środa, 8 lipca 2015

(Techniczna) od Ezry

- Że co? – spojrzenie dziewczyny sugerowało, że właśnie spotkała uciekiniera z wariatkowa. Jednak późniejsza konsternacja i chwila milczenia dały nadzieję, że tor myślenia poszedł w innym kierunku. Chyba.
- Mogę powtórzyć, ale zabrzmi nadal tak samo absurdalnie. – może odrobinę zakpiłem, ale cóż. Moje słowa same w sobie mogły mieć podłoże wyolbrzymienia, bo w końcu to nie było tak, że mechanizmy mi coś mówiły w słyszalnym języku. Bardziej mógłbym to porównać do intuicji, która jednak sprawdzała się w stu procentach. Łatwiej więc było stwierdzić, że powiedział mi to telefon, a dodatkowe tłumaczenia chyba nie interesowały mojej rozmówczyni, a i ja nie miałem natchnienia, żeby dzielić się swoimi refleksjami na ten temat.
- I oczekujesz ode mnie, że uwierzę w ten absurd?
- Nie musisz. Nie oczekuję niczego, znowu tylko stwierdzam fakty. – przechyliłem się na krześle nieco do tyłu i zerknąłem do góry, w niebo, by po chwili znowu wrócić wzrokiem do Rin.
- Szczerze mówiąc, nie wiem, co ci odpowiedzieć. – jej spojrzenie zjechało w dół na dłonie, jakby znalazła w nich coś szalenie interesującego. - Trochę nieprawdopodobne jest to, że zaczynasz mówić takie rzeczy nieznajomej ci osobie, którą widzisz po raz pierwszy i która może wykorzystać to przeciwko tobie. Na twoim miejscu, byłabym trochę ostrożniejsza. – cóż, spostrzegawcza była z niej istota. Zdecydowanie należała do tych charakternych osób, które nie dadzą sobą manipulować, więc w duchu nawet się uśmiechnąłem.
- Nie sadzę, żeby owa nieznajoma mi osoba, chciała to wykorzystać przeciw mnie... Szczególnie, że sama też chciałaby, żeby nieznajomy nie wykorzystał nic przeciw niej. – zerknąłem prosto w jej oczy, bez skrępowania, bez groźby czy niepokoju. Ot, kolejne oznajmienie pewnego faktu.
- A co mógłbyś wykorzystać przeciwko mnie? - w rzeczywistości nawet mi przez głowę nie przeszło, żeby cokolwiek wykorzystywać przeciw nowo poznanej. Jednak pewne kwestie wymagały rozjaśnienia. W końcu, sam też byłem niezłym obserwatorem, a filozoficzny umysł sprawnie łączył te niemówione elementy.
- Twoje emocje – znowu spojrzałem do góry, jakbym na chwilę zignorował dziewczynę. Oczywiście nie było to prawdą. W pewien niepojęty sposób Rin mnie zaciekawiła, no i wciąż miałem to nieodparte wrażenie, że mam do czynienia z młodsza siostrą.
- Emocje? W jakim sensie? – na jej twarzy pojawiła się konsternacja, zmarszczyła przy tym brwi, by po chwili mruknąć, bardziej do siebie niż do mnie - Naprawdę nie rozumiem ludzi… - w tym momencie wróciłem spojrzeniem w dół, taksując ją błękitnymi tęczówkami.
- To dobrze, nie musisz się z nimi tak męczyć. – celowo odpowiedziałem, tylko na drugą, cichszą część zdania. Dłonie złożyłem na stoliku i odchyliłem się na krześle, do właściwej pozycji.
 - Czyli twierdzisz, że podobno rozumiesz urządzenia... Brzmi ciekawie. – kiwnęła głową, tym razem ona zignorowała część mojej wypowiedzi - A na pewno bardziej oryginalnie od twierdzenia, że władasz ogniem lub czegoś podobnego. A masz jeszcze jakieś inne umiejętności? – spojrzała na mnie nieco śmielej. Zdecydowanie nie należała do przeciętnych osób.
- Nic takiego nie powiedziałem. – odsunąłem się znowu na krześle, przytrzymując dłońmi stolika – Szczególnie, że Ty nadal nie potwierdziłaś nic na temat swoich zdolności… Czy bycia źródłem…hm..zakłóceń? – wszystko mówiłem z lekko przymkniętymi oczami. Najśmieszniejsze, że takie moje zachowanie świadczyło, że skupiam się na rozmówcy.
- Gdyby tak było, to by pewnie powstała z tego całkiem ciekawa historia. – znowu zaczęła mówić nieco ciszej, by po chwili wrócić do swej śmielszej postawy. - Dwójka ludzi, która spotyka się przypadkiem posiada nadludzkie zdolności. Te twoje fakty naprawdę brzmią jak jakaś opowieść. W dodatku zaczynam mieć wrażenie, że ilekroć bym nie zaprzeczyła ty i tak jesteś pewien swojej racji... I tylko próbujesz sprawić, abym powiedziała wprost "Tak, owszem jestem źródłem zakłóceń", tym samym potwierdzając twoją teorię.
- Cóż, nie wiem, czy zauważyłaś, ale Ty oscylujesz wokół takiej samej metody postępowania. A, że dwoje takich osób może się spotkać, jest spokojnie wpisane w prawdopodobieństwo. – zawiesiłem na chwilę swój głos i przymknąłem oczy całkowicie - I w końcu… to dzieje się pewna życiowa fabuła. Nie jestem pewien, czy będą się o nas uczyć w podręcznikach, ale tak czy inaczej, pewna historia jest.
Coraz bardziej się rozluźniałem. Nawet jeśli dziewczyna nie była zadowolona zbytnio z mego towarzystwa, przynajmniej rozmowa, którą mnie raczyła, była o tyle ciekawa, że nie śpieszyło mi się jeszcze do powrotu gdziekolwiek. Głos rozsądku podpowiadał, że powinienem obie licealistki podwieźć do szkoły, ale…jeszcze chwilę. Nie zawsze w końcu miałem okazje porozmawiać z takimi osobami, jak Rin.
- Hmmm... Ale i tak nie rozumiem jednej rzeczy w twoim zachowaniu. Już zakładając, że naprawdę jesteś jakimś nadczłowiekiem czy czym, to nie rozumiem czemu chcesz poznać drugą osobę taką jak ty. Ja bym na twoim miejscu nie chciała, ponieważ nic by mi to nie dało. Zerwałabym z taką osobą wszelki kontakt, o ile jest to możliwe. W ten sposób można uniknąć kłopotów, które wynikają z zadawania się z takimi osobami. W końcu nie wiadomo, jakie intencje może mieć taka osoba, ani jak niebezpieczna może być.
- Zacznijmy od tego, że nie uważam się za nadczłowieka. Jeśli trzeba byłoby cokolwiek określać pojęciowo, twierdziłbym, że są to tylko nieco bardziej wyczulone zdolności. A dwa - tu otworzyłem oczy, by na chwilę zatrzymać wzrok na Rin - to jest wciąż tylko rozmowa. Spokojnie będziemy mogli rozejść się w swoje strony. Ja po prostu lubię rozmawiać, a nieczęsto spotyka się kogokolwiek, kto jest choć analogicznie podobny do mnie - właśnie przez owe...umiejętności. – znowu nachyliłem się nad stolikiem, dłonie założyłem za kolana, a brwi uniosłem nieznacznie, kiedy przez twarz mojej rozmówczyni przebiegł dreszcz konsternacji. Wyglądała, jakby próbowała przetworzyć moją odpowiedź i samej coś odpowiedniego powiedzieć.
Chwila milczenia przedłużyła się, kiedy w końcu, Rin dość szybko zamrugała i westchnęła niemal niesłyszalnie.
- Wydaje mi się, że ta rozmowa zaczyna cię wciągać. Szkoda dla ciebie, że zostały tylko trzy minuty na jej skończenie. – choć w żadnym ze słów nie usłyszałem, że i dla dziewczyny byłoby szkoda kończyć rozmowę, to w tonie głosu można było usłyszeć delikatne zabarwienie zawodu. Możliwe, że nie byłem aż tak nieprzyjemnym towarzystwem, jak mogłoby sugerować jej wcześniejsze zachowanie.
- Mam w takim razie nadzieję, że kiedyś dane nam będzie kontynuować dyskusję. – znowu przymknąłem oczy i rzeczywiście minęło dokładnie trzy minuty, kiedy usłyszałem kroki i głos Eve.
- Mam nadzieję, że tęskniliście za mną. – rzuciła z szerokim uśmiechem, mrugając jeszcze jednym okiem do swej koleżanki. Sam kiwnąłem głową uprzejmie, wstałem i odsunąłem krzesło dziewczynie, by mogła usiąść.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz