Zastanawiałem się nad słowami Ereba o Grze Bogów. Te cholerne istoty jak zwykle muszą się zabawiać naszym kosztem a mnie jakoś nie zachwyca usługiwanie im. Mam swoje powody by to wszystko elegancko olać.
Poprawiłem luźno zawiązany krawat i odpiąłem górny guzik koszuli. Mimo swojej pracy nienawidzę ubierać się aż nazbyt oficjalnie. Poza tym klient do którego dzisiaj muszę zajrzeć raczej nie dostarczy mi swoją sprawą zbyt dużego zarobku.
Skrzywiłem się i ruszyłem przez przejście dla pieszych wpatrując się pusto w zwykłych śmiertelników po drugiej stronie ulicy śpieszących się do swoich wieczornych zajęć. Czasem im zazdroszczę. Mają zwykłe życie bez wtrącania się w nie sił wyższych. Westchnąłem i poczułem jak coś na mnie wpada. Coś albo ktoś jak okazało się, gdy po chwili na nią spojrzałem. Drobna, niebieskowłosa kobietka. Bardzo ładna. W pierwszej chwili jej oczy były szerokie i przerażone. Złapałem jej spojrzenie. Momentalnie jej ciało rozluźniło się. Chwyciłem ją za ramię i pociągnąłem z jezdni na chodnik. Szybko ją puściłem czując dziwne iskierki przeskakujące między nami. Dziewczyna zadrżała. Przymknąłem oczy ściągając marynarkę. Mimo zbliżającego się lata wieczór był wyjątkowo chłodny i pochmurny. Zarzuciłem ją na plecy dziewczyny.
Niedaleko znajdowała się kawiarnia mojego znajomego. Powinna wypić coś ciepłego i odpocząć.
Ruszyłem przed siebie licząc, że podąży za mną. Oczywiście stało się tak. Cisza wbrew pozorom nie ciążyła między nami. Była naturalna i całkiem przyjemna. W kilka minut doszliśmy do kawiarni 'Pod Bluszczem'. Wnętrze jest utrzymane w brązach i zieleniach a w rogu prezentuje się duży, murowany kominek. Płomienie leniwie trawiły kilka kawałków drewna.
Odsunąłem od stolika krzesło i gestem nakazałem usiąść. Sam podszedłem do lady aby złożyć zamówienie.
- Dwa razy Macchiato i kawałek tarty z owocami.
Kelnerka spojrzała na mnie maślanym wzrokiem i wydukała.
- Czy coś jeszcze.?
- Nie. To wszystko.
- Dobrze.
Uregulowałem płatności i wróciłem do mojej towarzyszki. Siedziała pogrążona w swoich myślach.
- Nie odpływaj, księżniczko. - Powiedziałem nachylając się nad nią z uśmiechem.
Skupiła na mnie wzrok i odpowiedziała bladym uśmiechem. Usiadłem na przeciwko niej.
- Jestem Amagi.
- Azuri. - Odpowiedziała cicho.
- Jesteś z Sił Natury, prawda.? - Mruknąłem bardziej do siebie niż do niej.
Ereb coś wspominał o tym, że przydzielono mi stanowiska lidera tejże grupy oraz, że są w niej 2 dziewczyny. Azuri i Ines.
Dziewczyna otworzyła szerzej oczy, ale przytaknęła.
- Jestem jej liderem. - Dodałem w kwestii wyjaśnienia. - Jakim żywiołem się posługujesz.?
- Wodą.
Uśmiechnąłem się jak kot z Cheshire i wyczarowałem kilka płatków śniegu, które spadły na moją wyciągniętą dłoń.
Młoda dziewczyna postawiła przed nami napoje i popatrzyła na mnie wyczekująco przed kim postawić ciasto.
- To dla tej pani.
Szybko podała talerzyk i wycofała się znów za ladę.
- Jedz. - Rzuciłem i złapałem ciepłą filiżankę w dłonie.
- Czemu to robisz.? - Spytała w pewnym momencie.
Zmarszczyłem brwi.? Czemu.?
- Bo chcę. - Odpowiedziałem prosto. - Mieszkasz sama.?
Zaprzeczyła ruchem głowy.
- Ze swoją siostrą.
- Macie zwierzęta.?
- Psy.
- Tak myślałem.
- Czemu.?
- Czuć. - Kąciki moich ust uniosły się nieznacznie, aby nie zabrzmiało to jak wyrzut.
- Ty za to masz kota. - Rzuciła.
- Nie inaczej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz