niedziela, 5 lipca 2015

(Techniczna) od Rin

- Musisz nauczyć się panować nad swoimi emocjami Mała, bo inaczej, takie usterki będą Ci się częściej zdarzać - zacisnęłam pięść słysząc to i już zamierzałam wziąć zamach, aby zaatakować jego twarzyczkę. Jestem pewna, że gdyby ją trochę oszpecić np. złamanym noskiem nie sprawiłoby mu dużego problemu, a nie na pewno nie byłby on tak duży, jak moja satysfakcja.
Niestety nie mógł tego zobaczyć i co jeszcze bardziej żałuję - nie mógł poczuć mojej pięści, ponieważ zamknął drzwi,
Kiedy wreszcie zniknął z mojego pola widzenia wlepiłam uparcie wzrok oglądając krajobrazy. Słyszałam, że Eve już próbowała go wciągnąć w konwersację, ale szybko zignorowałam to co mówią. Nie miałam ochoty tego słuchać. Bezsensowna rozmowa.
Zatopiłam się w swoich myślach. Zastanawiało mnie czego ten człowiek mógł ode mnie chcieć. Nie potrafiłam rozgryźć co stało za tym zainteresowaniem. Niezbyt mi się to podobało. Dlatego sama jego obecność zaczynała na mnie działać irytująco. I to jeszcze jak podkreśla mój wzrost... Naprawdę zaczynam mieć ochotę zafundować mu darmową "operację plastyczną" po której własna rodzona matka, by go nie poznała.... Ale z tym muszę poczekać do następnej okazji i kiedy nie będzie zbyt dużej liczby świadków.
Chwila! - Zorientowałam się. - Czy ja właśnie pomyślałam o następnej okazji. Przecież nie zamierzam utrzymywać z nim znajomości.
W takim momencie pewnie bym wyciągnęła mój telefon z kieszeni i bym zaczęła robić cokolwiek dla zabicia czasu. Tylko, że... - pomyślałam zrozpaczona. - Jest on w kilku kawałkach i nie działa...
Chcąc bądź nie chcąc moja nieszczęsna poparzona ręka przyciągnęła moją uwagę. Nie chciałam na nią patrzeć, ale im bardziej starałam się bardziej tego nie robić tym trudniej mi to przychodziło.
Wypadałoby mu podzię... podzięko...wać... - Nie podobała mi się ta perspektywa. - Czemu musiałam dziękować komuś kto mnie tak irytował... Ale mimo wszystko wypadałoby to zrobić z czystej uprzejmości.
"Wróciłam" swoją świadomością do tego co się dzieje wokół mnie. Eve wciąż starała się utrzymać całą jego uwagę na sobie.
Zaczęłam otwierać usta. Jedno słowo. Jedno "dziękuję" i będzie z głowy.
- D... - Zaczęłam.
Samochód się zatrzymał.
- D... Dojechaliśmy już? - Spytałam szybko.
Głupia! Przecież miałam powiedzieć dziękuję - skarciłam się w myślach. - Czemu to jest takie trudno...?
- Owszem. Mogłabyś czasem zwracać uwagę na to co się dzieje wokół ciebie - odparła Eve, a potem się szeroko uśmiechnęła. - Chociaż teraz akurat nie mam nic przeciwko temu - zerknęła w kierunku mężczyzny.
- Nie chcę tego słyszeć od ciebie - powiedziałam chłodno. - Ze wszystkich osób jesteś ostatnią, która może mi to wypomnieć.
Z tymi słowami wysiadłam z samochodu. Niemalże z ulgą zamknęłam drzwi. Jeśli wszystko dobrze pójdzie to w ciągu pół godziny powinnam być wolna.Ile w końcu może zająć jedzenie lodów.
Podeszliśmy do budki.
Eve zaczęła już wyjmować portfel, podczas gdy ja zaczynałam już pochłaniać wzroku.
- Ja mogę za wszystko zapłacić także zamawiajcie co chcecie - usłyszałam za plecami głos Ezry.
Wszystko? - Miałam ochotę wybuchnąć złośliwym śmiechem, ale szybko go stłumiłam.
- Hmmm... To ja bym chciała lody o smaku czekoladowym - towarzyszka długo się nie namyślała.
- Ja poproszę śmietankowe - złożył zamówienie Ezra.
Odwróciłam się w jego stronę z niewinną minką.
- Naprawdę wszystko? - Spytałam i po chwili zwróciłam się do kelnera. - Poproszę lody truskawkowe, waniliowe, miętowe, malinowe, pomarańczowe, jagodowe... - Kątem oka obserwowałam jego twarz. Nie robiło to na nim wrażenia.
Zobaczysz... Jeszcze doprowadzę ciebie do bankructwa...
- ... następnie śmietankowe, zabajone, pistacjowe, ciasteczkowe, balonowe, toffi, migdałowe, kawowe, cytrynowe, kiwi,...
Kelner spojrzał się na mnie oniemiały.
- Powiedzmy, że na jednego loda niech będą po trzy gałki w jej przypadku - poradziła mu Eve.
Z wciąż szerokimi oczami zaczął realizować zamówienie. Najpierw oczywiście lody dostała pozostała dwójka.
Po chwili zaczął również podawać moje.
- Pomogę ci - powiedziała rozbawiona Eve biorąc lody truskawkowo-waniliowo-miętowe oraz malinowo-pomarańczowo-jagodowe.
- Dzięki - odparłam przyjmując resztę lodów.
Zręcznie złapałam je między palce. Szczerze mówiąc już nie pierwszy raz zamawiałam szaloną ilość lodów, więc miałam już całkiem niezłą wprawę i udaliśmy się w stronę stolika.
- Twojs legendarna czarna dziura w brzuchu doprawdy nigdy nie przestanie mnie zaskakiwać - przyjrzała się mi. - Jakim cudem... - Nie skończyła rzucając mi nieco zirytowane spojrzenie.
Dobrze wiedziałam o co jej chodzi. Hehheheeehehee. Nie wszyscy muszą mieć taką obsesję na punkcie figury, jak ona żeby wyglądać tak jak wyglądają. Ja na przykład nie mam z tym żadnego problemu.
Zaczęłam w ekspresowym tempie pochłaniać lody skupiając się jedynie na uzyskaniu pełni skupienia w kontemplowaniu nad smakiem lodów, a przynajmniej, aby to tak wyglądało... Nie chciałam, aby Ezra próbował do mnie zagadać.
- Za chwilę wrócę - oznajmiła Eve, kiedy skończyła swoje lody.
"Nie. Nie zostawiaj mnie tutaj z tym potworem" rzuciłam jej spojrzenie, które mogłoby równie dobrze wyrażać coś takiego.
"Wytrzymasz. Ja muszę iść" odparło jej spojrzenie i się odwróciła.
Poczułam jego spojrzenie na plechach co sprawiło, że jeszcze bardziej uparcie wbiłam wzrok w jedzenie.
Nie wiem ile czasu minęło, kiedy nagle jego ręka podsunęła bardzo znajomo wyglądający przedmiot w pole mojego widzenia.
Część od telefonu! - Zdałam sobie sprawę.
- Zapomniałaś o tym - powiedział.
- Dziękuję - odparłam. Tym razem nie zamierzałam tak łatwo stracić panowania, więc po prostu wzięłam tą część i schowałam do kieszeni ani przez chwilę nie podnosząc wzroku na niego.
- Mogę ci to naprawić - zaproponował. - Szczególnie, że źródłem przepalenia nie był telefon. Impuls pochodził z zewnątrz.
- Eech? Ciekawe, prawda? Ciekawe skąd mógł on pochodzić? - Odparłam podnosząc spojrzenie.
- Ty byłaś źródłem - oznajmił wprost. Nieco to mnie zaskoczyło.
- Ciekawa teoria - odparłam z uśmiechem. - Szkoda tylko, że trochę nierealna - zauważyłam.
- To nie teoria. Stwierdzam tylko fakt.
- Bardzo nieprawdopodobny fakt, który nie ma prawa istnieć racjonalnie rzecz biorąc.
- Tak samo nieprawdopodobne, jak to, że telefon mi o tym powiedział.
- Że co? - Okeeej. To było już dziwne. Co najmniej dziwne. Od kiedy to telefony mogą rozmawiać? On może jednak jest nienormalny...? Chociaż... Prawdopodobieństwo było dosyć niskie, ale jednak on również mógł być...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz