niedziela, 18 sierpnia 2013

(Wataha Mroku) od Meyrin

Przyłożyłam dłoń do śladu na kamieniu, a następnie zrobiłam z drugą. Ku mojej zgrozie pasowały idealnie. Dwa krwawe odciski rąk idealnie pokrywały się z moimi, jeśli to był żart, to wcale nie był śmieszny.
 - Pewnie jeszcze śnie - mruknęłam. - To niemożliwe.
Ale wiedziałam, iż nie był to sen.
Nagle dostałam informacje od Alfy o nowym wyglądzie i pomieszczeniach.
Uznałam, że potem je zobaczę, ponieważ na razie muszę się odstresować, aby nie powrócić zdruzgotana do jaskini. Na pewno ktoś by zaczął zadawać pytania, a ja nie mam ochoty udzielać odpowiedzi na ten temat.
Wyjęłam moje nowe bronie: Dwa miecze z białego złota i łuk, długi prosty łuk również z tego szlachetnego materiału.
"Proponowałabym łuk" usłyszałam.
"Dawno się nie odzywałaś" zauważyłam. "Zwykle musisz skomentować coś przynajmniej pięć razy na godzinę."
"Skoro o komentarzach mowa " usłyszałam w głowie jej senny głos. "Muszę przyznać, że to coś... Mam co do tego złe przeczucia, jakby to był początek, trop do czegoś przerażającego."
"Dzięki za pocieszenie" pomyślałam z sarkazmem.
"Jestem szczera" odparła.
"Wiem" westchnęłam ciężko. "Po prostu nieco się denerwuję."
Milczała, a ja zrezygnowana sięgnęłam za plecy. Pojawił mi się tam kołczan ze złotymi strzałami.
"Inne niż ostatnio" zastanowiłam się.
"Metale przewodzą prąd" zasugerowała tamta od niechcenia. "Jeśli chcesz mieć potężniejszą siłę rażenia, może byś wpuściła prąd w strzałę."
"Niezły pomysł" pogratulowałam jej myślami.
Zrobiłam tam jak chciałam, ułożyłam strzałę, naciągnęłam łuk, głęboko odetchnęłam, a następnie spojrzałam daleko przed siebie wybierając cel.
Za cel służyło mi małe drzewko, a konkretnie gałąź na nim.
"To niemożliwe, aby trafić z odległości pół kilometra w gałąź, którą ledwie widzisz" pomyślała.
"Siedź cicho" odpowiedziałam. "Trafię."
Skupiłam się i lekko jeszcze odciągnęłam rękę do tyłu, aby poprawić siłę naciągu. Umysł zaczął sam analizować trajektorię lotu strzały, wiatr, punkt w którym stoję, wszystko co potrafiłam ująć w słowa i jeszcze więcej.
Ale najważniejsze było to, że wypuściłam strzałę i trafiłam.
 - Niezwykłe - wyszeptałam zachwycona. - Potem będę musiała to poćwiczyć.
"Chce zobaczyć nasze nowe mieszkanie" usłyszałam jej jękliwy głos.
 - Yhym - przytaknęłam na głos z roztargnienia.
Rozłożyłam skrzydła i poleciałam do jaskini, a potem odnalazłam rzekomy korytarz z pomieszczeniami.
 - Hej! - Powiedziałam do Aurory. - Wiesz, czy zostały jeszcze jakieś wolne.
 - No to... Hmm... - Zastanowiła się. - Z tego co wiem, ta grota obok mnie jest wolna, a także tam na samym końcu korytarza ta po prawej. Do tej po lewej na końcu to nie wiem.
 - Dzięki - powiedziałam i udałam się do tej po prawej w najdalszym zakątku.
Wślizgnęłam się do niej i skrzywiłam się na widok ciemności. Nie żeby mi przeszkadzała, ale miło jest mieć trochę światła na co dzień.
Wyciągnęłam rękę i wytworzyłam zminiaturyzowaną błyskawicę, która oświetliła większość przestronnego pomieszczenia.
Podeszłam do kilku skrzyń i odszukałam w nich pochodni.
 - Ale to stare - zaczęłam kichać, gdy podniosłam jedną z nich.
Piorun, który wcześniej znajdował się na mojej ręce posłałam w kierunku pochodni, a ona się zapaliła pod wpływem iskier.
 - No... Trochę lepiej - oceniłam.
W ścianie znalazłam uchwyt, aby ją umieścić. Potem przeniosłam tam pozostałe pochodnie i odnalazłam ich miejsca, aż w końcu cała przestronna grota została oświetlona. W kącie zauważyłam kilka zapasowych, ale i tak będę musiała zdobyć nowe, bo te mi na długo nie starczą.
Korzystając, że jeszcze miałam światło i jednocześnie ciężko wzdychając, wśród starych mebli odnalazłam biurko, które na szczęście się nie rozpadało i ustawiłam je w kącie.
Położyłam na nim łuk, kołczan (który musiał być zaklęty, bowiem nie ubyło strzał mimo tego, że używałam ich na wojnie i jeszcze później), a także dwa miecze.
Oprócz tego rozróżniłam lekko rozpadający się zestaw regałów, który musiał służyć za biblioteczkę, dwa krzesła w bardzo dobrym stanie. Szybko dostawiłam je do mojego dużego prostego biurka.
W kącie stało łóżko z nieużywaną pościelą, która jakimś cudem wyglądała jak nowa mimo swojego wieku, ale co było bardziej fantastyczne - posiadało baldachim.
Zajrzałam do skrzyń.
W pierwszych dwudziestu pięciu były setki, może nawet tysiące książek, których kurz niemalże wyżerał mi płuca. W następnych dziesięciu znalazłam zapas pochodni, co wywołało na mojej twarzy szeroki uśmiech, kolejne (największe) piętnaście skrzyń zawierało broń, lekko nadwyrężoną przez rdzę i wiek, ale zdatną do użytku.
Spojrzałam na biurko, nie sądziłam, że będę jej potrzebować do użytku w obronie własnej, bowiem miałam już sprawdzone i w lepszym stanie wyposażenie, ale jako ozdoby na półkach z książkami i i ścianach będą wyglądały zabójczo doskonale. W trzydziestej pierwszej skrzyni ustawionej pod ścianą znalazłam tarcze, które pewnie również powędrują na ścianę.
Oprócz tego w następnych dziewięciu było kilka zwojów, przedmiotów codziennego użytku.
Ostatnie dwadzieścia zostawiłam zamknięte, bo jak na razie musiałam zrobić porządek z tym co posiadałam.
Do końca dnia urządzałam mój pokój.
Dużo czasu zajęła mi naprawa regałów na książki, ponieważ młotek, który był wraz z bronią nie należał do używanych przeze mnie narzędzi. Moje pierwsze użycie skończyło się na tym, że musiałam trzymać od niego palce jak najdalej, ponieważ jeden już ucierpiał.
Ale i tak udało mi się naprawić wszystkie meble i urządziłam mój pokój.
Wyłożyłam również większość zawartości skrzyń, czyli mój pokój posiadał następująco.
Pięć dużych regałów z książkami, atakującymi kurzem.
Siedem małych regałów z książkami.
Dziesięć półek na ścianach, na której umieściłam miecze w ozdobnych pochwach.
Cztery tarcze wiszące na ścianach z herbami wilków, sześć czekało w skrzyni niewykorzystanych.
Jeden regał z codziennymi przedmiotami typu: zapasowa pościel, miska, ceramiczne naczynia itd.
Łóżko w kącie pokoju.
Dwadzieścia skrzyń o nieodkrytej zawartości, które leżą w kącie pokoju.
Coś mnie podkusiło, aby je otworzyć.
Znalazłam tam...
Ubrania.
Dużo, dużo, bardzo dużo przeróżnych ubrań.
 - Super - skomentowałam na głos.
W ostatniej była ozdobna komoda, którą dotargałam już nieźle zmęczona do łóżka, a następnie włożyłam tam obrania z jednej skrzyni (tylko tyle pomieściła), reszta musiała poczekać.
Może kilka strojów uda mi się zmieścić pod mieczami na półkach, ale nie mam już na to siły.
Padłam wyczerpana na łóżko z uśmiechem i słowami na ustach:
 - Jak miło mieć pokój na własność.
Poleżałam jeszcze pół godziny rozkoszując się świeżym zapachem, który pojawił się w dziwnych okolicznościach w jaskini, aż zdałam sobie sprawę, że te pochodnie musiały zawierać jakieś aromaty kwiatów. Chyba lawendy.
Wstałam i zajrzałam do tych skrzyń z ubraniami raz jeszcze.
Za nimi odkryłam korytarz do podwodnej groty z jeziorkiem oraz łódką. Było ogromne, podobnie jak moja chęć sprawdzenia, dokąd prowadzi jego koniec.

Ale na razie zdecydowałam się jedynie na małą kąpiel.
Niemalże pofrunęłam na skrzydłach, aby odnaleźć jakiś kostium kąpielowy. Pierwszym, który wpadł mi w ręce było czarne bikini. Zafrasowana spojrzałam na siebie. Może być ciut za małe...
Ale nawet jeśli by mi spadł, to i tak nikogo nie ma. Sądząc po budowie tych jaskini muszą być całe wypełnione grotami, więc ta chyba jest moją prywatną.
Zbiegłam na dół, zrzuciłam ubranie i założyłam mój strój do wody.
Sukienkę po chwili wahania wrzuciłam do łódki i sama też na nią wsiadłam, na razie dryfując po najspokojniejszej przy brzegu części jeziorka, a potem wskoczyłam do wody i niemalże przez całą noc w niej siedziałam. Nie musiałam się martwić o ciemność, ponieważ światło samo emanowało ze ścian jaskini.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz