W porę
zdążyłam przyswoić sobie fakt, że ktoś jest tu poza mną, nim nieznajoma się
przy mnie pojawiła. Wciąż czułam lekki ból głowy... Teraz jednak moim większym
problemem była strasznie piekąca rana na twarzy. Inna sprawa, gdyby była
niewielka... Wtedy bym się nią nie przejęła, nawet mimo mojego stanowiska w
watasze. Ale ten mały potwór wręcz oderwał mi kawałek skóry! ...Mam nadzieję,
że nie dostało się tam żadne zakażenie. Co prawda moja moc pozwalała mi na
wykrycie czy rozpoznanie przypadłości, ale najpierw musiałabym tę ranę
widzieć... W ogóle, to czy tutaj działają moce? Ach, no tak, przypomniało mi
się właśnie, że przecież przed chwilą zapaliłam ten wielki, metalowy słup. Ale
teraz to już w sumie mało ważne, bo przecież zaraz miałam już stamtąd odejść,
na całe szczęście osoba zbliżająca się w moją stronę okazała się nieobojętną
wobec mojej sytuacji.
- Hej, nic ci nie jest? - usłyszałam
od brunetki.
- W
sumie nic - powiedziałam, jak to zwykle się mówi, jednak moja twarz nie
wskazywała chyba na to, że wszystko w porządku. - Tylko... boli mnie trochę
głowa. - dodałam po chwili, po raz kolejny łapiąc się na krwawiący policzek.
- Może
chcesz się u mnie zatrzymać?
Popatrzyłam na nią zaskoczona. Dobra osoba...
Popatrzyłam w dół, dostrzegając czubki palców u stóp, wystające spod sukienki.
- Nie
wiem, czy mogę... - przyznałam.
Nie
chciałam się narzucać, acz przyznam, że było to z jej strony bardzo miłe.
Zwłaszcza, że potem nie dość, że powiedziała, że nie przyjmuje nawet żadnych
sprzeciwów, to jeszcze pomogła mi wejść do domu nieopodal, który okazał się
należeć do niej właśnie.
- Możesz
tu zostać, ile chcesz. Zaraz wracam. - oświadczyła i zniknęła na moment.
Usiadłam na łóżku (chyba nie miała nic
przeciwko) i rozejrzałam się. Wszystko wyglądało naprawdę obco, ale styl tego
wnętrza choć trochę bardziej kojarzył mi się z tym, co do tej pory widziałam w
moim życiu.
Po
chwili nieznajoma wróciła, z lodem i jakimś jedzeniem. Zaraz chwyciłam chłodny
okład i przyłożyłam do palącego policzka. Odetchnęłam z ulgą.
- Dziękuję...
Za wszystko. - zaczęłam. - Jestem Esmerila, ja... Chciałabym wiedzieć, jak się
tu znalazłam - wypaliłam, nie zastanawiając się nawet, że osoba ta wie zapewne
tyle, co nic.
Możecie
sobie wyobrazić moje zdziwienie, gdy ta mi odpowiedziała.
- A, tak myślałam... Jesteś jedną z nas.
Jej
wypowiedź wyglądała bardziej na stwierdzenie, niż pytanie, pewnym więc było, że
wie o co tu chodzi. A w tym przekonaniu utwierdziło mnie tylko to, że zaraz mi
opowiedziała o wszystkim, co zaszło - o wymiarach, tym, że trafiliśmy do
innego, że nie wiadomo, na ile tu zostaniemy.
Przyznam,
trochę mnie to wystraszyło, nawet jeśli tak naprawdę nie znałam tamtej krainy
to poczułam, jakby właśnie zamknęły się za mną bezpowrotnie jakieś drzwi. No, i
w sumie faktycznie tak się stało, bo przecież portal się zamknął.
- Czyli nie ma stąd powrotu? - spytałam.
- Spokojnie - zaczęła - Pracujemy nad tym.
Kiwnęłam głową.
- A ty... Kim jesteś? - zadałam kolejne
pytanie. Cóż, po tym, jak ona mnie nimi zasypała, mi też chyba wolno. -
Przepraszam, ale nie znam tu nikogo za bardzo, nawet będąc z Forever.
- Aoime, z Watahy Mroku - przedstawiła się.
Chciałam jeszcze wtedy dorzucić, że jestem ze Światła, ale nie chciałam jej
przerywać. - A tym się nie martw, nadrobisz jeszcze.
Uśmiechnęłam
się, gdy ta próbowała mnie jakkolwiek pocieszyć, po czym wbiłam wzrok w ciasto,
które jadłam. Nagle zacisnęłam na moment mocno powieki, znów rozbolała mnie
głowa. Złapałam się za nią zaraz.
- Powinnaś trochę odpocząć - zaproponowała, nie
miałam co się z tym spierać, nawet mi się nie chciało. Pokiwałam tylko głową i
zaraz odłożyłam ciasto z powrotem na tackę, po czym zamknęłam powieki i choć
sen, nawet czujny, nie chciał wrócić, starałam się choć trochę ochłonąć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz