czwartek, 17 kwietnia 2014

(Wataha Wody.) Od Alastair'a.

Nie mogłem odnaleźć się w tym nowym otoczeniu. Cały czas czułem się nie swój, miałem wrażenie jakby ktoś cały czas obserwował moje ruchy. Byłem otępiały od braku dużej ilości wody. Moje ciało potrzebowało jej do życia. Bez niej stałem się potworem bez jakichkolwiek emocji. Natomiast tutaj.? Mogłem sobie pomarzyć. Tylko w ścianach czasami były metalowe pręty, z których leciała woda. Nie wiem nawet co to jest. To wszystko takie przytłaczające. Nie rozmawiałem już z nikim od dłuższego czasu, izolowałem się od mojej watahy, partnerki, brata…
Wiedziony impulsem uniosłem czarne jak noc oczy do góry. I oto proszę. O wilku mowa. Brisinger zbyt mocno przechylił się przez barierkę na dość wysokim piętrze i runął w dół. Nie myśląc zmieniłem postać na wilczą i potężnym machnięciem skrzydeł wzbiłem się w górę. Wystrzeliłem do przodu i pozwoliłem braciszkowi spaść na mój grzbiet. Nie czekając aż porządnie złapie się mojego gęstego futra zanurkowałem w dół i miękko wylądowałem na ziemi. Otrzepałem się zrzucając Brisa na ziemię. Futro powoli ustępowało miejsca bladej skórze lecz zimne oczy obserwowały Alfę Ognia.

- Coś Ty sobie myślał.? – Warknąłem. – Mogłeś tu zginąć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz