poniedziałek, 29 grudnia 2014

(Wataha Mroku) od Rin

Siedziałam nad laptopem z myślą "ach, powinnam się przespać. Kiedy ja ostatnio spałam?" ale równie szybko, jak się pojawiła, tak szybko została odrzucona. Jeszcze trochę posiedzę....
- Fuj, kiedy ostatnio tutaj sprzątałaś? - Znajomy głos wyrwał mnie z zamyślenia.
- Omm, miesiąc temu? Hej Ao - odparłam nawet nie zwracając na nią większej uwagi, niż było trzeba.
- Co? Pornole za bardzo cię wciągnęły? - Usiadła obok mnie.
Poczułam, że się robię czerwona, jak ona mogła gadać spokojnie o takich rzeczach?!
- Co? Nie! - Szybko zaprzeczyłam.
- To co tak tutaj zamulasz? Akki się skarżył, że wykorzystałaś limit już długo.
- Ja... Uczę się - odparłam.
- Co? Masturbacji?
- Przestań, wcale nie!
- No dobra, dobra, wierzę ci - puściła mi oczko. - Kiedy ostatnio raz jadłaś?
- Ommm... - Próbowałam sobie przypomnieć, kiedy ostatni raz przyszedł tutaj Akki.
Dwa dni temu? Jakoś tak... Czy może trzy? Albo i tydzień?
- Tak myślałam. Dobra, daj mi chwilę, a ty w tym czasie się umyj, co? - Zaproponowała.
- Nie potrzebuję. - Odparłam wracając do klikania w klawiaturę.
- Uwierz, mała, potrzebujesz. - Powiedziała i wyszła.
Warknęłam. Nie mogła dać mi spokoju? Jak widać byłam zajęta.
Zeszła na dół i zniknęła, a ja wykorzystałam to, aby dalej wrócić do życia online. Miałam nadzieję, że szybko nie wróci, ponieważ znowu zaczęłaby mi przeszkadzać.
To pewnie była jego sprawka... On ją pewnie tutaj nasłał.
Kiedy wróciła było już dobre pół godziny później. W rękach trzymała kartoniki od makaronu.
Może nie jadła śniadania?
Spojrzałam na moją rękę. Hmmm... Dosłownie skóra naciągnięta na kości. Wilcze ciała naprawdę są niezwykłe. Można w nich przetrwać tyle bez jedzenia o ile zignoruje się głód, człowiek prawdopodobnie byłby już w szpitalu po czymś takim...
- Ojoj, brzydko - powiedziała wyjmując widelce i pałeczki.
Chciałam mruknąć coś, żeby stąd poszła, ale zdałam sobie sprawę, że to przecież Aoime, to nie podziała, a nawet jeśli, to będzie miało co najwyżej przeciwny efekt.
Może spróbować ją zignorować i zająć się swoimi sprawami? To chyba najlepsze wyjście.
Sekundę później po tej myśli o ignorancji już ją porzuciłam. Kluski, które pojawiają ci się nad laptopem (aaaaa mój laptop, Aoime co ty niby robisz?!) sprawiły, że wytrzeszczyłam oczy w takim stopniu, że myślałam, że mi zaraz gałki z nich wyjdą.
Próbowałam uciec przed wielką złą porcją jedzenia, która gdyby wylądowała na moim sprzęcie mogłaby go zniszczyć, ale bezskutecznie... Ao zastosowała jakiś nieznany mi chwyt, aby mnie przytrzymać, a następnie nakarmić.
Spróbowałam ją kopnąć. Bezskutecznie.
Walnąć w splot słoneczny. Również bezskutecznie.
Nie mówcie mi, że straciłam tak szybko formę.
- Też myślę, że smaczne. Jedz - z takimi oto jej słowami w mojej buzi pojawiła się kolejna porcja.
Kaszlnęłam myśląc, że zaraz się udławię. Ona odrobinę nie przesadza? Przecież tak można kogoś zabić, jak ma się szczęście... lub ee... raczej się chyba go wtedy nie ma. Nieważne.
- Puuść... - Wydusiłam z siebie. - Sama... to... zrobię.
Rozluźniła morderczy chwyt, a ja spojrzałam na nią niechętnie.
- Powinnaś już skończyć z grami - oznajmiła.
- Grami?! - O mało nie wybuchłam oburzona. - Twoim zdaniem laptop służy do gier!?
- Jeszcze można na nim poczytać wiadomości bądź obejrzeć filmy - dodała. - Albo z kimś się skontaktować.
- Nieważne - mruknęłam zabierając mojego ukochanego laptopa sprzed jej widoku.
W sumie nigdy jej nie mówiłam o mojej karierze międzynarodowego hakera. Może nawet i lepiej, że nic nie wiedziała? Nie wiem czy by to pochwalała, jakby nie patrzeć jedynymi osobami, które o tym wiedziały byli Akki i Nadia (miała ona okazję zobaczyć odrobinkę moich umiejętności), a i może trochę ta alfa ziemi i Salai, ale oni jedynie mogli zobaczyć moje wpływy, a nie łamanie zabezpieczeń w czystej postaci. Informacje można zdobyć różnymi metodami, więc niekoniecznie mogli uznać, że zrobiłam to tak. Może mieli jakąś inną teorię, albo po prostu ich to nie interesowało.
Wpakowałam kluski do buzi i pod jej czujnym okiem zaczęłam je jeść.
Włączyła wielki telewizor i chwilę później na ekranie pojawiły się wiadomości.
Nagłówek głosił informację o kolejnym ataku hakerów na jakąś firmę i to nie pierwszą lepszą. Niby jakim cudem zaatakowano miejsce, gdzie jakiś czas temu robiłam zabezpieczenia. Owszem... Dopiero wtedy zaczynałam z hakerstwem, ale i tak ten ktoś musiał mieć niezłe zabezpieczenia.
- Zastanawia mnie, jakim cudem jest ktoś w stanie siedzieć w tym wszystkim - westchnęła Aoime patrząc przed siebie. - Czy oni nie wiedzą, że hakerstwo to przestępstwo?
Zakrztusiłam się kluskami, a Aoime spojrzała na mnie zdziwionym spojrzeniem.
Ona naprawdę nic nie wiedziała? Czy może tylko udawała, żeby się ze mną podrażnić albo oderwać mnie od tego "uzależnienia", jak by to pewnie określiła?
- Taak - odparłam rumieniąc się. - To naprawdę dziwne... Ale jestem pewna, że istnieją też dobrzy hakerzy - powiedziałam cichutko, jakbym nie chciała zwracać na siebie uwagi.
- Mhm - mruknęła i straciła zainteresowanie tematem. - Jedz! - Nakazała widząc, że znowu zaczęłam bawić się jedzeniem. - A potem sio pod prysznic!
Kiwnęłam głową.
- Dobrze, dobrze - powiedziałam potulnie. - Tylko sprzątnę parę rzeczy - dodałam.
"...Abyś to ich nie zobaczyła " skończyłam w myślach.
Ach... Mam kłopoty. Nie mogę Aoime dać się o tym dowiedzieć. Nie wyglądała, aby jakoś pochwalała taką działalność, nawet jeśli jej to zbytnio na co dzień nie obchodziło to i tak.
Skończyłam kluski w mega błyskawicznym tempie i szybko złapałam laptopa bardzo ostrożnie omijając kable, które walały się po kątach. Rozłączenie tego i uporządkowanie wymagałoby bardzo wiele czasu, więc po prostu przesunęłam je pod ścianę, a następnie zamaskowałam wrzucając je za meble.
Miałam nadzieję, że Ao nie interesuje się zbytnio informatyką i komputerami, chociaż pewnie każdy normalny człowiek zacząłby się zastanawiać do czego te kable. Oo... Albo niech trzyma się opinii, że gram w gry, znajdę wtedy na to doskonałą wymówkę.
Powyłączałam również pozostałe sprzęty opłakując w myślach utracone wyniki z ostatnich kilku godzin pracy.
Niee... - Gdybym mogła to bym pewnie pokręciła głową w myślach. - Muszę to dzielnie przetrwać... Aoime nie może się o tym dowiedzieć... Nieeee.... Moje wyniki...
Wyjęłam z szafy pierwsze lepsze ubrania i ręcznik, a potem rzuciłam się, aby zrobić ekspresowy prysznic, a potem wyszłam i wróciłam do Ao w dżinsach i jakieś bluzce na krótki rękawek.
Od dzisiaj kończę z hakerstwem - postanowiłam w myślach. - Nie zbliżę się do tego o ile nie będzie to absolutnie konieczne.
Zbladłam. Sama perspektywa mnie przerażała, a ja chciałam wprowadzić ją w życie.
- Coś się stało? - Zapytała zapewne widząc moją zdołowaną minę.
- Nic, nic - odparłam.
Och... Akki... Błagam cię... Przyjdź mnie wkurzać i odwróć moje myśli od tego... Ty zawsze jesteś niczym trucizna zatruwająca moje myśli... Jakbym ci spuściła łomot poczułabym się o wiele lepiej - przeszło mi przez myśl.
Po chwili zdałam sobie, że nic z tego. Przecież skoro nie byłam w stanie powstrzymać Aoime przed nakarmieniem mnie na siłę to niby jakim cudem mogłabym go zbić na kwaśne jabłko?
Spojrzałam załamana na ręce. Nie było nawet śladów po moich dawnych mięśniach, poprawka... Zaczynałam się zastanawiać czy w ogóle nie zostałabym powalona po pierwszym ciosie bez użycia moich wilczych mocy. I co z bieganiem na bardzo długie dystanse? Pewnie nie przebiegłabym nawet kilometra przed zadyszką.
- Wow - wyrwało mi się. - Wyglądam, jakbym wpadła w anoreksję - oceniłam.
- Wyglądasz o wiele gorzej - zapewniła mnie.
- Pora na ostry - wstałam. - Muszę odzyskać dawną formę.
- Od skrajności w skrajność - westchnęła Aoime. - Myślisz, że będziesz w stanie odzyskać swoją formę i siłę bez odzyskania energii - pokręciła głową. - Najpierw musisz odzyskać energię, a potem ją zużywać na ćwiczenia. Aa... I od razu przybrać na wadze.
- Więc co twoim zdaniem mam zrobić? - Spojrzałam na nią. - Żeby nie wyglądać, jak chodzący trup.
- Dwa słowa. Fast food - odparła.
Uch... Nie chciałam jej mówić, że nawet wcześniej byłam jedną z tych co nie tyły nieważne ile się zjadło, a dopiero potem uznałam jedzenie za zbędną potrzebę - marnowanie czasu.
-Fast food.. - Mruknęłam. - Taa... Fast food.
Miałam lekki uraz do fast foodów od kiedy "wspaniałomyślny Akatsuki" wpakował mi mega ostry sos, jakiś przy którym chili to było nic, nieostre niczym dla dziecka. Od tego pamiętnego czasu i akcji w szkole nie tknęłam fast foodu, a tym bardziej hamburgerów. Nie zbliżyłam się do tych knajp nawet na dziesięć metrów, chociaż nie dałam mu poznać po sobie, że mam po tym traumę.
Nie lubiłam ostrego jedzenia, poprawka, nienawidziłam z całego serca i mojego języka ostrego jedzenia. Nieważne ile razy jadłam coś ostrego nie potrafiłam do tego przywyknąć, a on... A on nie. On oczywiście nie miał z tym żadnych problemów. Ja oczywiście nie zamierzałam być gorsza i starałam się nie wymięknąć, nawet jeśli wpakował mi coś ostrego oraz trującego do ciasta (i vice versa) i wylądowałam razem z nim szpitalu.
To było dosyć głupie, jak teraz o tym pomyślę...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz