niedziela, 28 grudnia 2014

(Dzielnica Mroku) Od Aurory

Uczeń okazał się nad wyraz chętny do pomocy przy stertach.  Jak to miło, że w szkole jest ktoś taki miły. Od razu poczułam się trochę lepiej.
Powoli to biuro zaczęło przypominać wyglądem szanujący się gabinet. Ja pogrążałam się w pasjonującej literaturze, w czasie gdy mój młody kolega dzielnie zwalczał przejawy niegodziwego bałaganu w tym pomieszczeniu. Właśnie w tym momencie z góry brudu jakby wyrosła błękitna teczka, monstrualnych wręcz rozmiarów. Z tego co się orientowałam, to był to zbiór uwag na temat jakiegoś ucznia.. zapewne tego młodzieńca o którym na słyszałam się poprzedniego dnia. Jak on miał... Akta.. nie.. jakoś inaczej. Takatatsu... ale to było przecież imię na A. No, nie ważne. Byłam pewna, że i tak się dowiem otwierając tą puszkę pandory, pełną nauczycielskich nieszczęść. Właśnie sięgnęłam po nią, gdy mój towarzysz dosłownie sprzątnął mi ją sprzed nosa.
- Pomogę ci.. - rzekł bardzo szybko i wręcz porwał teczkę z biurka, ale jedna z kartek, która nie była włożona do środka a tylko leżała sobie na pokrywie, z wdziękiem poleciała na podłogę. Tym razem go ubiegłam i podniosłam ją pierwsza.
- Ooo.. - rzekłam zdziwiona widząc poprawną formę znanego mi wcześniej imienia - ..sprawozdanie nauczycielki biologi, po tym jak odzyskała przytomność w szpit.. - przymknęłam oko - To co się jej stało?
- Aahhh.. - nieznany mi z imienia uczeń chyba poczuł się dziwnie nieswojo -  ..nie powinna pani czytać tych papierów, o tam..? - wskazał niepewnie na stos.
- Nee... - mruknęłam znudzona - ..nie chce mi się. - podwinęłam nogi i wwierciłam wzrok w kartkę - Chcę się trochę pośmiać zanim ta baba z dyrekcji znowu mnie dorwie.. - mruknęłam drżącym głosem - ..i już nie będzie mi do śmiechu. Nigdy nie sądziłam, że praca może być taka wymagająca.. sądziłam, że będzie to raczej ciekawe doświadczenie, a tu? - westchnęłam - No dobra, jedziemy z tym koksem.-  przyjrzałam się bazgrołom - Jakby nie mogli zrobić wersji komputerowej, niczego przeczytać nie idzie.. - zmrużyłam oczy - Dnia.. któregoś tam, w sali.. nieważne.. - zaczęłam omijać to, co przypominało bardziej egipskie hieroglify niż pismo stworzone z liter - ..pewien niezwykle agresywny uczeń.. tak mi się wydaje, że to jest "agresywny". Choć bardziej przypomina mi to "agrestowy". - spojrzał na mnie dziwnie - Niech zgadnę: to pismo tej niuni z sekretariatu..  - westchnęłam - Matko...
- To niech pani nie czyta. - poprosił szybko - Bo nie wiadomo jakież tam treści się znajdują..
- Nie, nie! Przebrnę - uśmiechnęłam się.
Przez resztę lekcji odszyfrowywałam dzielnie treść sprawozdania. Zdaje się, że uczeń niemalże udusił biedną nauczycielkę biologii. Będę musiała się z nim szybko rozmówić.
- A właśnie.. - rzekł nagle z zaskoczenia młodzieniec - Nie miałem okazji jeszcze poznać twojego imienia  - uśmiechnął się. - Zdradzisz mi je może?
- Aurora. - rzekłam również z uśmiechem - A twoje? - spojrzał na zegarek wyczekująco.
- Chyba muszę już iść.. - nagle przebrzmiał dzwonek - Do widzenia! - chwycił za klamkę, ale nic się nie stało.
Zaczął ją gorączkowo szarpać, mruczeć coś i tłuc w nie butem. Nie miałam doświadczenia z tymi drzwiami, ale zdawało mi się, że popełnia ogromny błąd..
- Paniczu.. - mruknęłam - ..je się pcha w tą stronę. - zastygł i mogłabym przysiąc, że zrobił się trochę czerwony.
- Dziękuję. - mruknął i właśnie chciał wyjść, gdy go gabinetu weszła dyrektorka ze stosem papierów w rękach.
- Oh! - prawie zabiła tego biedaka - O boże, a ten co tu robi?! - mój nowy kolega zbladł na twarzy.
- Pomaga mi - uśmiechnęłam się - muszę go pochwalić, bardzo uczynny chłopiec. - kobieta spojrzała na mnie dziwnie - Oby takich więcej było w tej szkole..
- W..w...więcej..? - spytała, wytrzeszczyła oczy i nagle zaczęła się słaniać na nogach - Więcej.. - mruknęła jeszcze raz po czym z gracją wylądowała na ziemi, niemal tańcząc pośród lecących dokumentów.
- P-proszę pani? - spytałam zza biurka i podbiegłam do niej - Halo, słyszy mnie pani? - zaczęłam nią lekko potrząsać - Młodzieńcze! - wskazałam na bladego i przestraszonego chłopca - Po higienistkę, szybko.. - kiwnął głową i wyleciał pędem z mojego biura, a ja tym czasem ocucałam biedną dyrektorkę.
- Więcej.. - mruknęła półprzytomna - ..tak, aby było więcej takich uczniów..


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz