niedziela, 28 grudnia 2014

(Dzielnica Mroku) Od Aoime

   Śniłam o zagładzie ludzi przez hamburgery, kiedy dostałam SMS-a i jak na złość spadłam zdezorientowana z łóżka, owinięta w koc.
- Zabiję, obiecuję, zabiję cię, kimkolwiek jesteś - wyrzuciłam przez zaciśnięte zęby.
Zerknęłam na wyświetlacz telefonu (dlaczego do cholery zostawiłam go obok poduszki?), wykonałam skomplikowany znak odblokowujący i  odczytałam wiadomość.
"Wpadnij dzisiaj do Rin, wyczerpała limit internetu i pociągnęła z mojego konta"
"Pocałuj mnie gdzieś"
"Okej"
"Jesteś idiotą"
"To co z tym pocałunkiem?"
"Pieprz się"
I w ten sposób rozbudziłam się całkowicie, wzięłam z szafy czyste spodnie, podkoszulkę i bieliznę i skierowałam się do łazienki. Ach, chwała temu, kto wymyślił prysznic. Gorąca woda tak kojąco działa na człowieka. Chociaż na zewnątrz było lodowato zimno, w środku parowało, gorący strumień pieścił moją skórę, unosił się aromat białej czekolady - nowy żel pod prysznic.
Zakręciłam kurki, wyszłam jedną, a później drugą nogą na dywanik przed ogromną, trójkątną wannę, pochyliłam się po puchaty ręcznik i dokładnie nim wytarłam miękką skórę. Te balsamy pod prysznic to coś świetnego. Przeczesałam włosy, wtarłam odżywkę i szybko je wysuszyłam.
Umyłam zęby, odwiesiłam ręczniki na grzejnik, ubrałam się i zbiegłam na dół. Zarzuciłam bluzę, założyłam kurtkę, nauszniki i buty i wyszłam z domu.
Dobrze, że ta mała mieszka niedaleko, dzisiaj mam wyjątkowego lenia, a za to obudzenie rano obiecuję, że zrobię komuś krzywdę...
Wdrapałam się na werandę - fuj, ktoś dawno tutaj nie sprzątał, na podwórku oprócz zamarzniętego jeziorka panował ogromny bałagan. Zastukałam staroświecką kołatką do drzwi, nic. Jeszcze raz i jeszcze jeden, nadal nic.
No dooobra, skoro tak... Otworzyłam sobie drzwi i weszłam do środka.
- Wkładać majtki! Wchodzę! - wydarłam się na całe gardło, po czym odwiesiłam kurtkę na wieszak, a buty na wycieraczkę i rozejrzałam się po parterze. - Halo? Jest ktoś w domu?
Jasne, Ao, na pewno ci odpowie, skoro nie zareagował na włamanie.
Na parterze nie było nikogo, więc zaczęłam wchodzić po schodach na piętro.
- Mówiłam serio o tym wkładaniu majtek!
 Otwierałam ze strachem każde drzwi (dom był naprawdę ogromny), ale nikogo nie było. W końcu za drzwiami na końcu korytarza znalazłam Rin. Leżała w łóżku z laptopem, w pomiętym ubraniu i ogromnym bałaganem dookoła, na podłodze leżały pudełka po jedzeniu i zużyta bielizna i brudne ciuchy.
- Fuj, kiedy ostatnio tutaj sprzątałaś?
- Omm, miesiąc temu? Hej Ao.
Bez słowa otworzyłam okno  i usiadłam obok niej.
- Co? Pornole za bardzo cię wciągnęły?
Dziewczyna strasznie się zarumieniła, aż poczerwieniały jej czubki uszu.
- Co? Nie!
- To co tak tutaj zamulasz? Akki się skarżył, że wykorzystałaś limit już długo.
- Ja... Uczę się.
- Co? Masturbacji?
- Przestań, wcale nie!
- No dobra, dobra, wierzę ci - puściłam jej oko. - Kiedy ostatnio raz jadłaś?
- Ommm...
- Tak myślałam. Dobra, daj mi chwilę, a ty w tym czasie się umyj, co?
- Nie potrzebuję.
- Uwierz, mała, potrzebujesz.
Zawarczała, ja zeszłam na dół, wybierając numer do chińskiej knajpki. Niecałe dwa kwadranse i byłam w mieszkaniu z powrotem.
Weszłam z parującym  i pysznie pachnącym makaronem w kartonikach do jej pokoju, wcale nie zdziwiłam się, że nadal siedziała przy komputerze.
- Ojoj, brzydko.
Położyłam reklamówkę na stoliku, wyjęłam widelce i pałeczki, wzięłam jej porcję i wcisnęłam jej do buzi.
Protestowała, wierzgała nogami i rzucała się, ale nie, nie, nie ma marudzenia, kiedy karmię.
- Też myślę, że smaczne. Jedz - uciszyłam ją i pakowałam  żarcie do jej buzi dalej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz