Widziałam niepewność Rin co do zdradzenia informacji…
- Misao, wróć proszę do motelu. Miałaś ciężki czas ostatnio.
Idź spać. – Powiedziałam.
- Wrócę z Tobą. – Uśmiechnęła się.
- Nie dasz rady tyle czekać. – Odparłam.
Jej stan był jednak niepewny, nie wiem skąd ludzie biorą
takie pokłady energii. Jej przygnębienie jeszcze parę godzin temu sięgało
zenitu, a teraz po prostu się uśmiecha.
- Dobrze… - Wstała i się otrzepała.
- Niedługo do Ciebie dołączę. – Dodałam na pożegnanie.
Gdy wyszła skierowałam wzrok na waderę w ludzkim ciele.
- Wybacz, za moja towarzyszkę. Nie wie o nas. –
Powiedziałam.
- Tak myślałam. – Odparla.
- Wiec co to za tajemnicza misja? – Zapytałam.
- Nie za bardzo mogę o niej mówić. – Odrzekła.
- Rozumiem. Należałaś do jakiejś Watahy z naszego okręgu,
zgadza się? – Przypatrzyłam się jej.
- Tak. Pochodzę z Watahy Mroku, jak już wcześniej mówiłam.
Chyba nie miałyśmy zaszczytu się spotkać. – Odparła.
- Co racja to racja. Jestem Hinomoto z Watahy Wody. W
świecie ludzi różnie. Zmieniam to w zależności od osób, w pracy jestem Hinata,
jak już słyszałaś od Misao. – Wytłumaczyłam.
- Co tu robiłyście? Wiem, ze może głupio to brzmi… -
Zmieszała się z lekka.
- Jestem tu służbowo. Prowadzę artykuł dotyczący tego
miejsca, jednakże postanowiłam także pomóc mieszkańcom. – Wyjaśniłam.
- Ciekawie. W czym się specjalizujesz? – Zapytała.
- Jak każdy wilk… W magii, no i mam własne zajęcia, które
lubię. – Mruknęłam.
- Lubisz może zagadki? – Zapytała ciekawsko.
- Nienawidzę ich. Głupie łamigłówki z pstrymi odpowiedziami.
Ciekawią przeważnie wszystkich, mnie irytują. Stwarzają niepotrzebne emocje.
- Nie zgodzę się. Ćwiczą nam mózg i pozwalają odkryć ciekawe
rzeczy.
- Zabrzmiało chęcią obalenia mojej tezy. – Poczułam zniesmaczenie.
- Nie miało to tak zabrzmieć, po prostu ja tak uważam. –
Odrzekła.
- Właśnie… Wiesz może jak wrócić do naszych czasów? –
Zapytałam.
- Niestety nie… Każdy wilk przykłada się do znalezienia
odpowiedzi. Jednak to nie ma sensu.
- Uważam, że powrót jest możliwy z połączeniem naszych żywiołów…
Jeszcze nie wiem co dokładnie można zrobić… Znasz może jakieś wyrocznie w tym
świecie? – Wysiliłam się trochę.
- Ciekawa perspektywa… Może masz rację. Co do wyroczni to
niestety żadnej nie znam. – Odparła.
- Jeśli jakąś znajdziesz poinformujesz mnie? – Zapytałam.
- Oczywiście. Daj mi twój nr.
Podałam, po czym podałyśmy sobie ręce i skierowałyśmy się w
dwie różne strony. „Ciekawa osoba.” – Pomyślałam. Po powrocie do motelu, nie
dało się nie zirytować. Kobieta siedziała przy słabym świetle nad papierami,
widać było, że jest zmęczona.
- Chyba kazałam Ci odpoczać? – Zapytałam.
- Emmm. Myślałam, ze im szybciej wypełnię papiery tym
lepiej. – Odparła.
- Ehhh. Uparta jak osioł. Migiem zjedz coś, bo pewnie nie
jadłaś za dużo. Następnie kładź się. Ja zrobię resztę. – Powiedziałam.
- Czemu jesteś taka? – Zapytała w dziwny sposób.
- Jaka taka? – Zdziwiłam się.
- Opiekuńcza. Przecież w pracy… Nakrzyczałaś na mnie. –
Powiedziała niepewnie.
- Pierwsze wrażenie jest ważne tylko przy osobach wyżej
postawionych. Nie muszę odnosić się do Ciebie w sposób oficjalny. – Odparłam.
- Jednak tutaj…
- Jesteś wykończona. Przejmujesz się czymś nadmiernie, chyba
nie masz tu zbyt wielu przyjaciół. Oczywiście chodzi mi, że w naszym mieście. –
Wytłumaczyłam.
- Masz rację… Zostałabyś moja przyjaciółką? – Zapytała.
- To tak nie działa. – Zaśmiałam się.
- To… - Do oczu napłynęły jej łzy.
- Nie ważne. Powiedz co się stało. – Powiedziałam.
- Chodzi o to, że dopiero co znalazłam pracę. Mój mąż mnie
dołuje zamiast wspierać. Pokłóciliśmy się, bo nie było mowy, że będę miała
wyjazdy. Oskarżył mnie o zdradę. Zawsze
byłam jego pomiotem. Opiekował się mną od małego. Nie znam życia… Nikogo poza
nim nie mam. Zabraniał mi się spotykać z kimś innym. Przestałam mu mówić już o
tym co czuję, bo dla niego to nic nie znaczy. – Rozpłakała się.
- Co za kretyn. Wiesz co? Usamodzielnij się, pomogę Ci
znaleźć przyjaciół. Dużą paczkę, która będzie się Tobą interesować naprawdę.
Musisz zapomnieć o nim. – Powiedziałam.
- Ja go naprawdę kocham. – Wykrztusiła.
Przytuliłam ja do siebie.
- Będzie dobrze. On po prostu nie jest dla Ciebie. –
Pogłaskałam ja po głowie.
Potem zamilkłyśmy, a kobieta zasnęła w moich ramionach.
Zrozumiałam czemu jest taka wrażliwa, jednak nie rozumiem tego mężczyzny.
Pomogę jej jak tylko będę umiała, choć to będzie naprawdę trudne. Zasiadłam do
pracy, skończyłam nad ranem. Wszystko było zrobione bez błędów, ciekawie
skonstruowane zdania, również polepszą grono czytelników. Położyłam się spać,
ale długo nie pospałam. Wstałam około 8.30, tak samo Misao. Poszłyśmy do
jakiejś kawiarenki na wspólne śniadanie po przygotowaniu się. Jutro mamy wrócić
do domu, tak więc postanowiłam się z nią przejść i pokazać jej cuda natury.
Zwłaszcza przez wzgląd na to, że żyłam kiedyś w lesie. Na spacer poszłyśmy
przez las, aż doszłyśmy na jakieś wzgórze gdzie rozchodził się cudowny widok na
miasto i okolice.
- Pięknie. – Wykrztusiła z siebie z ledwością.
- To jeszcze nic. Umiesz włazić na drzewa? – Zapytałam.
- Tak.
Wdrapałyśmy się an drzewo i tam chwilę w ciszy obserwowałyśmy
cuda natury.
- Tu jest tak cicho i przyjemnie… - Oparła głowę o pień.
- Nie. Wsłuchaj się. – Powiedziałam.
- Ptaki? Tak pięknie ćwierkają, do tego ten szum. – Na jej
twarzy ukazało się poczucie bezpieczeństwa i radość.
- Dokładnie. Lubisz takie odgłosy? – Popatrzyła na nią
zaciekawiona.
- Teraz będą moimi ulubionymi. – Uśmiechnęła się radośnie.