poniedziałek, 21 lipca 2014

(Wataha Wody) Od Hinomoto

** W kawiarni zdarzył się nie miły przypadek. Zadrżałam ze złości, ze stresu i z gniewu. Chłopak się zamyślił, a  ja myślałam, że rozpętam tu jakąś niemałą bitwę.
- JAK do cholery?! – Wrzasnęłam.
- Może lepiej byś nie wiedziała. – Odparł.
- Miłej śmierci. – Odwróciłam się.
Wiedziałam, że tu nic nie zdziałam i to raczej Aoime powinna to załatwiać. Po pracy do niej pobiegłam, nadal czując tą okropna stratę. Po rozmowie z nią poszłam do domu. Po czym z Akkim ruszyłam do klubu.
*Gdy Akatsuki wyszedł ja zrzuciłam jego marynarkę z siebie. Poczułam cos dziwnego. Zebrało mi się na płacz. Usiadłam na podłodze i nie zważając na wszystko zaczęłam płakać. Dopiero teraz mogłam to zrobić, gdy nikogo nie było. Moja Alfa była martwa, ja za to byłam dziś potraktowana jak dziwka! Nigdy nie myślałam, że to się tak skończy. Po chwilowej histerii pomyślałam o mojej przeszłości. Wszystko znowu powróciło. Wstałam i przypieprzyłam tak w sufit, że się zawalił. Nie wiem jakim cudem odniosłam tak mało obrażeń. Blask od księżyca padał na mnie, a ja stałam z krwawiącą dłonią, policzkiem i nogami. Stałam z pochyloną głową i czekałam, na to aż się uspokoję. Niestety, zamiast spokoju wpadłam w furię, przez brak siły na to wszystko. Rozwaliłam ścianę, tak mocno chyba jeszcze w nic ze złości nie uderzyłam i moja ręka była już pokryta większymi obrażeniami, podejrzewałam, że pewnie zdarłam sobie skórę. Stałam tak ciężko oddychając. Usiadłam przy zleceniach. Wzięłam tylko te przy których mogę kogoś zabić. Pokryłam bandażem rękę i kolana, oraz ubrałam się w specjalny, czarny strój. Tamtej nocy zabiłam sporo ludzi. Rano wróciłam do domu. Gdy tylko zamknęłam drzwi to padłam na panele. Nie zatamowałam krwi, a z bandażu wręcz ciekło. Wzięłam głęboki oddech i wstałam chwiejnie. Przez dziury spoglądało słońce. Weszłam do łazienki i spojrzałam na poprzednie plamy. Zdjęłam to czerwone gówno z miejsc rannych i stanęłam pod prysznicem. Znowu się opatuliłam i poszłam do pracy. Zalałam się krwią przynajmniej 4 razy. Jeśli chodzi o drugą pracę to wzięłam urlop. Poszłam do domu i usiadłam pod prysznicem, a woda leciała wprost na mnie i na moje rany. Były głębokie. Uznałam, że czas je trochę ogarnąć i wziąść się za kolejnych pieprzonych ludzi. Szybko coś z tym zrobiłam i ruszyłam zabijać. Zlecenia jak zwykle, podobne. To bawiłam się w snajperkę, to w walkę w ręcz i inne takie. No i znowu wróciłam nad ranem do domu. Nie patrzyłam już nawet na syf w domu. Znowu to samo, monotonia. Praca. Dom. Prysznic. Morderstwa. Nie sypiałam, nie żywiłam się niczym poza kanapką w pracy i 3 kawami dziennie, robionymi przez pomocniczkę. Byłam z każdym dniem bledsza, rany się nie goiły. W końcu nadszedł weekend. Po nocnych doznaniach spojrzałam na zakurzone łóżko. Usiadłam na nim i spojrzała nieco nieprzytomna na podłogę, po której walały się jakieś ciuchy. Położyłam się mozolnie i zasnęłam na godzinę. Mój sen był na tyle straszny, że wstałam z kolejną dawką adrenaliny. Wstałam prędko, a najgorsze, że zakręciło mi się w głowie i tak jak szybko wstałam, tak prędko padłam.  Leżałam tak chwile powracając do normalności. Wstałam nieco wolniej i zajrzałam do mojej poczty. Było sporo zleceń, ale i tak najwięcej na zabójstwa. Mój weekend zapowiadał się z dużą ilością krwi. Polazłam się przebrać i ruszyłam do klientów. Każdy chciał morderstwa. Uwinęłam się do południa. Na skrzynce tylko dwa zlecenia o zastraszenie. Odkładałam je, ale w końcu postanowiłam je załatwić. Poszłam na pierwsze spotkanie. Usiadłam do klientki.
- Jest Pani w stanie wykonać moje zlecenie? – Przyjrzała się mi.
Fakt, ostatni raz w lustrze widziałam się w dzień, w którym zniknął Akki.
- Tak. – Powiedziałam krótko.
Kobieta dała zdjęcie swojego kochanka i kazała sprawić by się odkleił. Wyjęła kasę na stół, a ja odeszłam. Wzięłam się za szukanie. Wyjęłam telefon i po chwili miałam wszystko o nim. Okazało się, że zaraz kończy pracę, tak więc uznałam, że poczekam w jego domu. Włamanie było proste, bo kretyn zostawił otwarte drzwi od ogródka. Usiadłam wygodnie na kanapie i czekałam na niego. Wszedł po chwili i przestraszył się na mój widok.
- Kim ty jesteś, co ty tu robisz? – Powiedział szybko.
- Nie chce mi się bawić. Zostaw swoją kochankę, albo pogadamy inaczej. – Wstałam i kierowałam się w stronę drzwi, gdy nagle usłyszałam zgrzyt broni.
Celował prosto w głowę. Spojrzałam na niego pustym wzrokiem i za pomocą wody zabezpieczyłam kulę, po czym gdy on usilnie klikał na spust, ja zacisnęłam moją dłoń na jego gardle i uniosłam ku górze.
- Jesteś taki pewny swego? Radzę Ci odpuścić, bo następnym razem zrobię to inaczej. – Zacisnęłam dłoń mocniej, tak by stracił przytomność.
Puściłam go i wyszłam z jego domu. Kolejne spotkanie z klientką i tym razem o dziwo kochanka. To samo do załatwienia. Siedziała w domu, więc bez zbędnych ceregieli do niej pojechałam. Po dotarciu zapukałam do drzwi.
- Tak? - Spojrzała na mnie z niesmakiem.
Popchnęłam ją i weszłam do środka, zamykając drzwi za sobą. Natychmiast chciała mnie kopnąć, ale ją złapałam i przewróciłam na ziemie, złapałam za kłaki i szepnęłam do ucha.
- Twoja kochanka rezygnuje, zostaw ją w spokoju, albo poderżnę Ci gardło.
-  Nic mi nie zrobisz. – Powiedziała przez zęby.
Uśmiechnęłam się po dość długim czasie i przywaliłam 4 raz jej głową o podłogę, tak, że zaczęła krwawić z czoła.
- Teraz zmieniłaś zdanie? – Zapytałam spokojnie.
- Nie!- Krzyknęła.
Wyprowadziło mnie to z równowagi i rzuciłam nią o ścianę i uderzyłam w twarz z pięści. Poczułam jej rękę na moim udzie gdy się nachyliłam.
- Pociągasz mnie. – Uśmiechnęła się dziwnie.
- Spieprzaj. – Syknęłam.
- Widać, że wolisz dziewczyny. Nie powstrzymuj się. – Rozchyliła nogi.
Tak się wściekłam, że myślałam tylko o tym jak ją zabić. W tej złości nagle poczułam jej palce w miejscu gdzie nie powinny nawet zawędrować (spokojnie, chodzi o punkt za kolankiem ;)). Tak się wściekłam, że rozwaliłam jej głowę o ścianę. Westchnęłam i szybko pozbyłam się śladów i znowu zakopałam kolejne ciało w tym samym jeziorze co moją ubiegłą ofiarę, na samym dnie.
** - Odnośnik do poprzedniego opo Hino :3

*- Nowe opo.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz