Byłam właśnie w domu Aiome w gości ,by pożyczyć od Ao i poczytać trochę książkę o protetyce.
Gdy Ao dała mi książkę do rąk poszłyśmy do jej kuchni, przyniosła herbatę i jeszcze jedną książkę dla siebie.
Trochę pogadałyśmy o moim domku, o polityce ,o facetach i o pracy jak normalne przyjaciółki, potem Ao wstała
i powiedziała:
- Ktoś dzwoni do drzwi, poczekaj chwileczkę...
Oparłam się o krzesło, westchnęłam i zaczęłam czytać książkę o Protetyce od Ao.
Ostatnio mnie to zainteresowało ,a można nawet powiedzieć wciągnęło i stało się to moim hobby.
Nagle usłyszałam głos Minsa...chyba rozmawiał z Aiome:
- O, Mins. Co cie do mnie sprowadza?
- Ech. Chciałem cie zawiadomić, że zniknę na kilka dni. Muszę sobie wszystko poukładać.
- Ooo a co to? Czyżby nasz Mins nie umiał zapanować nad własną psychiką? -zażartowała.
- Odpuść.
- Dobrze.
- Wrócę za jakieś trzy, cztery dni. - po tym jak to powiedział z wrażenia prawie spadłam z krzesła.
Co prawda zawsze się gdzieś włóczył i rzadko bywał w swoim domu no i nie
jesteśmy już od dawna razem ,ale trochę się o niego martwię...
Szybko zaznaczyłam zakładką stronę w książce na której skończyłam i
cicho podeszłam do drzwi salonu Aiome i dalej podsłuchiwałam:
- Należysz do watahy od początku i lubię cie mięć pod ręką, bo jeszcze mnie nie zawiodłeś- stwierdziła Ao
- Aha.- odpowiedział ozięble
- Aaa i mam dla ciebie dość smutną wiadomość.
- Jaką?
- Emily odeszła.
- Co?!- reakcji Minsa mogłam się spodziewać...kochał Emily i dla niej
mnie zostawił ,ale cóż...ona widocznie nie potrafiła żyć w nowym
świecie...
- Nie krzycz na mnie. Dzień po przybyciu do tej krainy przyszła do mnie i oznajmiła, że odchodzi.- powiedziała Ao spokojnie
- Dobrze, przepraszam.
- I zanim odejdziesz, chciałabym wiedzieć w co ty się wplątałeś?- gdy to
powiedziała skupiłam się na słuchaniu jeszcze bardziej, zawsze byłam
ciekawa co się z nim dzieje...
- W nic.- odpowiedział prosto z mostu. Cóż, tym razem się nie dowiem gdzie się pałęta...
- Jesteś pewny?
- Tak.
- Skoro tak uważasz. No dobrze, nie będę cię dłużej trzymać. - pożegnała
go , a ja szybko wróciłam na kanapę jak gdyby nigdy nic.
- Dzięki.- usłyszałam głos Minsa i zamykanie drzwi wejściowych.
Ao wróciła do kuchni i zdziwiła się trochę ,bo ubierałam moją marynarkę i
szykowałam się do wyjścia, wzięłam jeszcze książkę od Ao do torby i
byłam gotowa.
- Już wychodzisz ?- zapytała
- Tak...przypomniałam sobie ,że nie załatwiłam jednej ważnej sprawy...
Dziękuję za książkę, herbatkę i miłą pogawędkę.- uśmiechnęłam się i jak
najszybciej podeszłam do wyjściowych drzwi, chciałam dogonić Minsa.
Zanim wyszłam Ao złapała mnie za ramie.
- Podsłuchiwałaś naszą rozmowe prawda?- zapytała poważnie
-J...ja..tylko... a w ogolę jak ty...?- zająkałam się
-Mam swoje sposoby, dobra goń go... Też się trochę martwię ,że Mins
wpadnie w tarapaty. Trzymaj się!- przerwała mi po czym puściła moje
ramie i zamknęła drzwi.
Zmieniłam się w wilka i jak najszybciej pobiegłam za zapachem Minsa.
Pokierował się na las za miastem, przyśpieszyłam bieg.
Gdy byłam już w lesie poczułam niepokojący zapach dymu mieszający się z zapachem Minsa...
Po chwil dotarłam do rzeki i zauważyłam obcego mężczyznę siedzącego na kamieniu.
Przypadkiem nadepnęłam na patyk i trzasł, mężczyzna podniósł głowę i rozejrzał się:
-Kto tu jest?! Pokaż się!- powiedział głośno i wstał trzymając dłoń na pochwie z pistoletem w środku.
- Mins? To ty tak? - spytałam niepewnie
- Oh to tylko ty Love... Tak to ja..- schylił głowę ze smutną miną - Co tu robisz?- dodał
-E...ja...
-Śledziłaś mnie?- odpowiedział jakby za mnie
-Wybacz...- też schyliłam głowę
Nastało krótkie milczenie, było słychać tylko szum liści ,wiatru i wody.
Spojrzałam na Minsa, stał poważny wpatrzony wzrokiem w drzewo i milczał
jakby nad czymś rozmyślał, tylko jego czarne włosy ruszały się pod
wpływem wiatru.
Westchnął i spojrzał na mnie swoimi brązowymi niemalże kryształowymi oczami.
-Jeśli myślisz ,że śledząc mnie coś się o mnie dowiesz...mylisz się.- zdjął skórzaną kurtkę,
słońce rozświetlało jego ciało... miał na sobie białą przewiewną koszulę.
- Stało się coś? Tak dziwnie na mnie patrzysz...- zauważył
-Nic..- odwróciłam wzrok ,by nie zauważył moich rumieńców.
Nagle poczułam jak przejechał ręką po mojej twarzy
-C..co robisz?- zająkałam się
-Chociaż tak się zmieniłaś... wciąż jesteś taka śliczna...- uśmiechnął się
-Mins... usłyszałam jak mówiłeś z Ao ,że znikniesz na kilka dni... martwiłam się dlatego za tobą pobiegłam...- wykrztusiłam
-Rozumiem...- odpowiedział i usiadł znów na kamieniu
-Powiedz Love... czy ty wciąż... Ech...nieważne.- zrezygnował ze skończenia zdania,ale wiedziałam o co mu chodzi.
- Czy wciąż cię kocham...tak?- skończyłam
Popatrzył na mnie z lekkim zaskoczeniem po czym znów się uśmiechnął .
-Więc? Jaka jest twoja odpowiedź?- dodał po chwili
-Ja...Mins zrozum, nie mogę do ciebie wrócić...kocham cie jak brata i puki co niech tak pozostanie.
Zamilczał ze smutkiem, po chwili jednak podszedł do mnie i mocno przytulił.
-Dobrze Love. Jeśli kochasz Brisingera rozumiem...cieszę się jednak ,że mogę być dla ciebie ważną osobą.
Nie martw się, wrócę niedługo...ale zostaw mnie samego proszę.Potrzebuje
poukładać sobie to i owo... - po jego słowach z moich oczu poleciały
łzy
-Uważaj na siebie i Wróć proszę...- to były moje oststnie słowa, puścił
mnie dał całusa w policzek ,zmienił się w wilka i odbiegł gdzieś...
Wiem jednak ,że dotrzyma obietnicy ,więc w spokoju wróciłam do mojego mieszkania i znów zaczęłam czytać książkę o protetyce.
Postanowiłam też odwiedzić później Brisingera i przyjżeć się jego protezie...
poniedziałek, 30 czerwca 2014
środa, 25 czerwca 2014
(Wataha Mroku) od Rin
Podeszłam spokojnym krokiem do niego wraz z Hinomoto.
- Mogę wiedzieć co to ma być? - Zapytałam ponuro.
- Po prostu miałem nadzieję, że oduczę ciebie przyprowadzania pomocników - odparł. - Ale jak widać masz całkiem niezłe umiejętności - zwrócił się do dziewczyny.
Westchnęłam i spojrzałam na niego:
- Nie sądzę, żeby miało to cokolwiek pomóc w osiąganiu twojego celu, a do tego mieszasz w to cywili.
- TY mieszasz w to inne osoby - odparł z cieniem uśmiechu. - Ja nie miałbym powodu tego robić, gdybyś jej nie przyprowadziła.
- Sama przyszła - wzruszyłam ramionami i spojrzałam na Hinomoto. - Nie dość, że przyszłaś to zaczęłaś mi prawić moralną gadkę o tym, by nie pozwalać nikomu niszczyć całego miasta i jednocześnie stwierdziłaś, że jestem manipulowana.
- Ale przecież tak jest - powiedziała. - Jakby nie patrzyć jesteś postawiona w sytuacji z której jest tylko jedno wyjście, musisz chronić ludzi.
- Ja niczego nie muszę - powiedziałam. - Poza tym poświęcenie jednego czy dwóch miast to jest nic w porównaniu z jego planami - dodałam. - Nieprawdaż?
- A właśnie jestem ciekawy skąd znasz moje plany - przypomniało mu się. - Hmm... Kojarzysz może taką księgę z granatową okładką, jeden z dwóch egzemplarzy, które się zachowały?
- Być może - uśmiechnęłam się. - Mniej więcej takiej grubości ze złotymi literami na okładce? - Pokazałam odległość między palcami około 5 cm.
- Co za przypadek... - Zaczął.
- ... Nieprawdaż? - Dokończyłam.
Hmm... W sumie to nie powinien był poruszać tego tematu z książką, teraz mi Hinomoto na pewno nie odpuści i będzie chciała się dowiedzieć o co chodzi, a tak mogłabym ominąć ten temat.
- A teraz pora na prawdziwe zadanie.
- Pass - powiedziałam. - Zmęczyłam się z tym bieganiem za bombami.
- Nie potrafisz sobie odpuścić swoje zagrywki słowne? - Zapytała dziewczyna.
- Nie postrzegalibyście mnie za tą samą osobę, gdybym sobie odpuściła moje zagrywki słowne - uśmiechnęłam się. - Poza tym ja mówię poważnie, my już skończyłyśmy zadanie - roześmiałam się.
To za jaką mnie postrzegają to jedna ja, a to kim jestem to druga ja.
Milczeli chwilę się we mnie.
- O czym ty mówisz? - Hinomoto wyglądała, jakby myślała, że postradałam zmysły.
- Naprawdę muszę ci to tłumaczyć? - Uniosłam brwi. - Po prostu za wcześnie wyjął swojego asa z rękawa, nieprawdaż?
Odwróciłam się w stronę, gdzie powinien on stać, ale nikogo tam nie było.
- Wygląda na to, że mam rację. Wygrana jest po naszej stronie.
- Powiedz wreszcie o co ci chodzi - zażądała. - Nie nadążam za twoim tokiem myślenia.
- Serio, tego nie ogarniasz? - Upewniłam się nieco zaskoczona. - No cóż, tyle to mogę ci wytłumaczyć.
- Wytłumaczysz to mi wszystko.
- Jesteś całkiem przekonująca, ale... - Zawiesiłam na chwilę głos. - Pass. Wybacz, ale muszę tobie odmówić, po prostu mam taki dzień. Ograniczę się do skróconej wersji wyjaśnień.
No może nie do końca chodzi mi o dzień... Nieważne czy mam ochotę odmawiać ludziom czy nie to i tak bym jej tego nie powiedziała.
- Pamiętasz może jak mówiłam ci, że muszę przystąpić do zadania, bo inaczej zginą ci wszyscy zwykli ludzie - rozłożyłam rękę. - To jest wyjaśnienie.
Nie żebym o nich dbała... Prawdopodobnie, gdyby nie Hinomoto to mogłabym to sobie darować.
- Mówisz bez sensu - zwróciła mi uwagę.
- Bomby - kontynuowałam. - Chciał się ciebie pozbyć przy bombach, lecz jednocześnie w momencie ich rozbrojenia stracił swojego asa w rękawa, jednak twoje pojawienie się na coś przydało. Podejrzewam, że początkowo wcale nie miał w planach ich wykorzystania.
- Faktycznie - zorientowała się. - Teraz, jak o tym pomyślę to jest to logiczne, ale jak na to wpadłaś?
- Prawdziwym powodem dla którego się mną interesuje nie są moje moce - uśmiechnęłam się ponuro. - Znajduje się on tutaj - wskazałam moją głowę. - Jestem świetnym strategiem, matematykiem, posiadam niewiarygodną pamięć i tak dalej... Co prawda moce również mam potężne, ale dzięki mojej analizie sytuacji jeszcze nie miałam ich okazji nigdy w pełni wykorzystać.
- Twierdzisz, że wszyscy jesteśmy gorsi? Że z tobą przegramy?
- Może źle się wyraziłam - odparłam. - Po prostu konkurując lub walcząc ze sobą prowadzimy dwie różne gry z innymi zasadami. Tak jakbyś znała ileś zasad i zakazów i posługiwała się tylko nimi, a inna osoba dowolnie nimi manipulowała i przekraczała granice nie łamiąc zasad. Tak jakby ktoś przeciwko tobie walczył bronią palną, a ty miała jedynie krótki sztylet i nie mogła się zbliżyć.
- Nie brzmi to jak przeciwnik z którym chciałabym się zmierzyć - stwierdziła. - Byłby dosyć uciążliwy. Pewnie mocno zaszedłby mi za skórę, jeśli bym pozwoliła na zbyt długą walkę.
- Nom, a ja właśnie jestem tym uciążliwym wkurzającym przeciwnikiem - uśmiechnęłam się. - Chociaż na co dzień również jestem wkurzająca, nawet jeśli stoimy po tej samej stronie.
- A co on od ciebie chce?
- W to akurat nie mam ochoty się zagłębiać - wyjęłam z plecaka niebieską książkę o której wcześniej z nim rozmawiałam i...
Nagle wszystkie jej atomy po prostu zniknęły. Wymazałam je z tego świata.
- Lepiej, żeby już nikt tego nie przeczytał - stwierdziłam. - No cóż... Będę musiała jeszcze dorwać ostatni egzemplarz w jego posiadaniu i go zabić, a wtedy będzie po sprawie.
- Mogę wiedzieć co to ma być? - Zapytałam ponuro.
- Po prostu miałem nadzieję, że oduczę ciebie przyprowadzania pomocników - odparł. - Ale jak widać masz całkiem niezłe umiejętności - zwrócił się do dziewczyny.
Westchnęłam i spojrzałam na niego:
- Nie sądzę, żeby miało to cokolwiek pomóc w osiąganiu twojego celu, a do tego mieszasz w to cywili.
- TY mieszasz w to inne osoby - odparł z cieniem uśmiechu. - Ja nie miałbym powodu tego robić, gdybyś jej nie przyprowadziła.
- Sama przyszła - wzruszyłam ramionami i spojrzałam na Hinomoto. - Nie dość, że przyszłaś to zaczęłaś mi prawić moralną gadkę o tym, by nie pozwalać nikomu niszczyć całego miasta i jednocześnie stwierdziłaś, że jestem manipulowana.
- Ale przecież tak jest - powiedziała. - Jakby nie patrzyć jesteś postawiona w sytuacji z której jest tylko jedno wyjście, musisz chronić ludzi.
- Ja niczego nie muszę - powiedziałam. - Poza tym poświęcenie jednego czy dwóch miast to jest nic w porównaniu z jego planami - dodałam. - Nieprawdaż?
- A właśnie jestem ciekawy skąd znasz moje plany - przypomniało mu się. - Hmm... Kojarzysz może taką księgę z granatową okładką, jeden z dwóch egzemplarzy, które się zachowały?
- Być może - uśmiechnęłam się. - Mniej więcej takiej grubości ze złotymi literami na okładce? - Pokazałam odległość między palcami około 5 cm.
- Co za przypadek... - Zaczął.
- ... Nieprawdaż? - Dokończyłam.
Hmm... W sumie to nie powinien był poruszać tego tematu z książką, teraz mi Hinomoto na pewno nie odpuści i będzie chciała się dowiedzieć o co chodzi, a tak mogłabym ominąć ten temat.
- A teraz pora na prawdziwe zadanie.
- Pass - powiedziałam. - Zmęczyłam się z tym bieganiem za bombami.
- Nie potrafisz sobie odpuścić swoje zagrywki słowne? - Zapytała dziewczyna.
- Nie postrzegalibyście mnie za tą samą osobę, gdybym sobie odpuściła moje zagrywki słowne - uśmiechnęłam się. - Poza tym ja mówię poważnie, my już skończyłyśmy zadanie - roześmiałam się.
To za jaką mnie postrzegają to jedna ja, a to kim jestem to druga ja.
Milczeli chwilę się we mnie.
- O czym ty mówisz? - Hinomoto wyglądała, jakby myślała, że postradałam zmysły.
- Naprawdę muszę ci to tłumaczyć? - Uniosłam brwi. - Po prostu za wcześnie wyjął swojego asa z rękawa, nieprawdaż?
Odwróciłam się w stronę, gdzie powinien on stać, ale nikogo tam nie było.
- Wygląda na to, że mam rację. Wygrana jest po naszej stronie.
- Powiedz wreszcie o co ci chodzi - zażądała. - Nie nadążam za twoim tokiem myślenia.
- Serio, tego nie ogarniasz? - Upewniłam się nieco zaskoczona. - No cóż, tyle to mogę ci wytłumaczyć.
- Wytłumaczysz to mi wszystko.
- Jesteś całkiem przekonująca, ale... - Zawiesiłam na chwilę głos. - Pass. Wybacz, ale muszę tobie odmówić, po prostu mam taki dzień. Ograniczę się do skróconej wersji wyjaśnień.
No może nie do końca chodzi mi o dzień... Nieważne czy mam ochotę odmawiać ludziom czy nie to i tak bym jej tego nie powiedziała.
- Pamiętasz może jak mówiłam ci, że muszę przystąpić do zadania, bo inaczej zginą ci wszyscy zwykli ludzie - rozłożyłam rękę. - To jest wyjaśnienie.
Nie żebym o nich dbała... Prawdopodobnie, gdyby nie Hinomoto to mogłabym to sobie darować.
- Mówisz bez sensu - zwróciła mi uwagę.
- Bomby - kontynuowałam. - Chciał się ciebie pozbyć przy bombach, lecz jednocześnie w momencie ich rozbrojenia stracił swojego asa w rękawa, jednak twoje pojawienie się na coś przydało. Podejrzewam, że początkowo wcale nie miał w planach ich wykorzystania.
- Faktycznie - zorientowała się. - Teraz, jak o tym pomyślę to jest to logiczne, ale jak na to wpadłaś?
- Prawdziwym powodem dla którego się mną interesuje nie są moje moce - uśmiechnęłam się ponuro. - Znajduje się on tutaj - wskazałam moją głowę. - Jestem świetnym strategiem, matematykiem, posiadam niewiarygodną pamięć i tak dalej... Co prawda moce również mam potężne, ale dzięki mojej analizie sytuacji jeszcze nie miałam ich okazji nigdy w pełni wykorzystać.
- Twierdzisz, że wszyscy jesteśmy gorsi? Że z tobą przegramy?
- Może źle się wyraziłam - odparłam. - Po prostu konkurując lub walcząc ze sobą prowadzimy dwie różne gry z innymi zasadami. Tak jakbyś znała ileś zasad i zakazów i posługiwała się tylko nimi, a inna osoba dowolnie nimi manipulowała i przekraczała granice nie łamiąc zasad. Tak jakby ktoś przeciwko tobie walczył bronią palną, a ty miała jedynie krótki sztylet i nie mogła się zbliżyć.
- Nie brzmi to jak przeciwnik z którym chciałabym się zmierzyć - stwierdziła. - Byłby dosyć uciążliwy. Pewnie mocno zaszedłby mi za skórę, jeśli bym pozwoliła na zbyt długą walkę.
- Nom, a ja właśnie jestem tym uciążliwym wkurzającym przeciwnikiem - uśmiechnęłam się. - Chociaż na co dzień również jestem wkurzająca, nawet jeśli stoimy po tej samej stronie.
- A co on od ciebie chce?
- W to akurat nie mam ochoty się zagłębiać - wyjęłam z plecaka niebieską książkę o której wcześniej z nim rozmawiałam i...
Nagle wszystkie jej atomy po prostu zniknęły. Wymazałam je z tego świata.
- Lepiej, żeby już nikt tego nie przeczytał - stwierdziłam. - No cóż... Będę musiała jeszcze dorwać ostatni egzemplarz w jego posiadaniu i go zabić, a wtedy będzie po sprawie.
wtorek, 24 czerwca 2014
(Wataha Wody) od Hinomoto
Szczerze zmartwiłam się tą cała sytuacją, ale to, że nie jestem do czegoś zdolna, to mnie zdziwiło. Rin naprawdę była nie tyle co arogancka, ale i dość pochopnie oceniała moją osobę.
- Powadzenia, wiec życzę w szukaniu bomb. Podpowiedzią jest to, że jest ich 66. – Powiedziała postać i odeszła.
- Świetnie, nawet nie powiedziała ile mamy czasu! – Powiedziała Rin wypatrując już miejsc, gdzie mogą być bomby.
- Nie musiała, napisała na piachu. – Powiedziałam.
- Co? – Zapytała zakręcona.
- Mamy pół godziny. – Powiedziałam.
- Najpopularniejsze miejsca występujących bomb, to tam gdzie jest najwięcej restauracji i tego typu miejsc. – Powiedziała Rin.
- Zamiast snuć podejrzenia, może to sprawdzimy? – Zapytałam.
- Niby jak? – Spojrzała na mnie, jak na idiotkę.
- Jestem magiem wody, bez problemu po wpuszczeniu wody w ziemię, wykryję tego typu przedmioty. – Oznajmiłam.
- Woda nie daje wyczucia przedmiotów, a jeśli już to nie koniecznie możesz wpaść na bombę. – Trafnie spostrzegła.
- Chyba, że zmienię się w wodę. – Wzruszyłam ramionami.
- Tak, tylko co jeśli nie wszystkie będą pod ziemią? – Zapytała.
- To już pozostawiam Tobie. – Po mojej twarzy przeszedł jakby uśmiech, po czym rozpłynęłam się i szybko znalazłam pierwszą bombę.
Niestety nie znałam się na rozbrajaniu… Nie, jednak coś kiedyś czytałam, ale nie wiedziałam do końca na jakie niebezpieczeństwo narażam innych, a to jest… Głupie. Jednak szybko rozbroiłam jakoś tę maszynę i ruszyłam dalej. Tak rozbrajając jak największą liczbę bomb, czas mijał dość szybko. Każde z tych machin zbrodni było, zaprogramowane niestety inaczej, tak więc po chwili orientowałam się jak je rozbrajać. Znalazłam ich około 46. Reszta zajmowała się Rin. Gdy ją znalazłam siedziała w szybie wentylacyjnym i męczyła się nad jakimś dziwnym sprzętem, o którym nie miałam pojęcia, że istnieje.
- Jak Ci idzie? – Zapytałam.
- Mi dała najtrudniejsze, to tak nowoczesny sprzęt, że go nigdzie jeszcze nie opisali. – Powiedziała, odcinając jakiś fioletowy kabelek.
- Nie znam się na tym kompletnie. – Powiedziałam szczerze.
- Dlatego musiałam się w to plątać. – Powiedziała wkurzona.
Wyszłam z szybu i poleciałam do jakiegoś sklepiku ze sprzętem elektronicznym i popytałam trochę. Facet znał się na rzeczy i dużo mi wytłumaczył w jakieś 10 minut. Wróciłam do Rin, która skończyła już 5 bombę. Resztę rozbrajałyśmy razem i dzięki naszej współpracy wyrobiłyśmy się idealnie. Tylko 10 sekund dzieliło nas od porażki, dodatkowo w bardzo zaludnionym obszarze. Nie wiem co blondynka , z która pracowałam myśli teraz o mnie. Mam jednak podejrzenia, że trochę inaczej patrzy na moją osobę.
- Powadzenia, wiec życzę w szukaniu bomb. Podpowiedzią jest to, że jest ich 66. – Powiedziała postać i odeszła.
- Świetnie, nawet nie powiedziała ile mamy czasu! – Powiedziała Rin wypatrując już miejsc, gdzie mogą być bomby.
- Nie musiała, napisała na piachu. – Powiedziałam.
- Co? – Zapytała zakręcona.
- Mamy pół godziny. – Powiedziałam.
- Najpopularniejsze miejsca występujących bomb, to tam gdzie jest najwięcej restauracji i tego typu miejsc. – Powiedziała Rin.
- Zamiast snuć podejrzenia, może to sprawdzimy? – Zapytałam.
- Niby jak? – Spojrzała na mnie, jak na idiotkę.
- Jestem magiem wody, bez problemu po wpuszczeniu wody w ziemię, wykryję tego typu przedmioty. – Oznajmiłam.
- Woda nie daje wyczucia przedmiotów, a jeśli już to nie koniecznie możesz wpaść na bombę. – Trafnie spostrzegła.
- Chyba, że zmienię się w wodę. – Wzruszyłam ramionami.
- Tak, tylko co jeśli nie wszystkie będą pod ziemią? – Zapytała.
- To już pozostawiam Tobie. – Po mojej twarzy przeszedł jakby uśmiech, po czym rozpłynęłam się i szybko znalazłam pierwszą bombę.
Niestety nie znałam się na rozbrajaniu… Nie, jednak coś kiedyś czytałam, ale nie wiedziałam do końca na jakie niebezpieczeństwo narażam innych, a to jest… Głupie. Jednak szybko rozbroiłam jakoś tę maszynę i ruszyłam dalej. Tak rozbrajając jak największą liczbę bomb, czas mijał dość szybko. Każde z tych machin zbrodni było, zaprogramowane niestety inaczej, tak więc po chwili orientowałam się jak je rozbrajać. Znalazłam ich około 46. Reszta zajmowała się Rin. Gdy ją znalazłam siedziała w szybie wentylacyjnym i męczyła się nad jakimś dziwnym sprzętem, o którym nie miałam pojęcia, że istnieje.
- Jak Ci idzie? – Zapytałam.
- Mi dała najtrudniejsze, to tak nowoczesny sprzęt, że go nigdzie jeszcze nie opisali. – Powiedziała, odcinając jakiś fioletowy kabelek.
- Nie znam się na tym kompletnie. – Powiedziałam szczerze.
- Dlatego musiałam się w to plątać. – Powiedziała wkurzona.
Wyszłam z szybu i poleciałam do jakiegoś sklepiku ze sprzętem elektronicznym i popytałam trochę. Facet znał się na rzeczy i dużo mi wytłumaczył w jakieś 10 minut. Wróciłam do Rin, która skończyła już 5 bombę. Resztę rozbrajałyśmy razem i dzięki naszej współpracy wyrobiłyśmy się idealnie. Tylko 10 sekund dzieliło nas od porażki, dodatkowo w bardzo zaludnionym obszarze. Nie wiem co blondynka , z która pracowałam myśli teraz o mnie. Mam jednak podejrzenia, że trochę inaczej patrzy na moją osobę.
czwartek, 12 czerwca 2014
(Wataha Mroku) od Rin
Patrzyłam chwilę na Hinomoto uważnie, ale nie zmieniając wyrazu twarzy. Oceniłam jej postawę, mimikę... Nie... Nic nie wskazywało na to, że jest typem, który łatwo mieć z głowy.
- Jesteś dość dziecinna. Wiesz, ze jeśli zawiedziesz to może zginąć nawet całe miasto. Traktujesz to jako zabawę? Nie sądzę. - Przyjrzała mi się uważnie.
Zapowiadało się na dłuższą rozmowę...
- Jesteś natarczywa. Radziła bym Ci się zwijać. - Poradziłam uprzejmie, ale mój wzrok wcale taki nie był.
- Po prostu jestem ciekawa twojej osoby. - Odparła.
Taaa... Nie lubię tego typu osób. Bardzo mnie przypomina, dawną mnie. Nie mogę jej zignorować i pozwolić, by dowiedziała się zbyt wiele jednocześnie. Nie wątpię, że wie, iż informacja jest potężną bronią. Tylko czy wie, że jest ona bronią obusieczną...
- Ciekawa? Heh, nie wyglądasz na taka, którą coś obchodzi. - Zauważyłam od niechcenia.
- Nie jesteś zwyczajna, raczej zagubiona. Niby szukasz atrakcji, a co za tym się kryje tak naprawdę… Jeszcze tego nie odkryłam.
Teraz to już zupełnie mi się to nie podobało... Ale jednocześnie omal nie wybuchłam śmiechem i utrzymałam tylko moją minę ze względu na idealną samokontrolę moich reakcji. Ja zagubiona? Nie sądziłam, że wpadnie na coś takiego.
- Nie dociekaj. - Udałam, że się wkurzam.
- Nie zamierzam. Kiedyś się i tak dowiem - Odparła.
Nagle podszedł do nas ten osobnik, którego spotkałam ostatnio w ruinach, gdy byłam z Aoime. Wiedziałam, że to on, chociaż wciąż nie znałam jego twarzy.
- Czyżbyś sprowadziła pomocniczkę? - Zapytał.
- Czyżbym nie mogła tu stać i rozmawiać, bez żadnego celu? - Zapytała ironicznie Hinomoto.
- Wyszczekana. - Zwrócił się do mnie.
Hinomoto najwyraźniej go kompletnie nie interesowała. Czego więc ode mnie chciał...?
- Jak już mówisz takie rzeczy to zwracaj się z łaski swojej do mojej osoby. - Skomentowała.
- Z całym szacunkiem, nie do Ciebie tu przyszedłem. - Odparł.
- Jednak mówisz coś o mnie, jakby mnie tu nie było. Jest to nie tyle co nie uprzejme, jak i nie stosowne - powiedziała.
- Wystarczy tych grzeczności. – Wtrąciłam, czując, że ta dyskusja nie zmierza w dobrym kierunku.
- Jak zwykle znudzona - skomentował kręcąc głową.
- To nie przedłużaj i do setna - powiedziałam nie mając już nic w sobie z tego beztroskiego tonu.
...
Westchnął. Chyba liczył, że wykażę się większym zainteresowaniem tą sprawą.
Trochę byłam niezadowolona, że była tutaj Hinomoto, nawet jeśli jej moce mogły być przydatne to nie chciałam przy niej zadawać pewnych pytań... Jednak nie wątpię, że będę miała jeszcze okazję się tego dowiedzieć.
Uśmiechnęłam się pod nosem i powiedziałam:
- Ostatnio nie udało ci się pogrzebać mnie i Alfy Mroku w tych ruinach, rozumiem, że tym razem wymyśliłeś coś bardziej skutecznego.
- Nie mieliśmy na celu ciebie zabić - odparł.
Co? Więc co w takim razie było ich celem?
Na dwie sekundy straciłam maskę emocji. Nie mogłam w to uwierzyć... Jeśli nie chcieli mnie zabić, czy to możliwe, że... Nagle zdałam sobie sprawę co przeoczyłam. Nie jest dobrze, przecież to szalone.
Na mojej twarzy odbiła się dzika złość z iskierką strachu połączone z ironicznym uśmiechem niedowierzanie i drwiną, która była w tym zawarta. Trwało to tylko chwilę, ale jednak jestem pewna, że ani on, ani Hinomoto tego nie przegapili.
Po chwili się jednak roześmiałam.
- To nie jest możliwe - zapewniłam go. - Prawdopodobieństwo, że to się uda wynosi mniej niż jeden do biliona, a stawka jest wysoka.
- Nie dowiemy się, dopóki nie spróbujemy - odparł. - A ja nie boję się zaryzykować.
Zacisnęłam dłonie w pięści.
- Co za szkoda - uśmiechnęłam się bez emocji. - Że nie zamierzam wam w tym pomóc, ani tym bardziej brać udziału w dzisiejszej zabawie.
- To najwyraźniej ci ludzie zginą - wzruszył ramionami i po jego postawie stwierdziłam, że naprawdę jego to nie obchodziło. Zrobi wszystko, żeby osiągnąć cel, a na końcu uzna, że nie to i tak się opłaciło.
- Rin - zwróciła mi uwagę Hinomoto. - Nie powinnaś w to mieszać niewinnych cywili.
- Więc niech może twoja przyjaciółka się tym zajmie? - Zaproponował.
- Bez obrazy - zwróciłam się do niej, a potem moje spojrzenie zwróciłam w jego stronę. - Nie sądzę, żeby ona miała wystarczające umiejętności do tego. Raczej jest typem do walki.
- Zrobię to - powiedziała Hinomoto.
- A więc twierdzisz, że nie da rady i chcesz ją dobrowolnie wystawić na śmierć?
Powstrzymałam narastającą chęć uduszenia go, ponieważ miałam jakieś dziwne przeczucie, że bezpośredni atak nic nie da i westchnęłam.
- Wygląda na to, że nie mam wyboru - uśmiechnęłam się, tym razem niby bezradnie. - Dobrze, wezmę w tym udział tylko lepiej, żebyś tego później nie żałował.
- Jesteś dość dziecinna. Wiesz, ze jeśli zawiedziesz to może zginąć nawet całe miasto. Traktujesz to jako zabawę? Nie sądzę. - Przyjrzała mi się uważnie.
Zapowiadało się na dłuższą rozmowę...
- Jesteś natarczywa. Radziła bym Ci się zwijać. - Poradziłam uprzejmie, ale mój wzrok wcale taki nie był.
- Po prostu jestem ciekawa twojej osoby. - Odparła.
Taaa... Nie lubię tego typu osób. Bardzo mnie przypomina, dawną mnie. Nie mogę jej zignorować i pozwolić, by dowiedziała się zbyt wiele jednocześnie. Nie wątpię, że wie, iż informacja jest potężną bronią. Tylko czy wie, że jest ona bronią obusieczną...
- Ciekawa? Heh, nie wyglądasz na taka, którą coś obchodzi. - Zauważyłam od niechcenia.
- Nie jesteś zwyczajna, raczej zagubiona. Niby szukasz atrakcji, a co za tym się kryje tak naprawdę… Jeszcze tego nie odkryłam.
Teraz to już zupełnie mi się to nie podobało... Ale jednocześnie omal nie wybuchłam śmiechem i utrzymałam tylko moją minę ze względu na idealną samokontrolę moich reakcji. Ja zagubiona? Nie sądziłam, że wpadnie na coś takiego.
- Nie dociekaj. - Udałam, że się wkurzam.
- Nie zamierzam. Kiedyś się i tak dowiem - Odparła.
Nagle podszedł do nas ten osobnik, którego spotkałam ostatnio w ruinach, gdy byłam z Aoime. Wiedziałam, że to on, chociaż wciąż nie znałam jego twarzy.
- Czyżbyś sprowadziła pomocniczkę? - Zapytał.
- Czyżbym nie mogła tu stać i rozmawiać, bez żadnego celu? - Zapytała ironicznie Hinomoto.
- Wyszczekana. - Zwrócił się do mnie.
Hinomoto najwyraźniej go kompletnie nie interesowała. Czego więc ode mnie chciał...?
- Jak już mówisz takie rzeczy to zwracaj się z łaski swojej do mojej osoby. - Skomentowała.
- Z całym szacunkiem, nie do Ciebie tu przyszedłem. - Odparł.
- Jednak mówisz coś o mnie, jakby mnie tu nie było. Jest to nie tyle co nie uprzejme, jak i nie stosowne - powiedziała.
- Wystarczy tych grzeczności. – Wtrąciłam, czując, że ta dyskusja nie zmierza w dobrym kierunku.
- Jak zwykle znudzona - skomentował kręcąc głową.
- To nie przedłużaj i do setna - powiedziałam nie mając już nic w sobie z tego beztroskiego tonu.
...
Westchnął. Chyba liczył, że wykażę się większym zainteresowaniem tą sprawą.
Trochę byłam niezadowolona, że była tutaj Hinomoto, nawet jeśli jej moce mogły być przydatne to nie chciałam przy niej zadawać pewnych pytań... Jednak nie wątpię, że będę miała jeszcze okazję się tego dowiedzieć.
Uśmiechnęłam się pod nosem i powiedziałam:
- Ostatnio nie udało ci się pogrzebać mnie i Alfy Mroku w tych ruinach, rozumiem, że tym razem wymyśliłeś coś bardziej skutecznego.
- Nie mieliśmy na celu ciebie zabić - odparł.
Co? Więc co w takim razie było ich celem?
Na dwie sekundy straciłam maskę emocji. Nie mogłam w to uwierzyć... Jeśli nie chcieli mnie zabić, czy to możliwe, że... Nagle zdałam sobie sprawę co przeoczyłam. Nie jest dobrze, przecież to szalone.
Na mojej twarzy odbiła się dzika złość z iskierką strachu połączone z ironicznym uśmiechem niedowierzanie i drwiną, która była w tym zawarta. Trwało to tylko chwilę, ale jednak jestem pewna, że ani on, ani Hinomoto tego nie przegapili.
Po chwili się jednak roześmiałam.
- To nie jest możliwe - zapewniłam go. - Prawdopodobieństwo, że to się uda wynosi mniej niż jeden do biliona, a stawka jest wysoka.
- Nie dowiemy się, dopóki nie spróbujemy - odparł. - A ja nie boję się zaryzykować.
Zacisnęłam dłonie w pięści.
- Co za szkoda - uśmiechnęłam się bez emocji. - Że nie zamierzam wam w tym pomóc, ani tym bardziej brać udziału w dzisiejszej zabawie.
- To najwyraźniej ci ludzie zginą - wzruszył ramionami i po jego postawie stwierdziłam, że naprawdę jego to nie obchodziło. Zrobi wszystko, żeby osiągnąć cel, a na końcu uzna, że nie to i tak się opłaciło.
- Rin - zwróciła mi uwagę Hinomoto. - Nie powinnaś w to mieszać niewinnych cywili.
- Więc niech może twoja przyjaciółka się tym zajmie? - Zaproponował.
- Bez obrazy - zwróciłam się do niej, a potem moje spojrzenie zwróciłam w jego stronę. - Nie sądzę, żeby ona miała wystarczające umiejętności do tego. Raczej jest typem do walki.
- Zrobię to - powiedziała Hinomoto.
- A więc twierdzisz, że nie da rady i chcesz ją dobrowolnie wystawić na śmierć?
Powstrzymałam narastającą chęć uduszenia go, ponieważ miałam jakieś dziwne przeczucie, że bezpośredni atak nic nie da i westchnęłam.
- Wygląda na to, że nie mam wyboru - uśmiechnęłam się, tym razem niby bezradnie. - Dobrze, wezmę w tym udział tylko lepiej, żebyś tego później nie żałował.
wtorek, 3 czerwca 2014
(Wataha Wody) od Hinomoto
- Muszę iść coś jeszcze załatwić. – Powiedziałam ruszając na poszukiwania Rin.
Nie wyjaśniła mi wszystkiego, więc musi być w tym coś większego.
*Rozmowa z Rin.*
- Jesteś dość dziecinna. Wiesz, ze jeśli zawiedziesz to może zginąć nawet całe miasto. Traktujesz to jako zabawę? Nie sądzę. – Przyjrzałam się jej uważnie.
- Jesteś natarczywa. Radziła bym Ci się zwijać. – Odparła.
- Po prostu jestem ciekawa twojej osoby. – Odparłam.
- Ciekawa? Heh, nie wyglądasz na taka, którą coś obchodzi.- Trafnie spostrzegła.
- Nie jesteś zwyczajna, raczej zagubiona. Niby szukasz atrakcji, a co za tym się kryje tak naprawdę… Jeszcze tego nie odkryłam. – Powiedziałam z lekkim uśmieszkiem.
- Nie dociekaj. – Wydawała się wkurzona, ale to tylko pozory.
-Nie zamierzam. Kiedyś się i tak dowiem. – Odrzekłam.
Nagle ktoś podszedł.
- Czyżbyś sprowadziła pomocniczkę?- Zapytała tajemnicza postać.
- Czyżbym nie mogła tu stać i rozmawiać, bez żadnego celu? – Zapytałam ironicznie.
- Wyszczekana. – Odparła postać.
- Jak już mówisz takie rzeczy to zwracaj się z łaski swojej do mojej osoby. – Skomentowałam.
- Z całym szacunkiem, nie do Ciebie tu przyszłam. – Odparła.
- Jednak mówisz coś o mnie, jakby mnie tu nie było. Jest to nie tyle co nie uprzejme, jak i nie stosowne. – Powiedziałam.
- Wystarczy tych grzeczności. – Wtrąciła Rin.
- Jak zwykle znudzona. – Powiedziała postać kręcąc głową.
- To nie przedłużaj i do sedna. – Powiedziała.
Nie wyjaśniła mi wszystkiego, więc musi być w tym coś większego.
*Rozmowa z Rin.*
- Jesteś dość dziecinna. Wiesz, ze jeśli zawiedziesz to może zginąć nawet całe miasto. Traktujesz to jako zabawę? Nie sądzę. – Przyjrzałam się jej uważnie.
- Jesteś natarczywa. Radziła bym Ci się zwijać. – Odparła.
- Po prostu jestem ciekawa twojej osoby. – Odparłam.
- Ciekawa? Heh, nie wyglądasz na taka, którą coś obchodzi.- Trafnie spostrzegła.
- Nie jesteś zwyczajna, raczej zagubiona. Niby szukasz atrakcji, a co za tym się kryje tak naprawdę… Jeszcze tego nie odkryłam. – Powiedziałam z lekkim uśmieszkiem.
- Nie dociekaj. – Wydawała się wkurzona, ale to tylko pozory.
-Nie zamierzam. Kiedyś się i tak dowiem. – Odrzekłam.
Nagle ktoś podszedł.
- Czyżbyś sprowadziła pomocniczkę?- Zapytała tajemnicza postać.
- Czyżbym nie mogła tu stać i rozmawiać, bez żadnego celu? – Zapytałam ironicznie.
- Wyszczekana. – Odparła postać.
- Jak już mówisz takie rzeczy to zwracaj się z łaski swojej do mojej osoby. – Skomentowałam.
- Z całym szacunkiem, nie do Ciebie tu przyszłam. – Odparła.
- Jednak mówisz coś o mnie, jakby mnie tu nie było. Jest to nie tyle co nie uprzejme, jak i nie stosowne. – Powiedziałam.
- Wystarczy tych grzeczności. – Wtrąciła Rin.
- Jak zwykle znudzona. – Powiedziała postać kręcąc głową.
- To nie przedłużaj i do sedna. – Powiedziała.
(Wataha Mroku) od Rin
Wściekle kopnęłam puszkę stojąc przed centrum handlowym.
Od spotkania z Hinomoto minął już pozostały czas do spotkania, a ja jedyne co zdobyłam to plany podziemi miasta oraz budynku w którym miało się odbyć spotkanie - czyli jednego z większych centr handlowych w Amityville - ostatniego miejsca w którym spodziewałam się, żeby zorganizowali tą samobójczą grę - łamigłówkę.
Zostało mi jeszcze około godziny czasu, ale nie mam zbytnio ochoty przepychać się w tym tłumie ludzi od sklepu do sklepu. Większość śmiertelników jest zaślepiona przyziemnymi sprawami, podczas swoich marnych żywotów.
- Jeszcze ciebie nie spytałam - usłyszałam za sobą głos. - W jakim celu w ogóle przybyłaś do Amityville?
Odwróciłam się. Za mną stała Hinomoto.
- Powiedz mi chociaż jeden powód, dlaczego miałabym ci to powiedzieć? - Uśmiechnęłam się.
- A jest niby taki dla którego miałabyś mi nie powiedzieć - spojrzała na mnie badawczo.
- Nie sądzę - odparłam, a wzór chodnika mnie nagle zainteresował. - Nie zdradzam watahy, nie uciekam, ani nic w tym stylu. Po prostu nie sądzę, żeby ciebie to zainteresowało.
- Myślę, że ja powinnam osądzać co mnie interesuje.
Prychnęłam rozbawiona. Czy oni wszyscy muszą brać wszystko na poważnie?
- A więc lubisz wpychać nos w cudze sprawy?
Hinomoto nie podzielała mojego rozbawienia.
- Chyba to ty zaczęłaś wpychać nos w sprawy innych, nie sądzisz? - Zauważyła.
- Ale ja tego nie zrobiłam specjalnie - wzruszyłam ramionami.
Milczała chwilę mnie obserwując. Naprawdę kiedyś mogłam ją przypominać... Super poważna starająca się ukryć wszystkie swoje wady i słabości.
Hmm... Chyba nudzi mnie ta farsa, ona nawet nie dostarcza mi rozrywki.
- Po prostu jestem umówiona na spotkanie - powiedziałam zamykając lewe oko. - Można powiedzieć, że ze znajomym.
"Znajomym".... chyba powinnam dodać określenia takie jak: chcący mojej śmierci, psychiczny, niebezpieczny itd.
- A w jakim celu? - Zapytała i czekała na moją odpowiedź.
- A w jakim celu mnie śledziłaś? - Zapytałam, a po chwili kontynuowałam. - Ciekawość? Podejrzliwość? Pragnienie utrzymania kontroli nad sytuacją? A może jeszcze coś innego?
Niezbyt spodobało się jej to pytanie, ponieważ niemalże warknęła, ja ponownie się uśmiechnęłam na chwilę, a potem spoważniałam.
- Zapomnij o pytaniu. Twoja reakcja wystarczy mi za odpowiedź na to co mnie nurtowało, ale nie zawarłam w pytaniu, które samo szczerze mówiąc zbytnio mnie nie obchodziło. Po prostu ktoś z moich znajomych miał ponownie ochotę rzucić mi kolejne samobójcze wyzwanie. - Stłumiłam ziewnięcie. - I jak zwykle musieli dać jakiś argument nie do odrzucenia w typie "zniszczę cały miasto, jeśli nie przyjdziesz".
- W skrócie dajesz im się sobą manipulować - podsumowała.
Roześmiałam się.
- Tak myślisz? Niestety, ale jesteś w błędzie.
- A więc jaki jest powód dla którego tu przebywasz?
- Powód? A potrzebuję powodu, żeby to robić? Owszem, mam jeden, ale naprawdę powinnaś już przestać wtykać nos w moje sprawy.
- Możesz przestać wreszcie mówić w ten sposób?
Patrzyłam na nią przez chwilę i w końcu otworzyłam lewe oko.
- Myślałam, żeby trochę zapewnić sobie trochę rozrywki w ten sposób - powiedziałam normalnie bez uśmiechu czy śmiertelnej powagi. - Myślałam, że pomoże mi to zabić nudę, ale faktycznie takie mówienie jest męczące, a uciążliwych rzeczy nie warto robić, jednak doszłam do wniosku, że jeszcze bardziej uciążliwe byłoby branie wszystkiego na poważnie oraz czekanie przez godzinę tylko się snując, a w ten sposób ucięłyśmy sobie ciekawą pogawędkę.
Hinomoto zostawiła to bez komentarza.
Od spotkania z Hinomoto minął już pozostały czas do spotkania, a ja jedyne co zdobyłam to plany podziemi miasta oraz budynku w którym miało się odbyć spotkanie - czyli jednego z większych centr handlowych w Amityville - ostatniego miejsca w którym spodziewałam się, żeby zorganizowali tą samobójczą grę - łamigłówkę.
Zostało mi jeszcze około godziny czasu, ale nie mam zbytnio ochoty przepychać się w tym tłumie ludzi od sklepu do sklepu. Większość śmiertelników jest zaślepiona przyziemnymi sprawami, podczas swoich marnych żywotów.
- Jeszcze ciebie nie spytałam - usłyszałam za sobą głos. - W jakim celu w ogóle przybyłaś do Amityville?
Odwróciłam się. Za mną stała Hinomoto.
- Powiedz mi chociaż jeden powód, dlaczego miałabym ci to powiedzieć? - Uśmiechnęłam się.
- A jest niby taki dla którego miałabyś mi nie powiedzieć - spojrzała na mnie badawczo.
- Nie sądzę - odparłam, a wzór chodnika mnie nagle zainteresował. - Nie zdradzam watahy, nie uciekam, ani nic w tym stylu. Po prostu nie sądzę, żeby ciebie to zainteresowało.
- Myślę, że ja powinnam osądzać co mnie interesuje.
Prychnęłam rozbawiona. Czy oni wszyscy muszą brać wszystko na poważnie?
- A więc lubisz wpychać nos w cudze sprawy?
Hinomoto nie podzielała mojego rozbawienia.
- Chyba to ty zaczęłaś wpychać nos w sprawy innych, nie sądzisz? - Zauważyła.
- Ale ja tego nie zrobiłam specjalnie - wzruszyłam ramionami.
Milczała chwilę mnie obserwując. Naprawdę kiedyś mogłam ją przypominać... Super poważna starająca się ukryć wszystkie swoje wady i słabości.
Hmm... Chyba nudzi mnie ta farsa, ona nawet nie dostarcza mi rozrywki.
- Po prostu jestem umówiona na spotkanie - powiedziałam zamykając lewe oko. - Można powiedzieć, że ze znajomym.
"Znajomym".... chyba powinnam dodać określenia takie jak: chcący mojej śmierci, psychiczny, niebezpieczny itd.
- A w jakim celu? - Zapytała i czekała na moją odpowiedź.
- A w jakim celu mnie śledziłaś? - Zapytałam, a po chwili kontynuowałam. - Ciekawość? Podejrzliwość? Pragnienie utrzymania kontroli nad sytuacją? A może jeszcze coś innego?
Niezbyt spodobało się jej to pytanie, ponieważ niemalże warknęła, ja ponownie się uśmiechnęłam na chwilę, a potem spoważniałam.
- Zapomnij o pytaniu. Twoja reakcja wystarczy mi za odpowiedź na to co mnie nurtowało, ale nie zawarłam w pytaniu, które samo szczerze mówiąc zbytnio mnie nie obchodziło. Po prostu ktoś z moich znajomych miał ponownie ochotę rzucić mi kolejne samobójcze wyzwanie. - Stłumiłam ziewnięcie. - I jak zwykle musieli dać jakiś argument nie do odrzucenia w typie "zniszczę cały miasto, jeśli nie przyjdziesz".
- W skrócie dajesz im się sobą manipulować - podsumowała.
Roześmiałam się.
- Tak myślisz? Niestety, ale jesteś w błędzie.
- A więc jaki jest powód dla którego tu przebywasz?
- Powód? A potrzebuję powodu, żeby to robić? Owszem, mam jeden, ale naprawdę powinnaś już przestać wtykać nos w moje sprawy.
- Możesz przestać wreszcie mówić w ten sposób?
Patrzyłam na nią przez chwilę i w końcu otworzyłam lewe oko.
- Myślałam, żeby trochę zapewnić sobie trochę rozrywki w ten sposób - powiedziałam normalnie bez uśmiechu czy śmiertelnej powagi. - Myślałam, że pomoże mi to zabić nudę, ale faktycznie takie mówienie jest męczące, a uciążliwych rzeczy nie warto robić, jednak doszłam do wniosku, że jeszcze bardziej uciążliwe byłoby branie wszystkiego na poważnie oraz czekanie przez godzinę tylko się snując, a w ten sposób ucięłyśmy sobie ciekawą pogawędkę.
Hinomoto zostawiła to bez komentarza.
Subskrybuj:
Posty (Atom)