Walczymy jako wilki. Pogoda nam nie doskwierała, wręcz przeciwnie, była po naszej stronie, dodatkowo... nadawała temu wszystkiemu klimat.
Świt.
Zabrałam tylko niewielki, trawiasty plecaczek z ziołami... Mieliśmy swoje miejsce, wyznaczone na spotkanie drużyny drugiej. Powietrze już na nas czekało, po chwili dołączyła i ziemia.
Wszyscy wyglądali na pewnych siebie, dobrze dusili strach. Przeżyłam zbyt wiele wojen, żeby dać mu się pożerać.
- Chyba nie zamierzasz brać szczeniaka na wojnę? - rzuciła Kiche.
- Jestem już duży! - skamlał Toboe.
Ah, Toboe. No tak.
Popatrzyłam maluchowi w oczy.
- Nie zabiorę cię w sam środek agresji. To niemoralne z mojej strony. Zostajesz. - decyzja zapadła.
Długo protestował.
- Dość. Zabiorę Cię do mojej sekretnej groty. Ile mamy czasu?
- Niewiele. - mruknął Shadow.
- Zacznijcie beze mnie. - i rzuciłam się w las.
Zostawiłam go w ametystowej grocie, miał tam zapas jedzenia i wody... i co najważniejsze, nie otworzy się od zewnątrz, bez mojego pozwolenia.
Spojrzałam jeszcze raz na niego ze smutkiem, rozumiałam go, sama za młodu pchałam się do jakichkolwiek bójek, zwłaszcza, że młody był wyjątkowo odważny. Ale wyglądałoby to po prostu źle, gdyby coś mu się stało.
Teoretycznie to prowadzę każdego na pewną śmierć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz