niedziela, 16 lutego 2014

(Wataha Mroku) Od Aoime

Na pierwszy rzut oka wnętrze nie robiło niesamowitego wrażenia. Mnóstwo drewna i tapicerki, czysto, schludnie. Meble były nieco podniszczone, jakby miały za sobą niezły kawał życia. Pachniało tu różami i... cynamonem? Przeszłam dalej korytarzem, z którego było widać większy pokój. Stały tam skórzane kanapy, siedziska i regały na książki. Na podłodze leżało jakieś papierowe pudełko. Nie, nie papierowe, ono było grubsze, umazane jakimś sosem i pisało na nim "PIZZA". W dolnym rogu znajdował się szereg cyfr. 
Zrzuciłam je na podłogę i usiadłam na końcu kanapy. gdyby nie to pudełko całe wnętrze wyglądałoby, jakby nigdy nie widziało żywej duszy. Na przeciwko było jakieś przejście, pchnęłam drzwi, pachniało tu jedzeniem i było mnóstwo urządzeń i jeszcze jedne drzwi - jak się okazało, na zewnątrz.
Wróciłam do największego pokoju i skierowałam się na schody, które były blisko głównych drzwi. Wyłożone były jakimś przyjemnym nakryciem, a drewno idealnie błyszczało. Na górze były cztery pary drzwi i spora przerwa między nimi. Na prawej ścianie było ogromne okno z siedziskiem i kocami i kwiatami w jakiś dziwnych, fikuśnych donicach. 
Uchyliłam pierwsze, było tam jakieś biurko, półki na książki i jakaś kupa metalu. W drugim coś na rodzaj łaźni, a trzeci pokój najwidoczniej był sypialnią. Pokój był wielki z trzema ogromnymi oknami, w tej chwili zasłoniętymi. Łoże było ogromne i z baldachimem. Obok była malutka szafeczka, pod ścianą ogromna szafa, a na przeciw łóżka niższa komoda z kolejną kupą żelastwa. To było większe. Na łóżku leżał jakiś gładki, czarny przedmiot z jakimiś guziczkami. Nacisnęłam jeden. Nic. Nakierowałam na metalowe pudło i ponownie nacisnęłam, a ono wybuchło dźwiękiem. Pokazała się jakaś ruda kobieta, która pokazywała człowieka, który został właśnie prowadzony przez innych. Wyłączyłam to z obrzydzeniem i wyszłam z pokoju, otworzyłam ostatni, mniejszy, jednak też z łóżkiem i tą kupą metalu. Tym razem ściany przyozdobione były rysunkami, w kącie stały jakieś rośliny. Wróciłam na dół.
Na kanapie siedziała Nemezis.
- Co ty tutaj robisz?
- Ja? Właśnie składam ci wizytę, moja droga. - uśmiechnęła się szelmowsko.
- To może mi powiesz, co to ma znaczyć?
- Co? To jedzenie? Widocznie poprzedni lokator miał słabość do fastfoodów.
- Do czego?
- Właśnie. Muszę cię oprowadzić. I otrzymasz pomocnika. W sumie, wszyscy. Każdy dostanie małego elfa, który będzie w ich domach,  on wam wszystko opowie.



*Martwi mnie to,  że nikt nie pisze. Znowu miałam fatalny pomysł, którego nikt nie kapuje?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz