziała, a kiedy przechodziło obok mnie złapałem jej nadgarstek i przyłożyłem do ściany.
- Przestań być na mnie zła. To co mówiłem to prawda, to był zwykły przypadek z Aoime. – Powiedziałem i spojrzałem jej w oczy.
- Nie była jedyną, którą tak załatwiłeś, więc czego ty ode mnie oczekujesz? – Warknęła i wyrwała mi się.
Po raz kolejny usłyszałem trzaśnięcie zamykanych przez nią z rozmachem drzwi.
Westchnąłem ciężko.
...
Nagle zadzwonił telefon. Wyjąłem komórkę i gdy zobaczyłem nadawcę poczułem gulę w gardle. Czyżby Aoime postanowiła mnie, jednak dorwać. Miałem, jednak dziwnie przeczucie, że to coś innego, które mogło wynikać też z tego, że zabójca raczej nie ostrzega swoich ofiar przed śmiercią przez telefon.
Odebrałem...
 - Jest z tobą Hinomoto? - Zapytała.
 - Nie - odparłem.
 - Dobrze - powiedziała. - Nie chcę, żeby o tym usłyszała.
 - Jest praca? - Spytałem, chociaż znałem już odpowiedź.
Za to bardziej ciekawiło mnie, dlaczego akurat Aoime zwraca się do mnie z takimi rzeczami, czyżby wiedziała co nieco o mojej przeszłości, nie wydaje mi się, żeby Rin jej o tym powiedziała, ani tym bardziej ja, ale nie wszystko da się ukryć.
 - Tak. Klientka spotka się z tobą dzisiaj. Postaraj się w to nie mieszać Hinomoto, lepiej by o tym wiedziała, jak najmniej.
 - Rozumiem - odparłem. - A gdzie się spotkamy.
 - Wyślę ci sms-em miejsce i czas spotkania. Pamiętaj o tym, żeby go skasować od razu potem, jak przeczytasz.
 - Cóż... Dawno już nikogo nie zabiłem - westchnąłem.
 - Nie mów, że wymiękasz z tego - odparła z kpiną. - Wiem o wielu rzeczach. Na przykład o tym, że w miejscu, gdzie byłeś ty i Mins znaleziono ponad setkę trupów, a to nie wygląda na robotę tylko jednej osoby.
 - Najwyraźniej nie da się przed tobą nic ukryć - uśmiechnąłem się lekko, chociaż nie mogła o tym wiedzieć przez telefon. - Masz rację, trochę tęskniłem za tym uczuciem, jak kogoś zabijam - roześmiałem się. - Mam nadzieję, że nie straciłem formy. Spotkam się z tą osobą.
Rozłączyła się, a ja ostrożnie otworzyłem sms-a w razie obecności jakichkolwiek kamer musiałem w końcu się upewnić, że na żadna nie odkryje tekstu.
Po chwili go usunąłem. Szykowała się, jakaś ciekawa afera, inaczej nie brałbym w tym udziału.
Umyłem naczynia i ogarnąłem pozostawiony bałagan, a niedługo po tym wróciła Hinomoto.
- Jestem. – Weszła do środka.
- Okej. – Odparłem.
- Jestem na 15 minut, potem idę dalej. – Powiedziała i weszła do łazienki.
- Hino możemy pogadać!?
- O czym? – Zapytała, udając, że nie wie o co mi chodzi.
Stanąłem w drzwiach i westchnąłem, chyba nie będzie ją łatwo przekonać do zmiany zdania o mnie.
- Czy musimy się kłócić? – Zapytałem.
- Ja się nie kłócę. – Odpowiedziała i się przypudrowała.
Taa... Tylko chodzi o to, że ma takie bojowe nastawienie.
- Czemu jesteś na mnie zła? – Powiedziałem spokojnie.
- Bo jesteś pieprzonym zbokiem i mi raczej nie zamierzałeś o niczym powiedzieć. – Trzasnęła pudełeczkiem.
- To źle? – Objąłem ją w pasie.
- Puść. – Warknęła.
Puściłem ją.
- Co mam zrobić żebyś przestała się gniewać? – Spojrzałem na nią..
- Wychodzę. – Wyszła.
Jakieś pietnaście minut później wyślizgnąłem się od Hinomoto i wyjąłem klucz, który dostałem w prezencie od Rin (służył on do otworzenia schowka, który dalej prowadził do podziemnego korytarza służącego aktualnie, jako "zbrojownia").
Wkrótce dotarłem na teren watahy mroku i do wspomnianego wcześniej miejsca.
Zabrałem kilka pistoletów i różnego rodzaju naboi... z trucizną, te skażone radioaktywnie i usypiające, a także zwykłe.
Pistolety schowałem w plecaku i zabrałem także mały zestaw noży do rzucania i sztylet z trucizną. Chyba tyle powinno mi wystarczyć.
Zajrzałem także do mojego domu i zabrałem również, jakieś ubrania na zmianę na dzisiaj.
Następnie pobiegłem do domu Hinomoto i wróciłem niewiele czasu przed nią.
- Odpowiesz mi? – Zapytałem widząc, jak wchodzi.
Stanęła z pochyloną głową i nie zwraciła uwagi na tajemniczy plecak, który pojawił się za sofą.
- Chodź ze mną. – Mruknęła.
- Gdzie? – Zaskoczyła mnie.
- Do klubu. – Odparłam.
- Dobra. – Powiedziałem i poszedłem się przebrać.
Nie mogłem powstrzymać starego nawyku, który nagle do mnie wrócił i zabrałem mały pistolet, a także nóż.
Wyszliśmy i kilka minut potem znaleźliśmy sie na miejscu.
- Tutaj. – Powiedziała.
- Przecież to klub Go-Go. – Zdziwiłem się. Ostatnie miejsce do którego spodziewałem się, że mnie przyprowadzi.
- Chodź. – Ruszyła do wejścia.
Ochroniarz przepuścił nas, a ja zrobiłem minę: „Co to kuźwa ma być?”.
Podszedliśmy do jakieś kobiety i usiedliśmy przy niej.
- Dobrze, że załatwiłaś faceta.- Powiedziała kobieta i rzuciła gotówkę na stół.
Muszę przyznać, że tej gotówki nie było mało.
- Taaa.- Odparła.
- Tam siedzi mój prześladowca, odciągnij go ode mnie. – Wstała i poszła tańczyć.
- Wytłumaczysz mi o co tu chodzi? – Zapytałem nieco rozzłoszczony.
Nienawidziłem nie wiedzieć w jakiej jestem sytuacji.
- Zrelaksuj się jak na razie, jakby coś się działo to Ciebie zawołam. – Wstałam i poszła po raz kolejny się przebrać.
Wkrótce potem, jak zniknęła Hinomoto zaczęły się do mnie kleić tancerki (doprawdy zaczynam już mieć dosyć ciągłego oblężenia przez kobiety - nie wiem co one we mnie widzą).
Tymczasem mężczyzna wskazany przez kobietę wkrótce był przy Hinomoto i złapał ją za biodra.
Ostrożnie wyswobodziłem się i niezauważalnie przecisnąłem przez tłum rozczarowanych moją stratą zainteresowania nimi tancerek.
Hinomoto zaczęła mnie szukać wzrokiem w miejscu w którym się rozstaliśmy, tymczasem ja zaszedłem ich od tyłu i załadowałem facetowi w szczękę "delikatny" prawy sierpowy.
Byłem jeszcze bardziej rozeźlony, ponieważ miałem coraz mniejsze pojęcie co się tutaj dzieje.
Oczywiście ochrona już szła w moją stronę.
- Hino zmywamy się.- Złapałem ją za nadgarstek.
- Spójrz na mój brzuch. – Szepnęła.
- Kuźwa! – Warknąłem. Czyżby nic ostatnio nie szło po mojej myśli.
- Pieniądze, szybko, wkładaj mi pieniądze, to Cię zostawia. – Szepnęła raz jeszcze.
Posłuchałem jej, chociaż to była ostatnia rzecz na którą miałem ochotę, ponieważ zobaczyłem zegarek i zdałem sobie sprawę, że jeśli skończymy, jako zakładnicy czy ktoś to spóźnię się na spotkanie z klientką, a tutaj nie mogliśmy ujawnić nadnaturalnej siły.
- Akki, idź za nim i nastrasz go. – Poleciła.
- Za to na co sobie pozwolił to go zabije. – Szepnąłem jej do ucha.
Nagle rozległ się odgłos strzału i zobaczyłem pocisk, który pędził wprost na Hinomoto.
Wyciągnąłem rękę i go złapałem.
Czułem, jak wrzyna mi się w skórę i wtedy odruchowo moje ciało zareagowało niebieskimi płomieniami, które stłumiłem zanim zdał sobie z tego ktokolwiek sprawę.
Hinomoto była nieco zszokowana.
Uciekliśmy z klubu i wkrótce dorwałem mężczyznę, którego szybko uśmierciłem nożem.
- Okej, możemy wracać do domu. – Westchnęła.
-W takim stroju? – Spojrzałem na nią rozbawiony.
Nagle przypomniała sobie, jak wygląda.
Zarzuciłem jej marynarkę i się uśmiechnąłem.
- Pojedziemy taxówką. – Złapałem ją za ramię.
...
Jak tylko wróciliśmy do jej mieszkania przebrałem się i zabrałem plecak, a także wyczyściłem zakrwawiony nóż.
 - Idziesz? - Zaskoczyło to Hinomoto.
 - Yhym - odparłem kończąc czyścić nożyk. - Mam pracę.
 - Pracę? Nie wiedziałam, że ty masz pracę - była jeszcze bardziej zdziwiona.
 - Ja też do niedawna o tym wiedziałem, ale zlecenie jest priorytetowe.
 - A gdzie ty pracujesz?
 - Tajemnica - odparłem zarzucając długą ciemną kurtkę. - Jak coś to przygotuj kolację tylko dla siebie, bo nie sądzę, żebym szybko wrócił.
Z tymi słowami wyskoczyłem przez okno.
Czysto teoretycznie popełniłem samobójstwo skacząc przez okno z 11 piętra, jednak po chwili moje miejsce zastąpił skrzydlaty wilk, który wylądował na opustoszałych o tej porze uliczkach.
Wróciłem do ludzkiej postaci i pobiegłem na spotkanie znikając, wśród cieni.
..
...
....
Dotarłem na miejsce pięć minut przed czasem, a moja klientka była chwilę po mnie.
Po chwili zrzuciła kaptur odsłaniając twarz.
Nie mogłem w to uwierzyć. Ten dzień był pełen niespodzianek.
 - Aoime? Nigdy bym nie pomyślał, że to będziesz ty.
 - Ja też nie sądziłam, że się teraz spotkam w takich okolicznościach, jednak jest pewna rzecz, którą chcę żebyś załatwił, a raczej osobę.
 - A dlaczego ja?
 - A jak myślisz? - Odparła.
 - Hmm... - Uśmiechnąłem się. - Masz na mnie haka, potrzebujesz kogoś do kogo będziesz mogła się zwrócić z brudną robotą i nic nie spapra, a także jest od ciebie zależny, poza tym posiada odpowiednie predyspozycje, żeby zrobił to co chcesz. Popraw mnie jeśli się mylę.
Chyba nie zamierzała nic poprawiać.
 - Mam dla ciebie pewną propozycję - zaczęła.
 - Której nie mogę odrzucić - przerwałem jej. - Nieprawdaż?
Nie skomentowała tego, że jej przerywam, być może dlatego, że zamierzała to powiedzieć.
Podała mi zdjęcie.
 - Mam go zabić? - Zapytałem prosto z mostu.
Oceniłem mój cel. Wyglądał dosyć znajomo, jakby podobnie do alfy wody. Był potężnie zbudowany, posiadał jakiś znak na twarzy i był opanowany.
 - Czy to nie jest przypadkiem skrytobójca? - Zapytałem po chwili.
 - Skąd wiesz? - Zdziwiła się. - Znasz go.
 - Nie - odparłem. - Ale czuję. My asasyni, potrafimy wyczuwać swoich.
 - Nigdy nie wspominałeś o byciu asasynem - zauważyła.
 - Doprawdy? - Przekrzywiłem głowę. - Ponieważ nie lubię zbytnio tego okresu życia, był taki monotonny, tylko mordowanie, zresztą byłem wtedy bardzo młody.
 - Mam go zabić? - Zapytałem jeszcze raz.
Zastanowiła się chwilę i odpowiedziała.
- Nie. Chcę się nim trochę pobawić.
Uśmiechnęła się w przerażający sposób, który bardzo mi się nie podobał.
...
 - Doprawdy utrudniasz mi zadanie - skomentowałem.. - Wiedz, jednak, że użyję każdego możliwego środka, żeby je wykonać, jednak mogę nieco przesadzić.
Wróciłem do "zbrojowni" Rin i akurat trafiłem tam na jej właścicielkę.
 - Hejka - przywitałem się.
 - Po co tu przylazłeś - jak zwykle nie miała przyjaznego tonu.
 - Chciałbym, żebyś mi poleciła parę broni i trucizn, będę ich potrzebował w najbliższym czasie.
 - Zabójcze? Mające działania krótkookresowe czy długo?
 - Krótkookresowe. Niekoniecznie zabójcze, lecz najlepiej twojej roboty i nieznane w podziemnym świecie. Najlepiej coś z radioaktywnością i tymczasowym porażeniem systemu nerwowego i aby były praktycznie nie do uodpornienia się na nie.
Trzeci regał po lewej, czwarta szuflada od dołu, ta ze znaczkiem substancji szczególnie niebezpiecznych w niebieskim pudełeczku podpisanym A są naboje z tą trucizną, a jak chcesz ją w czystej postaci to weź pudełeczko B.
Wziąłem dwa pudełka.
 - Czekaj - złapała mnie za rękę.
Spojrzałem na nią zaskoczony.
 - Będziesz musiał się potem odwdzięczyć za tą przysługę - uśmiechnęła się diabelsko. - I nie licz, że ci odpuszczę.
Przeszły mnie dreszcze. Ona również posiadała talent skrytobójcy i potrafiła się dowolnie z łatwością posługiwać każdą bronią i mordowała bez wahania, chociaż od dawna nikogo nie zabiła, jednak... I tak było jej lepiej nie podpaść.
 - Dobrze - powiedziałem i wyszedłem.
Ciekawe co ta Aoime sobie myśli...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz