wtorek, 4 lutego 2014

(Wataha Mroku) od Meyrin

To wszystko było bez sensu. Jeszcze dzisiaj rano wilki grały w butelkę, jak gdyby nigdy nic, a teraz... Teraz jesteśmy w przyszłości. Akatsuki o mało nie umarł (technicznie to on umarł, ale tylko na 30 sekund).
 - Proponuję się rozdzielić. Ja pójdę z Alexem, a wy już wedle uznania. Mam nadzieję, że telepatia działa tutaj.. - Aoime wyrwała mnie z zamyślenia.
Wspólnie przytaknęliśmy, a dwie Alfy się oddaliły.
 - Przydałoby się znaleźć mapę tego miejsca - zaproponowałam. - Oraz historię, czuję, że tutaj... Tutaj nie jest bezpiecznie.
 - W dodatku to miejsce wygląda na opuszczone w pośpiechu - dodał Akatsuki. - A to oznacza, że był do tego powód, a to zagrożenie, wciąż może się tutaj czaić.
 - Myślę, że powinienem znaleźć członków mojej watahy - powiedział Brisinger i odszedł.
Zostaliśmy tylko we dwójkę...
 - Nie mogę uwierzyć, że znowu tak skończyliśmy - westchnęłam. - Serio? Nie ma nikogo innego?
 - Właśnie, wolałbym każdą inną osobę od ciebie - przytaknął. - Mało kto jest taki napastliwy i ma tyle pretensji o wszystko jak ty.
 - Że niby co...?! - Zezłościłam się.
 - To co słyszałaś - odparł.
 - Zabiję cię - warknęłam. - Ale później, teraz mamy zadanie do wykonania. Musimy się dowiedzieć o tym miejscu jak najwięcej.
 - Zgoda - zmrużył oczy. - Ale nie myśl, że daruję ci wszystkie zniewagi, które rzuciłaś pod adresem mojej osoby.
 - To samo tyczy się ciebie - uśmiechnęłam się na siłę, ale wyszło to bardziej, jak grymas złości.
Wzięłam kilka wdechów i spojrzałam na resztę wilków, która tam była.
 - Nie wiem z kim moglibyśmy jeszcze iść - westchnęłam. - Ale przydałaby się trzecia osoba, która pilnowałaby tyłów. Nie masz tego wrażenia, jakby ktoś lub coś nas obserwowało?
 - W sumie jak o tym wspominasz - zastanowił się. - To faktycznie, coś jest nie tak, ale nie potrafię zlokalizować źródła tego uczucia.
 - Jeśli faktycznie coś jest i się chowa to oznacza, że wstrzymuje się od działania, gdy jesteśmy w większej grupie - powiedziałam. - Więc najlepszym sposobem, żeby to zwabić będzie... - uśmiechnęłam się. - Oddalić się od reszty, jeśli w ogóle zechce zaatakować.
 - I tak nie możemy tutaj zostać - odparł.
 - Szkoda, że nie ma tutaj Demiry - westchnęłam. - Ona by się nadała do naszej grupy.
 - Może na nią trafimy - zastanowił się. - Gdzie idziemy?
 - Jak kto gdzie? - Zaśmiałam się. - Na cmentarz, a potem do biblioteki.
 - Dlaczego cmentarz? - Zapytał się.
 - Chciałabym zobaczyć, czy ostatnio nie było jakieś masowej śmierci, potem poszukamy w bibliotece i sprawdzimy gazety oraz rejestry zgonów, a także poszukamy historii tego miejsca.
 - No to... - Akatsuki rozpędził się i skoczył z łatwością na najwyższy budynek. Chwilę się rozglądał i wskazał w kierunku północnym. - Cmentarz zlokalizowany! - Krzyknął.
Chwilę później dołączyłam do niego i się rozejrzałam.
 - Te budynki są tak gęsto zbudowane, że spokojnie możemy skakać po ich dachach i się szybko przemieścić.
 - Możemy się ścigać - uśmiechnął się. - Kto pierwszy na cmentarzu!
Wystartował szybko i po chwili był na kolejnym budynku.
 - EJ! - Krzyknęłam. - To nie fair!?
Szybko zaczęłam go doganiać. Skakaliśmy przez dobre pół godziny (cmentarz był na obrzeżach tego ogromnego miasta), a mi sprawiło to zajęcie niezłą frajdę.
Dodatkowo zlokalizowaliśmy większość niewidzianych do tej pory wilków z Forever Young, wyglądało na to, że wszyscy się tutaj przenieśli.
Meta była przy wielkiej czarnej żelaznej bramie z wyrzeźbionymi kwiatami i czaszkami u ziemi. Dotarliśmy do niej jednocześnie. Remis.
 - Nie chciałabym tutaj mieć grobu - rozejrzałam się i wydawało mi się, że coś się poruszyło, zamrugałam oczami, ale i tak niczego nie zauważyłam. - To miejsce... No cóż... Tutaj umarli nie chcą spać, tylko wprost przeciwnie.
 - Naczytałaś się horrorów - zbagatelizował moje złe przeczucia. - Przecież nie każde miejsce w którym lądujemy musi być przeklęte.
 - Może masz rację - przyznałam.
Pchnęłam żelazną bramę i w tym momencie Akatsuki pchnął mnie na ziemię.
 - Za co to!? - Wrzasnęłam.
Wskazał na wystającą strzałę w miejscu, gdzie przed chwilą miałam głowę. Była czarna, a po chwili rozsypała się w proch.
 - To było... Blisko - przyznałam. - Dzięki.
 - Muszę ci przyznać rację, że może jednak jest to przeklęte miejsce - potwierdził moje przypuszczenia. Może dla pewności przyzwijmy broń.
Przyzwałam dwa pistolety małego kalibru, ale za to niezwykle wygodne do użycia w nagłym wypadku. Akatsuki spróbował przyzwać swój miecz...
 - Dziwne - westchnął. - W ogóle nie wyczuwam jego energii, od kiedy się tutaj pojawiliśmy. Chyba zostałem bez broni.
 - Może ci się uda go przyzwać później - powiedziałam. - Na razie chodźmy dalej, nie mam ochoty tutaj dłużej zostawać.
Ruszyliśmy wśród starych grobów, a ja rozglądałam się czujnie spodziewając się kolejnych ataków, ale do niczego takiego nie doszło. W końcu doszliśmy do nowszych grobów, a ja pochyliłam się nad jednym z nich.
 - "Luise Leinbarg" - przeczytałam jej imię. - Umarła 17 lipca tego roku.
 - "Carl Stromland" - Akatsuki przyjrzał się drugiemu grobu. - Umarły 18 lipca tego roku.
Zaczęliśmy czytać następne nazwiska i daty śmierci i większość z nich przypadała na 9-24 lipca, czyli ostatnie zabójstwo było dwa tygodnie temu.
 - Dziwne - westchnęłam. - Skoro wszyscy zostali zabici to kto pochował trupy? Kto ich pochował skoro wszyscy umarli? Kto tutaj jest? Jaki jest tej osoby cel skoro posuwa się do tak drastycznych środków? Co my tu robimy i czego chce od nas oraz jak ją powstrzymać? Jak widać dotychczasowe odpowiedzi sprawiły, że pojawiło się więcej pytań.
 - Zadajesz dużo pytań - usłyszeliśmy głos za sobą. - Nadzwyczaj trafnych pytań.
 - Kim ty jesteś?! - Odwróciłam się wcelowując w tajemniczego przybysza moje obie lufy.
 - Dlaczego miałbym na twoje pytania odpowiadać? - Odparł pytaniem na pytanie. - O wiele jest zabawniej patrzeć jak zdesperowana poszukujesz odpowiedzi.
 - Że co... - Zapytałam zirytowana. - Kazałam ci odpowiedzieć na moje pytanie... To nie była prośba. TO BYŁ ROZKAZ!
 - Mey, uspokój się - Akatsuki położył mi rękę na ramieniu, a ja się jeszcze bardziej zirytowałam, że nazwał mnie "Mey". - Nie musimy walczyć.
 - Ona należy do tych co mają ostry temperatment - powiedział mężczyzna w czarnej weneckiej masce przypominającej jastrzębia i czarnym płaszczu sięgającym kostek, był niedbale oparty o kosę, która również było koloru jego ubrań, nawet jego włosy były czarne. - Nerwowa. Ostra. Ukrywająca wiele rzeczy. Należy do tego typu co manipulują wydarzeniami zza kurtyny. Nienawidzi odsłaniać swoich słabości oraz jak coś nie idzie po jej myśli.
 - Huuh? - Uśmiechnęłam się okrutnie. - Powinieneś jeszcze dodać do swoich informacji o moim typie, że nie toleruje zniewagi ze strony nieznajomych.
W mojej ręce rozjarzył się piorun, lecz chwilę później poleciałam do tyłu i mocno uderzyłam w płytę nagrobka. Poczułam, że mnie zamroczyło. Teraz nieznajomy rzucił się do Akatsukiego, a on nie był w stanie przyzwać swojego miecza.
 - Chyba pora dodać dwa nowe nagrobki do kolekcji na tym cmentarzu - usłyszałam głos, ale nie byłam w stanie zebrać myśli, by zorientować się co się dzieje. Chwilę później leżał on obok mnie również w kiepskim stanie.
 - A więc jakie chcecie kwiaty na grobie? - Podszedł do nas i wziął mnie pociągnął za włosy do góry, a ja jęknęłam z bólu. Przyłożył ostrze kosy do mojego gardła.
 - Zatrzymaj się, albo tego pożałujesz - wysyczał Akatsuki powoli wstając. - Nie zbliżaj się do niej, albo wezmę się za ciebie na serio...
 - Uciekaj głupku - wrzasnęłam. - Powiedz Aoime co się dzieje, musisz przekazać informację jej o zagrożeniu, a nie umierać tutaj razem ze mną.
 - Nikt nie umrze - odparł.
 - Chcesz się przekonać? - Zapytał nasz wróg.
Akatsuki nic nie odpowiedział, a ja również podźwignęłam się na nogi i stanęłam za nim przyzywając pioruny.
 - Będziesz tego żałował głupku - ostrzegłam go.
 - Bardziej bym żałował, gdybym stąd uciekł - odparł.
Mężczyzna znowu zaatakował, ale tym razem byliśmy na to przygotowani, więc zobaczyliśmy jego ruchy. Był szybki, bardzo szybki, więc ledwie umknęliśmy jego pierwszemu atakowi.
Cisnęłam piorunem, ale on spokojnie go uniknął i zrobił to bez pośpiechu.
 - Głupcy! - Zaśmiał się. - W tym miejscu jestem najsilniejszy. Jestem otoczony śmiercią, jestem w swoim żywiole.
Zaatakował, tym razem znowu przyparł nas do ściany, lecz... Wszystko wybuchło niebieskim płomieniem, a w rękach Akatsukiego pojawił się miecz, ale nie ten miecz co zwykle, tym razem był on o wiele mniejszy, lecz wydawał się o wiele bardziej ostry.
 - Akatsuki, ty... - Wyszeptałam osłupiała. - Ty płoniesz... Na niebiesko. Co to jest? Twój wygląd się zmienia...
 - Nieważne co to jest - powiedział. - Musimy się stąd jak najszybciej wydostać!
 - Doprawdy nie spodziewałem się tego tutaj ujrzeć - uśmiechnął się mężczyzna. - Z moich informacji nie wynikało, że odziedziczyłeś swoje moce po ojcu.
 - Posiadasz informacje o nas? - Nagle zdałam sobie sprawę.
 - Posiadam informację o całym Forever Young. Zwłaszcza o... - Zawiesił głos. - Waszych słabościach. Pozwolę wam odejść w nagrodę, że udało się wam mnie zabawić i zaskoczyć.
 - Uciekajmy stąd - Akatsuki złapał mnie za rękę. - On nam nie da drugiej szansy.
Pobiegliśmy w stronę wyjścia od cmentarza, a gdy oboje przekroczyliśmy bramę zatrzasnęliśmy ją i założyliśmy kłódkę, chociaż wiedzieliśmy, że jeśli on zechce to i tak stamtąd wyjdzie.
 - Może mi powiesz co to są za płomienie? - Zapytałam go. - Ale gdy będziemy już w mieście, nie mam ochoty tutaj zostawać.
Gdy byliśmy już daleko od cmentrarza obejrzałam się za siebie i przeszły mnie ciarki. Brama była otwarta, a w niej machał nam na pożegnanie tamten mężczyzna.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz