środa, 25 czerwca 2014

(Wataha Mroku) od Rin

Podeszłam spokojnym krokiem do niego wraz z Hinomoto.
 - Mogę wiedzieć co to ma być? - Zapytałam ponuro.
 - Po prostu miałem nadzieję, że oduczę ciebie przyprowadzania pomocników - odparł. - Ale jak widać masz całkiem niezłe umiejętności - zwrócił się do dziewczyny.
Westchnęłam i spojrzałam na niego:
 - Nie sądzę, żeby miało to cokolwiek pomóc w osiąganiu twojego celu, a do tego mieszasz w to cywili.
 - TY mieszasz w to inne osoby - odparł z cieniem uśmiechu. - Ja nie miałbym powodu tego robić, gdybyś jej nie przyprowadziła.
 - Sama przyszła - wzruszyłam ramionami i spojrzałam na Hinomoto. - Nie dość, że przyszłaś to zaczęłaś mi prawić moralną gadkę o tym, by nie pozwalać nikomu niszczyć całego miasta i jednocześnie stwierdziłaś, że jestem manipulowana.
 - Ale przecież tak jest - powiedziała. - Jakby nie patrzyć jesteś postawiona w sytuacji z której jest tylko jedno wyjście, musisz chronić ludzi.
 - Ja niczego nie muszę - powiedziałam. - Poza tym poświęcenie jednego czy dwóch miast to jest nic w porównaniu z jego planami - dodałam. - Nieprawdaż?
 - A właśnie jestem ciekawy skąd znasz moje plany - przypomniało mu się. - Hmm... Kojarzysz może taką księgę z granatową okładką, jeden z dwóch egzemplarzy, które się zachowały?
 - Być może - uśmiechnęłam się. - Mniej więcej takiej grubości ze złotymi literami na okładce? - Pokazałam odległość między palcami około 5 cm.
 - Co za przypadek... - Zaczął.
 - ... Nieprawdaż? - Dokończyłam.
Hmm... W sumie to nie powinien był poruszać tego tematu z książką, teraz mi Hinomoto na pewno nie odpuści i będzie chciała się dowiedzieć o co chodzi, a tak mogłabym ominąć ten temat.
 - A teraz pora na prawdziwe zadanie.
 - Pass - powiedziałam. - Zmęczyłam się z tym bieganiem za bombami.
 - Nie potrafisz sobie odpuścić swoje zagrywki słowne? - Zapytała dziewczyna.
 - Nie postrzegalibyście mnie za tą samą osobę, gdybym sobie odpuściła moje zagrywki słowne - uśmiechnęłam się. - Poza tym ja mówię poważnie, my już skończyłyśmy zadanie - roześmiałam się.
To za jaką mnie postrzegają to jedna ja, a to kim jestem to druga ja.
Milczeli chwilę się we mnie.
 - O czym ty mówisz? - Hinomoto wyglądała, jakby myślała, że postradałam zmysły.
 - Naprawdę muszę ci to tłumaczyć? - Uniosłam brwi. - Po prostu za wcześnie wyjął swojego asa z rękawa, nieprawdaż?
Odwróciłam się w stronę, gdzie powinien on stać, ale nikogo tam nie było.
 - Wygląda na to, że mam rację. Wygrana jest po naszej stronie.
 - Powiedz wreszcie o co ci chodzi - zażądała. - Nie nadążam za twoim tokiem myślenia.
 - Serio, tego nie ogarniasz? - Upewniłam się nieco zaskoczona. - No cóż, tyle to mogę ci wytłumaczyć.
 - Wytłumaczysz to mi wszystko.
 - Jesteś całkiem przekonująca, ale... - Zawiesiłam na chwilę głos. - Pass. Wybacz, ale muszę tobie odmówić, po prostu mam taki dzień. Ograniczę się do skróconej wersji wyjaśnień.
No może nie do końca chodzi mi o dzień... Nieważne czy mam ochotę odmawiać ludziom czy nie to i tak bym jej tego nie powiedziała.
 - Pamiętasz może jak mówiłam ci, że muszę przystąpić do zadania, bo inaczej zginą ci wszyscy zwykli ludzie - rozłożyłam rękę. - To jest wyjaśnienie.
Nie żebym o nich dbała... Prawdopodobnie, gdyby nie Hinomoto to mogłabym to sobie darować.
 - Mówisz bez sensu - zwróciła mi uwagę.
 - Bomby - kontynuowałam. - Chciał się ciebie pozbyć przy bombach, lecz jednocześnie w momencie ich rozbrojenia stracił swojego asa w rękawa, jednak twoje pojawienie się na coś przydało. Podejrzewam, że początkowo wcale nie miał w planach ich wykorzystania.
 - Faktycznie - zorientowała się. - Teraz, jak o tym pomyślę to jest to logiczne, ale jak na to wpadłaś?
 - Prawdziwym powodem dla którego się mną interesuje nie są moje moce - uśmiechnęłam się ponuro. - Znajduje się on tutaj - wskazałam moją głowę. - Jestem świetnym strategiem, matematykiem, posiadam niewiarygodną pamięć i tak dalej... Co prawda moce również mam potężne, ale dzięki mojej analizie sytuacji jeszcze nie miałam ich okazji nigdy w pełni wykorzystać.
 - Twierdzisz, że wszyscy jesteśmy gorsi? Że z tobą przegramy?
 - Może źle się wyraziłam - odparłam. - Po prostu konkurując lub walcząc ze sobą prowadzimy dwie różne gry z innymi zasadami. Tak jakbyś znała ileś zasad i zakazów i posługiwała się tylko nimi, a inna osoba dowolnie nimi manipulowała i przekraczała granice nie łamiąc zasad. Tak jakby ktoś przeciwko tobie walczył bronią palną, a ty miała jedynie krótki sztylet i nie mogła się zbliżyć.
 - Nie brzmi to jak przeciwnik z którym chciałabym się zmierzyć - stwierdziła. - Byłby dosyć uciążliwy. Pewnie mocno zaszedłby mi za skórę, jeśli bym pozwoliła na zbyt długą walkę.
 - Nom, a ja właśnie jestem tym uciążliwym wkurzającym przeciwnikiem - uśmiechnęłam się. - Chociaż na co dzień również jestem wkurzająca, nawet jeśli stoimy po tej samej stronie.
 - A co on od ciebie chce?
 - W to akurat nie mam ochoty się zagłębiać - wyjęłam z plecaka niebieską książkę o której wcześniej z nim rozmawiałam i...
Nagle wszystkie jej atomy po prostu zniknęły. Wymazałam je z tego świata.
 - Lepiej, żeby już nikt tego nie przeczytał - stwierdziłam. - No cóż... Będę musiała jeszcze dorwać ostatni egzemplarz w jego posiadaniu i go zabić, a wtedy będzie po sprawie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz