poniedziałek, 5 maja 2014

(Wataha Wody) od Hinomoto

- W sumie, to nie twoja sprawa. – Odrzekł i wstał.
- Już się zmywasz?- Zapytałam zaintrygowana jego reakcją.
- Tak. Numer mój masz. W razie co możesz zadzwonić. – Powiedział po czym wyszedł.
Westchnęłam i umyłam naczynia. Zasiadłam do laptopa i poszukałam dowolnych zleceń. Jak zwykle dużo zagadek u ludzi, no i oczywiście prośby o kontakt. Zaryzykowałam. Napisałam do Pani Rose. Drogą e-mil’ową naturalnie. Po chwili odpowiedź. Prośba o spotkanie w jakiejś kawiarni. Zaproponowała coś na mieście, około godziny 16. Idealnie się składa, bo w tym czasie nic nie robię. Zamknęłam laptop i jak zwykle an noc wybyłam an dach. Moi kompani już tam czekali. Koty dużo wiedzą, więc informacje od nich są pierwszorzędne. Chwilę porozmawiałam i wróciłam do domu. Szybki prysznic i poszłam spać. Rano zjadłam jakieś tam śniadanie i znowu prysznic. Umyłam włosy, wysuszyłam, pomalowałam się i wlazłam w luźne ciuszki. Ruszyłam do redakcji. W pracy jak zwykle nie wiele zrobiłam, trochę telefonów, papierki, kawa. Szefostwo wydawało się być na mnie z lekka cięte, ale widząc, że pracuję tylko obserwowali. Powrót z biura o godzinie 14.30. 14.50 w domu już byłam i szykowałam się dalej, znowu prysznic, tym razem wymajstrowałam jakąś sukienkę i szpilki. Spotkania tego typu to nie przelewki. Wystrojona ruszyłam do kawiarni. Nie myliłam się. Moja klientka jest znana.
http://data2.whicdn.com/images/110305904/large.jpg
- Dzień dobry. – Przywitałam ją.
- Witam. – usiadła.
- Może coś do picia? – Zapytałam.
- Zaraz mi przyniosą. – Odparła.
- W takim razie… - Chciałam zacząć, ale klientka mi przerwała.
- Mam problem, pewien mężczyzna wciąż ma pewne akta na mój temat. Nie chcę by to się wydało, więc prosiłabym o jak najszybsze zdobycie tych papierów i przekazanie mi, bez oglądania. Myślę, że 1.000 000 w czeku wystarczy. – Powiedziała.
Akurat przyszły dwie kawy.
- Mogłabym poznać imię i nazwisko tego mężczyzny? – Zapytałam.
- Billy Markins. – Odparła.
- Rozumiem. – Napiłam się.
- Przepraszam, ale jestem lekko zdruzgotana… Zwykle ludzie pytają mnie kim jestem, dokładnie o co chodzi, a  Pani… - Rzekła zakłopotana.
- Nie ma to dla mnie większego znaczenia. Klient to klient. Robota to robota. – Odparłam.
- Mogłabym spytać o imię? – Spojrzała na mnie z lekkim roztrzepaniem.
- Hinotse. – Odparłam.
- Dziękuję za pomoc. – Wstała pospiesznie i odeszła.
Robota pierwsza klasa, jeszcze wiem gdzie ten mężczyzna mieszka i znam jego grafik. Koty to jednak najlepsze co może być. Wstałam mozolnie od stołu, była godzina 16.45. Tak jak myślałam moja przeszkoda opuszcza dom za 10 minut. Wsiadłam do taksówki, nim dotarłam Pana Markinsa już nie było. Trochę manipulacji wodą oraz ciałem i byłam  w domu. Kot tutaj mieszkający jest mi znany, a więc pomógł. Akta znalezione. Dopytałam również o adres klientki. Po chwili stałam w jej mieszkaniu dając nienaruszone akta. Kobieta była w szoku, wypisała tylko czek i na końcu podziękowała. Ja po chwili zorientowałam się, że za 15 minut musze być w pracy. Szybko tam ruszyłam, na zaplecze i mój strój. Nie spóźniłam się na szczęście, ale mało brakowało.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz