poniedziałek, 6 lipca 2015

(Wymiary) od Akatsukiego


- Więc tak chce mnie przekonać do tego, żebym był mu posłuszny...?! - Uśmiechnąłem się morderczo wpatrując się w zrujnowane wnętrze. Zniszczone okno, wielki bałagan, szkło porozrzucane na podłodze i przy okazji połamany stolik...
Doprawdy... Zero szacunku do własności prywatnej. Wolałem nawet nie zgadywać, kto był taki mądry z mojej "ukochanej" rodzinki. Ktoś mógłby po prostu ich któregoś dnia udusić. Zaoszczędziłby światu i mi dużej ilości problemów wynikających z ich kaprysów i samolubności.
Wężowe coś dźwignęło się i zaczęło zmierzać w naszą stronę.
Kiedy tylko podeszła na tyle blisko kopnąłem ją z powrotem w stronę okna, a następnie ruszyłem spokojnym krokiem podchodząc do niej.
Nachyliłem się do twarzy, a po chwili szybkim ruchem złapałem ją za gardło i przycisnąłem do ściany.
- Mogłabyś być na tyle miła i powiedzieć mi kto ciebie przysłał? - Zapytałem z czarującym uśmiechem. - Kto z nich był na tyle mądry, aby mieszać się do mojego życia?
Odpowiedziała mi sykiem i spojrzeniem. Jednocześnie spróbowała mnie dosięgnąć swoim ogonem, ale Aurora była na tyle miła, że się tym zajęła. W sumie to mógłbym mieć kłopoty, gdybym zapomniał o tym szczególe także w tym momencie jej towarzystwo bardzo mi pomogło.
- Czyli nie jesteś na tyle mądra, aby po prostu mi odpowiedzieć - westchnąłem zawiedziony. - Cóż, możemy zrobić to też tak, jeśli wolisz. - Aurora, mogłabyś mi podać nóż? - Poprosiłem. - Może być dowolny. Byłbym bardzo wdzięczny.
Na szczęście ten potwór nie był zbyt silny, a na pewno nie na tyle, żeby sobie z nim nie poradzić z pomocą drugiej osoby.
Usłyszałem za swoich pleców jakiś dźwięk, a po chwili kroki. Mimo wszystko wolałem się nie odwracać od tego monstrum przede mną.
- To się nada? - Zapytała podając mi nóż kuchenny.
Lekko się skrzywiłem. Cóż, stwierdziłem, że mógł być jakikolwiek, ale nawet tego szkoda było mi marnować do takiej czynności.
- To jak odpowiadasz? - Przycisnąłem ją jeszcze mocniej do ściany.
Wycharczała coś czego nie zrozumiałem. Ton syku (o ile coś takiego istnieje) podpowiadał mi jednak, że było to coś co najmniej bardzo obraźliwego.
- Czyli nie - podsumowałem. - A naprawdę szkoda mi tego noża - westchnąłem wbijając go w jej oko.
Usłyszałem nieludzki wrzask
- Powinnaś być trochę ciszej, ale po chwili będzie po drugim oku - poradziłem jej wyjmując nóż z jej krwawiącego oka.
Znowu charkot.
- Pragnęłabym coś zauważyć - odezwała się Aurora. - Kiedy ją tak przyciskasz do ściany to nie ma możliwości, aby była w stanie dać ci satysfakcjonującą ciebie odpowiedź.
- Doprawdy? - Nie wzruszyłem się tym faktem. - Cóż, mój błąd - wzruszyłem ramionami z wesołym uśmiechem. - Możemy powiedzieć, że to jest za to rozbite okno.
Tym razem nożem odciąłem jej ucho.
- To za stolik - kolejny wrzask. - A to za... - Kontynuowałem.
- Nie sądzisz, że już wystarczy? - Przerwała mi. - To do niczego nie prowadzi.
- Do mojej satysfakcji to prowadzi - rzuciłem jednoznaczne spojrzenie w stronę zdemolowanej części wnętrza. - Poza tym ktokolwiek to wysłał nie chciał mojej śmierci tylko mnie zirytować. Oni nie byliby tacy głupi, żeby wysłać osłabionego potwora przeciwko mnie - stwierdziłem.
Zastanawiało mnie kto mógł być jednak na tyle uciążliwy, żeby to zrobić? Ojciec czy też Drugi? Najbardziej podejrzewałem Hadesa i Treya. To było bez dwóch zdań. Obydwie szumowiny traktowały moje życie, jak coś z czym mogą się bawić w chwilach znudzenia.
Nagle od tyłu usłyszałem dziwny świst powietrza. Instynktownie odskoczyłem. Całe szczęście, ponieważ w miejscu, gdzie była jeszcze moja szyja ostry ogon przeciął powietrze.
- Nie miałaś się przypadkiem zająć jej ogonem? - Posłałem niezadowolone spojrzenie Aurorze.
- A kiedy to zadeklarowałam się, że zrobię coś takiego? - Odparła.
- Ciekawe czy byś się tak przejmowała tym, gdybym właśnie został skrócony o głowę? - Spytałam.
- Miałabym jednego problematycznego ucznia z głowy - uśmiechnęła się.
- Aż tak bardzo nie lubisz mojego towarzystwa?
Naszą beztroską wymianę zdań przerwał dziki ryk wężowego czegoś tam, który dla odmiany rzucił się w stronę Aurory.
- Życzę powodzenia - powiedziałem. - Jeśli ci się nie uda wyjść z tego żywej to będę miał jedną problematyczną osobę mniej ze szkoły - uśmiechnąłem się wesoło przypominając sobie co jeszcze powiedziała przed sekundą.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz