Chwilę później poczułam, że ktoś się zbliża. Wyszłam przed dom. Czekała tam Meyrin.
- Cześć - przywitała się i posłała mi promienisty uśmiech. - Masz chwilę wolnego czasu?
- Coś się stało? - Spytałam. - Nieczęsto wychodziłaś ze swojego mieszkania.
- Byłam dosyć zajęta - wykonała zbywający gest ręką. - W każdym razie mam do ciebie kilka pytań. Pierwsze z nich to co oznaczają liczby:27, 2, 17, 19, 16, 20, 27, 6, 15, 10, 6... - Wyrecytowała je niczym armata.
- O czym ty mówisz?
- To jest dosyć prosty kod - wyjaśniła. - Cyfry oznaczają litery z alfabetu, lecz z pewną małą różniącą, cyfry są przestawione o jedną wartość.
Nadal nie rozumiałam, chyba się zawiodła i westchnęła.
- Po rozwiązaniu tego kodu wychodziła całkiem ciekawa wiadomość - zaczęła tłumaczyć. - A raczej zaproszenie...
Po chwili wyjęła kartkę i napisała całą zagadkę.
- I co o tym sądzisz?
Hmm, tekst brzmiał:
"20-1=s"
27 ; 2 ; 17 ; 19 ; 16 ; 20 ; 27 ; 6 ; 15 ; 10 ; 6 ; 16 ; 5 ; 17 ; 9 ; 2 ; 15 ; 21 ; 16 ; 14 ; 2 ;14 ; 10 ; 6 ; 11 ; 20 ; 4 ; 6 ; 20 ; 17 ; 16 ; 21 ; 12 ; 2 ; 15 ; I ; 2 ;
24 ; 4 ; 10 ; 6 ; 15 ; 10 ; 22 ; 2 000 LETNIEGO 16 ; 3 ; 20 ; 6 ; 19 ; 24 ; 2 ; 21 ; 16 ; R ; 2 ;
4 ; 27 ; 2 ; 20 ; 02.30 NOCĄ 15.03.
Jeżeli każda cyfra jest przestawiona o jedną wartość... Czyli się cofa.
- Mogę? - zapytałam i wskazałam kartkę. Kiwnęła głową, więc wzięłam ją, przekręciłam na drugą stronę, Meyrin podała mi jakiś węgielek w czymś drewnianym... Będę musiała się temu przyjrzeć.
Zaczęłam wypisywać sobie nasz alfabet i każdej literze przypisywać odpowiednią liczbę.
Beta patrzyła na mnie z nutką uśmiechu. Chyba ją to bawiło.
- Mam! - wykrzyknęłam uradowana.
- I co? Takie trudne? - rzuciła rozbawiona.
- W sumie, nie. Ale już dawno, a raczej bardzo dawno nie rozwiązywałam czegoś takiego, Meyrin.
- Ao, jest jedna sprawa. Od teraz nazywam się Rin.
- Rin? Niech będzie. - przytaknęłam.
- A więc, co ci wyszło?
Pokazałam jej w odpowiedzi kartkę:
ZAPROSZENIE OD PHANTOMA
MIEJSCE SPOTKANIA
W CIENIU 2000 LETNIEGO OBSERWATORA
CZAS SPOTKANIA 2:30 NOCĄ 15.03
- Dobrze. - odpowiedziała. - A teraz kolejna część, kim jest ten obserwator? Znasz kogoś, albo coś, co ma 2000 lat i tu żyje...?
- W sumie, czekaj.
Po chwili pokazała się Nem.
- Wiesz, co w tym mieście może mieć 2 000 lat? - skierowałam pytanie w jej stronę.
- Na obrzeżach miasta jest pewna świątynia, a w niej... Sama się przekonasz. - I zniknęła.
- Chyba już wiemy, gdzie iść. - rzuciłam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz