niedziela, 2 lutego 2014

(Wataha Mroku) od Akatsuki ' ego

Zagadałem do Aoime i o dziwo się zgodziła. Ciekawe tylko dlaczego podejrzewała, że jak do niej przyszedłem to oznaczało to, że zrobiłem coś czego nie powinienem, przecież ja jestem aniołkiem.
Gra się rozpoczęła dosyć szybko... I niestety dosyć szybko skończyła, ponieważ Lenei z ziemi zemdlała. No cóż, tego się nie spodziewałem i chyba jakoś wszyscy stracili po tym ochotę do gry, a nawet nie dałem im żadnego z moich zadań... Robienia publicznego striptiz i wielu innych... Och... Obiecałem Aoime, że gra będzie grzeczna, więc nie wiem czy by się na to zgodzili...
Nagle... Poczułem coś, ale nie potrafiłem tego określić. Było to natrętne wrażenie, że coś jest nie tak.
 - To chyba nic z tej gry - powiedziałem. - Ja muszę iść - pożegnałem się i dodałem po chwili pod adresem Meyrin. - Musimy pogadać, teraz, myślę również. Aoime, myślę, że również powinnaś o tym wiedzieć.
 - Czyli jednak coś narozrabiałeś - stwierdziła Alfa.
 - Jak zwykle to na mnie zwalacie całą winę - westchnąłem. - Tym razem to nie ja, wolałbym, żebym to był ja.
 - Coś się stało? - Zapytał Brisinger.
 - Nic ważnego - wykrzywiłem wargi w uśmiechu. Nie potrzebowaliśmy ewentualnej paniki ze strony reszty wilków, wiedziałem jednak, że wyczyta ten oczywisty fakt, że jednak trzeba się na coś szykować z mojego spojrzenia. - Ale możesz się przejść z nami jeśli chcesz.
 - Skorzystam z propozycji - odparł.
Przeszliśmy się kilka minut w milczeniu, by dotrzeć do opustoszałych terenów.
 - Poczuliście to, prawda? - Zapytałem się. - Podejrzewam, że wszystkie silniejsze wilki to wyczuły. Pytanie tylko co to jest...
 - Myślę, że to pewnego rodzaju portal - przerwała mi Meyrin. - Moja przyjaciółka często otwiera do mnie portale, więc znam to uczucie. - Tylko, że to nie łączy ze sobą po prostu dwóch różnych miejsc... - Zastanowiła się. - Nie jestem dobra z teorii między wymiarowej w naszym świecie... Co ja tam mówię... Znam tylko urywki wiedzy.
 - Może przejdziesz do konkretów? - Zauważył Brisinger. - Zaczynasz tworzyć mętlik.
 - Podczas studiowania starożytnych ksiąg natrafiłam wzmiankę na temat wymiarów świata no i wychodzi na to, że żyjemy w około 10 wymiarach, przynajmniej tyle znam - rozpoczęła swój wywód.
 - Hej, hej - uniosłem rękę. - Nie przesadzasz? Owszem, znam cztery wymiary: długość, szerokość i wysokość to te w których żyjemy na co dzień oraz również słyszałem o tym, że czwarty wymiar to czas, ale ty wyskakujesz z tym, że istnieje ich, aż dziesięć.
 - Daj mi dokończyć - wyglądała, jakby chciała spiorunować mnie wzrokiem. - Więc najpierw przedstawię wam czym jest te pozostałe 6 wymiarów oprócz tych, które Akatsuki wymienił. Piąty wymiar można sobie wyobrazić, jako rozgałęzienie od naszego czwartego wymiaru, różne ścieżki czasu, który się potoczył w różnych okolicznościach, z piątego wymiaru dochodzimy do wymiaru szóstego tworzonego przez równoległe światy, które powstają co chwilę i może nie jest ich nieskończoność, ale na pewno więcej niż możemy policzyć. Siódmy wymiar... Sięga wiele czasów wstecz i w nim jest tylko nieskończoność, czyli moment w którym powstał świat, a ósmy wymiar zawiera wszystkie dotychczasowe wymiary o których była mowa, w tym co chyba najdziwniejsze wiele nieskończoności, dziewiąty wymiar tworzy coś w rodzaju drogi pomiędzy tymi wszelkimi wymiarami i światami, a dziesiąty... Nie do końca rozumiem, ale to podobno jest punkt w którym powstały wszelkie możliwe nieskończoności, czyli punkt zbiegu wszystkich wymiarów od 7 do 9.
 - Możesz to powtórzyć? - Spytałem się. - Zgubiłem sens gdzieś w twoim drugim zdaniu. To było dla mnie za mądre tłumaczenie.
 - Faktycznie, trochę to poplątałaś - przyznała Aoime. - Ale jeśli dobrze rozumiem to myślicie, że otwiera się tutaj portal z jakieś wyższego niedostępnego nawet nam wymiaru, tak?
 - No cóż... Twoje tłumaczenie jest o wiele prostsze - przyznała Meyrin. - Podejrzewam, że to jakiś czwarty i byś może szósty wymiar, mało kto się zetknął z magią na tym poziomie, ona jest więcej niż zakazana, jedno złe słowo przy tym skomplikowanym zaklęciu zajmującym z 400 stron i można zniszczyć cały wszechświat.
 - Czyli przenosimy się w czasie i pomiędzy równoległymi światami, jeśli ktoś nie pomylił się przy zaklęciu i nie zniszczył przypadkiem świata - podsumował Brisinger.
 - Na to wygląda... - Powiedziała niezręcznie Meyrin. - Ale nie ma tutaj na tyle potężnego wilka, by był w stanie wypowiedzieć takie zaklęcie.
 - Czyli to bogowie - stwierdziła Aoime. - W sumie istnienie bogów jest wygodne, można na nich zwalić winę o wszystkie problemy i niepowodzenia, a także życiowy pech.
 - Nie ogarniam o czym wy mówicie - przerwałem im. - Możecie nie mówić tak mądrze, bo mnie boli głowa od tego.
 - Można też na nich zwalić winę o ułomną inteligencję niektórych jednostek - stwierdziła Meyrin. - Chociaż przy jego głupocie to nawet bogowie by nie pomogli.
 - A może powinienem powiedzieć Alfie o tym co robisz, kiedy wszyscy nie wiedzą i z kim się kontaktujesz, kiedy jesteś sama, "Mey"? - Spojrzałem na nią mściwie. - Może tobie by się przydała mała kara.
 - Przestańcie się kłócić - powiedział Brisinger.
 - Ach tak... To może ja powinnam powiedzieć Alfie o twoich planach w stosunku do niej - odparowała. - Jestem pewna, że wysłałby ciebie na drugi świat.
 - Ty podstępna żmijo - warknąłem.
 - Ty niedorozwinięty zboczony orangutanie nieznający dobrego wychowania, który [wybaczcie, że dalej nie opublikuję, ale ten blog mogą czytać osoby poniżej 18 lat, ogólnie była mowa o treści seksualnej i zboczeniu Akatsuki ' ego].
Bez namysłu rzuciliśmy się na siebie, ale w tym momencie Aoime wkroczyła między nas i krzyknęła:
 - Spokój! Akatsuki i Meyrin, jeśli się za chwilę nie ogarniecie to sprawię, że pożałujecie tego do końca życia i nie będę wam dawać taryfy ulgowej, bo się przejmujecie takimi błahostkami w obliczu o wiele większego problemu.
Mierzyłem się jeszcze z nią kilka chwil wzrokiem, ale Alfa nie zamierzała dopuścić między nami do bezpośredniego starcia, teraz dopiero przypomniało mi się, że Brisinger obserwował nas w milczeniu.
 - Nie przejmuj się nimi - zwróciła się do niego nasza Alfa. - To tylko kłótnie kochanków.
 - ŻE NIBY KTO JEST TU KOGO KOCHANKIEM - wydarliśmy się z Meyrin. - NIE MYŚL ŻE MOGLIBYŚMY BYĆ PARĄ!!!!
I tym samym zasłużyliśmy na kolejne mordercze spojrzenie od Aoime, może faktycznie nie powinniśmy się teraz kłócić przez chwilę.
 - Dokończymy tą rozmowę później - zwróciłem się do Meyrin. - Ale nie myśl, że ci odpuszczę.
 - I Vice Versa* - odparłem.
W tym samym momencie świat zaczął przed moimi oczami dosyć dziwnie wyglądać, jakby wiele miejsc się na siebie nakładało. Nie potrafiłem tego opisać i nawet stwierdzenie, że moje ciało trawił ogień i czułem, jakby ktoś je kroił na centymetrowe kawałki nie pozwalało oddać tego bólu.
 - Chyba się zaczęło - stwierdziła Aoime, która wyglądała trochę lepiej ode mnie, chociaż nawet na jej czole pojawiły się kropelki potu.
 - Mey, nie wspominałaś, że podróże na tym poziomie wymiarów są takie trudne - jęknąłem.
 - Zamknijcie oczy! - Wrzasnęła nagle porażona. - Wygląda na to, że znajdujemy się w centrum tego zaklęcia! Tutaj będzie najgorzej przetrwać, ponieważ przez ten punkt będzie przebiegać najwięcej wymiarów - szybko zacisnęła oczy, a po chwili jakaś niewidzialna siła ciążenia o wiele silniejsza od grawitacji przycisnęła nas wszystkich do ziemi. Alfy zamknęły oczy, ja... Spóźniłem się... Przez sekundę widziałem coś co wypaliło mi się w mojej głowie na stałe, a potem zmusiłem się do zaciśnięcia powiek, nim to sprawiło, że postradałem zmysły.
...
...
...
Pierwsze co widziałem, gdy się ocknąłem to nachyloną nade mną zmartwioną twarz Meyrin.
 - Żyje - stwierdziła z ulgą.
 - Co się stało? - Spytałem i chciałem odgarnąć włosy z twarzy, lecz nagle poczułem, że kompletnie nie mam siły.
 - Twoje oczy krwawią - zdziwiła się. - Nigdy nie widziałam, żeby ktoś płakał krwią. Jak to się stało?
 - Nie zamknąłem oczu na czas - przyznałem.
Nie miałem siły kłamać i nie było też sensu.
 - Miałeś szczęście, że jednak żyjesz - stwierdziła.
Pomogła mi się podnieść do pozycji siedzącej, a gdy się rozejrzałem, aż sapnąłem z wrażenia.
 - Co to za miejsce? - Byłem zszokowany.
 - Wygląda na to, że jesteśmy w jakieś przyszłości - powiedział Brisinger. - To miejsce... Nigdy nie widziałem czegoś takiego.
 - Musimy znaleźć resztę - powiedziałem ostrożnie wstając. - Tylko, że podczas tej "podróży" straciłem orientację około dwieście razy, jeśli nie więcej.
 - Chodźmy w tą stronę - ruszyła Aoime.
 - A skąd to wiesz? - Zdziwiłem się.
 - Nie wiemy - odpowiedział na moje pytanie Brisinger. - Ale to lepsze niż mamy siedzieć w tym miejscu w nieskończoność.
Ruszyliśmy w milczeniu za nimi, Aoime i Brisinger przodem, ja i Meyrin dwa metry za nimi w parze.
 - Martwiłam się o ciebie głupku - powiedziała cicho. - Nie strasz mnie tak więcej.
 - Ile byłem nieprzytomny? - Zapytałem.
 - Jakieś pół godziny - odparła. - Przez chwilę nawet nie biło ci serce, musiałam użyć mojej mocy elektryczności, by pobudzić twoją pracę serca.
 - Och... - Zdziwiłem się. - To ja umarłem? Myślałem, że jak się umiera, to całe twoje życie przelatuje ci przed twoimi oczami.
Milczała, a ja po chwili dodałem:
 - Przepraszam za tą kłótnię.
 - Nie to nie twoja wina - zaprotestowała cicho. - To ja zaczęłam i to mnie poniosło.
Znowu milczenie, co dwie wypowiedzi milczeliśmy co najmniej przez dwie minuty.
 - To miejsce przyprawia mnie o dreszcze - przerwała ciszę Meyrin. - Tutaj nikogo nie ma, jest takie opustoszałe.
 - Teraz jak o tym mówisz, to faktycznie nikogo nie zauważyliśmy od początku - skojarzyłem.
Nagle przed nami w jednej z uliczek tego miejsca zobaczyliśmy pozostałych członków gry w butelkę. Wyglądali na to, że nie mieli tak ciężkiej podróży, jak nasza czwórka.
 - Aoime - zasugerowała cicho Meyrin, ale na tyle głośno, by ja i Brisinger to słyszeli. - Może przekażesz im wiadomość o tym co się wydarzyło i przygotujesz ich z góry na to, że możemy nie wrócić?
Wziąłem wdech. Dopiero teraz do mnie dotarło co się stało.
 - Nie podoba mi się pomysł, że możemy nie wrócić - podniosłem, jakiś plik kartek, chyba gazetę i przeczytałem tytuł. - Lokalna Gazeta Miasta Mora Soul", to mi się jeszcze mniej podoba. Nigdy nie słyszałem o takim miejscu.


_________________________________________________
*dla tych co nie wiedzą Vice Versa oznacza "nawzajem". Chociaż to moim zdaniem wszyscy wiedzą, ale chciałam dać w opowiadaniu " * " xD

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz