Twarz mojej nowej towarzyski z każdą chwilą zmieniał się ze swoją mimiką. Najbardziej widoczna była irytacja, która spotęgowała się, gdy otrzymała wiadomość na telefon. Jej usta zacisnęły się, więc z pewną dozą zaciekawienia obserwowałem całą gamę emocji, malującą się na jej buźce. Wierzcie lub nie – ale autentycznie, coraz mocniej przypominała mi Alice. Byłbym i się nawet uśmiechnął na tę myśl, ale przerwała mi…”awaria” telefonu, który nieznajoma trzymała w zaciśniętej dłoni. Już po chwili można było usłyszeć trzask, pojawiło się kilka błysków i urządzenie rozsypało się na kilka części.
Panika na twarzy jasnowłosej, była na tyle wyraźna, że nawet bez swojej wiedzy doszedłby do odpowiednich wniosków. A konkluzją na pewno nie była „dziwna usterka”, którą próbowała mi wmówić dziewczyna.
Przechyliłem głowę na bok, przyglądając się, jak pośpiesznie zbiera części telefonu. Jednak w swej niecierpliwości nie dostrzegła jednego elementu, który potoczył się aż do moich butów. Nie zatrzymałem jej, kiedy zaczęła się cofać, by po chwili już maszerować śpiesznie w stronę murów szkoły. Obserwowałem całe zajście z niejakim zaciekawienie i zaskoczeniem. Moja mała, techniczna intuicja wręcz krzyczała, że właśnie wydarzyło się coś więcej, niż mogły dostrzec oczy. Moje usta w końcu wygięły się w uśmiechu, po czym nachyliłem się i podniosłem pozostawiony fragment. Mimo, że owa część, była ciepła od prawdopodobnego zwarcia, to jego zmysły pracowały w tym względzie zupełnie inaczej. Zupełnie, jakbym mógł widzieć cały schemat przed oczami.
Wiedziałem już, że przyczyna owej „usterki” nie leżała w telefonie, a w czymś poza nim. To co uszkodziło, rozsadziło i przepaliło telefon od środka, pochodziło z zewnętrznego źródła. Jedynym zaś, które było najbliżej urządzenia – była jasnowłosa nieznajoma. Spojrzałem w kierunku, w jakim podążyła wcześniej dziewczyna i dostrzegł ją stojącą w towarzystwie jeszcze jednej.
Zacisnąłem dłoń na wciąż ciepłym elemencie telefonu i bez zawahania odwróciłem się, by spokojnie podążyć śladem nieznajomej. Zgasiłem chęć zapalenia kolejnego papierosa. Rzeczywiście ostatnio zdarzało mi się za często to robić i nie wiadomo kiedy, w ciągu dnia znikała cała paczka. I choć absolutnie nie czułem grzmiących lekarskich konsekwencji, to doskonale wiedziałem, że jestem uzależniony od nikotyny. Cóż, nikt nie jest doskonały, prawda?
Zatrzymałem się przed zaskoczoną dwójką dziewcząt. Jasnowłosa „Mała” spojrzała na mnie zaskoczona i z lekką, nieskrywaną jednak paniką w oczach. Druga zaś otworzyła buźkę, by zaraz pojawił się szeroki uśmiech. Na policzkach dostrzegł czerwieniejące kręgi.
- Zmieniłem zdanie – kiwnąłem lekko głową w uprzejmym geście. Ton głosu obniżyłem, może odrobinę prowokująco. Jednak skierowane było to w stronę niższej licealistki (i tak wyglądała mu na dziecko z podstawówki). Moje spojrzenie utkwiło w jej oczach, nie próbując nawet udawać, że moja zmiana decyzji była przypadkowa.
- Ja może jednak daruję sobie te lody. Jakoś nie jes ... – zareagowała bardzo szybko, mając chyba nadzieję, że się ulotni. Próbowała odwrócić się na pięcie i czmychnąć, ale nie zawiodłem się na reakcji jej koleżanki, która sprawnie powstrzymała dziewczynę przed ucieczką. Mimo, że słyszałem wymianę szeptów, nie próbowałem interweniować. Może wykazywałem się bezczelnością w tym momencie, ale wciąż utrzymywałem spojrzenie na jasnowłosej. Ba, kiwnąłem nieznacznie głową, , gdy padły ciche słowa o moim odejściu, jeśli tylko „Mała” zniknie. Mój gest był widoczny jednak tylko niedoszłej uciekinierce.
Stałem bez ruchu, kiedy obie radośnie lub nie (w przypadku Rin) potwierdziły chęć wybrania się na wspomniany deser. Moje usta lekko drgnęły w rozbawieniu. Cóż, choć nieprzewidziana była to znajomość, to jednak zapowiadało się dosyć wesoło…szczególnie, jeśli jego intuicja nie myliła się, a nieznajoma miała w sobie coś więcej niż zwykłe „człowieczeństwo”.
- Idziemy w takim razie? – rzuciłem, unosząc brwi do góry, lustrując jednocześnie obie dziewczęta – choć zastanawiam się wciąż, czy nie powinnyście się teraz znajdować na jakichś lekcjach? – mrugnąłem okiem, by zaraz potem odwrócić się i ruszyć chodnikiem w stronę wyjścia. Obie jeszcze-nieznajome dołączyły do mnie, nie zaszczycając mnie odpowiedzią, którą i tak znałem. Oczywiście, choć się nie odwracałem, domyślałem się że jasnowłosa ruszyła z niemałym ociąganiem.
- Uhm…ja jestem Eve - usłyszałem ciemnowłosą koleżankę Rin – a to jest Ru…- zaczęła i ucichła pod morderczym spojrzeniem swej towarzyszki – znaczy, to jest Rin – uśmiechnęła się raźno najpierw do jasnowłosej, potem zatrzymując swój wzrok na mnie. Domyślałam się o co zabiega.
- Ezra – odpowiedziałem, dodając jeszcze charakterystyczny, rosyjski akcent. Kiwnąłem też głową obu licealistkom. Z racji faktu, że chęć zapalenia znowu mnie nęciła, włożyłem obie dłonie w kieszenie spodni. Po chwili wyciągnąłem prawą rękę i zsunąłem okulary znowu na oczy.
- Nie wiem, czy przeżyję znowu jazdę autobusem…- mruknęła Eve. Słowa kierowała do swej koleżanki, ale było to wystarczająco wyraźne, żebym mógł usłyszeć.
- To zależy, czy się będziesz drzeć znowu przez cały autobus – odpowiedziała równie mrukliwie Mała. Obie zmierzyły się spojrzeniami, jakby prowadziły jakąś milczącą podjazdówkę. Wyczuwałem, że mimo tych, chwilami cierpkich słów – obie lubiły swoje towarzystwo.
- Nikt nie powiedział, że jedziemy autobusem – skierowałem słowa tym razem do ciemnowłosej, na co obdarzyła mnie kolejnym, olśniewającym uśmiechem. Znajdowaliśmy się i tak przy uliczce, gdzie zostawiałem samochód.
- Mogę zając miejsce z przodu?! – Eve wyrwała się od razu, nie dając nawet dojść do słowa swojej koleżance, której najwyraźniej bardzo odpowiadał taki obrót sprawy. Kiwnąłem tylko głową, potwierdzając ten układ. Otworzyłem drzwi obu dziewczynom, by po chwili samemu znaleźć się najpierw przy bagażniku, potem znowu przy drzwiach, gdzie usadowiła się Rin. Jej spojrzenie, gdy mnie zobaczyła z apteczką, mówił mniej więcej „uduszę cię”. Oczywiście mój wzrok skierował się od razu na chowaną dłoń dziewczyny.
- Daj rękę – ot proste słowa, które jednak nie znosiły sprzeciwu. Nachyliłem się, opierając jedną ręką o kolana, w drugiej trzymałem opatrunek i sprey na oparzenia. Tak, miałem w apteczce spory zasób różnych rzeczy – w końcu, miałem siostrę, która często nabawiała się rozmaitych uszkodzeń.
- Nie, nic mi nie jest – rzuciła pośpiesznie w moją stronę, z mieszanką złości, irytacji i zakłopotania, dodatkowo jeszcze bardziej próbując zasłonić dłoń za swoimi plecami. Na jej twarzy pojawił się grymas bólu, gdy prawdopodobnie szurnęła raną o siedzenie.
- Nie ruszymy się stąd dopóki nie zrobisz tego, o co cię proszę – teraz zwracałem się do jasnowłosej zupełnie jak do niegrzecznej, małej dziewczynki. Myk ten stosował na Alice zawsze, ale oczywiście i w przypadku Rin nie było to skuteczne zagranie.
Z pomocą jednak przybyła Eve, które odwróciła się do nas i spojrzała na przyjaciółkę nieco złośliwie, ale i z troską.
- Nie każ mi wyciągać najcięższego działa argumentacji…- choć nie wiedziałem o jaki tym argumentów chodzi, białowłosa z niechęcią, piorunując wzrokiem szkolną koleżankę wyciągnęła dłoń. Sam do tej pory wciąż stałem w tej samej pozycji i dopiero, gdy Rin zareagowała, sprawnie zająłem się jej oparzeniem.
Każde z nas w milczeniu przyglądało się tym działaniom. Ciemnowłosa w końcu odwróciła się na siedzeniu. Jasnowłosa zaciskała usta, chyba hamując jakieś niewybredne słowa. Prawdopodobnie skierowane i do mnie i do jej towarzyszki. Zanim sam odsunąłem się od drzwi, przez jedną chwilę nachyliłem się mocniej nad Małą, poprawiając opatrunek.
- Musisz nauczyć się panować nad swoimi emocjami Mała, bo inaczej, takie usterki będą Ci się częściej zdarzać – mój głos był ledwie słyszalny, ale Rin siedziała wystarczająco blisko, żeby je zrozumieć. Nie czekając ani na odpowiedź, ani na reakcję, zamknąłem drzwi samochodu i usiadłem już na swoim miejscu. Odpaliłem samochód z lubością wsłuchując się warkot silnika. Wszystko działało bez zarzutu, więc odprężony oparłem się o siedzenie, zacisnąłem dłoń na kierownicy, wrzuciłem bieg i pozwoliłem czarnej maszynie ruszyć do przodu.
________________________________________
Jakby co wydarzenia z Rin i Eve dzieją się rano
a z Arurem wieczorem
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz