sobota, 5 kwietnia 2014

(Wataha Mroku) od Rin

Gdy dotarłyśmy do rzymskiej świątyni, a raczej pozostałych po nich ruin, których nikomu nie chciało się pozbyć skrzywiłam się lekko widząc istny tor przeszkód z kamieni i nic więcej... Właśnie w tym był problem, nic więcej tutaj nie było.
 - To chyba jednak nie tutaj - powiedziała Aoime za moimi plecami.
 - Nie mam żadnego innego pomysłu - omiotłam wzrokiem wymarły krajobraz równiny z fragmentami marmuru, bądź posągów. - Poza tym to wygląda na idealne miejsce dla pscholi - zauważyłam, podnosząc złotą czaszkę z ziemi.
 - Ciekawe ile to by było warte - podrzuciłam ją. - To chyba jest prawdziwe złoto, a z tego co wiem ono jest dosyć warte w tych czasach - na mojej twarzy pojawił się cień uśmiechu.
 - Nie przyszłyśmy tutaj w celu oceniania wartości ruin - sprowadziła mnie na ziemię. - Poza tym ty i tak nie potrzebujesz pieniędzy, bo chyba masz ich dosyć dużo.
 - Oj tam, oj tam, nawet jeśli tego nie sprzedam będzie ładnie wyglądało w wejściu przy drzwiach, ten uśmiech jest słodki - pokazałam jej czaszkę.
 - Nie wiem, gdzie ty tutaj widzisz coś słodkiego - wzruszyła ramionami.
 - Przecież żartuję, jeszcze mamy jakieś 15 minut do wyznaczonego czasu, więc próbuję zająć moje myśli czymś innym, niż nudnym oczekiwaniem.
 - Ty to w ogóle bierzesz na poważnie? - Spytała mnie. - Zmieniłaś się z zachowania od kiedy tutaj jesteśmy, mam na myśli w Mora Soul.
 - Naprawdę? - Zamknęłam jedno oko podnosząc czerwony rubin z ziemi. - Czerwień mi nie pasuje - westchnęłam i go podrzuciłam, aby zalśnił w promieniach słońca. - Może to miejsce tak na mnie wpływa, coś w nim jest co sprawia, że zmienia się moje podejście do życia, może jakiś rodzaj magii - nie wyglądałam na zmartwioną. - Pewne rzeczy się jednak nie zmienią, wolę się trzymać z dala od głównych wydarzeń i zająć się swoimi problemami.
 - Jak dla mnie to jest dziwne od kiedy tutaj trafiliśmy - powiedziała. - Jakby to było zamierzone.
 - Bo to jest zamierzone - odparłam zamyślona, a widząc jej badawcze spojrzenie postarałam się uśmiechnąć niewinnie. - To znaczy ja tak myślę, iż to jest zamierzone. Nie, żebym coś wiedziała, w końcu jestem w takiej sytuacji jak ty czy ktokolwiek inny. Nie sądzisz, że to miejsce i wydarzenia w nim... W tym wszystkim jest za dużo przypadków.
 - Możesz się już przestać uśmiechać? - Poprosiła, o ile jej ton może brzmieć jak prośba. - Niezbyt się przyzwyczaiłam do tego byś stroiła takie miny poza walką.
 - Może spróbujesz się przyzwyczaić? - Zaproponowałam i zmieniłam temat. - Dochodzi już wyznaczony czas, nie sądzisz, że to miejsce spokojnie wygląda o 2:29?
 - Oby wyglądało tak samo za minutę - mruknęła zmęczona dyskusją ze mną.
Roześmiałam się cicho i wybiegłam do przodu:
 - Pójdę się rozejrzeć! Ciao!
Ojć. Chyba ją wkurzyłam tym całym brakiem konspiracji, ale czy ma sens zważanie na to, gdy same przychodzimy w wyznaczone miejsce przez tą osobę? Już lepiej sprawiać wrażenie nierozważnych i zmniejszyć czujność wroga.
Nagle coś przykuło moją uwagę, coś czego jeszcze dziesięć minut temu na 101% tutaj nie było
Przede mną leżał tablet, a ja zaciekawiona go podniosłam.
 - Och, to chyba oznacza, że dobrze trafiłam z miejscem.
 - Co ty nieuważnie robisz? - Podeszła do mnie Aoime i wyrwała mi go z ręki.
 - Ej! Uważaj to może się zepsuć, jak wypadnie nam! - Puściłam urządzenie nie chcąc doprowadzić do jego zniszczenia.
Czekałam, aż Alfa włączy urządzenie starając się nie wzdychać na myśl ile czasu właśnie straciłyśmy.
 - I co? - W końcu nie wytrzymałam i zadałam pytanie.
 - Jest jakaś aplikacja nazwana "FS201", uruchomiłam ją i wyświetliła mapę i dwa punkty - zrobiła kilka kroków w tył. - Wygląda na to, że jeden z nich to nasza pozycja, a drugi to cel.
Po kilku minutach trafiłyśmy do celu, był to jeden z niewyróżniających się niczym szczególnym odcinków tego martwego krajobrazu.
Kucnęłam przyglądając się trawie.
 - Jestem ciekawa co z tego wnioskujesz - powiedziała sarkastycznie. - Jestem pewna, że kolor trawy wskaże ci na iście genialne rozwiązanie.
 - Nie tyle kolor, co jej wiek? - Odparłam zbijając ją z tropu. - Trawa w tym miejscu jest młodsza i krótsza w przeciwieństwie do tej wokół niej.
Podniosłam najbliższy kamień i zaczęłam słuchać odgłosów jakie wydawało podłoże przy uderzeniu, przy ósmej próbie westchnęłam i chciałam się poddać, ponieważ nic nie słyszałam, gdy nagle usłyszałam głuchy odgłos jaki wydaje metal przy zderzeniu.
 - Teraz trzeba znaleźć jeszcze jakiś sposób, by się dostać pod ziemię i to otworzyć.
 - Potrzymaj - rzuciła mi tablet, a ja ledwie go złapałam, gdyż byłam zamyślona.
 - Co ty... - Zaczęłam pytanie, gdy znikąd zmaterializował się jej miecz i rozcięła nim cienką warstwę trawy i znajdujący się pod nią metal. - ...Chcesz zrobić...  - Dokończyłam z szeroko otwartymi oczami.
 - Otworzyłam - oznajmiła. - Zajęło mi to szybciej niż tobie.
 - Widzę... - Odparłam. - Dokonałaś przy tym mało zniszczeń.
 - Wybacz, ale nie lubię się tak przy tym bawić, jak ty - odparła z wyższością w głosie.
 - Tak, tak, tak - westchnęłam. - Ale brakuje ci subtelności.
Weszłyśmy już nie kontynuując dyskusji, a ja się uśmiechnęłam pod nosem na myśl, jakie Alfa zgotuje mi piekło po tym małym wypadzie, ponieważ jej mordercze spojrzenie upewniło mnie, że mi to zapamięta. Przynajmniej będzie miała motywację, byśmy wyszły stąd żywe (xd).
Nagle usłyszałam jakiś świst i Aoime pchnęła mnie do przodu na kamienną posadzkę.
 - Za co to? - Oburzyłam się.
 - Jakoś mnie tak podkusiło - odparła z cieniem uśmiechu. - Chyba, że wolałaś skończyć jako przysmak na rożnie w postaci tej wielkiej włóczni.
 - Nie mogłaś jej odbić? - Spytałam.
 - Jakoś tak o tym nie pomyślałam - powiedziała tonem, który od razu dawał mi do zrozumienia, że o tym pomyślała i że zrobiła to specjalnie.
Podniosłam się i rozejrzałam.
 - Dzięki... za ratunek - mruknęłam jak najciszej, żeby nie usłyszała, a potem dodałam głośniej. - W każdym razie co teraz?
Aoime rozjaśniła teren wokół nas trupio bladym światłem, ja również rozświetliłam przestrzeń wokół siebie za pomocą tlących się na moim ręku iskierek prądu, które przywołałam. Nagle natrafiłyśmy na ślepy zaułek i zawróciłyśmy. Błądziłyśmy przez jakieś pięć minut, a mi się zaczęło z jakiegoś powodu robić gorąco.
 - To labirynt - Aoime wypowiedziała to w momencie, gdy na to wpadłam.
 - Coś mi się tutaj nie zgadza - mruknęłam bawiąc się tabletem. - Nagle wyświetliła się wiadomość.
"Witam w łamigłówce "nr 34689 Bc16". Limit jej czasu rozwiązania wynosi 30 minut, jeśli się w tym czasie nie wyrobicie zginięcie spalone przez Boski Ogień, a zdolności waszych mocy zostaną zablokowane. Droga jest pełna pułapek. Za rozwiązanie otrzymacie trzy nagrody. Mapa została załączona do pliku. Powodzenia!"
 - Nie masz wrażenia, że temperatura tutaj rośnie dosyć szybko? - Zbladłam nieco. - I co niby oznacza Boski Ogień?
 - Boski Ogień jest to jeden z siedmiu najpotężniejszych płomieni, którymi mogą posługiwać się tylko niektórzy z najpotężniejszych bogów. Nie damy rady go zgasić - wyjaśniła.
 - W co ja nas wciągnęłam... - Nie mogłam w to uwierzyć.
A zaczęło się od niewinnej wiadomości i łamigłówki...
 - Nie mamy wyboru - Ao położyła mi rękę na ramieniu. - Musimy to rozwiązać.
 - Nigdy nie sądziłam, że wpakuję kogoś w taką sytuację. Nie powinnam ciebie w to wciągać.
 - Gdyby nie ja to byś już nie żyła - przypomniała mi. - Wybrniemy z tego.
Uśmiechnęłam się blado i otworzyłam mapę, ale gdy tylko prześledziłam wszystkie możliwe trasy wykrzyknęłam z oburzeniem:
 - Nie ma żadnego rozwiązania! Wszędzie są ślepe zaułki.
Aoime spojrzała mi przez ramię i potwierdziła moje przypuszczenia.
 - No to trochę komplikuję sprawę - przyznała. - Jednak musimy ruszyć, nie mamy czasu!


___________________________________________________________________________
A teraz jak zwykle pora bym dostała kolejne komentarze "beznadziejne" xD
Sorry, że tak długo nie pisałam, czekałam na opowiadanie od Aoime i sama również niezbyt mogłam napisać kontynuację wcześniejszej historii.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz