sobota, 1 marca 2014

(Wataha Światła) Od Esmerili



W porę zdążyłam przyswoić sobie fakt, że ktoś jest tu poza mną, nim nieznajoma się przy mnie pojawiła. Wciąż czułam lekki ból głowy... Teraz jednak moim większym problemem była strasznie piekąca rana na twarzy. Inna sprawa, gdyby była niewielka... Wtedy bym się nią nie przejęła, nawet mimo mojego stanowiska w watasze. Ale ten mały potwór wręcz oderwał mi kawałek skóry! ...Mam nadzieję, że nie dostało się tam żadne zakażenie. Co prawda moja moc pozwalała mi na wykrycie czy rozpoznanie przypadłości, ale najpierw musiałabym tę ranę widzieć... W ogóle, to czy tutaj działają moce? Ach, no tak, przypomniało mi się właśnie, że przecież przed chwilą zapaliłam ten wielki, metalowy słup. Ale teraz to już w sumie mało ważne, bo przecież zaraz miałam już stamtąd odejść, na całe szczęście osoba zbliżająca się w moją stronę okazała się nieobojętną wobec mojej sytuacji.
 - Hej, nic ci nie jest? - usłyszałam od brunetki.
 - W sumie nic - powiedziałam, jak to zwykle się mówi, jednak moja twarz nie wskazywała chyba na to, że wszystko w porządku. - Tylko... boli mnie trochę głowa. - dodałam po chwili, po raz kolejny łapiąc się na krwawiący policzek.
 - Może chcesz się u mnie zatrzymać?
Popatrzyłam na nią zaskoczona. Dobra osoba... Popatrzyłam w dół, dostrzegając czubki palców u stóp, wystające spod sukienki.
 - Nie wiem, czy mogę... - przyznałam.
                Nie chciałam się narzucać, acz przyznam, że było to z jej strony bardzo miłe. Zwłaszcza, że potem nie dość, że powiedziała, że nie przyjmuje nawet żadnych sprzeciwów, to jeszcze pomogła mi wejść do domu nieopodal, który okazał się należeć do niej właśnie.
 - Możesz tu zostać, ile chcesz. Zaraz wracam. - oświadczyła i zniknęła na moment.
Usiadłam na łóżku (chyba nie miała nic przeciwko) i rozejrzałam się. Wszystko wyglądało naprawdę obco, ale styl tego wnętrza choć trochę bardziej kojarzył mi się z tym, co do tej pory widziałam w moim życiu.
                Po chwili nieznajoma wróciła, z lodem i jakimś jedzeniem. Zaraz chwyciłam chłodny okład i przyłożyłam do palącego policzka. Odetchnęłam z ulgą.
 - Dziękuję... Za wszystko. - zaczęłam. - Jestem Esmerila, ja... Chciałabym wiedzieć, jak się tu znalazłam - wypaliłam, nie zastanawiając się nawet, że osoba ta wie zapewne tyle, co nic.
Możecie sobie wyobrazić moje zdziwienie, gdy ta mi odpowiedziała.
 - A, tak myślałam... Jesteś jedną z nas.
Jej wypowiedź wyglądała bardziej na stwierdzenie, niż pytanie, pewnym więc było, że wie o co tu chodzi. A w tym przekonaniu utwierdziło mnie tylko to, że zaraz mi opowiedziała o wszystkim, co zaszło - o wymiarach, tym, że trafiliśmy do innego, że nie wiadomo, na ile tu zostaniemy.
Przyznam, trochę mnie to wystraszyło, nawet jeśli tak naprawdę nie znałam tamtej krainy to poczułam, jakby właśnie zamknęły się za mną bezpowrotnie jakieś drzwi. No, i w sumie faktycznie tak się stało, bo przecież portal się zamknął.
 - Czyli nie ma stąd powrotu? - spytałam.
 - Spokojnie - zaczęła - Pracujemy nad tym. Kiwnęłam głową.
 - A ty... Kim jesteś? - zadałam kolejne pytanie. Cóż, po tym, jak ona mnie nimi zasypała, mi też chyba wolno. - Przepraszam, ale nie znam tu nikogo za bardzo, nawet będąc z Forever.
 - Aoime, z Watahy Mroku - przedstawiła się. Chciałam jeszcze wtedy dorzucić, że jestem ze Światła, ale nie chciałam jej przerywać. - A tym się nie martw, nadrobisz jeszcze.
Uśmiechnęłam się, gdy ta próbowała mnie jakkolwiek pocieszyć, po czym wbiłam wzrok w ciasto, które jadłam. Nagle zacisnęłam na moment mocno powieki, znów rozbolała mnie głowa. Złapałam się za nią zaraz.
 - Powinnaś trochę odpocząć - zaproponowała, nie miałam co się z tym spierać, nawet mi się nie chciało. Pokiwałam tylko głową i zaraz odłożyłam ciasto z powrotem na tackę, po czym zamknęłam powieki i choć sen, nawet czujny, nie chciał wrócić, starałam się choć trochę ochłonąć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz