Gdy tylko wyszła powoli wstałem na nogi. Jednak nie potrafiłem ustać za
długo… po chwili moja równowaga zachwiała się i poleciałem na szafkę
obok łóżka. Cóż ten kundel nieźle wgryzł się w moją mogę skoro ledwo
stoję… obym tylko szybko wyzdrowiał…
Nagle Kasina wróciła do pokoju. Zobaczyła ,że siedzę przy szafce z naburmuszoną miną i gapie się w przestrzeń.
Usiadła obok mnie.
- Słyszałam uderzenie… wszystko w porządku? Możesz chodzić?- zapytała
-Heh, ta… jak widać nie…- mrugnąłem oczami, uśmiechnąłem się
i spojrzałem w podłogę, a potem na nią.
-Poczekaj jeszcze chwile, idę po gorącą herbatę, może to cię trochę
orzeźwi.-odwzajemniła uśmiech, poszła do kuchni i wróciła z kubkiem
herbaty.
-Pij na zdrowie.- podała mi kubek.
Chwile się wahałem czy wziąć kubek czy nie, ale w końcu ktoś kto pomógł
tak po prostu obcemu czyli mnie raczej nie mógł nic tam dosypać. Wziąłem
kubek i napiłem się gorącej herbaty.
Potem pomogła mi wstać i dojść do kuchni, tam na stole czekało śniadanie…
Chociaż czułem jakbym przeszedł na roślinożerność ,bo zwykle jadłem po
zapolowaniu na sarnę czy coś tego typu z lasu ,a ona podała mi jakieś
kanapki z sałatą i jakimś serem białym… tak to przynajmniej nazwała…
Ona skończyła wcześniej jeść, patrzyła na mnie z zachwytem i uśmiechem, a
ja tylko udawałem ,że nie widzę ,bo jak spoglądałem na nią odwracała
wzrok… zupełnie jakby była we mnie zakochana…
…………………………………………………………………………………………………………………
Powoli dochodziła godzina 9.00 , miasto powoli ożywało…
Siedziałem na fotelu patrząc w okno, Kasina czytała książkę.
-Wiesz… zastanawia mnie jedna rzecz…- zacząłem rozmowę po dłuższym milczeniu
-Tak?- zapytała
-Dlaczego mi pomogłaś? Przecież mnie nie znasz ,ani ja ciebie… nie
wiesz jakie mam zamiary… wiedziałaś ,że mógłbym cię zabić prawda? Więc
dlaczego? Dlaczego mi pomogłaś?
-Cóż… byłeś ranny, spałeś , twój pistolet był nienaładowany i wyglądałeś dla mnie … -urwała
-Wyglądałem jak?
-Nieważne… -spuściła wzrok w podłogę zawstydzona i dodała - Po prostu
czułam ,że nie mógłbyś mnie skrzywdzić…- po czym znów się uśmiechnęła
Brzmiało to tak jakby się we mnie zakochała… lub jakbym kogoś jej przypominał…
Nagle usłyszałem dziwny dźwięk ,coś jakby dzwonek, Kasina wyjęła coś z kieszeni, jakieś urządzenie, które wydawało ten dźwięk…
-Halo? Crossyl to ty! Jak miło słyszeć twój głos! Co? Biegniesz do mnie i
zaraz tu będziesz?! Ale czekaj co się dzieje?! Crossy! Eh rozłączył
się…!
-Kim jest Crossyl i co to za dziwne urządzenie?- zapytałem
-He? Chodzi ci o telefon? Niemożliwe… Nie wiesz co to jest?- zdziwiła
się jednak nagle podbiegła do okna ,z którego dochodziły krzyki:
-Stój!
-Czekaj nic ci nie zrobimy!
oraz
-Jak to możliwe ,że nas widzisz naprawdę?!
Wstałem i spojrzałem w okno stojąc obok Kasiny.
Za dziwnym wilkiem biegł Brisinger, Love i Kondrakar!
-O nie… Crossy!- spanikowała Kasina –Schowaj się!- powiedziała do mnie i
chciała iść do drzwi, ale ją złapałem za rękę, odwróciła się do mnie z
zapłakaną twarzą, coś mi tu nie grało
-Ani mi się śni chować! Idę z tobą.- powiedziałem
-Puszczaj! Ja muszę mu pomóc! Poza tym twoja noga… – próbowała się wyrwać
- Ale oni nie chcą dla niego źle, to moi przyjaciele.- powiedziałem
-Ale on się ich boi! Nie zrozumiesz, on nie jest zwykłym człowiekiem!- krzyknęła i w tym momencie
drzwi się otworzyły i do sierotka wszedł pół człowiek pół wilk
trzaskając za sobą drzwiami, a za drzwiami słyszałem głosy moich
przyjaciół, którzy domagali się by ich wpuszczono.
Ten dziwny KTOŚ się odwrócił i powiedział:
-Kasina, siostrzyczko jak dobrze cie widz… aaaaa! Ty! Jesteś jednym z tych wilków prawda?!- wystraszył się.
Chociaż stał na nogach jak człowiek , miał czerwone włosy do ramion
,okulary na nosie i nosił fioletową bluzkę i dżinsy to miał wilczy
pyszczek w tym czarny nos , prawe oko niebieskie ,a lewe zielone,
czerwony i puchaty ogon, uszy wilka ,w tym lewe nadgryzione, a prawe
przebite złotym kolczykiem oraz nietypową kremową sierść ogólnie, ale na
dłoniach, stopach ,uszkach, i na pyszczku, miał pomarańczowe
ubarwienie.
Nie był człowiekiem ,ale też nie do końca wilkiem…
- Skąd wiesz?- zapytałem
-Jak to skąd? Widzę cię jako czarnego wilka ,ale jednocześnie człowieka!
Kasina lepiej się od niego odsuń! Jeszcze cię skrzywdzi!- odpowiedział,
a za drzwiami słyszałem Brisingera:
-Gilbert? To ty? Wpuść nas proszę!
- Gilbert wilkiem? Nic nie rozumiem… wygląda przecież jak człowiek… ale ufam bratu więc…- odezwała się Kasina
Dziwny wilk podbiegł do Kasiny i się za nią schował, ja doszedłem kulejąc do drzwi i otworzyłem moim przyjaciołom.
-Więc to tu się schowałeś Gilbercie… zmieniłeś się…- odezwała się Love
-Ta… nieźle mnie poharatały psy co?- odpowiedziałem
-Psy powiadasz? To stąd ten martwy pies ,którego spotkaliśmy po
drodze… zabiłeś tylko jednego… Musiały być silne skoro tak cie poraniły
obrońco alfy…- dodał Kondrakar
Stanęliśmy naprzeciwko Kasiny i odmieńca chowającego się za nią.
-Dwa wilki ogna żarzące się w płomieniach, jeden wody cały mokry i
błyszczący oraz wilk mroku najstraszniejszy za którym czai się cień…
-odezwał się ten podobno brat Kasiny
-Nakryłeś nas swoim okiem… skoro już wiecie kim naprawdę jesteśmy
wrócimy do swoich realnych postaci.- powiedział Brisinger i zmieniliśmy
się w wilki.
-Niemożliwe… Gilbert… wy… czym wy jesteście i skąd tu przybyliście?- powiedziała Kasina
CDN…
……………………………………………………………………………………………………………………..
,,Skutki nocnej przechadzki cz.1’’ END
~by katia222 (Howrse) [Brisinger, albo Kondrakar? Jakieś pomysły? ]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz