sobota, 22 czerwca 2013

(Wataha Mroku) Od Aoime

Czas leciał jak szalony, wiosna zadomowiła się  w niektórych miejscach krainy, a do innych dopiero nieśmiało pukała do drzwi. Co, jak co, ale w powietrzu czuć było jakąś nutkę napięcia.
Jeśli chodzi o sprawy watahy, to.. Meyrin coraz lepiej szła gra na harfie, skąd niby wiem? Czasem udało mi się ją podsłuchiwać.
Od paru dni nie widziałam  Trishii, ale podejrzenia zachowam dla siebie. W zamian za to, postanowiłam wybrać się do Kiche. Intencją mej wizyty była oczywiście Trishia, ale i ogólny stan alfy ziemi.
Przechodziłam przez Polanę Pojednania, rzuciłam okiem na Wodospad Żywiołów, ostatni lód skuwający wodę, właśnie puścił i spłynął w dół rzeki. Sprawnie przeskoczyłam bród rzeki i ujrzałam skraj, a może początek terytorium ziemi.
Dotarłam do jaskini, liany i kwiaty sprawnie oplatały Depresję Przyszłości. Zagadałam do wilków ziemi, w oczekiwaniu na Kiche. Niedługo potem przybyła, kroczyła dumnie, a gdy mnie zobaczyła, jej pysk sprawiał wrażenie, że była zaskoczona mym przybyciem.
- Aoime?  - Co Cię do mnie sprowadza?
Jest sprawa. - Trishia nam zniknęła. - Rzuciłam niechętnie, nie lubię mówić o swoich problemach, a to, że wilk nam zniknął, świadczyło tylko i wyłącznie o moim kiepskim pilnowaniu członków stada.
Kiche była zamyślona. W końcu powiedziała.
- Prawdę mówiąc też się martwię bo od paru dni Saris nie widziałam...
W mojej głowie pojawiło się niewielkie światełko, które zaraz jednak zgasło. Myśli mi się kotłowały. Jedyne, co nam zostało,  to przeanalizować sytuację i wybrać się do innych alf, potwierdzić nasze przypuszczenia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz