czwartek, 24 kwietnia 2014

(Wataha Mroku) od Akatsukiego

Chyba najwyraźniej nie zamierzali się po dobroci poddać? Z wrzaskiem rzucili się na naszą dwójkę po rozkazie ich szefa. Widząc, że Mins zajął się swoją połową i szukaniem ich przywódcy zauważyłem czarny ogień, który chwilami pojawiał się w okolicy katany i cicho zakląłem mając złe przeczucia co do miejsca skąd ta broń pochodzi.
Rzuciłem się w wir walki i pozwoliłem niebieskiemu ogniu zapłonąć w ograniczonej ilości tak by nie zaczął ogarniać całego budynku.
Szybko i bez trudu wyeliminowałem wszystkich, którzy stanęli mi na drodze. Nawet było to całkiem przyjemne, ponieważ wcześniej powstrzymywałem się przed zabijaniem.
- Słuchać mnie wszyscy! Macie dać nam spokój bo znajdę was i zabije co do jednego. Akatsuki idziemy - Mins krzyknął.
Nic nie odpowiedziałem tylko schowałem katanę, a następnie za nim podążyłem do wyjścia.
 - Jak ty właściwie się w to wplątałeś ? - Spytałem.
 - Nie wiem. Ogłuszyli mnie ciosem w tył głowy w moim mieszkaniu - odparł.
 - Rozumiem. Ale czemu tak szybko z nim skończyłeś? - Przemilczałem fakt, że gdyby ktoś tak by zrobił w stosunku do mnie skończyłby tak minimum dwadzieścia razy gorzej niż to co on mu zafundował.
 - Sam nie wiem - odparł.
 - Mogę? - Wyciągnąłem rękę po katanę na której wciąż się tliły delikatnie czarne płomienie.
 - Ach jasne - podał mi ją.
Wziąłem ją z lekkim obrzydzeniem i odesłałem do innego wymiaru i od razu to samo zrobiłem z tą, którą przed chwilą używałem.
 - Tak właściwie dlaczego twoja broń posiada płomienie różnego koloru? - Zainteresował się.
 - Długa historia - odparłem. - Można powiedzieć, że to ma związek z moją rodziną.
 - Twoją rodziną...? - Drążył temat.
Milczałem chwilę zastanawiając się co powinienem odpowiedzieć. Z góry wykluczyłem prawdę, więc myślałem raczej o jakimś wiarygodnym kłamstwie.
Nagle zauważyłem Betę i Alfę, które przychodziły obok nas. Obydwie były zmęczone, a ubrania Rin były lekko osmalone. Żadna z nich nie wydawała się mieć dobrego humoru. Co ciekawsze za nimi podążały dwie klacze stępem.
 - Ciekawe co się wydarzyło... - Zaciekawiłem się. - Ja już idę - zwróciłem się do Minsa i podszedłem do dwójki dziewczyn.
 - Co tam? - Zagadałem.
 - Lepiej nie mówić - odparła Rin. - Masz coś do picia?
Z kieszeni kurtki wyjąłem dwie puszki Sprite ' a, które dzisiaj rano kupiłem, a ona bez słowa mi je wyjęła, otworzyła jedną, a drugą podała Alfie.
Czekałem chwilę, aż obie się napiją.
 - Co wy robiłyście? - Zapytałem.
 - Odwiedzałyśmy ruiny - zaczęła wyliczać Alfa. - Znalazłyśmy tablet, przechodziłyśmy labirynt, testowaliśmy pułapki i kilkanaście razy omal nie zginęłyśmy.
Opowiedziały mi w skrócie historię od zaproszenia, aż do wyjścia.
 -  Nie wiem jak wy to robicie we dwójkę, ale przyciągacie w okolicy największe kłopoty, jakie mogą się wydarzyć w Mora Soul - westchnąłem. - Przecież to przekracza zdrowy rozsądek.
 - Wiem - odparła Rin. - Ale to nie nasza wina. Tak po prostu jest. Tak właściwie to chyba ja przyciągam kłopoty i wplątuje w nie przy okazji inne osoby.
 - To nie jest powód do dumy - stwierdziłem.
 - Ostatecznie nie było tak źle - zlekceważyła mój wzrok. - Przynajmniej dostałyśmy te dwa konie w zamian i ja mam jeszcze tą bransoletę.
 - Ja już idę - pożegnała się Alfa i nas zostawiła.
 - Ja chyba też już będę się zbierać - dodała Beta. - Muszę odpocząć. Nie sądziłam, że myślenie może być takie męczące - to mówiąc odeszła.
...
Mi za to nie chciało się wracać do domu, więc udałem się trochę za granice miasta, aby się przejść i wtedy natrafiłem na jakąś grotę pełną potworów, a wtedy z braku zajęcia zacząłem się ich wszystkich po kolei pozbywać, aż w końcu zaczęło zachodzić słońce.
 - A co ty tutaj robisz? - Usłyszałem za sobą dziewczęcy głos. - I kim jesteś?
Odwróciłem się i ujrzałem czarnowłosą piękność o delikatnej budowie, jednak noże, które trzymały za pasem i jej spojrzenie przeczyły jej bezbronności.
Jedno trzeba było przyznać, była niecodziennej urody i na pewno jej tutaj nigdy nie widziałem, takich twarzy się nie zapomina.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz