- Służących? - złapałam go za słowo - Twój ojciec jest bogaty?
- Powiedzmy. - rzucił list na stół, tak, że prawie wylądował w mojej herbacie - Jest nadętym i drętwym gościem, który uprzykrza mi życie. No, w każdym razie.. - spojrzał na swoje akwarium z rybkami, w którym kolorowe zwierzątka krążyły wokół siebie, chyba, w miłosnym tańcu - ..na pewno go nie poznasz. Tak więc tego, sądzę, że elegancko byłoby, gdyby pani łaskawie wróciła do przekazywania "szczęśliwych wieści" innym uczniom, bo jestem pewny, że nie jestem jedyny.. - odwrócił się do mnie i zbladł, gdy zobaczył, że czytam właśnie jego list, w połowie umoczony w brązowym płynie. Na ogół nie czytam cudzych wiadomości, ale skoro ta wylądowała już w mojej filiżance, to najwyraźniej musiał być jakiś znak. I, jak się okazało, to nie pomyliłam się zbytnio - C-co ty robisz?! - chłopak pisnął i wyrwał mi list z rąk, rozdzierając kartkę na dwie części - Kto ci pozwolił to ruszać?! - ścisnął rękopis w dłoniach i przycisnął do piersi, jakby było to coś niebywale cennego, a ja właśnie stałam się jego wrogiem, bo usiłowałam mu to ukraść.
- Włożyłeś mi to praktycznie do herbaty. - zauważyłam - Więc czułam się zobligowana by to podnieść, głuptasie. - pogroziłam mu paluszkiem, z uśmiechem wyraźnie wyśmiewającym jego zachowanie, ale zaraz potem spoważniałam - Myślę, że się mylisz: prędzej czy później poznam twojego ojca. Gdy moje ciało obumrze, a ja stoczę się w ciemność, zapewne to on zadecyduje się gdzie trafię po śmierci.
- Jak pięknie powiedziane. - fuknął, ale wrócił już do swojej stałej, niewzruszonej winy nadętego prawiczka.. nie wiem czy był prawiczkiem, ale były to pierwsze słowa, jakie cisnęły mi się na usta, gdy na niego patrzyłam - Rozumiem, że zdołałaś przeczytać wszystko w ciągu tego ułamka sekundy, tak? - spytał trochę zażenowany.
- Każdy posiada jakieś "super" umiejętności. - obdarzyłam go promiennym, acz trochę prześmiewczym uśmiechem - Ja umiem szybko czytać, a ty pakować się tam, gdzie nie powinieneś. No, ale nie o tym teraz.. - westchnęłam - ...jeśli mam być szczera, to nie jestem zaskoczona, że jesteś synem kogoś takiego.
- Właśnie widzę. - spiorunował mnie skrycie spojrzeniem. Pewnie gdyby mógł, to wyniósłby mnie na rękach z tego domu i wyrzucił na trawnik, a potem szczelnie zaryglował drzwi, wszystkie okna, komin, szyb wentylacyjny i dziury w ścianach, o ile jakieś istniały.
- Jeśli bezpiecznie jest ci to mówić, to posiadam moc, której mogę użyć jedynie na ludziach: na ciebie nie działała, zostałam natychmiast odepchnięta przez twoją aurę. Dlatego wiedziałam, że jest coś z tobą nie tak. No ale z tym Hadesem to mnie zaskoczyłeś. - uśmiechnęłam się.
- A jaka to konkretnie jest moc..? - spytał od razu, ale uśmiechnęłam się tylko.
- Tajemnica. - uniósł brew i wzruszył ramionami na znak, że go to wcale nigdy nie obchodziło i spytał tak dla zagajenia rozmowy. Zdradził go tylko fakt, że on wcale nie chciał kontynuować tej dyskusji, tak więc oczywistą rzeczą było, że chciał się raczej dowiedzieć o moich ewentualnych umiejętnościach.
- Akki, ty jesteś prawiczkiem? - spojrzał na mnie trochę wybity z rytmu rozmowy - Po prostu... jakoś nie mogę uwierzyć, że nie, ale swoje lata już musisz mieć, skoro jesteś... - zastanowiłam się - ..połbogiem..
- Istotnie, mam swoje lata. - zgodził się ze mną - Toteż chyba nie muszę utrzymywać już tych formalności i mogę mówić do ciebie normalnie, nie na per pani, czyż nie? - kiwnęłam głową.
- W sumie, to i tak rzadko tego przestrzegałeś.. - zauważyłam - ..mówiłeś coś w stylu "I zobaczyłem ciebie, proszę pani". - machnął na to ręką - I mi nie odpowiedziałeś, tak w sumie.
- A interesuje cię to? - spytał unosząc brew, ale wzruszyłam ramionami i pokręciłam głową. - No, też właśnie. - zapadła krótka chwila milczenia, którą przeznaczyłam na zastanowienie się, czy dalej pić tę herbatę, czy może sobie odpuścić, tak na wszelki wypadek.. - O, to znowu ty... - Akatsuki wydał się wyrwany z namysłu i spojrzał na swoje nogi, obok których hopsała teraz mała, puchata kulka z dwoma wydłużonymi talerzami satelitarnymi. Choć w sumie to chyba bardziej z antenkami. - Pasztet, ty się nigdy nie nauczysz, prawda..? - królik usiadł na tylnych łapkach i łypnął na niego czarnymi oczkami, a mi całe ciało zdrętwiało na widok tego zwierzęcia. Tylko nie królik. Króliki były przerażające. Miały... takie puchate ogonki i słodkie mordki i takie urocze noski.. - Poznaj Paszteta. - chłopak.. a w sumie to mężczyzna, chyba chciał się na chwilę wymigać z rozmowy o bogach i postanowił pokazać mi swojego pupila. Podniósł więc tę kupkę futra i wyciągnął ją w moją stronę, prezentując schab jego towarzysza. - On przeżył więcej, niż możesz sobie wyobrazić. Kiedyś próbowałem go przerobić na pasztet przez małe "p", ale cwaniak wyczuł moje intencje kilka dni wcześniej, więc przygotował sobie schron, nanosił do niego marchewek, a gdy w końcu stwierdziłem, że ten dzień nadszedł, on zniknął na parę dni i znalazłem go chyba po tygodniu, za lodówką.
- Widzę, że wszelki rozum, to zaabsorbował on od swojego właściciela. - Akki spochmurniał, a ja przesunęłam się trochę dalej - To fajnie, że masz kolegę. To.. - znowu się trochę przesunęłam - ..dobrze świadczy o człowieku, że zwierze go lubi i się go trzyma, nawet jeśli zamierza go skonsumować.
- Tak sądzisz..? - spojrzał na mnie trochę zdziwiony, że się odsuwam, aż w końcu musiał błędnie uznać, ze robię mu miejsce i usiadł tuż obok mnie, z tą bestią na kolanach - W sumie to znalazłem go całkiem dawno temu... - królik zaczął przeżuwać mu krawędź koszuli, ale on tego nie zauważył i dalej kontynuował swój zapychacz rozmowy - Był taki mały i kicał i to mnie urzekło..
- No, jesteś wrażliwszym facetem, niż myślałam.. - Pasztet spojrzał na mnie takim wzrokiem, że przysięgłabym, że gdyby umiał mówić, to orzekłby w tej chwili, że zaraz sam przerobi mnie na pasztet przez małe "p". - ..czy on nie jest przypadkiem senny? Nie powinien iść spać, czy coś?
- Tak sądzisz...? - spojrzał na jego przyjazną mordkę, która dosłownie sekundę temu wypluła jego koszulę i ułożyła się tak, aby zakrywać przygryziony kawałek - Myślę, że jest całkiem ruchliwy. - spiorunowałam futrzastego potwora wzrokiem, a on łypnął do mnie prześmiewczo - W sumie, to może chcesz go potrzymać? - pochwycił go znowu na ręce i wysunął w moją stronę. Taki króliczek dla normalniej osoby to musiałaby być przyjemna odmiana od trochę stresującego tematu listu i tak dalej.. ale nie dla mnie.
- Nie, dziękuję.. - zbladłam - ..naprawdę.
- Ale spójrz, jakie on ma miękkie futerko.. - Akki pogłaskał po go grzbiecie, a Pasztet przekręcił głowę z zadowoleniem, jakby chciał powiedzieć "drap mnie, mój służalcu! Lubisz to, oj, wiem, że to lubisz!". - I jak się zabawnie zachowuje..
- Od kiedy to ciebie urzekło coś, co jest słodkie i się zabawnie zachowuje...? - moje oczy powoli zaczęły wychodzić z orbit, bo mężczyzna znów przysunął tę kreaturę w moją stronę.
- Oj tam. - uśmiechnął się - Pasztet to coś zupełnie innego. - tak, to wilk w przebraniu owcy, pomyślałam przerażona. - O matko.. - podskoczył nagle - ..zapomniałem, że zrobiłem sobie kawę. Potrzymaj! - i zanim zdążyłam się zbuntować, bestia została mi przekazana - Zaraz wracam.
- Nieeeeeeee.....!! - wrzasnęłam, ale królik już zatopił swoje szpony w moich kolanach, jakby tylko czekał na ten dzień, kiedy ich dosiądzie. - Akki, ja nie.. - nagle zrobiło mi się słabo i ciemno przed oczami, a potem poczułam, że walnęłam głową o coś twardego, a nosek Paszteta zaczął triumfalnie baraszkować po mojej twarzy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz